niedziela, 20 maja 2012

"Magister: Uczta dusz" - Celia S. Friedman

"Uczta dusz" nie jest pierwszą książką Celia S. Friedman. Starsi fantaści mogą pamiętać "Trylogię Zimnego Ognia", która wyszła spod jej pióra w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym pierwszym roku, a w dwa tysiące ósmym ukazała się w Polsce. Wielki powrót autorki nie przemknął cicho, wręcz przeciwnie. Wiele portali pisało o wydaniu nowej książki Friedman, na bieżąco informowało swoich czytelników o nowych fragmentach powieści opublikowanych w Internecie. Samo wydawnictwo również przyczyniło się do wypromowania pozycji. Wywiad z autorką w miesięczniku "Nowa Fantastyka" przeprowadzony przez Marcina Zwierzchowskiego też zapowiadał ciekawą i dynamiczną lekturę. Prawda jest jednak taka, że pierwszy tom trylogii "Magister" przemija raczej subtelnie, a jego opis z tyłu okładki słabo trzyma się zawartości książki. 

W świecie, w którym żyje Kamala los ubogiego człowieka nie jest więcej warty, niż zapchlonego kundla. Można by się spodziewać, że w takim przypadku dar posługiwania się magią jest zbawieniem, jednak tu to tylko przyspieszenie swojej śmierci. Tylko Magistrowie, ukrywający odwieczny sekret swojej nieśmiertelności, mogą używać czarów bez obawy o utratę życia. Kobiety, uchodzące za wiedźmy, skracają swoją egzystencję za każdym razem, kiedy pobiorą moc z wnętrza swojej duszy. Kamala jest jednak inna. Ona poznała tajniki Magistrów, te które tak usilnie chowają przed śmiertelnikami. Dziewczyna wie, że za każdym razem, kiedy używa swoich umiejętności jej konsor traci fragment życia. Oprócz świadomości, że tak się dzieje, dziewczynę nawiedzają dziwne sny i wyrzuty sumienia, których Magister, nawet płci żeńskiej, nie powinien mieć. 

Książę Andovan zmożony wyniszczeniem, które powoli niszczy jego ciało i osłabia umysł, postanawia znaleźć źródło swojej choroby. Kiedy okazuje się, że żaden z ludzi wezwanych przez ojca nie jest w stanie mu pomóc, chłopak zwraca się do wroga swojego królestwa. Za pomocą nieprzyjaciela Króla, Andovan dowiaduje się, ze przyczyną jego słabości nie jest choroba, ale osoba. Książę zamierza znaleźć tajemniczą kobietę, z którą, jak się wydaje, jest połączony i wymierzyć jej surową karę.

Tymczasem na północy zło narasta w siłę. Dawno temu wygnani z ziem zamieszkanych przez ludzi Duszożercy powracają. Magistrowie złączają się, czego nie robili już od setek lat, aby odnaleźć te przebrzydłe stworzenia i zniszczyć je. Raz na zawsze.

czwartek, 17 maja 2012

"Merlin: Nieznane lata" - Thomas Archibald Barron

Merlin, przedstawiany najczęściej w legendach o królu Arturze. Starszy jegomość z długą szarą brodą i szpiczastą czapką, pałający się magią lub pradawną, zapomnianą wiedzą. Taki właśnie obraz ukazuje się nam przed oczami, kiedy słyszymy to imię. Merlin jednak nie zawsze był stary, musiał przecież posiadać kiedyś matkę, ojca, przeszłość. Nigdy nie zastanawiało was skąd się wziął? Cóż, mnie owszem i autora książki zatytułowanej ”Merlin. Księga I Nieznane lata” też. 

Thomas Archibald Barron pisząc ”The Merlin Effect”, powieść, która bada pewien wątek legendy arturiańskiej, szybko przekonał się, że jest to coś co zaczyna powoli kochać. ”Kiedy ciągnąłem za nitkę, ona ciągnęła za przeciwną stronę” - pisze sam twórca. Niebawem więc powstała cała seria książek o młodości opiekuna Artura. Wedle samego twórcy starzec na pewien okres czasu nie bez przyczyny zniknął z kart ksiąg, legend, pieśni, a nawet świata. Merlin nie mógł być znany, kiedy był chłopcem, gdyż w ogóle nie stąpał po ziemi, którą znamy my. Musicie przyznać, że taka teoria otworzyła przed Barronem wiele możliwości do wykorzystania. 

T. A. Barron rzeczywiście w pierwszym tomie wykorzystuje wszelkie możliwe sposoby wyobraźni, aby ubarwić swoją teorię o młodości druida. W książce dominuje wiele kreatywnych stworzeń, postaci, ludzi oraz bajkowe otoczenie. Pisarz posługuje się dużą wiedzą o mitach, legendach i starych wierzeniach. Czytając ”Nieznane lata” spotkamy się nie raz z wzmiankami o Olimpie, Prometeuszu, a nawet poznamy legendy powstania Stonehench. Do tego książka nie miesza w historiach tej postaci innych autorów, ona je uzupełnia. Tak wiele, a jednak brakuje pokazu fajerwerków, które dałyby czytelnikowi wiele niezapomnianych wrażeń. 

Emrys wyrzucony przez morze, budzi się na zupełnie nieznanej mu plaży. Chłopiec nie pamięta nic z swojej przeszłości i nie wie też kim jest. Jedyną osobą, która przy nim jest i na dodatek twierdzi, że jest jego matką to  Branwen. Młoda kobieta, która przez kolejne lata otacza go opieką, posiada niesamowitą wiedzę leczniczą, jak i potrafi snuć piękne opowieści. Jednak mimo jej dobroci i cierpliwości chłopiec nie wierzy, że są spokrewnieni. Przyszły Merlin w wieku dwunastu lat postanawia opuścić wioskę, w której oboje zamieszkali. Mniemany syn Branwen chce znaleźć swój prawdziwy dom i dowiedzieć się kim naprawdę jest oraz był. Zanim jednak przyjdzie czas na ostateczne rozstanie z swoją dobrodziejka Emrys przejdzie kilka ważnych prób. Utrata wzroku, rozwijającej się magicznej mocy nie powstrzymują go jednak przed podróżą i dotarciem do Fincayry, gdzie wszystko się rozpoczęło. Dopiero tam na chłopca czekają prawdziwe przeciwności losu.