Zauroczona "Światem bez granic" - Tomasza Kopeckiego, sięgnęłam po "Królewską Eskortę" - Moniki Zielonki, w nadziei, że będzie to kolejne genialne, polskie dzieło i niedoceniony twórca. Niestety, w tym przypadku trudno jest pisać o podniosłych uczuciach, które towarzyszyły mi przy czytaniu pierwszej, wyżej wymienionej pozycji.
Monika Zielonka urodziła się w 1977 roku w Warszawie, jednak od zawsze mieszka w Koszalinie, i to miasto nazywa swoi domem. Pisarka, oprócz nauk humanistycznych, interesuje się również przyrodą, której zamiłowanie pokierowało nią na studia o ochronie środowiska. Oprócz tego Pani Monika studiowała Informację Naukową i Bibliotekoznawstwo. Obecnie pracuje w Bibliotece Wyższego Seminarium Duchownego w Koszalinie. W chwilach wolnych pasjonuje się przyrodą, fotografią oraz książkami: fantasy, sensacyjnymi, psychologicznymi, duchowo - chrześcijańskimi.
"To, co zostało uznane za martwe żyje, ale nie będzie rozpoznane” - to słowa przepowiedni, które otrzymuje Strażnik Odwiecznej Mocy, Beillén.
Tymczasem, w oddalonym od kilka dni drogi królestwie, umiera król. Starszy, zmęczony życiem możnowładca chorował od dawna, jednak teraz jego dni dopełniają się. Czując zbliżającą się śmierć, mężczyzna postanawia przebaczyć swojemu, dawno wygnanemu bratu i prosić go o powrót do domu oraz objęcie władzy. Ragard podejmuje się takich środków, gdyż sądzi, że jego córka zmarła wraz z matką przy porodzie. Ona jednak żyje. Maldok - przyjaciel i zaufany doradca króla, jako jedyny zna prawdę o księżniczce. Postanawia sprowadzić ją do domu, jednak nie wie, że i on wpadł w szpony oszustwa.
Karena bardzo długo prosiła wuja o członkostwo w jego eskorcie. W końcu jej się udało, dostała wymarzoną pracę. Teraz może odwdzięczyć się swojemu opiekunowi za troskę zaoferowaną jej po śmierci ojca. Wszystko jednak się zmienia z powodu niepewnego ustroju państwa, nawet życie niżej położonej społeczności. Eskorta wuja Kareny ma z tym wszystkim, jak się potem okazuje, wiele wspólnego, gdyż to właśnie oni odwożą do stolicy prawowitą następczynię tronu, do niedawna uważaną za zmarłą córkę króla.
Monika Zielonka w swojej książce umieściła bardzo wielu bohaterów, a że każdemu z nich zostały poświęcone osobne wątki, trudno jest wybrać tych naprawdę głównych. Tak więc, z braku dokładnych wytycznych, i tego, że każda postać odciska swój ślad na fabule, trzeba wymienić znaczną większość. Karena jako główna bohaterka, to dwudziesto-trzy letnia dziewczyna, której prawdziwa przeszłość jest tajemnicą dla niej samej. Dhorn to ciemnowłosy wojownik. Odil jest krasnoludem, bardzo wyuczonym. Tropiciel jest niesamowitym łucznikiem i myśliwym. Krosta, trochę tępy członek eskorty. Lilith to córka króla, przynajmniej tak twierdzi. Ragard odgrywa rolę kruchego, chorego władcy. Terhad doskonale sprawdza się jako żądny tronu brat króla. Maldok jest przyjacielem głoły, która dzierży koronę oraz mędrcem. Beillén, Strażnik Odwiecznej Mocy. A Kerdir to manipulant i zły mag. Oczywiście oprócz nich jest wiele innych figur, które odgrywają mniejszą rolę w tej grze, a przy takiej ich liczbie trudno mówić o dopracowanych osobowościach.
Świat "Królewskiej Eskorty" również jest mocno ubogi. Mamy w nim bliżej nie opisane miasto z zamkiem, w którym odbywa się znaczna część powieści. Oprócz tego oczywiście są sporej wielkości lasy, wsie bez nazw, pola i bagno bez konkretnej historii, w którym żyją istoty żywiące się okrucieństwem i wszystkimi złymi odczuciami ludzi. Autorka stworzyła też wiarę, którą nazwała Odwieczną Mocą, i wstawiła zasadę wiążącą się z tą mocą: albowiem ci, którzy w nią nie wierzą nie są w stanie nią się posługiwać - tyczy się to głównie władców. To trochę krótkowzroczne myślenie, bo co jeżeli dziedzic tronu miałby inne poglądy niż jego poprzednik? Wierz w Odwieczną Moc, albo nie zostaniesz królem/królową? Czyli dyktatura, bez alternatyw?
