Bałam się podjęcia napisania recenzji książki "Nieśmiertelność zabije nas wszystkich". Zazwyczaj sięgam po książki, które całkowicie podlegają fantastyce, czyli te, których miejsca akcji, postacie i ich umiejętności nie są z naszego świata. Nie chciałam dać książce złej opinii tylko dlatego, że to nie mój typ. Wszystko jednak zmieniło się po przeczytaniu kilku fragmentów. Fabuła powieści "Nieśmiertelność zabije nas wszystkich" odbywa się na ziemi, więc miejsce akcji to nic czego byśmy nie znali, to jednak nie przesądza oryginalności tomu. Dzieło Drewa Magary'a po prostu jest skazane na sukces.
Śmierć to jeden z tematów na liście ludzkości, o której nikt tak naprawdę nie ma do końca pojęcia. Ludzie się jej boją, wyobrażają ją sobie na różne sposoby i starają się jej uniknąć. W 2019 roku zostaje wymyślone lekarstwo, które zatrzymuje proces starzenia. Lekarstwo jednak daje wieczną młodość, nie gwarancję, że już nigdy się nie umrze. John wiedząc o tym, że po przyjęciu trzech zastrzyków zostanie na zawsze taki sam, jak w obecnym momencie, godzi się na nie. Mężczyzna połechtany wieczną młodością, nie przemyślał jej konsekwencji. Dopiero, kiedy nie ma już odwrotu John zdaje sobie sprawę z błędu, jaki popełnił i obserwuje otaczające go wydarzenia, które są skutkiem wynalezienia lekarstwa na nieśmiertelność.