wtorek, 21 lutego 2023

Kontrowersje wokół Plebiscytu Książki Roku LubimyCzytać.pl. Wywiad z nominowanymi w kategorii Człowiek Książki

Od 2015 roku, 1 lutego na portalu LubimyCzytać.pl niezmiennie oznacza jedno - rozpoczęcie Plebiscytu Książki Roku LubimyCzytać.pl. Za jego sprawą największa społeczność miłośników książek w Polsce wspólnie decyduje, które dzieła zasługują na miano najlepszych książek minionego roku. Niezmiennie, co roku plebiscyt rodzi coraz to nowsze kontrowersje. I nie inaczej jest w trakcie trwania obecnej edycji głosowania.

Największe poruszenie wśród społeczności portalu wzbudza nowa kategoria Plebiscytu Książki Roku LubimyCzytać.pl, którą nazwano Człowiek Książki. Nominowanych zostało w niej 24 twórców promujących literaturę w sieci. Zwycięzca głosowania otrzymuje nagrodę w wysokości 10 000 zł. 
 
Na kwestie poruszane w komentarzach pod postami o Plebiscycie Książki Roku na portalu LubimyCzytać.pl zgodzili się odpowiedzieć: Diana Chmiel autorka profilu Bardziej lubię książki niż ludzi, Małgorzata i Daniel Grupa bliżej znani jako Literaccy, Natalia i Daniel Muniowscy, właściciele kanału Strefa Czytacza i Wojciech Szot autor bloga Zdaniem Szota
 
Pomimo że Wasza twórczość nie jest nikomu obca, pewnie wiele osób chce się dowiedzieć czegoś więcej na Wasz temat. Jak rozpoczęła się Wasza twórczość w sieci?
 
Bardziej lubię książki niż ludzi: Książki czytam od zawsze i zawsze o nich pisałam i opowiadałam -założenie bloga wydaje się być naturalnym ciągiem dalszym. Następnym krokiem było założenie IG, który pozwolił mi połączyć dwie moje pasje - książki i zdjęcia. na końcu założyłam YT - i okazało się, że robienie filmów wokół książek jest świetną sprawą!
 
Literaccy: Pierwszy film nagraliśmy w czasie pandemii. Danielowi w jednej chwili odwołali wszystkie koncerty, trochę nam się wtedy życie zmieniło, bo dostaliśmy więcej czasu dla siebie:) Nie chcieliśmy narzekać i przespać lockdown, zatem zaczęliśmy nagrywać. Zdarzyło nam się też kilka razy „wystąpić” w filmach naszych córek (zaksiążkowane) co być może nas trochę ośmieliło :)
 
Strefa Czytacza: Na pewno nie pokusilibyśmy się o stwierdzenie, że nasza twórczość nie jest nikomu obca. W porównaniu z popularnymi twórcami, nazwijmy ich, „pozaksiążkowymi”, nie wiem czy możemy mówić choćby o mikropopularności. Zwłaszcza w czasach, kiedy każdy może być popularny, a samo określenie jest mocno nadużywane.

Nasza twórczość w sieci to bardzo rozległy temat. Natalia zaczynała od blogów, na których (już kilkanaście lat temu) pisywała fan fiction, ja z kolei przez wiele lat prowadziłem blog o „Harrym Potterze”. Kiedy się poznaliśmy, uznaliśmy, że chcemy iść dalej – wówczas, w bólach i poczuciu zażenowania, zaczęła rodzić się Strefa Czytacza na YouTube. A wszystko dlatego, że… bardzo lubiłem dużo gadać i pewnego razu Natalia wypaliła: „Ty ciągle gadasz! Załóż sobie kanał na YouTube i tam gadaj!”. Posłuchałem jej, choć to raczej nie do końca była rada… 
 
Zdaniem Szota: Pisanie do sieci o literaturze zacząłem jakieś siedem lat temu na blogu Kurzojady. Po jakimś czasie zostałem zmuszony do wyniesienia się ze wspólnej przestrzeni i założenia własnego bloga. Wyszło mi to na dobre, jak sądzę.

Potraficie określić, jak bardzo zmieniła się Wasza twórczość na przełomie czasu? Co dawniej sprawiało Wam najwięcej niedogodności?

Bardziej lubię książki niż ludzi: Blog założyłam w 2015 roku, więc to 8 lat działania w sieci. Zmieniało się wszystko - i styl pisania i robienia zdjęć, częstotliwość publikacji, główne medium (na początku był to blog, potem IG, a teraz YT). Sama aplikacja się zmieniła (na początku przecież nie było stories czy rolek). Ale to naturalne i fajnie jest wracać do swoich początków, żeby zobaczyć swój rozwój.
 