Monika Zielonka ciekawi, jednak do czasu. Im dalej czytamy napisaną przez nią powieść, tym więcej dostrzegamy błędów, nie tych stylistycznych i ortograficznych, jednak składniowych: czasami jedno słowo zmienia sens całego zdania. Anomalia, którymi są: napastnicy zabijający samych siebie, dwutygodniowe podróże, które nie miały przerw, czy mierzenie z łuku bez strzały, bardzo rażą i przy czytelniku, który już niejedną książkę czytał, po prostu nie przejdą. Do tego wszystkiego dochodzą niedopieszczone opisy, oraz dialogi, z których formami dotychczas się nie spotkałam. Rozmowy, zazwyczaj budujące klimat danej chwili, tu tego nie robią. Tu przemilczeniom w rozmowach, czy zachętom do kontynuowania konfrontacji, towarzyszą wielokropki, czy znaki zapytania. Nie spotkałam się jeszcze z czymś podobnym, chyba, ze w komiksach.
Godna pochwalenia jest okładka oraz mapa tomu, która jednak mogłaby by być umieszczona na osobnej kartce, z przodu. Umieszczenie zarysu świata i drogi, którą przebywają postacie na okładkach, nie było dobrym pomysłem, gdyż zawartość pozycji może przeszkadzać osobom, które lubią w taki sposób oglądać miejsca akcji.
"Królewska Eskorta" nie była dla mnie lekturą nadzwyczajną. Styl debiutującej autorki, strasznie niechlujny, odrzucał mnie. Odniosłam wrażenie, ze Monika Zielonka momentami chciała zbyt wiele dać swoim postaciom, przez co fabuła jest przez większość czasu nudna, nic się w niej nie dzieje, a potem nagle okazuje się, że ktoś kogoś kocha, choć wcześniej parze nie zostało poświęcone wiele czasu. To wszystko jednak pikuś. Najgorsze jest to, że prawdziwy powód, dla którego po książkę się sięga, zostaje wyznany już na początku. Jeżeli czytelnik wie już o kogo chodzi, główna tajemnica została mu zdradzona, to przewiduje również zakończenie, i po co dalej czytać? Jeżeli nawet dla postaci, to nie są one tak bardzo rozbudowane, aby się do nich przywiązać i zapłakać nad ich śmiercią.
Cóż, na swojej stronie Monika Zielonka pisze, że czyta książki, również fantastyczne, ale po zapoznaniu się z jej pierwszym dziełem sądzę, że Pani Monika nie wie zbyt wiele o gatunku, za którego pisanie się zabrała. Gdyby tak było, to zapewne wiedziałaby już, że schematy: zagubiony dziedzic i zły mag kontrolujący władcę, zostały już dawno, wielokrotnie wykorzystane. Wiedziałaby również nieco o stylach walki, zachowaniach oraz o tym, że aby korzystać z łuku, trzeba najpierw nałożyć strzałę na cięciwę. Tym razem książki polskiego autora nie polecam, szczególnie zajadłym czytelnikom fantastyki. Proponuję za to, poczekać na lepsze czasy tej twórczyni, bo gdyby pozycja została lepiej napisana, a jej fabuła mierzyła w innym kierunku, byłaby wartościowszym tytułem.
Monika Zielonka w swojej książce umieściła bardzo wielu bohaterów, a że każdemu z nich zostały poświęcone osobne wątki, trudno jest wybrać tych naprawdę głównych. Tak więc, z braku dokładnych wytycznych, i tego, że każda postać odciska swój ślad na fabule, trzeba wymienić znaczną większość. Karena jako główna bohaterka, to dwudziesto-trzy letnia dziewczyna, której prawdziwa przeszłość jest tajemnicą dla niej samej. Dhorn to ciemnowłosy wojownik. Odil jest krasnoludem, bardzo wyuczonym. Tropiciel jest niesamowitym łucznikiem i myśliwym. Krosta, trochę tępy członek eskorty. Lilith to córka króla, przynajmniej tak twierdzi. Ragard odgrywa rolę kruchego, chorego władcy. Terhad doskonale sprawdza się jako żądny tronu brat króla. Maldok jest przyjacielem głoły, która dzierży koronę oraz mędrcem. Beillén, Strażnik Odwiecznej Mocy. A Kerdir to manipulant i zły mag. Oczywiście oprócz nich jest wiele innych figur, które odgrywają mniejszą rolę w tej grze, a przy takiej ich liczbie trudno mówić o dopracowanych osobowościach.
