OKRADLIŚCIE JUŻ SWOJEGO ULUBIONEGO AUTORA? PIRACTWO NIE JEST ICH JEDYNYM PROBLEMEM
Zawsze, przeglądając Instagram, a raczej tę jego część należącą do społeczności, która
interesuje się książkami, zastanawiała mnie pewna kwestia. Jak to jest,
że można znaleźć tam wiele przedmiotów nawiązujących do postaci z
książek, komiksów, mang, anime, bajek, filmów i gier, których nie można
znaleźć gdzie indziej. Począwszy od zakładek do książek, świeczek, a kończąc
na koszulkach, kurtkach, butach, poduszkach i obrazach.
Znam
podejście firm do internetowych twórców, więc odpowiedź nasunęła się
sama. Jedni dogadali się z drugimi, więc teraz robią wspólnie interes,
dzieląc się zarobkami. Normalne. Okazuje się jednak, że prawda jest zupełnie
inna.
TWÓRCO, nie wiesz, że to, co TWOJE jest też MOJE? JA sobie TO BIORĘ!
Niedawno
miałam sposobność uczestniczyć w konwencie, a na nim posłuchać prelekcji
prawnika specjalizującego się w prawach autorskich. To, co mówił,
sprawiło, że z pewną podejrzliwością zaczęłam patrzeć na działalność
twórców z Instagrama. Nie mogąc znaleźć informacji inaczej, niż zagłębiając się całkowicie w temat, sięgnęłam do źródła.
\
Podczas pierwszych rozmów, popełniłam pewien błąd. Otóż bloger zagadujący o
prawa autorskie z zamiarem napisania o nich tekstu, to zło wcielone na
Instagramie.
Nie jestem zainteresowana tematem.
Tak, dobrze jest mieć zgodę lub licencję. Niestety, nie pomogę w tym zakresie. Nie mam zaufania do blogerów.
Tak
więc musiałam zmienić sposób działania. Przestałam przyznawać się do tego, że jestem spoza Instagrama. I tak jak na początku informowałam moich rozmówców o
zbieraniu informacji do tekstu, przestałam o tym wspominać w ogóle. Nie przyniosło to pożądanych rezultatów. Wspomnienie o prawach autorskich sprawiało, że mój rozmówca prawie zawsze traktował mnie z nieufnością.
Wzoruję się na zdjęciu referencyjnym. Zresztą jak większość artystów.
Pytanie, czy jest to przerysowane co do każdego szczegółu. Nazwanie i umieszczenie nazwy na produkcie.
U
mnie tak nie jest, to moja interpretacja i kreska. 🙂 Nie rozumiem, czemu
akurat piszesz do mnie. Bo akurat postaci z książek czy filmów jest u
mnie bardzo mało. A są twórcy, którzy tworzą tylko na bazie znanych
postaci. 🙂
Wiesz co, jak zaczynałam, to czytałam o tym i słuchałam jakichś podcastów. Z tego, co się dowiedziałam, to w takim przypadku, ja nie sprzedaje własności intelektualnej autora, nie sprzedaję jego tekstów.
To, co sprzedaję to mój twór, mój rysunek, moje godziny poświęcone na narysowanie tego, na zrobienie zakładki czy printu. Nie mogę powiedzieć, że to jest moja postać, że sama ją wymyśliłam, ale po wskazaniu autora postaci, mogę ją narysować po swojemu i sprzedać właśnie mój rysunek, mój twór, moje wyobrażenie na bazie opisu. 🥰
Przyznam, że po dwóch dnia pośród twórców z Instagrama sama zaczęłam powątpiewać w swoją wiedzę. Co prawda, nie udało mi się znaleźć informacji potwierdzających ich słowa, wręcz przeciwnie, ale przecież sprzedawana przez nich twórczość zewsząd przyciągała mój wzrok.
Poprosiłam o rozwiązanie moich wątpliwości wydawnictwa. Nie wspominałam dokładnie o moich intencjach, bo nie miałam jeszcze całkowitej pewności co do swoich racji. Interesowało mnie zaledwie to, ile drobiazgowości kosztuje ich tworzenie zakładek, wisiorków, przeróżnych ilustracji nawiązujących do twórczości autorów książek, które reprezentują. Odpowiedziała mi Agnieszka Słowik, pracująca dla wydawnictwa Jaguar.
