czwartek, 5 stycznia 2012

"Enklawa' - Ann Aguirre

Dopiero co miałam okazję zapoznać się z "Piterem" - Uniwersum Metra 2033 Szymuna Wroczka, a już przeszłam do kolejnej powieści apokaliptycznej. Zrządzenie losu, albo geniusz mojego umysłu? Najprawdopodobniej to pierwsze. 

Cóż, z tyłu okładki można przeczytać, że książka jest tym, czym dla fanów było "Metro 2033" i "Igrzyska Śmierci". Co na to sami fani? Głosy były praktycznie jednoznaczne: Nie! I rzeczywiście powieść Anny Aguirre nie odznacza się tak wysokim poziomem, jak choćby "Igrzyska Śmierci", jednak po przeczytaniu całego tomu, można poczuć do "Enklawy" sympatię i to nawet nie małą. 

Karo nie zna innego życia, niż te pod powierzchnią. Tu przyszła na świat, wychowywała się, uczyła, żyła, tak samo jak wielu przed nią. Na powierzchni nie ma życia. Słońce, powietrze i deszcz, palą człowieka na popiół, a przynajmniej tak twierdzi Starszyzna - grupa ludzi przewodząca społecznością ich enklawy. Przeciwnością tych słów zdaje się jednak być Cień. Chłopak znaleziony kilka lat temu przez Łowców w tunelach. Został przygarnięty i wyuczony fachu Łowcy właśnie przez nich, jednak to nie pomogło mu otworzyć się na zbawców. Cień, coś ukrywa przed innymi. Nastolatek jest zamknięty w sobie, milczący i tylko nielicznym opowiada, podobno stworzone przez siebie bajki o powierzchni. Kiedy Karo otrzymuje swoje imię i przydział do Łowców, jej partnerem zostaje właśnie ten tajemniczy chłopak. Dziewczyna go nienawidzi. To dzięki niemu ma cały czas kłopoty i wątpliwości, co do miejsca w którym mieszka, jednak to właśnie on przychodzi jej z pomocą, kiedy najbardziej jej potrzebuje. Dwójka wygnańców rusza tunelami na powierzchnie. Czy życie tam, jest inne, niż w enklawach? A może takie samo lub nawet cięższe? 

"Enklawa" Ann Aguirre nie jest grubym tomiskiem, a cieniutką książeczką, którą można pochłonąć w jeden wieczór. Mnie o dziwo książka zajęła nieco więcej czasu, co za pewne było przyczyną niezbyt ciekawego jej rozpoczęcia . Niestety, ale część fabuły, która rozgrywa się pod ziemią jest nudna. Przygody Karo i Cienia powinny być ciekawe i tajemnicze, a było zupełnie na odwrót. W zasadzie to kluczowe momenty tej książki, wyglądały cały czas tak samo. Dwójka bohaterów uciekała, ukrywała się i walczyła z zombie. Odmienna była jedna chwila, kiedy Karo odnalazła nową cywilizację, ale oprócz tego żadne rewelacje przez autorkę, nie zostały wprowadzone. Dopiero, kiedy główni bohaterowie uciekli z mroków tuneli, rozpoczęła się nowa, wartka część powieści, która bardziej przypadła mi do gustu. Tak więc patrząc na całość, odniosłam wrażenie, że pisarka brnęła przez tworzenie swojego dzieła z trudnością, a dopiero potem sprawiło jej to zabawę - potwierdzeniem tych przypuszczeń, mogą być jej słowa, zamieszczone z tyłu recenzowanego przeze mnie egzemplarza.

Każdą część "Enklawy" rozpoczyna krótki fragment z twórczości George MacDonalda "Chłopiec Dnia i Nocna Dziewczyna". Patrząc na prezentowane zwrotki poematu i dwójkę głównych bohaterów, nie można nie stwierdzić, że to właśnie dzieło MacDonalda było inspiracją do stworzenia postaci. Pomysł dość oryginalny, jednak główna bohaterka nie jest zjawiskiem cnót. Karo w przeciwieństwie do Cienia, robi to co jej się karze i ślepo wierzy w to, co ją nauczono. To niezbyt dobry materiał na ciekawą bohaterkę, ale w końcu przeciwieństwa się przyciągają i to powoduje, że w "Enklawie" możemy dostrzec kilka wątków zakazanej miłości. Brzmi smacznie? Nie ma jednak co się zachwycać, pod koniec książki miłość Karo zostaje rozdwojona dwóch adoratorów, a to nie świadczy już dobrze o kolejnych częściach trylogii.

Książka ma swoje wady, jak na przykład, nie kompletna fabuła i wiele pytań, które rozwiązują nam dopiero słowa końcowe twórczyni. W powieści nie brakuje również wielu miłych zalet, jak walki i brutalność obu światów, tego na powierzchni i tego pod nią. Z tego wszystkiego w oczy jednak rzuca się najokropniejszy minus, którego nie można niczym przyćmić, a mianowicie styl pisarki. Ann Aguirre dla swojej twórczości wybrała styl pierwszoosobowy. Twórcy fantasy rzadko wybierają taki sposób pisania, bo nie zawsze można przez niego pokazać całą powieść. Opierając się na głównym bohaterze, nie można również prowadzić wielowątkowej fabuły, co byłoby miłym udoskonaleniem dla tej pozycji. Wybór Aguirre spowodował, że czytając książkę można poczuć nie smak. Autorka często powtarza wcześniej wspomniane fakty i zwory, co nieco irytuje, a przynajmniej mnie. 

"Enklawa" nie zasłużyła na to, aby mianować ją jedną z niewielu najlepszych książek dla młodzieży roku dwutysięcznego jedenastego. Tak samo, nie zasłużyła na cenę, jako trzeba za nią zapłacić, aby przeżyć przygodę w podziemiach, ale zasłużyła na łaskawe oko odbiorców i cień szansy w ich oczach. Ta cieniutka książka nie jest może idealna, ale potrafi zająć te nudniejsze z wolnych wieczorów. Zresztą autorka planuje wydać jeszcze dwie kontynuacje "Enklawy", więc niebawem przekonamy się, czy wyjdzie to jej na dobre, czy raczej nie.  

 Dziękuję wydawnictwu Amber oraz portalowi Valkiria za egzemplarz recenzencki.