Świat "Królewskiej Eskorty" również jest mocno ubogi. Mamy w nim bliżej nie opisane miasto z zamkiem, w którym odbywa się znaczna część powieści. Oprócz tego oczywiście są sporej wielkości lasy, wsie bez nazw, pola i bagno bez konkretnej historii, w którym żyją istoty żywiące się okrucieństwem i wszystkimi złymi odczuciami ludzi. Autorka stworzyła też wiarę, którą nazwała Odwieczną Mocą, i wstawiła zasadę wiążącą się z tą mocą: albowiem ci, którzy w nią nie wierzą nie są w stanie nią się posługiwać - tyczy się to głównie władców. To trochę krótkowzroczne myślenie, bo co jeżeli dziedzic tronu miałby inne poglądy niż jego poprzednik? Wierz w Odwieczną Moc, albo nie zostaniesz królem/królową? Czyli dyktatura, bez alternatyw?
Monika Zielonka ciekawi, jednak do czasu. Im dalej czytamy napisaną przez nią powieść, tym więcej dostrzegamy błędów, nie tych stylistycznych i ortograficznych, jednak składniowych: czasami jedno słowo zmienia sens całego zdania. Anomalia, którymi są: napastnicy zabijający samych siebie, dwutygodniowe podróże, które nie miały przerw, czy mierzenie z łuku bez strzały, bardzo rażą i przy czytelniku, który już niejedną książkę czytał, po prostu nie przejdą. Do tego wszystkiego dochodzą niedopieszczone opisy, oraz dialogi, z których formami dotychczas się nie spotkałam. Rozmowy, zazwyczaj budujące klimat danej chwili, tu tego nie robią. Tu przemilczeniom w rozmowach, czy zachętom do kontynuowania konfrontacji, towarzyszą wielokropki, czy znaki zapytania. Nie spotkałam się jeszcze z czymś podobnym, chyba, ze w komiksach.
Godna pochwalenia jest okładka oraz mapa tomu, która jednak mogłaby by być umieszczona na osobnej kartce, z przodu. Umieszczenie zarysu świata i drogi, którą przebywają postacie na okładkach, nie było dobrym pomysłem, gdyż zawartość pozycji może przeszkadzać osobom, które lubią w taki sposób oglądać miejsca akcji.
"Królewska Eskorta" nie była dla mnie lekturą nadzwyczajną. Styl debiutującej autorki, strasznie niechlujny, odrzucał mnie. Odniosłam wrażenie, ze Monika Zielonka momentami chciała zbyt wiele dać swoim postaciom, przez co fabuła jest przez większość czasu nudna, nic się w niej nie dzieje, a potem nagle okazuje się, że ktoś kogoś kocha, choć wcześniej parze nie zostało poświęcone wiele czasu. To wszystko jednak pikuś. Najgorsze jest to, że prawdziwy powód, dla którego po książkę się sięga, zostaje wyznany już na początku. Jeżeli czytelnik wie już o kogo chodzi, główna tajemnica została mu zdradzona, to przewiduje również zakończenie, i po co dalej czytać? Jeżeli nawet dla postaci, to nie są one tak bardzo rozbudowane, aby się do nich przywiązać i zapłakać nad ich śmiercią.
Cóż, na swojej stronie Monika Zielonka pisze, że czyta książki, również fantastyczne, ale po zapoznaniu się z jej pierwszym dziełem sądzę, że Pani Monika nie wie zbyt wiele o gatunku, za którego pisanie się zabrała. Gdyby tak było, to zapewne wiedziałaby już, że schematy: zagubiony dziedzic i zły mag kontrolujący władcę, zostały już dawno, wielokrotnie wykorzystane. Wiedziałaby również nieco o stylach walki, zachowaniach oraz o tym, że aby korzystać z łuku, trzeba najpierw nałożyć strzałę na cięciwę. Tym razem książki polskiego autora nie polecam, szczególnie zajadłym czytelnikom fantastyki. Proponuję za to, poczekać na lepsze czasy tej twórczyni, bo gdyby pozycja została lepiej napisana, a jej fabuła mierzyła w innym kierunku, byłaby wartościowszym tytułem.
Dziękuję wydawnictwu Novae Res za egzemplarz recenzencki.