czwartek, 17 maja 2012

"Merlin: Nieznane lata" - Thomas Archibald Barron

Merlin, przedstawiany najczęściej w legendach o królu Arturze. Starszy jegomość z długą szarą brodą i szpiczastą czapką, pałający się magią lub pradawną, zapomnianą wiedzą. Taki właśnie obraz ukazuje się nam przed oczami, kiedy słyszymy to imię. Merlin jednak nie zawsze był stary, musiał przecież posiadać kiedyś matkę, ojca, przeszłość. Nigdy nie zastanawiało was skąd się wziął? Cóż, mnie owszem i autora książki zatytułowanej ”Merlin. Księga I Nieznane lata” też. 

Thomas Archibald Barron pisząc ”The Merlin Effect”, powieść, która bada pewien wątek legendy arturiańskiej, szybko przekonał się, że jest to coś co zaczyna powoli kochać. ”Kiedy ciągnąłem za nitkę, ona ciągnęła za przeciwną stronę” - pisze sam twórca. Niebawem więc powstała cała seria książek o młodości opiekuna Artura. Wedle samego twórcy starzec na pewien okres czasu nie bez przyczyny zniknął z kart ksiąg, legend, pieśni, a nawet świata. Merlin nie mógł być znany, kiedy był chłopcem, gdyż w ogóle nie stąpał po ziemi, którą znamy my. Musicie przyznać, że taka teoria otworzyła przed Barronem wiele możliwości do wykorzystania. 

T. A. Barron rzeczywiście w pierwszym tomie wykorzystuje wszelkie możliwe sposoby wyobraźni, aby ubarwić swoją teorię o młodości druida. W książce dominuje wiele kreatywnych stworzeń, postaci, ludzi oraz bajkowe otoczenie. Pisarz posługuje się dużą wiedzą o mitach, legendach i starych wierzeniach. Czytając ”Nieznane lata” spotkamy się nie raz z wzmiankami o Olimpie, Prometeuszu, a nawet poznamy legendy powstania Stonehench. Do tego książka nie miesza w historiach tej postaci innych autorów, ona je uzupełnia. Tak wiele, a jednak brakuje pokazu fajerwerków, które dałyby czytelnikowi wiele niezapomnianych wrażeń. 

Emrys wyrzucony przez morze, budzi się na zupełnie nieznanej mu plaży. Chłopiec nie pamięta nic z swojej przeszłości i nie wie też kim jest. Jedyną osobą, która przy nim jest i na dodatek twierdzi, że jest jego matką to  Branwen. Młoda kobieta, która przez kolejne lata otacza go opieką, posiada niesamowitą wiedzę leczniczą, jak i potrafi snuć piękne opowieści. Jednak mimo jej dobroci i cierpliwości chłopiec nie wierzy, że są spokrewnieni. Przyszły Merlin w wieku dwunastu lat postanawia opuścić wioskę, w której oboje zamieszkali. Mniemany syn Branwen chce znaleźć swój prawdziwy dom i dowiedzieć się kim naprawdę jest oraz był. Zanim jednak przyjdzie czas na ostateczne rozstanie z swoją dobrodziejka Emrys przejdzie kilka ważnych prób. Utrata wzroku, rozwijającej się magicznej mocy nie powstrzymują go jednak przed podróżą i dotarciem do Fincayry, gdzie wszystko się rozpoczęło. Dopiero tam na chłopca czekają prawdziwe przeciwności losu. 

Przez nieznane lata młodości Merlina w wykonaniu T. A. Barrona przechodzi się, jak przez nudną, szkolną lekturę, którą czyta się na przymus. Aby docenić to dzieło trzeba najpierw przejść do jego końca, a zanim to nastąpi czytelnik zniechęci się i odłoży książkę, szczególnie, że jest ona dedykowana raczej młodszym osobom. 

Do znudzenia się tą powieścią głównie przyczyniają się strasznie długie opisy. Autor skupił się na otoczeniu, które bardzo szybko się zmienia. Opisy kształtów, barw, smaków są nieco nużące w momencie, kiedy nie ma praktycznie nic o samym głównym bohaterze i jego towarzyszach. Aby dowiedzieć się czegoś o ich wyglądzie musimy trochę poczekać, gdyż zostaje nam on przedstawiony z rozwojem wydarzeń. W ten właśnie sposób T. A. Barron utracił w swojej książce to co najważniejsze i nie przekazał czytelnikowi najistotniejszych rzeczy, którą są dla niego, jako czytającego, ważne. 

Drugą rzeczą, która męczy przy czytaniu jest całokształt fabuły. ”Nieznane lata” są nie grubą książką, ale bardzo, bardzo obfitą w treść… i może tą treść posiada nawet zbyt obfitą. Książka wygląda tak, jakby piszący ją  Barron miał mnóstwo pomysłów, ale nie umiał się zdecydować, który z nich umieścić na kartkach tomu, przez co umieścił wszystkie. Emrys podczas swojej podróży najpierw jest na plaży, potem w gęstym tropikalnym lesie, aż w końcu stoi na ziemiach bezkresnych, jałowych równin. Tak samo jest z mieszkańcami świata, który zwiedza. Rozmawia z jednym, potem drugim, trzecim. Ktoś mu pomaga, zdradza go, ściga. Z kimś walczy, a potem ten sam wróg znowu wraca, po chwilę tryumfu lub kolejny łomot. Na dłuższą metę trochę ciężko się to ogarnia. 

Inaczej jest z ostatnimi rozdziałami, czyli jak to w książkach fantasty bywa, kulminacyjną walką ostateczną. W ten moment powieści autor włożył wiele serca. Nie ma się już wrażenia, że jakieś opisy są zbędne, albo ich brak. Dla końca tej książki warto przejść całą niezależnie od tego jaka by była. Zakończenie ”Merlin: Księga I. Nieznane lata” jest po prostu piękne i obwieszcza lepszy drugi tom.

Twórczość T. A. Barron o młodości Merlina zapowiadała się troszkę lepiej, kiedy czytało się opis z tyłu okładki. Pierwszy tom z wielu, które pewnie niebawem pokażą się w księgarniach, jest jak film z lat siedemdziesiątych dla kinomaniaka nowego pokolenia. Osoby starsze dostrzegą w tej książce piękną baśń, których nie pisze się teraz dla tego przedziału wiekowego, znowu młodsi czytelnicy, dla których ta książką jest przeznaczona mogą odczuć brak dynamiki, zbędnej przemocy i seksu, które tak często widujemy w książkach. 

Po ”Merlina” radziłabym nie sięgać osobą na przykład dwunastoletnim. Ta powieść będzie odpowiednia dla dorosłych, którzy chcą poczuć się znowu jak dzieci i dla ich pociech, którym mogą ją czytać na dobranoc. Pełnych kolorów, niesamowicie baśniowych snów nie braknie.   
  
Dziękuję wydawnictwu G+J za egzemplarz recenzencki.