Zdecydowanie zawsze trzeba działać w oparciu o prawa autorskie i majątkowe należące do twórców każdego z dzieł.
Nie można wykorzystać żadnego elementu czy znaku towarowego bez zgody jego twórcy / właściciela praw do celów komercyjnych.
Przygotowując np. nasze materiały promocyjne / gadżety musimy mieć zgodę wynikającą z umowy z autorem dzieła, czy też opłacając konkretne działanie danego grafika.
Zawsze musimy się postarać o prawa do okładki / zdjęcia autora / zdjęć do przygotowania okładki itp. Logotypy zamieszczone na książce muszą być zaakceptowane przez dane media / blogi.
W tej konkretnej opisywanej przez Panią sytuacji jak rozumiem,
chodzi o to, że ktoś bezprawnie wykorzystuje stworzone już przez kogoś
dzieła / grafiki, tak?
Na pewno osoby znające się na prawie autorskim mogłyby
wypowiedzieć się precyzyjniej, mój komentarz bazuje na dotychczasowym
doświadczeniu.
Dokładnie o to mi chodziło. Moja wiedza też bazowała na dotychczasowym doświadczeniu. Doświadczeniu z dwóch dni wśród twórców Instagrama.
Ponownie przekonana, że nie mogę tkwić w błędzie, postanowiłam rozejrzeć się po profilach z odzieżą. Ściągnęłam okładki paru książek z zamiarem przeniesienia ich na ubrania, zamierzając dowiedzieć się, jakie są granice tego absurdu.
W teorii prawa autorskie nie są naruszane, jeśli wykonuje się swoją interpretację danej postaci, na przykład z bajki.
Ale gdzie zaczyna się ta granica, w której zahacza się już o naruszenie praw autorskich? To nie zostało ustalone.
Jak coś, nie maluje znaków towarowych innych firm.
Kwestia praw autorskich jest tematem rzeką, ale warto mieć na uwadze, że to, czym się zajmuję, jest moim hobby i nie wszystkie pokazane prace powstały komercyjnie, a jako prezent. 🙂 Staram się nie nadużywać znanych postaci, bo są najczęściej objęte prawem intelektualnym.
Ale rozmawiałam z customizerami, którzy tworzą na dużą skalę i mają firmy, to oni się nie przejmują. 🙈 🤷🏻♀️ Ogólnie, jeśli czyjąś pracę używasz jako inspiracji i ją zrobisz po swojemu, to już jest inna. Tak mi tłumaczył prawnik.
Każdy od czegoś zaczynał. Nawet słynny Kaws też tworzy, bazując na znanych, wymyślonych już przez kogoś postaciach.
Malunki na kurtkach można porównać do tatuaży. Osoba daje projekt, ale tatuażysta zawsze coś w nim zmienia. Tak samo jest z kurtkami, z tym że tatuator robi to wszystko na tablecie, później odbija i maluje. Ja robię to odręcznie. Malunek przypominać będzie daną postać, ale nigdy nie będzie identyczny. Tony kolorów, nawet najmniejszy detal, nigdy nie będzie odwzorowany tak samo, jak oryginał.
Powiem szczerze, że nie spotkałam się jeszcze z tego typu problemem. I w ogóle mogę się nie spotkać 😄
Nie jestem jedyną osobą, która maluje na kurtkach, a wątpię, żeby którakolwiek pisała do autorów obrazka, albo animacji z prośbą o zgodę. 🙊
Moje prace nigdy nie są dokładnie skopiowane. Wykonane są ręcznie, w innej technice i na innym materiale.
Jeśli chodzi o regulamin zamawiania, wszystko jest opisane na mojej stronie, zapraszam tam do lektury 🙂
Jeśli przyjdzie mi się z czegoś tłumaczyć, bardzo chętnie złożę wyjaśnienia.
