niedziela, 20 maja 2018

"Przodek: Czerwona siostra" - Mark Lawrence

"Czerwona siostra" to pierwszy tom serii "Przodek", której autorem jest Mark Lawrence. Powieściopisarz, tworzący w konwencji fantasy. Jako literat cieszy się dużą sławą zwłaszcza dzięki serii zatytułowanej "Rozbite Imperium”, na którą składają się wielokrotnie wyróżnione "Książę Cierni”, "Król Cierni” oraz "Cesarz Cierni”.

Mark Lawrence - urodził się w Champagne-Urbanan, w stanie Illinois, w Stanach Zjednoczonych. Jak miał niespełna rok, wraz z rodzicami przeprowadził się do Wielkiej Brytanii. Jest absolwentem studiów doktoranckich w dziedzinie matematyki, które ukończył na Imperial College w Londynie. Po obronie dyplomu na pewien czas ponownie wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Jak sam mówi,  nie miał planów, na zostanie pisarzem. Swoje pierwsze poszukiwania agenta określił jako bezrefleksyjne i raczej mało poważne. Twórca przyznaje również, że tempo jego kariery literackiej zaskoczyło nawet jego samego. Aktualnie twórczość Marka Lawrence’a jest wydawana w przekładach na około dwadzieścia języków. Jego książki sprzedały się w milionach egzemplarzy na całym świecie. Mark Lawrance prywatnie jest żonaty i ma czworo dzieci. Ponieważ pisarz jest głównym opiekunem niepełnosprawnej córki Celyn, w przeciwieństwie do innych twórców nie podróżuje po świecie, by promować swoje książki i uczestniczyć w spotkaniach autorskich.

Ewa Abart - wokalistka swingowa, która kocha mocne brzmienia. Piosenkarka mieszkała i kształciła się we Wrocławiu oraz w Aix-en-Provence we Francji. Teraz przebywa w Warszawie. Twierdzi, że w muzyce ma coś do powiedzenia. Sama pisze swoje piosenki, ponieważ lubi wiedzieć o czym śpiewa. Podkreśla, że największą wartością jej muzyki jest współpraca z fantastycznymi kompozytorami, z którymi wspólnie wyznaczają ścieżki. Wśród swoich głównych inspiracji wymienia dokonania Niny Simone, Elli Fitzgerald, Dani Klein, Amy Winehouse i Freddiego Mercurego. Pierwszą płytę Ewa Abart nagrała dla wytwórni Sony Music w 2009 roku. Podczas jej tworzenia inspirowała się twórczością Niny Simone i paryskimi dźwiękami z okolic Montmartru.

 "Urodziłam się po to, żeby zabijać. Bogowie stworzyli mnie jako siewcę zniszczenia”.

W klasztorze Słodkiej Łaski młode dziewczęta uczy się odbierania życia. U nielicznych ujawnia się stara krew, dająca im talenty rzadko spotykane od czasów, gdy statki plemion przybyły na Abeth. W Słodkiej Łasce doskonali się talenty nowicjuszek, czyniąc z nich śmiertelnie groźne wojowniczki. Potrzeba dziesięciu lat, by nauczyć Czerwoną Siostrę drogi miecza i pięści.

Ale nawet mistrzynie walki i cienia nie w pełni zdawały sobie sprawę, co wpadło w ich ręce, gdy Nona Grey trafiła do ich komnat jako zakrwawione ośmioletnie dziecko, fałszywie oskarżone o morderstwo, a winne znacznie gorszych rzeczy.

Ukradzioną spod szubienicy Nonę ścigają potężni wrogowie, i to nie bez powodu. Choć klasztor zapewnia bezpieczeństwo i izolację, skrywana, gwałtowna przeszłość w końcu ją odnajdzie. W promieniach umierającego słońca padających na słabnące cesarstwo Nona Grey musi zawrzeć pokój ze swymi demonami i stać się niepowstrzymaną skrytobójczynią. Jeśli chce przeżyć.

Ileż to powstało książek o dzieciach, które postanowiono szkolić na zabójców? "Przodek: Czerwona siostra", autorstwa Marka Lawrence’a, nie jest powieścią prezentującą najoryginalniejszą koncepcję. Poza nacechowanym smutkiem początkiem, historia nie ma nic ciekawego do zaoferowania. 

