niedziela, 3 listopada 2013

"Jednorożec: Ad Naturam" - Mathieu Gabella, Anthony Jean

Pierwsza część niniejszej fantastyczno-przygodowej serii odznaczyła się jako skomplikowana, nie do końca zrozumiała, momentami niedokładna. Kontynuacja to dla Mathieu Gabella szansa na uzasadnienie swoich koncepcji, a Anthony'ego Jeana na dodanie wizualnej oprawie ostrzejszych barw, większej różnorodności.

Francuski scenarzysta komiksów, Mathieu Gabella, przed rozpoczęciem aktualnego zawodu, pisał opowiadania, piosenki i wiersze. Inspiracją dla jego dzieł są szeroko pojęta fantastyka, historia i nauka.

Oprawę ilustracyjną "Jednorożcowi" zapewnia Anthony Jean, któremu dopiero teraz przypadł debiut w naszym kraju. Najbardziej błahe informacje o nim są trudne do znalezienia, jeżeli w ogóle gdziekolwiek je umieszczono. 

W noc poprzedzającą atak, przeczytał znaki na niebie. Moc jego konstelacji opuściła go, był jak inni. Wraz z nastaniem poranka, kontynuowali pościg. Dotarli, kiedy medycy wydobywali z lodu sojuszników. Robactwo, jedyna broń przeciw kwintesencji i "Pierwotnym" zaczęła niszczyć ich siedzibę. Zaatakowali i wszyscy polegli.

Jednakże walka trwa dalej. Tajna organizacja lekarzy przy pomocy magicznych istot zmaga się z Kościołem i jego specjalnymi jednostakami, chcąc pojąc zamiar wroga.

Ambroży Pare, francuski chirurg długiej togi, uznawany za najwybitniejszego chirurga renesansu i jednego z ojców współczesnej chirurgii. Autor kilkudziesięciu prac naukowych pisanych po francusku. Michel de Nostredame za namową rodziców studiował medycynę na uczelni w Montpellier, a po trzech latach został licencjatem w tej dziedzinie. Pierwsze szlify zdobywał w trudnych warunkach, lecząc z dżumy mieszkańców południowej Francji. Odniósł tam spore sukcesy, chodząc od wsi do wsi i rozdając leki. Andreas Vesalius już podczas studiów na uniwersytecie w Leuven przeprowadzał potajemnie sekcje ludzkich zwłok. W wieku osiemnastu lat wyjechał do Paryża, gdzie studiował pod kierunkiem Sylwiusza, wkrótce przerastając mistrza dzięki znakomicie opanowanej metodzie sekcji zwłok. Jego odkrycia i nauka nie znalazły uznania w oczach Kościoła. Punktem spornym stała się m.in. liczba żeber u mężczyzny – według nauki kościelnej powinna być z jednej strony mniejsza o jedno, jako że Ewa została stworzona z żebra Adama. Gnębiony nieustannymi atakami i krytyką Kościoła, zrezygnował ze stanowiska profesorskiego i został nadwornym lekarzem cesarza Karola V, a po jego śmierci – Filipa II, króla Hiszpanii. Phillippus Aureolus Theophrastus Bombastus von Hohenheim zapoczątkował i znacznie rozpowszechnił ideę jatrochemii. Był jednym z najważniejszych reprezentantów tego kierunku w nauce. Ci czterej panowie oraz pewna tajemnicza postać, która odznaczyła się na kartach historii jako: włoski malarz, architekt, filozof, muzyk, pisarz, odkrywca, matematyk, mechanik, anatom, wynalazca, geolog, to członkowie tajnej organizacji szykującej się do zaniechania planów wroga. Pomocną dłoń ślą im również "Pierwotni", stworzenia przewlekające się przez różne dzieje ludzkości, jeszcze sprzed nadejścia Potopu. 

Odrodzenie. Poza dogmatyzmem charakteryzującym ówczesną medycynę, w środowisku medycznym panował także korporacjonizm - lekarze, chirurdzy i balwierze stanowili dla siebie konkurencję. Zazwyczaj lekarze przeprowadzali diagnozę i przepisywali leki oraz ustawiali leczenie, chirurdzy i balwierzy wykonywali "brudną robotę", aptekarze tworzyli receptury i przygotowywali medykamenty przepisane przez lekarzy. Wśród chirurgów istniała nawet pewna hierarchia. W zależności od tego, czy odebrało się nauki na uniwersytecie i czy włada się łaciną, istniał podział na chirurgów długiej lub krótkiej togi. Walcząc z dominującą pozycją lekarzy, chirurdzy dość długo zwierali szeregi, zanim ostateczne utworzyli swoje korporacje i uzyskali wpływy na uniwersytetach. Oczywiście różne Uniwersytety i ich Wydziały Medycyny będą także konkurować między sobą. Jedne będą bardziej otwarte na zmiany niż inne. W takich okolicznościach Wesaliusz na nowo odkryje ludzkie ciału, odrzucając błędne założenia Galena w dziedzinie anatomii człowieka. W około rozpoczęła się już rewolucja: badane są nowe lekarstwa, wykonuje się pierwsze przeszczepy, niebawem posiądziemy wiedzę dotyczącą krążenia krwi oraz roli kluczowych organów. Zaczyna się odchodzić od astrologii i badania moczu, przygotowując miejsce na nadejście nowych pojęć, takich jak mikroby. 

