piątek, 31 stycznia 2014

"Porywacz cieni: Żeglarze czasu" - Stefan Gemmel

Według fizyki najłatwiej przenieść się w czasie w przyszłość. Znalezienie sposobu, do wykonania skoku o kilka wieków może być możliwe, ale znalezienie drogi powrotnej jest już zdecydowanie większym kłopotem.

Stefan Gemmel - jeden z najpłodniejszych i najbardziej poczytnych autorów dla dzieci i młodzieży w Europie. Zadebiutował dwadzieścia lat temu i od tego czasu wydał ponad dwadzieścia książek. Jego twórczość została przetłumaczona na kilkanaście języków. 

Krzysztof Banaszyk - polski aktor teatru, filmów, telewizyji i dubbingu, a także lektor. Ukończył Państwową Wyższa Szkołę Teatralną w Warszawie i zdał eksternistyczny egzamin aktorski. Popularność zyskał graniem w serialach telewizyjnych, m.in. w "Przeprowadzkach", "Samym Życiu" oraz "Na dobre i na złe".

Dwunastoletni Simon mieszka w miasteczku nad morzem. Uwielbia żeglować i często wypływa z ojcem łodzią na pobliską zatokę. W pewną noc na zatoce pojawia się żaglowiec z płonącymi na masztach pochodniami. Zaciekawiony Simon płynie łódką do statku i wchodzi na pokład. Statek to przedziwne i tajemnicze miejsce, bardzo stare. Nie mniej dziwna jest jego załoga:  pięcioro nastolatków w wieku Simona, przy czym każde pochodzi z innego kraju i innej epoki. Podróżują statkiem w czasie, bo czarownik sprowadzający ich na niego, chce zrealizować pewien plan. Czy będą narzędziem w jego rękach? Czy zbuntują się? Czy przejmą stery statku? Jaką rolę odegra w tej historii Simon?

Trudno o drugą grupę ludzi, której członkowie tak bardzo odbiegają od siebie, jednakże pięcioro nastolatków, pochodzących z różnych epok stanowi załogę jednego rzaglowaca. Jedna, z dwóch dziewcząt, to arabka. Nosi na sobie przepiękną sukienkę, zdobioną skomplikowanym ornamentem. Druga dziewczyna w cienkiej sukience z opaską na gładkich włosach wygląda jak egipcjanka, z dawnego starożytnego Egiptu. Chłopak z długimi czarnymi włosami, nosi na sobie długie spodnie z powplatanymi wzdłuż nogawek ozdobami, a na głowie spoczywa mu opaska, z której wystaje długie ptasie pióro, niczym indianinowi. Następne dziecko bez trudu może uchodzić za rzymianina. Ma na sobie białą tunikę z długimi rękawami, sięgającą kolan, a talię obwiązaną ma pasem, do którego przymocowana jest pochwa z sztyletem. Trzeci chłopak sprawia mniej niecodzienne wrażenie, niż pozostali. Skórę ma białą, a ubiera się w cienką koszulę i skórzaną kamizelkę oraz czarne spodnie, bo tak właśnie ubierano się w średniowieczu. Pierwsze spotkanie Simona z nimi, budziło u niego równie wielkie wrażenie, co oni na nim. Jednakże różnica czasowa, ubranie i wygląd, to nie jedna cecha różniąca chłopca od nich. On wszedł na statek z własnej woli, a Neferti, Nin-Si, Basrar, Moon i Salomon stali się jego więźniami, oraz narzędziami pewnego czarnoksiężnika. Mężczyzna to tajemnica, ale też ogromne niebezpieczeństwo. Simon go nie zna, jednakże ten zdaje się go rozpoznawać. Wszystko dlatego, że to nie ich pierwsze spotkanie, a kolejne. 

Porywacz Cieni to żaglowiec, którego wygląd przyprawia o dreszcze. Jego przód przypomina ogromnego ptaka, a płonącym na masztach pochodniom zawsze towarzyszą kruki. Przebywanie na nim umożliwia trwanie w świecie pośrednim. Takie utrudnienia, jak posługiwanie się różnymi językami, starzenie się nie istnieją. Te prawa na nim nie działają. Za to urzeczywistniają się wierzenia kultur, z których się pochodzi. Załoga, która na nim egzystuje to wprawdzie więźniowie wszechświata, nad którym władzę ma właściciel jednostki. Zwom się Wojownikami Czasu. Podróżują przez wieki, lecz nie znają konkretnego powodu.. Wszystkie ich misje odbywają się poprzez dziwaczną machinę, która trzymana jest pod pokładem. Cel to sekret ich ciemiężyciela.