Literaccy: Ja byłbym raczej ostrożny z nazywaniem tego rodzaju działalności w internecie twórczością. To raczej, zapiski, rozmowy dotyczące przeczytanych przez nas książek. Myślę, że technika zawsze nas wyprzedza, i początkowo nie za bardzo mogliśmy sobie poradzić z montażem filmów :)
 
Strefa Czytacza: Najprościej będzie zacząć od tego, że bardzo zmieniała się na przestrzeni lat jakość naszych nagrań. Pierwsze filmy nagrywaliśmy na marnym aparacie ze stałym punktem ostrości – wystarczyło przesunąć się o pół kroku w bok i diabli brali ostrość, a film lądował w koszu. Jeśli chodzi o sam sposób prowadzenia kanału, dość szybko doszliśmy do wniosku, że musimy się czymś wyróżnić. W tamtym czasie (mówimy o 2016 roku) nie było tak wielu kanałów książkowych, ile jest dzisiaj. Mimo to booktube miał już swoich popularniejszych twórców. Dlatego postanowiliśmy wyróżnić się podejściem do omawiania książek i… zaczęliśmy przebierać się do recenzji. Tu nie było żadnych ograniczeń: przebierałem się za księżniczki, demony, a nawet potwora z morskich głębin, z kolei Natalia odgrywała wiele ról męskich. Chcieliśmy pokazać, że książki są dla wszystkich, nawet dla takich wariatów jak my. Z czasem odeszliśmy od przebrań, stawiając bardziej na dyskusje i publikując wiele materiałów dotyczących ogólnie świata książki. Myślę, że największą niedogodnością zawsze była dla nas rutyna, dlatego często zmienialiśmy sposób opowiadania o książkach. Po prostu nie lubimy stać w miejscu. 
 
Zdaniem Szota: Moje pisanie zdecydowanie ewoluowało od tego czasu, mniej jest w nim nerwowego spięcia, więcej prób różnorodnego pisania o literaturze, ale też mniej osobistego tonu - im bardziej jestem rozpoznawalny w sieci, tym mniej chcę mówić o sobie.
 
Internet nieustannie się zmienia. Niepowstrzymanie ukazują się nowe narzędzia, które poszerzają możliwości promowania siebie i swoich pasji w internecie. Mimo to jest wielu twórców, którym nie udaje się dotrzeć do większego grona odbiorców. Jak sądzicie, co przyczyniło się do Waszego sukcesu? 

Bardziej lubię książki niż ludzi: Nie wiem, choć często się nad tym zastanawiam. Wiem, że stworzyłam razem z moimi odbiorcami dobre miejsce, bezpieczne, uczciwe, pełne miłości do książek. Najważniejsze są u mnie książki i może to przyciąga do siebie?
 
Literaccy: Dla nas chyba największym sukcesem jest to, że podchodzą czasem do nas ludzie, którzy nas oglądają i dziękują, nie tylko za polecenia książek ale za to, że dzięki tym filmom sami zaczęli robić rzeczy, które do tej pory były dla nich nieosiągalne. To po stokroć ważniejsze od jakiejś tam popularności.
 
Strefa Czytacza: Myślę, że dużą rolę zagrało tu szaleństwo. Do tej pory raczej podchodziło się do książek z powagą, szacunkiem, a my zaczęliśmy się wydurniać, odgrywaliśmy marne parodie scen z najgorszych erotyków i mieliśmy (nadal mamy!) potężny dystans do siebie. Drugim takim elementem był „Harry Potter”. Przyznaję, sięgnęliśmy po najpopularniejszą książkę dla młodzieży po to, żeby przyciągnąć na kanał widzów i pokazać im, że istnieją również inne, świetne książki. I to był strzał w dziesiątkę. Bardzo wielu widzów pisze do nas, że przyszli na Strefę tylko dla „Harry’ego…”, a zostali, bo zainteresowały ich również inne książki. Myślę, że „Harry Potter” to idealna wędka do łowienia nowych czytelników!
 
Zdaniem Szota: Czy odniosłem sukces? Możliwe. Kluczowe do niego było zacięcie, konsekwencja, dużo - niestety - pracy asolutnie za darmo, sporo inwestowania także finansów zarabianych gdzie indziej. Dobre zdjęcie, grafika, czy pomoc przy produkcji treści kosztuje i trzeba inwestować, żeby wspinać się po "szczeblach kariery".
 