Jak sami widzicie, granic nie ma żadnych. Taka osoba mówi to, co jest dla niej opłacalne, nierzadko wprowadzając swojego klienta w błąd. Przykładowo od jednej z osób, zagadując ją o prawa autorskie, dowiedziałam się, że nie maluje znaków firm. Napisałam z innego konta, oferując pieniądze za przemalowanie znaku, okazało się, że zaledwie znaków firm sprzedających ubrania.
W ogóle chęć zapłacenia takiej osobie wprowadza ją w pewnego rodzaju zapomnienie. Tak więc nierzadko w jednej chwili rozmawiałam z twórcą o szczegółach zamówienia, a w drugiej mogłam już zostać wtajemniczona w jego numer konta bankowego i miejsce zamieszkania. Obsługa przez ekspedientkę w sklepie zajmuje mi więcej czasu niż zamówienie butów u customizera.
JESTEM niespełnionym ARTYSTĄ, więc zostałem SZANTAŻYSTĄ!
Przeprowadzając poniższą rozmowę, miałam nadzieję, że uda mi się udowodnić, iż oni tak
naprawdę nie znają książek, które biorą udział w ich działaniach, a
czerpią garściami z twórczości innych fanartów. W końcu tak inspiracja
jest postrzegana przez twórców przenoszących grafiki na ubrania. Zamiast tego
dowiedziałam się więcej, niż chciałam.
Zdarza Ci się robić zakładki na zamówienie? Z konkretnymi postaciami z książek?
Interesują mnie zakładki z postaciami książek (tytuł książek), ale nie ma do nich fanartów. Można się wzorować zaledwie na okładkach. To byłoby większe zamówienie.
Tak, robię zakładki na zamówienie, to mój najczęściej przyjmowany typ zlecenia 🙂 Nie robię natomiast, zakładek z istniejących książek, których nie znam, chyba że zlecenie pochodzi od autora / wydawnictwa i podaje mi on szczegółowy opis postaci.
Ok, rozumiem. Tak więc, postacie z książek (imię autora) też powstają na zamówienie, tak?
Nie. Zakładki, które są dostępne na moim sklepie, nie są na zamówienie. To są postacie wybrane przeze mnie z książek, które czytałam, i w których szukałam opisów. Zakładki zamawiane przez autorów / wydawnictwa nie sprzedaję na sklepie, chyba że klient zdecyduje inaczej.
To troszeczkę niesprawiedliwe, nie uważasz?
Nie uważam. Co w tym niesprawiedliwego? Sklep jest mój, to moja praca i w ten sposób buduje swoją markę, wybierając interesujące mnie tytuły książek, które stwierdzam, że chce zmienić w zakładki. O ile ilustracje są na podstawie opisów, to jest to zgodne z prawem. W przypadku zamówień od autorów lub wydawnictw mam sporządzoną umowę, więc też jest to całkowicie sprawiedliwe dla obu stron 🙂
Nie mogę, rysować zakładek bazując jedynie na okładkach / fanartach dlatego nie przyjmuje tego typu zleceń.
Ale budujesz markę, odcinając kupony od dzieł innych osób. Przecież nie napisałaś tej książki.
Co więcej, jedno wydawnictwo było zainteresowane Twoim produktem. Zapłaciło Ci za jego stworzenie. Inne nie jest nim zainteresowane. Nie prosiło Cię o jego zrobienie, a mimo to zaczęłaś na nim zarabiać.
Jak powiedziałam, jest to zgodne z prawem, aby robić zakładki na podstawie opisów. Jedno wydawnictwo zechce mnie zatrudnić, inne nie, taki jest rynek. Nie mogę natomiast robić zakładek na podstawie samych okładek.
Nie mam też obowiązku przyjmować każdego zlecenia i tak jak już powiedziałam, tego nie mogę wykonać.
Jasne, rozumiem. Dziękuję za informację.
Na Instagramie panuje reżim, wedle
którego autor nie ma prawa zadekretować, kto może zarabiać na jego utworze, a komu to prawo nie przysługuje. Nie istnieje tam też prawo do wizerunku, bo ubrań i obuwia z pisarzami, aktorami, i kompozytorami nie brakuje.
AUTORZE, jak poznać masz, ILE JESTEŚ WART? SPÓJRZ NA SWÓJ LOS PRZEZ INSTAGRAMERA WZROK!
