niedziela, 30 września 2012

"Nowa Fantastyka - 360" (09/2012)

Jestem już na bieżąco z pisaniem o "Nowej Fantastyce", jeżeli można tak powiedzieć pod koniec września.Zaległości były dość spore, ale na szczęście udało się je szybko nadrobić. W taki sposób przechodzimy do wrześniowego numeru, jeszcze aktualnego, którego atmosferę przy czytaniu odebrałam jako tętniącą życiem i bardzo radosną. Moje odczucia tłumaczą dwa powody. Pierwszym są trzydzieste urodziny opisywanego przeze mnie miesięcznika, mające miejsce już w październiku. Drugim to, że zakończyły się wakacje, co dla niektórych oznacza ciężką prace, jednak też więcej premier i książek do czytania - jedną z najbardziej oczekiwanych jest "Nowe imperium, Szmaragdowy sztorm" - Michaela J. Sulliwana, której okładka zdobi ten numer "NF". 

Na początek Jakub Winiarski swoją wypowiedzią przybliża nam rzeczywistość - zdarzenia z premiery Batmana, na której zginęło i zostało zranionych tak dużo osób, reszta artykułów i felietonów jest raczej w radosnym tonie. Redaktor naczelny uważa, że te wydarzenia to dobry powód do przypomnienia łatwych schematów historii, czyli dobro zawsze dominuje, zło dostaje bęcki, może warto więc do niego powrócić, zamiast prosić twórców o coraz to bardziej wymyślne fabuły i smutne zakończenia?

czwartek, 27 września 2012

"Nowa Fantastyka - 359" (08/2012)

Dziwnie jest znowu zobaczyć Harry'ego Pottera, szczególnie na okładce takiego miesięcznika jakim jest "Nowa Fantastyka". Nie mam uprzedzeń do młodego czarodzieja gdyż wiele mu zawdzięczam, między innymi zamiłowanie do fantastyki i książek, ale mimo to uważam, że sierpniowa okładka numeru jest osobliwa. Oczywiście ma ona swoje uzasadnienie, o którym przeczytamy już na wstępie. Otóż, redaktorzy "NF" przetestowali "Pottermore", sieciową grę dla fanów powieści i ekranizacji o świecie magii.

Na początek jednak o czymś innym, równie ważnym. Krótka wypowiedź Jakuba Winiarskiego dotycząca cenzury "Gry o tron". Redaktor naczelny magazynu nie może uwierzyć w to, że twórcy serialu nieumyślnie wygadali się o wykorzystaniu głowy byłego prezydenta, której replikę można zobaczyć w ostatnich scenach. Widnieje ona tam jako oddzielona od reszty ciała, nadziana na włócznię, tak więc znalazły się osoby, które zgłosiły temu sprzeciw. Oczywiście gdyby nie wzmianka w materiale dołączonym do DVD i Blu-ray nikt by nawet nie zwrócił na to uwagi.

środa, 19 września 2012

"Golem" - Edward Lee

Jeżeli regularnie śledzicie napisane przeze mnie recenzje, to pewnie już wiecie, że jestem w stadium, które polega na napotykaniu bezustannej monotonności w książkach po które sięgam. Niestety, ale tak wygląda prawda: im więcej książek ma się za sobą, tym więcej oczekuje się od następnych, jednak dostaje się coraz mniej. Tak więc, znudzona jednostajnością dzisiejszych powieści fantasy, sięgnęłam po horror - gatunek, który w końcu z fantastyką ma wiele wspólnego, a mianowicie jest jej odmianą. Swoją przygodę z literaturą grozy rozpoczęłam od pisarza, którego dzieła cieszą się wysokim uznaniem.

Edward Lee jest amerykańskim pisarzem specjalizującym się w horrorach. Autor stworzył już kilkanaście powieści, z których prawie każda przeszła oczekiwania czytelników pragnących czegoś nowego, paranormalnego, wychodzącego poza standardy gatunku. Mężczyzna, zanim całkowicie poświęcił się swojej karierze pisarskiej przez pewien czas służył w amerykańskim wojsku, a potem jeszcze w siłach policyjnych stanu Maryland. Był nawet czas, kiedy twórca dzielił swój zawód z pasją pisania, która jednak w ostatecznym rozrachunku zwyciężyła. Na polskim rynku ukazały się dotychczas trzy pozycje Edwarda Lee, z których "Golem" jest tą najnowszą. Powieść nawiązuje do starej europejskiej legendy, która opowiada o ulepionym z gliny monstrum stającego w obronie prawych i niewinnych. 

Seth i Judy przeprowadzają się do nowego domu. Para żegna przykrą przeszłość, aby rozpocząć nową, wspólną przyszłość. Mają pieniądze, kochają się, miasteczko w pobliżu którego zamieszkali jest małe, spokojne i oddalone od ich domu. Czego można chcieć więcej? 