Tworząc w internecie przez tak długi okres, nie sposób nie popełnić żadnego błędu. Jest coś, czego żałujecie? Co chcielibyście zmienić, mogąc cofnąć czas?
 
Bardziej lubię książki niż ludzi: Z pewnością popełniłam mnóstwo błędów, ale niczego bym nie zmieniła. Wszystkie błędy traktuję jako lekcje, które sprawiły, że jestem w tym miejscu w jakim jestem.
 
Literaccy: Nie celebrujemy porażek. Patrzymy w przyszłość :)
 
Strefa Czytacza: Jest wiele rzeczy, których żałujemy. Wiele tematów, które – jak pokazał czas – potraktowaliśmy po macoszemu. Żałujemy hejterskich recenzji (mamy ich na koncie dwie, więc to i tak niezły wynik) – w tamtym czasie myśleliśmy, że to jest fajne, bo przecież się „klika”, ale z czasem zrozumieliśmy, że nie chcemy takiej taniej „popularności”. Hejt jest paskudny. Co ciekawe, nadal nie usunęliśmy tamtych filmów z kanału. Z prostej przyczyny: nie chcemy się wybielać i przedstawiać jako idealnych. Każdy popełnia błędy. Najważniejsze to wyciągnąć z nich wnioski.  
 
Zdaniem Szota: Niczego nie żałuję, zajmowanie się myślenie o tym, co by mogło być, gdybym podjął inną decyzję to strata czasu.

Możecie nam zdradzić, co robiliście, zanim zaczęliście promować literaturę w internecie? 

Bardziej lubię książki niż ludzi: Na pewno czytałam więcej książek i grałam w więcej gier :D Teraz nie mam czasu na granie, bo przygotowuję materiały do publikacji.  
 
Literaccy: Tak naprawdę to większość naszego czasu zajmuje nam to co robiliśmy zanim zaczęliśmy nagrywać filmy. Małgosia pracuje jako konsultant medyczny, w październiku ubiegłego roku rozpoczęła swoje wymarzone studia na SWPS w Poznaniu na kierunku Psychologia, ja cały czas piszę muzykę do Teatru, filmu, koncertuję z recitalem fortepianowym, próbuję wspinać się w górach jak najczęściej ;)
 
Strefa Czytacza: Nauka i praca – ot, proza życia. Nasze życie kompletnie nie różniło się od życia wielu młodych studentów. Blog, a później kanał, stanowił dla nas odskocznię od rzeczywistości. Cudownie było wrócić do domu po wyjątkowo ciężkim dniu w pracy i oddać się pasji tworzenia czegoś „własnego”. 
 
Zdaniem Szota: Prowadziłem firmę. 
 
Co obecnie zajmuje Wasz czas, poza poznawaniem kolejnych książek i tworzeniem treści w sieci?
 
Bardziej lubię książki niż ludzi: Na chwilę obecną pracuję w bibliotece, więc wszystko, co tworzę, powstaje poza godzinami pracy. Więc niewiele zostaje go na cokolwiek innego ;)
 
Strefa Czytacza: Rodzina. Mamy trzy córki, 9-letnią Lilkę i 3-letnie bliźniaczki, Laurę i Elizę. Poza tym, to też nie jest tak, że skupiamy się jedynie na poznawaniu książek. Wręcz przeciwnie, książki to tylko jedno z naszych zainteresowań. Uwielbiamy grać w gry na konsoli, oglądać filmy czy seriale. Wszystkie te rozrywki traktujemy równorzędnie. Nie uważamy książek za coś lepszego od gry czy serialu. 
 
Zdaniem Szota:  Mój czas zajmuje moja praca, mój pies, moje relacje. Czytanie i pisanie o książkach to istotna, ale zdecydowanie nie najważniejsza część mojego życia.
 
Influencer, to słowo określające w świecie mediów społecznościowych osobę wpływową, która dzięki swoim zasięgom jest w stanie oddziaływać na ludzi. Powoli zaczyna określać się nim także ludzi promujących w internecie literaturę. Zważając jednak na liczne przewinienia osób, które robią wyświetlenia na naprawdę dużą skalę, dla wielu ludzi ma ono jednak inne znaczenie. Utożsamiacie się z nim, a może raczej od niego stronicie?
 
Bardziej lubię książki niż ludzi: Słowa mają takie znaczenie, jakie im nadamy. Jeśli obserwujemy wartościowych ludzi, od których się uczymy i czerpiemy fajne rzeczy, to z przyjemnością można ich nazywać influencerami, prawda? Dostaję absolutnie wspaniałe wiadomości od moich obserwatorów - że coś zaczęli, zmienili, skończyli, na coś spojrzeli inaczej. To wiadomości nie tylko o książkach, ale również o relacjach, rodzinie, emocjach, problemach. Mogę podpisać się pod tym słowem, bo dla mnie oznacza coś bardzo dobrego.
 