Pozwólcie, że teraz przedstawię proces, jaki musi przejść pisarz od napisania książki do jej publikacji, bo nie każda osoba najwyraźniej zdaje sobie z tego sprawę.
W pierwszej kolejności pisarz musi w ogóle napisać książkę, co może zająć mu naprawdę dużo czasu. Jeśli znajdzie wydawnictwo
zainteresowane jego dziełem, ktoś musi je zredagować. Oznacza to, że dzieło nie do końca jest idealne, więc trzeba je dopracować, angażując w to autora. Dopracowaną wersję tekstu trzeba poddać korekcie. Potem powstaje okładka. Następnie całość trafia do osób, które dostosowują ją do druku. W drukarni książka osiąga ostateczną formę, która jest nam tak dobrze znana. Trafia do księgarni. Rozpoczyna się proces promowania książki.
Jeśli chodzi o dzieło zagranicznego pisarza, to on już osiągnął sukces w swoim kraju. Teraz chcąc rozpowszechnić swoje dzieło poza jego granicami, zatrudnia więc agencję, która będzie go reprezentować. Nierzadko zdarza się, że o prawa do przetłumaczenia powieści popularnego autora, stara się więcej, niż jedno wydawnictwo. Tak więc swój cel osiągnie to wydawnictwo, które ma większe doświadczenie, bogatsze portfolio, oraz pieniądze. Jak dokonane zostaną wszelkie formalności, powieść zostaje przetłumaczona. Tłumaczenie musi zostać poddane korekcie. Prawa do okładki książki kupuje się osobno albo
zatrudnia się osobę, która ją zaprojektuje. Tekst dostosowuje się do druku. Dzieło trafia na półki księgarni. Całość ponownie zakańcza
promocja książki.
To kosztuje dużo czasu i pieniędzy. W obu przypadkach nic nie jest przesądzone. Walka o odbiorcę trwa nieustannie, bo o sukcesie postanawiają ostatecznie zainteresowani dziełem ludzie. I w sumie każda osoba, chcąca coś osiągnąć jest takim pisarzem.
Poza twórcą z Instagrama. On
nie musi się o nic się martwić. Dzieło, z którego może czerpać, zostało
stworzone rękami innego człowieka. Inni zapewnili mu też reklamę. Prawo
interpretuje po swojemu, więc też nie widzi powodu, dla którego ma się z
kimkolwiek rozliczać. Popularność zapewnia mu inna grupa twórców, zgromadzonych na Instagramie, YouTube i
blogach. Wszyscy przyzwyczaili się do tego, że
dostają przeróżne przedmioty za zdjęcie, film lub post. Nikomu nie opłaca się poruszać niezręcznego tematu.
Za to, jeśli właściciel praw autorskich bądź wykorzystywanego wizerunku nie chce sponsorować biznesu twórców z Instagrama, musi
specjalnie się o to u niego ubiegać. To może okazać się kłopotem, na jaki go nie
stać. Widzicie, w internetowym świecie nierzadko reputacja jest
ważniejsza, niż pieniądze. Nie wiem, jak bardzo ludzie zainteresowani produktami z Instagrama są zorientowani, co się wokół nich dzieje. Przypuszczam, że oni też wcale nie rozważają
takich kwestii. Odebranie im tego, czego tak bardzo pragną, może okazać
się kłopotliwe.
WSZELKIE MOJE WĄTPLIWOŚCI ROZWIEWA RZECZNIK PATENTOWY, MIKOŁAJ LECH
Tak naprawdę temat praw autorskich to nie są wcale tak skomplikowane kwestie, jakimi mogą się zdawać. Znalezienie potrzebnych informacji, nie stanowiło dla mnie żadnego problemu.
W pierwszej kolejności zajrzałam do ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych, a następnie zaczęłam szukać osób rozwijających temat. I takim oto sposobem natknęłam się na Mikołaja Lecha, rzecznika patentowego prowadzącego bloga, jak również kanał w serwisie YouTube.
Posiadając przygotowany do publikacji tekst, zwróciłam się do niego z prośbą o komentarz w celu rozwiania jakichkolwiek wątpliwości.