Jak się okazuje można pragnąć lepszego życia, nawet przy takim jakim było życie tej pary. Pretensje do losu i Boga można rościć szczególnie wtedy, gdy mieścina, do której się przeprowadzasz jest tak naprawdę siedliskiem ćpunów, na twojej posesji odnaleziony zostaje stary parowiec, a w piwnicy zakopany jest szkielet. Oczywiście pretensje i narzekania nic nie pomogą, bo zawsze może być tylko gorzej!

piątek, 14 września 2012

"Rytuały na każdą okazję - praktyczne wykorzystanie magii świec" - Beata Matuszewska

"Moi kochani. Bardzo miło mi powitać was, na  nasz kolejnym spotkaniu magicznym", albo "Dzisiaj pragnę zadać dla was pytanie". - fragmenty z kanał YouTube, Mari Bucardi. Wróżki, budzą zaufanie, tworzą wokół siebie aurę niewinności i spokoju, a wszystko po to, aby móc przyciągać do siebie wyznawców wierzących w magię i przewidywanie przyszłości. Oczywiście nie robią tego wszystkiego bezpłatnie. Zawodowa wróżka, taka jak Beata Matuszewska, za godzinę swoich usług otrzymuje od 100zł do 200zł. Czy ich słowa się sprawdzają? Zazwyczaj nie, choć potencjalnemu klientowi może się wydawać, że tak. Wróżka przed sesją zawsze zadaje kilka pytań swojemu rozmówcy, a potem dobiera odpowiednie słowa, które pasują do jej klienta, i pasowałyby do kilku następnych jego przyjaciół, czy krewnych. O takiej zbieżności przepowiedni był nawet kiedyś program, który udowadniał, że co około piąty klient słyszy od wróżki to samo. Dlaczego moje nastawienie jest takie surowe? Cóż, to pewnie ma związek z tym, że "Rytuały na każdą okazję - praktyczne wykorzystanie magii świec" naszej polskiej autorki, sprowadziło mnie mocno na ziemię. 

Beata Matuszewska sprzecznie z tym, co piszą o sobie prawie wszystkie wróżki, nie wychowała się wśród kart Tarota, świec i starej magii uprawianej przez mamę, babcię, prababcię, czy kogoś innego z rodziny. Dalsza rodzina Pani Beaty, szczególnie babcia, była bardzo pobożna, więc do takich spraw  jak magia, podchodziła bardzo rygorystycznie. Rodzice autorki byli nieco bardziej tolerancyjni. Przygoda z wróżeniem, w przypadku tej Pani, rozpoczęła się podczas krótkiego spaceru, gdy na wystawie antykwariatu zobaczyła książkę "Tarot Magów" - Jana Witolda Suligi, Jana Opalińskiego. Pozycja ta okazała się miłością od pierwszego wejrzenia i zmieniła jej życie na zawsze. 

"Rytuały na każdą okazję - praktyczne wykorzystanie magii świec" to zbiór rytuałów z użyciem świec na każdą okazję - tak jak w tytule, dosłownie. Z książki można dowiedzieć się z jakimi wierzeniami wiąże się sam ogień oraz przeczytać nieco o jego historii i pierwszym spotkaniu człowieka z nim. Zapoznać się dzięki lekturze tej książki z historią świecy i jej teraźniejszym zastosowaniem, nie związanym z rytuałami. Dalej już poznamy zasady rytuałów, które lepiej przestrzegać, oraz podpowiedzi dla początkujących, które mogą być przypomnieniem dla osób zaawansowanych. Następne trzy rozdziały, ostatnie są o astrologii, zaklęciach i tworzeniu świec. Wszystkich rozdziałów jest siedem. Potem czekają na nas rytuały, z różnymi zastosowaniami, dokładnie opisane, pięknie zilustrowane.

środa, 12 września 2012

"Encyklopedia leczniczych aromatów" - Scott Cunningham

"Magia wiedźm - rytuały, specyfiki i zaklęcia" - Claire, była moim pierwszym spotkaniem z tym gatunkiem. To jest drugie. Tym razem towarzyszy mi "Encyklopedia leczniczych aromatów" - Scott Cunningham, wydawnictwa Studio Astropsychologii, czyli to samo, które objęło patronat nad wcześniej wymienionym tytułem. W "Magii wiedźm..." można było zapoznać się z bardziej mistycznymi, częściej odpowiadającym przypadkowi niż prawdzie, rytuałami, które mogły: wskrzesić miłość, ochronić dom przed nieczystymi mocami lub poprawić stosunki seksualne - do wyboru, do koloru. Scott Cunningham w swojej encyklopedii przekazuje czytelnikom informacje bardziej przyziemne, w które łatwiej jest uwierzyć. W końcu zdolności lecznicze niektórych roślin zostały udowodnione naukowo, a zaklęcia na udany związek już niekoniecznie. 
 

sobota, 8 września 2012

"Królewska Eskorta" - Monika Zielonka

Zauroczona "Światem bez granic" - Tomasza Kopeckiego, sięgnęłam po "Królewską Eskortę" - Moniki Zielonki, w nadziei, że będzie to kolejne genialne, polskie dzieło i niedoceniony twórca. Niestety, w tym przypadku trudno jest pisać o podniosłych uczuciach, które towarzyszyły mi przy czytaniu pierwszej, wyżej wymienionej pozycji. 