Żadne dziecko nie dowierza, że naprawdę je powieszą. Nawet jak stanie na szafocie, czuje szorstki sznur, jakim skrępowano mu ręce, i widzi cień pętli, padający mu na twarz, wie, że ktoś je uratuje. Matka, ojciec, którego nie widziano po długiej nieobecności, król... ktoś. Saida wspina się na schody szafotu, podobnie jak na szczeble wiodące na strych Caltess, na które wchodziła tak wiele razy. Wszyscy najmłodsi robotnicy śpią tam razem pośród worków, kurzu i pająków. Dziś wieczorem również wejdą na te szczeble i będą szeptali o niej w mroku. Jutro wieczorem zapomną o tych szeptach i nowe dziecko zajmie puste miejsce pozostawione przez nią pod okapem. Nie zrobiła tego, ale to zaledwie słowa bez nadziei. Jej policzki, mokre od łez są już suche. Z zachodu wieje wiatr, a słońce gorzeje czerwonym blaskiem. Wypełnia połowę nieba, ale po darowuje niewiele ciepła. Ostatni dzień jej istnienia? Strażnik pcha ją naprzód, raczej obojętnie niż brutalnie. Pętla huśta się, ciemna na tle słońca. Więzienne podwórko jest niemal opustoszałe. Zaledwie garstka ludzi przygląda się z głębokich cieni pod zewnętrznym murem, zapewniającym choć częściową osłonę przed wichrem. Stare kobiety o siwych włosach unoszących się w powietrzu. Może są już tak wiekowe, że niepokoi je śmierć, więc chcą sprawdzić, jak ona wygląda. Ona tego nie zrobiła. Zrobiła to Nona. Sama tak powiedziała. Saida powtarzała te słowa tak często, że wszelkie znaczenie z nich odpłynęło, pozostawiając zaledwie bezbarwne dźwięki, ale wszystko to jest prawdą. Nawet Nona tak powiedziała. Kat uśmiecha się blado, a potem sprawdza sznur, jakim ją spętał. Ręce swędzą ją, są zaciśnięte za mocno. Jedna ręka boli ją w miejscu, gdzie została złamana. Nie mówi już nic. Rozgląda się po podwórku, spoglądając na drzwi do więziennych bloków, przybudówki, a nawet na wielką bramę prowadzącą do świata zewnętrznego. Ktoś na pewno przyjdzie. Nagle z trzaskiem otwierają się drzwi przysadzistej wieży, w której naczelnik mieszka ponoć luksusowo jak lord. Pojawia się w nich mężczyzna, mrużąc powieki w blasku słońca. Zaledwie strażnik. Nadzieja, która tak ochoczo tliła się w piersi Saidy, pęka raz jeszcze. Zza nim idzie jednak niższa i grubsza osoba. Dziewczynka unosi wzrok. Nadzieja znów w niej wzrasta. Na podwórku pojawia się kobieta w długim habicie mniszki. Jedynym symbolem jej urzędu jest trzymana w ręce laska o złotym, zakrzywionym zakończeniu. Kat rozgląda się wkoło. Wąski uśmieszek na jego twarzy ustępuje miejsca głębokiemu marsowi. Saida otwiera usta, ale zaschło jej w nich za bardzo, by mogła dać wyraz swoim przemyśleniom. Ksieni przyszła po nią. Zabierze ją do klasztoru Przodka. Da jej nowe miejsce i nowe imię. Dziewczynka nie jest nawet zaskoczona. Nie wierzyła, że naprawdę ją powieszą. W więzieniu zaledwie smród jest prawdziwy. Eufemizmy używane przez strażników, uśmiech noszony na użytek publiczny przez naczelnika, nawet fasada budynku, wszystko to zwykłe kłamstwa, ale fetor mówi niczym nieupiększoną prawdę. Odchody i zgnilizna, zakażenie i rozpacz. Niemniej w więzieniu Harriton pachnie ładniej niż w wielu innych. Więźniowie czekają w nim na powieszenie i nie mają czasu zgnić. Krótki pobyt, a potem szybki upadek na krótkim sznurze i mogą sobie spokojnie karmić robaki w przeznaczonym dla skazańców rowie na cmentarzu dla ubogich. Ksieni Słodkiej Łaski widziała Saidę. Dziewczynka bała się. Była zagubiona. W ogóle nie powinna tu trafić. Nie to co dziecko, które obecnie stoi przed nią, w luźnej płóciennej szacie. To nie są łachmany ulicznika, pełne rdzawych plam, lecz raczej chłopska sukmana. Może mieć z dziewięć lat. Dziewczynka jest wojownicza, na jej chudej, brudnej buzi widnieje wściekły grymas. Ma czarne oczy i hebanowe, krótko ostrzyżone włosy. To dziecko ma ogień w oczach. To po nią przeszła. Jednak Nona nie bardzo rozumie. Saida jest w celi. Powiedzieli jej, że pójdzie pierwsza. Nona została w więzieniu z jej powodu. Została, bo chciała pomóc przyjaciółce. Na wspomnienie o Saidzie  w oczach Ksieni Słodkiej Łaski pojawia się coś przypominającego ból. Znika jednak szybciej niż cień ptasiego skrzydła. O Ksieni Słodkiej Łaski mówi się różnie, rzadko prosto w oczy, ale nikt nie zwie jej miękką. Ksieni wyciąga spod habitu mrozojabłko, tak ciemnoczerwone, że prawie czarne. Owoc jest gorzki i twardy jak drewno. Muł mógłby go zjeść, ale niewielu ludzi miałoby na to ochotę. Kobieta rzuca  Nonie jabłko. Maleńka rączka łapie owoc prędko jak strzała. Jabłko plaska o otwartą dłoń. Sznur za plecami dziewczynki upada na ziemię. Ksieni rzuca jej następne jabłko. Dziewczynka łapie je w drugą dłoń. Potem łapie trzecie jabłko. Więzi je między dwoma dłońmi, w jakich ma już dwa poprzednie owoce. Ksieni rzuca jej czwarte jabłko, ale dziewczynka wypuszcza poprzednie i pozwala, kolejnemu przelecieć nad swoim ramieniem. Spogląda ze złością na ksienię, jakby była gotowa w każdej chwili się na nią rzucić. Teraz pójdzie z nią. O Saidzie porozmawiają w klasztorze. 