W kontekście wykorzystywania postaci bajkowych i filmowych
panuje wiele mitów. Najczęstszy, z którym się spotykam, mówi o
tym, że wystarczy w rysunku zrobić 20-30-40% zmian, aby obejść
zarzut plagiatu. Inny mit to ten, że jeżeli zrobi się własny
rysunek to działa się legalnie. Problem nie istnieje w
sytuacji, jeżeli tworzymy takie inspiracje dla siebie, czyli
niekomercyjnie. Narysowanie Harry'ego Pottera na piórniku mieści
się w dozwolonym użytku prywatnym.
Jak pokazuje życie, istnieje wiele twórców, którzy zarabiają
na takich inspiracjach. O ile działają w oparciu o umowę
licencyjną z uprawnionymi do tych praw (np. wytwórniami), to
wszystko jest zgodne z prawem. Tyle, że mało kiedy to tak działa,
ponieważ np. Disney decyduje się jedynie na duże współprace.
Najczęściej więc pojedyncza osoba bardziej lub mniej czerpie z
książek, filmów czy bajek nie pytając nikogo o zgodę. Jak to
się kończy? Najczęściej nie dzieje się nic i to je zachęca do
jeszcze aktywniejszego czerpania z cudzej twórczości.
Pamiętajmy, że prawa autorskie obowiązują do 70 lat od
śmierci twórcy. Oznacza to, że na sprzedaż butów z rysunkiem Myszki Miki musimy mieć zgodę, ale już na wydanie Pana
Tadeusza nie. Ten drugi przykład jest o tyle ciekawy, że na
jego podstawie Andrzej Wajda w 1999 roku nakręcił film. Dla
wielu osób tytułowy Pan Tadeusz zawsze będzie miał twarz
Michała Żebrowskiego. Czy można więc robić koszulki z jego
podobizną? Absolutnie nie. Pomimo tego, że książka weszła do
domeny publicznej, to jej ekranizację nadal chroni prawo
autorskie. A mówiąc precyzyjnie jej elementy twórcze.
Przejdźmy do bardziej współczesnych utworów - Harry Potter
J. K. Rowling. Mamy tutaj prawa autorki do książek oraz ich
ekranizacje w postaci filmów. Tworząc samodzielnie rysunek
głównego bohatera z charakterystycznym szalikiem, okularami i
blizną na czole... naruszymy prawa autorskie. Dlaczego?
Ponieważ te wszystkie cechy łącznie wskazują wprost na
konkretnego bohatera bajkowego. I na takie komercyjne
działanie potrzebna jest zgoda.
Co innego, gdybyśmy narysowali małego czarodzieja całkowicie
po swojemu. J. K. Rowling nie ma monopolu na czarodziejów. Ci
istnieli w wielu utworach na długo przed jej kultowymi
książkami. Tylko jeżeli ktoś narysuje czarodzieja
nieprzypominającego Harry'ego Pottera to jego produkt będzie się
sprzedawał gorzej.
Zauważmy, że ktoś wykorzystał swoje talenty i włożył tysiące
godzin w prace nad książką. Wytwórnie filmowe wydały setki
milionów na ekranizacje i promocje filmów. Efekt tego jest
taki, że szampon z rysunkiem Batmana lepiej sprzedaje się
wśród młodzieży niż ten z listkiem mięty. Osoba wykorzystująca
tę postać bez zgody uprawnionego do praw autorskich czerpie
korzyści nie inwestując w to nic więcej poza swoim czasem na
stworzenie rysunku.
Ludzie praktykują takie zachowania w pełnym przekonaniu, że
nie robią nic złego. Potwierdzeniem na to jest fakt, że
przecież każdy tak robi. A skoro takich dzieł jest na
Instagramie cała masa, to musi to oznaczać, że jest to
legalne. Tymczasem są już wyspecjalizowane firmy, które
skanują internet i szukają przypadków naruszenia prawa. Rękoma
swoich prawników odzywają się do takich osób, często żądając
odszkodowania. Dopiero wtedy przychodzi otrzeźwienie i
refleksja. To też moment, kiedy takie osoby szukają pomocy u
rzecznika patentowego.
