środa, 22 stycznia 2014

"Wilkołak. Czarny księżyc" - Steve Feasey

Współcześnie udomawia się krwiopijców, a wilkołaki kastruje. Na szczęście niektóre osobniki zachowują swoje zdolności i nadal posługują się atutamii, które podarowała im natura. Poznajcie kontynuacje przygód ostatniego wilkołaka czystej krwi!

Steve Feasey - urodził się w Watford, hrabstwa Hertfordshire. Od skromnego otoczenia uciekał w świat książek. Spędził wiele czasu w bibliotekach. Zawsze uważał się za zapalonego czytelnika, Pisać zaczął w późnych latach swojego życia, ale na szczęście udało mu się podpisać kontrakt na swoją pierwszą powieść. 

W starciu z żądnym krwi władcą wampirów Lucien Charron odniósł poważną ranę i zostało mu kilka tygodni życia. Bez jego opieki Treyowi Laporte grozi coraz większe niebezpieczeństwo. Mimo to, wraz z piękną córką Luciena, chłopak wyrusza do Islandii, odszukać potężny artefakt, którego moc uzdrawiania ma pomóc umierającemu. Jednakże Kula Mynora znajduje się w posiadaniu ich największego wroga, którego w dodatku sprzymierzeńcem jest potężna czarodziejka, dawna ukochana Luciena. 

Piętnastoletniemu Treyowi Laporte nie straszne są trudności związane z dojrzewaniem, bo tegoż czasu w jego ciele zachodziło do wielu poważniejszych zmian. Chłopak przeistaczał się w wilkołaka, i nic nie mógł na to poradzić. W wspomnianych chwilach towarzyszył mu Lucien Charron, obdarzając go swoją opiekuńczością. Teraz chłopak może odwdzięczyć się za okazaną dobroć, ratując swojego dobroczyńcę od śmierci. Zamknięta w sobie Alexa, córka wampira, która równie mocno jak on przechodzi trudne chwile, znajduje pocieszenie w Charlesie. Ojciec młodzieńca pełnił niegdyś ważną funkcję w organizacji Luciena, a jego potomek pewnie pójdzie za jego przykładem. Tego przynajmniej od niego oczekują inni. Ponadto Charles to czarodziej z wielkim potencjałem. Ten całokształt nie złości nastoletniego wilkołaka, w przeciwieństwie do bliskości  Charlesa i jego przyjaciółki. Ponadto, przejmuje się jej reakcją na rodzinną tajemnicę, którą wszyscy próbują przed nią chować, a która niebawem może zostać ujawniona. Tom, prawa ręką Luciena Charrona, obiecał swojemu szefowi opiekować się jego podopiecznymi, jednakże to w niektórych przypadkach może okazać się trochę trudne. Smak rozczarowania kogoś bliskiego poznał Martin, współpracownik organizacji. Trudne zachowanie swojej prawie dorosłej córki i nieszczęście, które ją spotkało, to co prawda nie do końca jego wina, ale mimo to, rozczarowanie pozostaje. Szczególnie, jeżeli ktoś, na komu tak bardzo ci zależało, próbuje cię zamordować. Niemniej wrogowie nadal posuwają się do przodu. Kaliban, bez krępacji brata, stara się przywrócić do egzystencji umarłych. Pomaga mu czarodziejka, nie mająca z człowieczeństwem już niemalże nic wspólnego. Nadeszła mroczniejsza realność, w której trzeba przelać krew, a żadna ze stron nie obawia się tego dokonywać.

