wtorek, 18 października 2011

"Monster High: Upiór z sąsiedztwa" - Lisi Harrison

”Upiór z sąsiedztwa” to już drugi tom serii „Monster High”, która w niemalże szaleńczym tempie uzyskała niebywały sukces wśród młodzieży. Pierwsza część nosząca tytuł ”Upiorna szkoła” nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Książka wydała mi się odpowiednia dla głupiutkich dwunastolatek, które słodkość i urodę przewyższają nad wszystko. Nic dziwnego, więc, że do przeczytania tego tomu wcale mnie nie ciągnęło. Ku mojemu zdziwieniu kontynuacja okazała się o wiele lepsza od pierwszej odsłony.

Minął dzień od felernego balu, na którym to głowa Frankie Stein oddzieliła się od reszty ciała w momencie, kiedy dziewczyna miała przeżyć swój pierwszy pocałunek. Cleo, córka dawnego Faraona nie może jej tego wybaczyć. Nastolatka, potomkini wielkich władców i władczyń Egiptu nie na widzi za to swojej koleżanki z szkoły. Nie rozumie, dlaczego musi chować się, skoro to Frankie zawiniła. Ale taka właśnie jest prawda, wszystkie potwory żyjące wśród ludzi mają kłopoty. Frankie, jak nikt zdaje sobie z tego sprawę. Jej rodzice postanowili wypisać ją ze szkoły i od tego momentu uczyć w domu. Dla dziewczyny, nie to jednak jest najgorsze. Niemalże nikt nie odzywa się do potworki, a brak telefonu i innego źródła kontaktu, nie poprawia sytuacji. Samotność jest dla Frankie najgorszą z możliwych rzeczy. Melody Carver również nie jest w sytuacji utkanej różami. Dziewczyna ma nie lada problem. Musi wymyślić, co zrobić, aby uratować Frankie z opresji, nie stracić przyjaciela, który również jest potworem oraz nie narazić się bardziej swojej byłej przyjaciółce. Dziewczyna przekonała się, że czasami największymi potworami są ludzie. Sprawa, w której ugrzęzła wydaje się być nie do naprawienia.

W ”Upiornej szkole” najokropniejsze było to, że autorka z swojego dzieła robiła wielką reklamę marketingową dla piosenkarzy, kosmetyków oraz mody. Zawartość jej dzieła robiło za wielką metkę. W drugim tomie sytuacja się troszkę poprawiła, jednak Lisi Harrison, która niegdyś pracowała z gwiazdami, nadal się to zdarza. Pisarka porównuje stroje postaci do wyszukanych projektantów mody, o których normalni ludzie nie mają nawet pojęcia. Każde z bohaterów dysponuje także wielką liczbą pieniędzy, co również nie jest czymś ciekawym, godnym pochwalenia w pomyśle autorki. To wielki minus dla powieści, szczególnie, że jak gołym okiem sięgnąć, książka schodzi na tory poruszające temat nietolerancji,wzajemnego oceniania i wywyższania. W świecie gdzie rzeczywiście potwory są źle oceniane przez ludzi, a nie są niczemu winne, zgrzytem jest fakt, że jednocześnie robią za posiadające wszystko dzieciaki, które malują się i ubierają bardzo wyzywająco. Taka postać rzeczy, to niezbyt godny pochwały autorytet dla przykładowo dwunastoletniej odbiorczymi dzieła, która za pewne będzie wzorować się na swoich ulubieńcach.

Na całe szczęście tytuł nie jest całkowicie skazany w oczach starszych czytelników książki, choćby takich jak ja. Drugą część ”Monster High” ratuje to, że autorka postanowiła troszkę odejść od chodzenia do salonów piękności i skupić się na przyjaźni i walce o swoje. ”Upiór z sąsiedztwa” został zatytułowany tak z powodu Frankie Stein, od której w końcu rozpoczęła się cała rewolucja ludzi i potworów. Przez całą niemalże książkę możemy zauważyć wątpliwości, jakimi są nurtowani główni bohaterowie. Ludzka młodzież, jak i potomkowie potworów zostają poddani wielkiej próbie, niektóre znajomości się zacierają i zmieniają we wrogość lub przyjaźń. Wszystko po to, aby pokazać, że wygląd to nie wszystko. Szkoda tylko, że skoro autorka przejawia już taki tok myślenia, tonie pomyślała również o różnicach finansowych, które w szkołach są największym problemem. Czasami zarysy i tego zjawiska pokazują się, ale nie w wielkim stopniu.

”Upiorna szkoła” zasłynęła z dwóch głównych bohaterek. Przygody Melody, jak i Frankie przemieniały się w rozdziałach książki tak, aby każda miała szansę pokazać swoje życie,które wyglądało zupełnie różnie. Teraz do tej parki dołączyła jeszcze jedna osóbka. Cleo jest przysłowiowym piątym kołem u wozu. Dziewczyna, która jest jeszcze bardziej rozpieszczana, niż swoje przyjaciółki, która posiada własny zastęp służących, robi za coś w rodzaju czarnego charakteru. To właśnie ona dodaje jadu do całej książki. Oczywiście są i inni, ale to właśnie dla niej autorka postanowiła stworzyć osobne rozdziały. Teraz zamiast dwóch podziałów, mamy trzy. Chodź Cleo jest z Egiptu, nie oznacza to, że dowiemy się o nim dużo. Lisi Harrison nie poszła pod tym względem w stronę wiedzy, a szkoda.

Oprócz nowej postaci do książki dołącza nowe zjawisko, które znalazło dla siebie, aż kilka osobnych stron. Pisarka przez całą fabułę powieści promuje esemesowanie, przez iPhoney. Z tego tytułu czasami między normalnym tekstem, najczęściej na koniec rozdziału, możemy zauważyć wielki szkic iPhonea z wypisanym w nim tekście. Po co to? Kto to wie.

Kontynuację”Upiornej szkoły” czytało mi się o wiele przyjemniej, niż pierwszy tom. Styl autorki również zmienił się na lepszy. Podczas lektury towarzyszy nam jeszcze większe poczucie humoru, niż w pierwszej części serii, a to przyjemny dodatek.Znikło również wymienianie wszelkich marek, co nie powoduje u mnie mdłości.Wydaje mi się, że twórczyni książki jest na dobrym tropie do jeszcze większej perfekcji, jednak wątpię, aby przejawiła się ona w następnej części serii. Sama Lisi Harrison w swoich dziełach prezentuje się, troszkę jak dziecko, które kocha świat mody i urody. Jeżeli pisarka w swoich książkach chce rozpocząć zmienianie świata, a już na pewno poglądów odbiorców swoich dzieł, to wydaje mi się, ze nie jest jeszcze na najlepszej drodze. Zmierza w dobrym kierunku, ale z powodu takiego, a nie innego zarysu fabuły, chyba już go nie zmieni. Ta część w moich oczach wzrosła o jedną ocenę w skali do góry, to jednak za mało, aby uzyskać perfekcjonizm.  

 Dziękuję wydawnictwu Nowa Proza za egzemplarz recenzencki.