Monika Zielonka urodziła się w 1977 roku w Warszawie, jednak od zawsze mieszka w Koszalinie, i to miasto nazywa swoi domem. Pisarka, oprócz nauk humanistycznych, interesuje się również przyrodą, której zamiłowanie pokierowało nią na studia o ochronie środowiska. Oprócz tego Pani Monika studiowała Informację Naukową i Bibliotekoznawstwo. Obecnie pracuje w Bibliotece Wyższego Seminarium Duchownego w Koszalinie. W chwilach wolnych pasjonuje się przyrodą, fotografią oraz książkami: fantasy, sensacyjnymi, psychologicznymi, duchowo - chrześcijańskimi. 

"To, co zostało uznane za martwe żyje, ale nie będzie rozpoznane” - to słowa przepowiedni, które otrzymuje Strażnik Odwiecznej Mocy, Beillén. 

Tymczasem, w oddalonym od kilka dni drogi królestwie, umiera król. Starszy, zmęczony życiem możnowładca chorował od dawna, jednak teraz jego dni dopełniają się. Czując zbliżającą się śmierć, mężczyzna postanawia przebaczyć swojemu, dawno wygnanemu bratu i prosić go o powrót do domu oraz objęcie władzy. Ragard podejmuje się takich środków, gdyż sądzi, że jego córka zmarła wraz z matką przy porodzie. Ona jednak żyje. Maldok - przyjaciel i zaufany doradca króla, jako jedyny zna prawdę o księżniczce. Postanawia sprowadzić ją do domu, jednak nie wie, że i on wpadł w szpony oszustwa. 

Karena bardzo długo prosiła wuja o członkostwo w jego eskorcie. W końcu jej się udało, dostała wymarzoną pracę. Teraz może odwdzięczyć się swojemu opiekunowi za troskę zaoferowaną jej po śmierci ojca. Wszystko jednak się zmienia z powodu niepewnego ustroju państwa, nawet życie niżej położonej społeczności. Eskorta wuja Kareny ma z tym wszystkim, jak się potem okazuje, wiele wspólnego, gdyż to właśnie oni odwożą do stolicy prawowitą następczynię tronu, do niedawna uważaną za zmarłą córkę króla.

środa, 5 września 2012

"Magia wiedźm - rytuały, specyfiki i zaklęcia" - Claire

Przed napisaniem tej recenzji pozwoliłam sobie pobieżnie prześledzić podania o wiedźmach i czarownicach. Otóż, okazuje się, że w przedchrześcijańskich słowiańskich społecznościach słowo "wiedźma" oznaczało tak naprawdę starą kobietę o sporej wiedzy leczniczej, natomiast to "czarownica" jest odpowiednikiem kobiety, która zajmuje się zaklęciami, rytuałami, a nawet współbrata się z diabłem. Teraz też uważa się te dwie profesje za sprzeczne, jednak niektórzy mimo to mylą jedną z drugą. Pani Claire swoją książkę napisała dla wiedźm, które chcą stosować obrządki i magię na różne okazje - o znaczeniu błędu chyba nie muszę wspominać. 

Claire urodziła się w 1981 roku. Większość swojego dzieciństwa spędziła na wsi z rodziną, która duży nacisk stawiała na zwyczaje i tradycje oraz historię, religię i ścieżki duchowe. Od matki nauczyła się stawiania tarota i innych rzeczy, które rozbudziły jej zainteresowanie do tego, czym zajmuje się teraz. Studiowała socjologię, publikowała magazyn dla czarownic, prowadziła dla nich kursy. 

"Magia wiedźm - rytuały, specyfiki i zaklęcia" to pozycja, w której zainteresowani znajdą informacje m.in o: białej magii - przynajmniej o tym, czym ona jest w mniemaniu autorki - medytacji i energii, czakrach, wpływie ubrań, ozdób i kosmetyków na atmosferę człowieka, ochronnych i oczyszczających zapachach kadzideł, pieniądzach, miłości, erotyce, wróżeniu, kulach, wahadłach oraz różnorodnym świecie duchów.