Powieści, które cechują na pierwszy rzut okiem jakieś podobieństwa, często okazują się mieć ich więcej niż odbiorca się spodziewał. Tak, diabeł tkwi w szczegółach, a autorom bardzo łatwo przychodzi czerpanie od siebie na wzajem rozwiązań. Podobne okoliczności nie omijają "Porywacza cieni: Żeglarzy czasu" - Stefana Gemmela, którego przewodni bohater ma podobnego pecha jak jego rówieśnik z niedawno recenzowanego tomu: "Żeglując między światami" - Julii Golding. Zbieżności nie ma za wiele, ale te które widnieją już na początku historii, budzą mało komfortowe odczucia. Simona nawiedzają marzenia senne, które najczęściej polegają na ziarenkach piasku przesypujących się w wielkiej klepsydrze. Budząc się z takich właśnie obrazków, chłopak zauważa w pobliskiej zatoce statek. Niesamowita jednostka fascynuje go, więc postanawia ją zbadać. Brzmi znajomo? Jakże inaczej. Snami zapowiadającymi niedaleką igraszkę losu obdarowano także bohatera wcześniej wspomnianej historii. W dalszej przygodzie Simon, podobnie jak kolega, gra postać do bicia, a zakończenie jego eskapad również jest podobne do tego, które czekało na Davida Jonesa. Na szczęście więcej podobieństw nie ma. Poza nimi, Simon to zupełnie inna postać. Przede wszystkim, nie akompaniuje reszcie herosów. To on przewodzi w fabule, posługuje się wiedzą i zaufaniem swoich nowo poznanych przyjaciół, a także zawsze wie jakie zagadnienia poruszyć. Szczególnie ta ostatnia cecha jest cenna dla odbierającego treść. Postać, z którą tak łatwo się utożsamić, przyczynia się do braku dziur w poznawanej rzeczywistości. Trudniejsi do rozkminienia są inni. Ich przeszłość nie jest od razu znana, dwie z postaci w ogóle nie ujawniają swoich losów, więc budzą ogromną ciekawość. Cel wykreowanej przez Stefana Gemmela rzeczywistości, to wpojenie czytelnikowi jak najwięcej informacji z dziedzin historycznych, oczywiście wedle możliwości tak krótkiego dzieła. Toteż, nie powinno się wymagać od autora dbałości o detale, jeżeli chodzi o sam statek i nierealność jego działania. Podróże przez czas, to inna sprawa. Dawna Kartagina i Australia to pierwsze miejsca, które zostają wplecione przez niego w powieść. Zgodność zdarzeń, które mają tam miejsce, jest jak najbardziej bliska prawdzie, więc nikt nie powinien mieć powodów do narzekań. 

Słuchacze audiobooka stworzonego na podstawie dwóch tomów komiksowej serii "Żywe trupy" - Roberta Kirkmana, będą zapewne kojarzyć czytającego z narracją owego dzieła. Krzysztofa Banaszyka zaprzęgnięto również do przedstawiana obecnie omawianej pozycji. To nie najgorsza decyzja, ale potrzeba czasu, żeby zdać sobie z tego sprawę. Na początku, szczególnie jeżeli ktoś miał okazję podziwiać talent jego głosu pośród chrapania pobudzonych do ingerencji trupów, będzie wydawał się nie odpowiednim aktorem. Jednakże potem, wczuwając się coraz bardziej w klimat, trudno wyobrazić sobie kogoś innego na jego miejscu. Nie zawsze wychodzi mu udawanie czarmoksiężnika, ale mimo to naprawdę jest świetnie. 

Poznając treść książki w formie audiobooka nie trudno o dobrą zabawę. Bardziej wymagające mole jednakże muszą zająć pracą ręce, bo słuchanie go na początku, podczas wolnego toku akcji, może zwabić senność. Historia została stworzona intencjonalnie dla nastolatków poznających dopiero literaturę fantastyczną z domieszką historii, ale starszych odbiorców, szukających czegoś niezobowiązującego, też powinna wystarczyć.