Poprzednia część, "Jednorożec: Ostatnia Świątynia Asklepiosa", aż rościła pretensje do Mathieu Gabella o bardziej dokładną fabułę, a na pewno robili to ludzie zapoznawając się z wizją autora. Bowiem czytelnik przez czas zapoznawania się z komiksem, czuł takie samo zabłąkanie, jakiego doznawał przewodni bohater. Owszem, album posiadał na końcu dogłębne, rozległe wyjaśnienia w formie tekstu, ale raczej nie o to rozchodzi się w obecnie omawianej kategorii rozrywki. Kontynuacja przygód naukowców i ich osobliwych przyjaciół, dopiero teraz staje się bardziej klarowna. Autor poświęca kilka plansz na wyjaśnienia. Tychże nie brakuje również wśród przypadkowych scen. Oczywiście wiele zostało jeszcze do odkrycia, szczególnie że twórca dokłada coraz to nowsze wątki, wplata w historię coraz więcej postaci historycznych oraz wykorzystuje ich, często nie spełnione, ambicje.. "Jednorożec: Ad Naturam" nie pozostaje jednak pozycją bez wad scenariusza. W sequelu tryumf wiedzie godne politowania poczucie humoru. Najczęściej to objawiające się docinki, które nie pasują do podobnych sędziwych staruszków. Skoro znowuż o nich mowa, trudno rozróżnić i zapamiętać, kto jakie stanowisko zajmował w danej chwili. Brak różnorodności w nich i te same sposoby bycia, odciskają swoje piętno. Od gustu odbiorców zależne jest uznanie za wadę lub zaletę, mniejsza liczebność scen akcji, do czego najprawdopodobniej przyczyniła się potrzeba umieszczenia wyżej nadmienionych informacji. .  

Anthony Jean wykorzystuje tą część do, poprawienia swojego twórczego wizerunku. Druga część "Jednorożca" nie zaznaje już niedokładności, aczkolwiek i tak momentami można zauważyć jej nikłe przebłyski, ale postęp bardzo się odznacza. Artysta unika prezentowania scen z oddali, teraz preferuje bliższą prezencję. To jednakowoż dopiero zauważa się po dłuższym obcowaniu z komiksem. Pierwszym elementem, rzucającym się narządowi wzroku jest kolorystyka. Anthony Jean preferuje teraz większą gamę kolorów, a co najważniejsze, ostrzejszą. Rzecz jasna, klimat albumu dalej oznacza się jako piekielnie ocieniona wizja, ale nie trudno zauważyć w niej pozytywnej odmienności. Do braku różnorodności wśród bohaterów, o której wspomniano w wcześniejszej części recenzji, przyczynia się także ich garderoba. Sęk tkwi w koszulach, które zakładają na siebie każda jest identyczna.  Jedyną cechą odróżniającą ich od siebie są bródki oraz długość przywdziewanych spodni. Szkoda również, że twórca nie potrafi odrzucić nawyku kopiowania pomniejszych, mało znaczących scenek. Oprócz tego, mężczyźnie nie można niczego zarzucić. Plansze może nie są idealnie skomponowane, bo często piękne widoki miasta zaraz rozdzielają przestrzenie gór, ale przecież nie wypada za to się gniewać, szczególnie, że poprzednio również została zastosowana taka strategia. Na koniec, warto jedynie zaznaczyć, że schematyczność opraw serii nie zmieniła się wcale.

Doczekałam się poprawki w tej części "Jednorożca", której pragnęłam po ukończeniu poprzedniej. Nadal czuję się nieco zagubiona, a powaga historii troszkę na mnie ciążyła podczas zapoznawania się z nią, ale czuję większą satysfakcję, niż poprzednio. Naprawdę nie mogę doczekać się momentu w którym sięgnę po dwa kolejne z tomów, choć kuszą mnie też inne dzieła.

"Jednorożec: Ad Naturam" doznał drobnych, ale bardzo potrzebnych zmian. Tworzyciele tetralogii nie są znani w Polsce, jednakże na pewno zostaną zapamiętani, jako że dali czytelnikom pozycję unikalną, pod względem fabularnym jak i wizualnym, także stworzoną z wielkim rozmachem. Co do potencjalnych osób, dla których zakup komiksu okaże się trafną inwestycją lub nie, zasada jest taka sama jak podczas prezentowania poprzedniego tomu. "Jednorożec: Ad Naturam", tak samo jak ówczesna część, wymaga pewnej wiedzy i uwagi podczas czytania, nie każdemu może to przypasować.