Historia umierającego słońca wytrawiła się w kamieniach i w lodowcach. Te nauki kierują istnieniem wszystkich. A jak księżyc w końcu ich opuści, umrą zgodnie z nimi. Dawno temu, czwórka plemion, które dotarła do Abethu, przekonała się, że przetrwanie w świecie, jaki chcą zasiedlić, jest trudne. Takie prezentowało się nawet w czasach przed pojawieniem się lodu. Zaledwie zmieszanie ich krwi mogło stworzyć ludzi zdolnych do przetrwania. Gerantowie wyróżniają się wielkimi rozmiarami. Ciemnowłosi i ciemnoocy hunskowie charakteryzują się dużą prędkością.  Hunskowie i gerantowie trwają krótko. Ci pierwsi są zanadto hardzi. Serca drugich, nie mogą znieść ich wielkości. Quantale posiadają umiejętności wkraczania na Drogę i potrafią posługiwać się magią. Marjale posiadają umiejętność czerpania z mniejszej magii. Quantale i marjale czerpią z mocy tego miejsca, magii, którą na tym świecie można znaleźć na górze, na dole i we wszystkim, co znajduje się pośrodku. Ale to nie jest ziemia, która ich zrodziła, i dlatego ich magia jest gwałtowna, gotowa sparzyć nieostrożnych, wypaczyć ich. Ci, którzy wypalają się prędko, płoną jasno. Jednak nawet najkrótsze istnienie może rzucić długi cień.

