środa, 16 listopada 2011

"Mistyfikacja" - Candace Camp

”Mistyfikacja” Candace Camp to nie pierwsza i najprawdopodobniej nie ostatnia książka tej oto autorki wydana przez wydawnictwo Mira, które zaliczyło książkę do ”Powieści Historycznych”. W zasadzie pani Candace Camp ma na swoim koncie już kilka książek tego rodzaju, jednak jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką, więc nie mogę porównywać jej twórczości do poprzednich lat. Zdradzę wam jednak, że pisarkę interesowało tworzenie książek już w wieku dziesięciu lat, co zrobiło na mnie spore wrażenie, nie do końca pozytywne.  

Camilla z powodu obaw o zdrowie dziadka, postanowiła go okłamać. Dwudziestopięcioletnia kobieta, bojąc się, że z obawy o nią, zdrowie starszego pana się pogorszy, postanowiła powiadomić swoją rodzinę, że jest zaręczona. Sprawa jest dość niezręczna, bo Camilla do żadnego mężczyzny nic nie czuje, a jakby tego byłoby mało, wcale nie zamierza w przyszłości wiązać się z kimkolwiek. Wszystko się jednak zmienia, kiedy na drodze bogatej kobiety staje Benedykt. 

Para poznaje się w dość nietypowych warunkach, bo zanim w ogóle udaje im się na siebie spojrzeć, po chwili towarzyszy im pościg i śmiercionośne strzały. Miła i zawsze spokojna Camilla czuje, że nienawidzi spotkanego na uboczu drogi nieznajomego. Dziewczyna jednak wie, że Benedykt może jej pomóc, udając małżonka za odpowiednią sumę pieniędzy. Jej wróg znowu czuje, że ta irytująca go kobieta, może mu dać więcej, niż jej się zdanie. Mieszkanie w bogatym domu, wśród ludzi, którzy będą uważali go za członka swojej rodziny, to wspaniała przykrywka do poszukiwań szpiega i winnego śmierdzi jednego z jego ludzi. 

”Mistyfikacja” to nie tylko ładna książka, z zewnątrz, bo okładka przyciąga wzrok i ciekawi. Powieść jest również świetna w wewnątrz, jednak jak każda dobra książka ma swoje wady, które za pewne uważny czytelnik szybko wyłapie. Zacznijmy jednak od początku…

Camillę poznajemy w momencie, kiedy jest w drodze do domu swojego dziadka. Potężny, bogaty jegomość zaprosił ją, aby wraz z ”małżonkiem” spędzili nieco czasu z rodziną na wsi. Niestety, jak szybko się przekonujemy, dziewczyna nie wiezie ze sobą męża. W zasadzie mężczyzna nawet nie istnieje, a jeżeli już, to jedynie w jej wyobraźni. Zmartwiona tym, co powiedzą bliscy, a najbardziej jej nieznośna ciotka, nawet nie zauważa, kiedy woźnica gubi drogę. Wtem właśnie los chce, aby Camilla spotkała Benedykta. Wraz z spotkaniem, a raczej potyczką, która towarzyszy tej dwójce, pokazują się pierwsze wpadki autorki.

Candace Camp momentami myli zdarzenia, które miały miejsce wcześniej. Wpadki nie są wielkie (przynajmniej na początku), najczęściej rozchodzi się o miejsca zadanego ciosu, dopiero potem pisarka troszkę bardziej się pogrąża. Candace miesza nieco w czasie znajomości dwójki głównych postaci. Momentami nawet dodaje do scen osoby i rzeczy, o których wcześniej nie było mowy. Szczególnie to ostatnie, nieco może irytować czytelnika, bo przeszkadza w rozeznaniu i wyobrażaniu sobie danej chwili. 

Bohaterowie książki, ci pierwszo jak i drugoplanowi są różni. Autorka tworząc rodzinę, może nieco zbyt przesadnie przeszła do dzielących ich cech. Niektórzy z sporej gamy postaci są denerwujący, inni znowu zadumani, przemądrzali, wygadani i lekkomyślni. W przypadku jednej z ciotek głównej bohaterki, jak i jej dwójki kuzynek można nawet mieć wrażenie, że autorka zapożyczyła postacie z bajki Disney’a o Kopciuszku. 

Kolejną usterką w twórczości pisarki, może być również łatwy do zrozumienia styl, którym nie akurat wydał się nieco banalny. Lubię, kiedy wszystko jest zrozumiałe, ale kocham też po główkować i poczuć różnorodność w piórze twórcy, czego w stylu tej autorki mi brakowało. 

Candace Camp może więc nie radzi sobie doskonale ze szczegółami i zmyślną fabułą, gdzie czytelnik musiałby się domyślać kto jest czarnym charakterem, ale za to jest doskonała w scenach miłosnych oraz erotycznych. Pisarka doskonale opisuje te najważniejsze dla niej chwile i skupia się na każdym szczególnie, mało pozostawiając wyobraźni czytelnika, ale zawsze coś. 

I choć sama Camillę wydała mi się, aż nadto naiwna, a Benedykt za to spodobał mi się bardzo, uważam, że książka jest świetna, mimo swoich licznych wad. Nie jest to może powieść, która zachwyca do tego stopnia, że chętnie zamieniłoby się z główną postacią, ale na pewno przy takiej lekturze każdemu wielbicielowi romansów będzie się miło spędzać czas. 

Na koniec warto zaznaczyć, że choć powieść odbywa się w czasach wojny Anglii z Francją, te zdarzenie historyczne jest widoczne jedynie w opisach lub dialogach. Historia tej dwójki, którzy się nienawidzą ponad wszystko, a potem zakochują w sobie, dzieje z dala od wojny. Najważniejsza w ”Mistyfikacji” jest zbieżność uczuć i przygoda, która niezbyt rozległa naprawdę pod koniec daje niezłego kopa. 

 Dziękuję wydawnictwu Mira za egzemplarz recenzencki.