Leroth to niszczejąca, zapomniana wieża. Będąca tylko legendarnym miejscem, wspomnieniem w świecie demonów. Pojawiała się w licznych opowieściach jako jeden z najbardziej czczonych pomników Otchłani. Wspominano w nich o roli, jaką odegrała podczas Wojen Demonów, które prowadzili Skaleb i Azsnog. Bracia przez tysiące lat sprawowali wspólną władzę, aż Azsnog uznał, że nie chce się dłużej nią dzielić. Postanowił zjednoczyć Otchłań pod jednym sztandarem - własnym - i tak zaczęły się Wojny Demonów, trwające tysiąclecia. Ponoć wieża Leroth była najważniejszym czynnikiem, decydującym o zwycięstwie Skaleba. Nie chciał on walczyć. Nie pragnął niepodzielnej potęgi nad Otchłanią, dlatego gdy umilkła wrzawa ostatnich bitw, w której zginął jego brat, władca opuścił królestwo demonów, a o tajemnicach miejsca zapomniano. 

Poprzedzająca część, pozostawiła wrażenie pełnej niedociągnięć, a momentami stawała się nawet nieznośnie niezrozumiała, szczególnie podczas scen konfliktowych. Permanencja pod wieloma względami przypomina ją, jednakowoż jest dowodem na to, że autor ciągle pracuje nad swoimi metodami tworzenia. "Wilkołak. Czarny księżyc" opiera się na dwóch filarach: beztroskim i enigmatycznym. Co ciekawe, ten zwierzchni wiąże się z przewodnią stroną historii. Pisarz obdarował rodzinną atmosferą i spokojem ducha nie spokrewnione ze sobą postaci, stawiające czoło ogromnemu problemowi. Nieco mniej regularną atmosferę podarował wrogom, jednakże jest to nadal sielanka, w stosunku do pospolitych  przygotowań poprzedzających opanowanie świata. To wątek marginalny posiada bardziej interesujące smaczki i galopującą fabułę, znowuż powinowactwo bohaterów w nim, to ich przekleństwo. W każdym bądź razie, nie trudno spostrzec, że niezależnie na jaki obszar zdarzeń rzuci się okiem, zawsze pojawia się powiązanie do Luciena Charrona. To nic dziwnego, wszakże ten drugoplanowy protagonista jest bardzo bliski odbiorcom, ale zakończenie nieco odsuwa uczucia do niego. Otóż, ta sumienna postać ma w omawianej części tak niewiele do odegrania, że w momencie wyczekiwanego powrotu, jej niewrażliwość względem sytuacji jest tak przykra, że aż krzywdząca. Jeżeli chodzi o innych herosów, stworzonych na rzecz tego tomu, to traktowanie ich przez autora również nie jest sprawiedliwe. Grupa opowiadająca się po stronie dobra zdecydowanie posiada więcej jego sympatii, więc nawet jeżeli ktoś pojawia się po to, żeby niedługo potem umrzeć, to i tak czytelnik będzie mógł lepiej go poznać, niż przeciwnika na także straconej pozycji. Odwrotnie charakteryzują się rzeczywistości. Organizacja Luciena Charrona pozostaje taka sama, za to szeregi jego brata przyswajają sobie nowe istnienia i ciekawszą miejscówkę. Zamęt wprowadzany przez twórcę w czasie walk, nadal momentami dokucza.

Recenzując "Wilkołak. Czarny księżyc" trudno ominąć porównań do ówczesnej części, "Wilkołak. Dlaczego ja?". Konfrontację, jeżeli chodzi i korektę tłumaczenia, wprowadzoną do obu części, zdecydowanie wygrywa poprzednia odsłona. Kontynuacja ma od groma literówek. Pisząc dla tej recenzji opis wykreowanego świata, znalazło się ich w źródle kilkanaście, a to jedynie strona tekstu. Jednakże sposób oprawienia tomu, pozostał bez zmian. 
  
Twórca odebrał drugiemu tomowi wiele ważnych cech, które posiadała pierwsza część, jednocześnie dodał kilka działających na jego korzyść, wcześniej nie istniejących. Szkoda, że nie udało mu się scalić tego w jedność. To też, jeżeli ktoś nie czuje się na siłach do powtórzenia wcześniejszego klimatu, z odrobiną powiewu trwogi, nie powinien po dzieło wyciągać swoich łapek.