"Przodek: Czerwona siostra", autorstwa Marka Lawrence’a, to historia o Nonie. Dziewczynka jest przykładem rzadko oglądanego talentu, najpełniejszą hunską, jaką widziano od lat, urodzoną z instynktem do walki i bronienia słabszych. Młodą, niewinną dziewczynką, żyzną glebą dla ziaren wiary. Klasztor Słodkiej Łaski poszukuje takich dziewczynek w całym Cesarstwie. Do spotkania z Ksieni Słodkiej Łaski, jej świat składał się z wioski, lasów, pól oraz widocznego w oddali północnego lodu tworzącego ścianę Korytarza. Nona wie bardzo niewiele o Kościele Przodka, ale wizja codzienności spędzonej na modlitwach i kontemplacji zanadto jej nie pociąga. Jednakże, ta codzienność wiąże się również z ciepłym posiłkiem i bezpiecznym domem. Ponadto Ksieni Słodkiej Łaski nie pozwoli, by poświęcono ją dla zaspokojenia niezdrowych żądz mordercy zbyt bogatego, by zapłacił za swoje zbrodnie.  Mimo to Nona, nie ufa im. Przodkowi też nie ufa. Ale nie zamierza uciec. Przynajmniej na razie. Nona to bardzo samotne dziecko, które przeszło za wiele, jak na swój wiek. Najprawdopodobniej sprzedana przez własną matkę handlarzowi dziećmi, najbardziej pragnie zaznać prawdziwej przyjaźni. W Klasztorze Słodkiej Łaski nie brak jej koleżanek, choć nie każda jest jej tak bliska, jak może się zdawać. Arabella Jotsis to nowicjuszka, która ma krew quantalską i hunskijską. Jest Wybraną. Darem Przodka. Wcale ją to nie raduje, wręcz przeciwnie. Arabella nie znosi miejsca, w jakim się znajdują, ale podobnie jak Nona, z powodu grożącego jej niebezpieczeństwa, nie może wrócić do domu. Clera Ghomal ma krew hunskijską. To córka kupca. Pochodzi z rodziny chciwych nowobogackich, którzy stracili majątek i teraz są po prostu chciwi. Hessa to przyjaciółka Nony, jeszcze sprzed dołączenia do klasztoru. Ma krew quantalską. Hessa, która ma uschniętą nogę, całkiem sprawnie, porusza się o kuli żwawo wywijając uschniętą nogą pod habitem.  Jednakże jak dziewczynka, która nie może chodzić, poradzi sobie w świecie? Jak poradzi sobie w Klasztorze Słodkiej Łaski? Jula, młodsza nowicjuszka, przyjaciółka Nony, dobrze się uczy. Jej matka umarła próbującą dać jej braciszka. Po jej śmierci, ojciec dziewczynki popadł w depresje. Powiedział, że jest niepraktyczny, i że mniszki zaopiekują się nią lepiej niż on. Ruli ma krew marjalską. Jej ojciec przewoził klasztorne wino przez morze Marn, ale nie płacił ceł. Jego bracia robili to samo. Ci, których nie powiesili. Ksieni przyszła na proces i powiedziała, że.zabierze dziewczynkę. Musiał się zgodzić. Dzięki temu nie zawisnął. Najtrudniejsza nauczka, jakiej udziela życie, mówi, że wszystkie krzywdy, które twoja przyjaciółka wyrządziła komuś innemu, prędzej czy później sprawi również tobie. W Klasztorze Słodkiej Łaski, pobiera także nauki Zole, dziewczynka z plemion lodu, podopieczna Sherzal. Zole to dziecko, które jest jedyną ocaloną z miasteczka Ytis, po najeździe Scithrowlan. Sherzal, siostra cesarza uczyniła ją swoją podopieczną. Sprowadziła wielu specjalistów od różnych dziedzin, by stali się nauczycielami Zole. Teraz, Klasztor Słodkiej Łaski to jedyne miejsce, w jakim Zole będzie  mogła dokończyć edukację. Ponieważ, nigdzie nie znajdzie wyższych standardów. Zole nieodłącznie nieodstępujące Yisht, która ma za zadanie dbać o bezpieczeństwo dziecka. Jednakże, siostra cesarza nie umieściła Zole i Yisht w klasztorze z tak błahego powodu, jak dokończenie nauk tej pierwszej. Nie. Obie posiadają ważniejsze zadania.  Jest jeszcze Raymel Tacsis, dziedzic Thurana Tacsisa, któremu nie spieszno na spotkanie ze śmiercią. Ma krew gerantyjską. To człowiek, który okrutnie zamordował co najmniej pięć małych dziewczynek, czasami w napadach gniewu, w innych zaś przypadkach dla czystej sadystycznej przyjemności, i za każdym razem pozwolono mu odejść wolno, nawet nie próbując go aresztować albo wnieść oskarżenia. Jego rodzina kupiła sobie świeckie prawo. Nawet w sądach wyższej instancji, gdzie inni szlachetnie urodzeni albo ludzie z klasy kupieckiej mogą szukać sprawiedliwości, złoto jego bliskich często przemawia najgłośniej. Głośniej niż ktokolwiek z ludzi, których obowiązkiem jest wymuszanie przestrzegania praw ustanowionych przez antenatów. Poczynaniom swoich podopiecznych, jak również zdarzeniom wokół, przyglądają się członkinie Klasztoru. Każda mniszka przyjmuje nowe imię, jak uzna się ją za godną poślubienia Przodka. To zawsze musi być nazwa czegoś, co odróżni je od świeckich. I choć postaci jest tak wiele, a nawet więcej, to podczas zapoznawania się z powieścią, będzie interesować nas zaledwie przewodnia bohaterka, i jej powiernice. Pozostali przedstawiciele, posiadają role drugoplanowe, a nawet trzecioplanowe. Nietrudno odnieś wrażenie, że Mark Lawrence nie znalazł dla nich dostatecznego przeznaczenia, dlatego postanowił pozostawić ich w cieniu.