Ile właściwie TO kosztuje? Ile wart jest TAKI BIZNES?
Na Instagramie jest drogo, ale informacje nie kosztują nic. Większość z cen jest po prostu jawnie podana, bo wiele osób prowadzi własne sklepiki na stronie zrzeszającej twórców rękodzieła. Najpopularniejsi pozakładali działalności.
I takim oto sposobem dowiedziałam się, że najlepiej sprzedają się zakładki do książek. Ich cena waha się od 6,00 zł do 20,00 zł za sztukę. Jeżeli jesteście przedsiębiorczymi osobami, w ciągu czterech lat możecie zarobić na nich nawet 65,000 zł.
Zapachowe świecie, cieszące się niemałą popularnością, kosztują od 15,00 zł do 100,00 zł za sztukę.
Kubek nadrukiem kosztuje 40,00 zł za sztukę, malowane 150,00 zł za sztukę. Poduszka z nadrukowaną ilustracją kosztują 80,00 zł za sztukę.
Cena koszulek z imionami postaci z książek, ich okładkami, tytułami, a także cytatami rozpoczyna się od 40,00 zł za sztukę. Para malowanych trampek kosztuje 220 zł, ale u innego z twórców, naniesienie samego malunku będzie nas kosztować 550,00 zł. Samo przeniesienie nadruku na kurtkę to koszt od 220,00 zł do 500,00 zł. Gotowa kurtka może kosztować 650,00 zł. W kurkę z ilustracjami z ulubionych książek, komiksów i bajek ubierzecie siebie, swoje dzieci, a nawet zwierzęta.
Autor ma za to świadomość, że bierze udział w tworzeniu biznesu, jaki nie istniałby bez sukcesu osiągniętego jego ciężką pracą, czasem i pieniędzmi.
DZIĘKUJĘ wszystkim ZA SZCZEROŚĆ, POMOC I WSPARCIE udzielone w trakcie powstawania tego tekstu
Spędziłam, niespełna pięć dni przeglądając Instagram. Wiedza, jaką podzieliła się ze mną jego społeczność, jest dla mnie bezcenna.
Dziękuję
moim rozmówcom korzystającym z Instagrama za szczerość. Nie zamierzam
publikować ich wizerunków ani z nikim się nimi dzielić, dopóki nie
zostanę do tego zmuszona.
Szczególne podziękowania należą się też Agnieszce Słowik i Mikołajowi Lechowi za udzieloną pomoc. Dziękuje również osobom, które nie chciały wziąć udziału w mojej publikacji, ale w trakcie jej powstawania odpowiadały na moje wiadomości, udzielając mi potrzebnych informacji.
Interesują mnie jeszcze inne kwestie niesprawiedliwego zarabiania na autorach, wydawnictwach, producentach, a w szczególności nastoletnich odbiorcach. Możliwe, że pewnego dnia jeszcze powrócę do świata twórców z Instagrama.
Po semestrach zajęć z praw autorskich i obowiązkowych szkoleniach na studiach nawet nie patrzę na tego typu twórczość. (Z jednym jednym wyjątkiem zakładki z Czarodziejką z Księżyca). W każdym razie to szkolenia z prawa własności / ochrony własności intelektualnej powinny być w liceach koniecznie, bo czasami to straszne, że ludzie zwyczajnie nie wiedzą. Ja wyszywam, dla siebie i na prezenty, więc zasadniczo dozwolony użytek, ale często zastanawiam się nad pochodzeniem i legalnością niektórych wzorów, które widzę w internecie.
Po semestrach zajęć z praw autorskich i obowiązkowych szkoleniach na studiach nawet nie patrzę na tego typu twórczość. (Z jednym jednym wyjątkiem zakładki z Czarodziejką z Księżyca). W każdym razie to szkolenia z prawa własności / ochrony własności intelektualnej powinny być w liceach koniecznie, bo czasami to straszne, że ludzie zwyczajnie nie wiedzą. Ja wyszywam, dla siebie i na prezenty, więc zasadniczo dozwolony użytek, ale często zastanawiam się nad pochodzeniem i legalnością niektórych wzorów, które widzę w internecie.
OdpowiedzUsuń