Podobnie jest z mieszkańcami i stworzonym przez pisarza uniwersum. Abeth jest osłonięte od biegunów warstwą lodu, zaledwie na równiku pozostał pas ziemi, na którym mogą funkcjonować ludzie. Jednakże nasza wiedza na temat ich współistnienia, jak również wierzeń, pozostaje znikoma. Pochodzenie czterech plemion,też nam nie jest do końca znane.

Mark Lawrence popełnił wielki błąd skupiając się na zaledwie jednej postaci. Powoduje to, że ma się nieustannie nieodparte wrażenie, że powieść jest niekompletna. Wielowątkowość sprawdziłaby się tu o wiele lepiej. Szczególnie, że pozwoliłaby nawiązać odbiorcom bliższą więź z pozostałą częścią postaci. I zastąpiłaby te nudniejsze, napisane na silę chwile historii. Może wówczas samo uniwersum też zostałoby przedstawione nieco bardziej dokładnie. Albowiem, co z tego że zapoznawanie się z piórem Marka Lawrence’a, to całkiem miłe doznanie, skoro pisarz nie potrafi zaspokoić naszej ciekawości, ani przedstawić dobrze świata własnej powieści. Niedogodności dla ludzi, zwierząt i roślin,  jakie wiążą się z faktem, że duża część ich świata jest skuta lodem, są przez autora lekceważone. Poza nimi, jest jeszcze wiele pomniejszych kwestii, które nie są przez niego poruszane. Najważniejsza z nich to sam Przodek, a także Klasztorze Słodkiej Łaski. Po zakończonej lekturze nadal pozostają one wielką niewiadomą, do czego pisarz nie powinien dopuścić. 

Powieść posiada melancholijne zabarwienie, a Ewa Abart doskonale oddaje jego klimat w audiobooku. Głos wokalistki nie jest pozbawiony ciepła, ale nie brak mu też smutku. Szczególnie, jeżeli rozchodzi się o przewodnią bohaterkę, której słowa przedstawiane są przez nią niemalże szeptem. Idealnie to pasuje do protagonistki, która jest cicha i niewielkiego wzrostu. Ewa Abart doskonale wczuła w swoją rolę. 

Mark Lawrence nie podołał rozmachowi swojej koncepcji. Najprawdopodobniej znaczna jej część nie została przełożona na stronice książki. Szkoda, bo po pierwszych rozdziałach, nic nie sugerowało, aż tak dużego niedopracowania. Na tle konkurencji, powieść prezentuje się naprawdę marnie. Jeżeli znowuż rozchodzi się o wokalistkę, Ewę Abart, to mam nadzieję, że jeszcze będę miała okazję, zapoznać się z jakimś audiobookiem powstałym z jej udziałem.