Literaccy: Zupełnie nie rozumiemy pytania :) 
 
Strefa Czytacza: Uważamy, że każda etykietka niesie ze sobą złe skojarzenia. Influencer to dziś określenie mocno pejoratywne, często kojarzące się z nieróbstwem lub fałszywymi polecajkami, ewentualnie patologicznymi filmami. Ale to nie jest tak, że rękami i nogami bronimy się, gdy ktoś nas nazywa influencerami – wiemy, że społeczeństwo lubi szufladki. Na szczęście mamy grubą skórę i nie martwimy się łatkami. 
 
Zdaniem Szota:  Nie jestem miłośnikiem słowa "influencer" w odniesieniu do samego siebie, ale wiem, że nim jestem. Są źli i dobrzy influencerzy, jak i są źli i dobrzy cukiernicy, czy inżynierki. Zawód jak zawód. Bywa, że zawodzi. Ale ponieważ "jesteśmy z netu", to od razu przykłada się do nas inne kryteria oceny, często bardzo krzywdzące.

Zostaliście nominowani do Plebiscytu Książki Roku 2022 portalu LubimyCzytać.pl w kategorii Człowiek Książki. Jest to duże odznaczenie dla Waszej twórczości. Zostaliście wcześniej poinformowani przez jego redakcję o swoim udziale w plebiscycie? Przedstawiono Wam dokładne informacje, za co zostaliście uznani?
 
Bardziej lubię książki niż ludzi: Nie, LC nie powiadomiło mnie wcześniej o takiej nominacji ani nie było informacji, za co konkretnie znalazłam się w plebiscycie. W regulaminie plebiscytu jest natomiast wypunktowane, jakie kategorie były brane pod uwagę przy wyborze.
 
Strefa Czytacza: Szczerze powiedziawszy, dowiedzieliśmy się o nominacji od Marty Kisiel (genialnej pisarki, swoją drogą!). Byliśmy akurat w Londynie i zupełnie nie przywiązywaliśmy uwagi do tego, co się dzieje w sieci, wówczas napisała Marta z gratulacjami. Kompletnie nie wiedzieliśmy, o co chodzi. Dopiero po chwili wszystko stało się jasne. Na maila otrzymaliśmy informację o nominacji oraz kilka grafik i pytania. Uzasadnienia nie było. Może i to lepiej, bo gdyby miało być, jeszcze by się okazało, że zostaliśmy nominowani przez pomyłkę?
 
Zdaniem Szota: Nie chcę się wypowiadać na temat swoich relacji z portalem Lubiczytac.pl. Powiedzmy to sobie wprost - jest to sposób nie tylko na uznanie twórców, ale i na to, by nakręcić portalowi zainteresowanie. Bo teraz to my walczymy o głosy. Gdyby nie sensowna nagroda finansowa, zrezygnowałbym. 
 
W Plebiscycie Książki Roku 2022 portalu LubimyCzytać.pl w kategorii Człowiek Książki biorą udział jednocześnie BookTuberzy, Bookstagramerzy, BookTokerzy, jak również osoby tworzące na Facebooku. Nie uważacie, że umieszczenie wszystkich w jednej kategorii jest trochę niesprawiedliwe?
 
Bardziej lubię książki niż ludzi: Ponieważ jest to pierwsza edycja tej nagrody myślę, że wiele rzeczy będzie jeszcze dopracowane. Nie czuję, że jest to niesprawiedliwe, że jesteśmy wszyscy razem - w końcu chodzi o nagrodę dla kogoś, kto promuje książki, sama forma nie ma aż takiego znaczenia. Uważam, że wszyscy robimy świetną robotę, niezależnie czy jest to pisanie, robienie zdjęć czy nagrywanie filmów. 
 
Literaccy: Zupełnie się nad tym nie zastanawiamy :)
 
Strefa Czytacza: Uważamy za niesprawiedliwe (i przykre, zarazem) jedno: fakt, że największy plebiscyt chce doceniać internetowych twórców bez których rynek książki dałby sobie radę, a do tej pory nie wprowadzono kategorii mającej na celu docenienie tłumaczy: a przecież bez nich moglibyśmy zapomnieć o poznawaniu zagranicznych opowieści. Oni dają nam klucz do poznawania świata, a mimo to są notorycznie pomijani we wszelkiego rodzaju plebiscytach. Według nas to oni są prawdziwymi Ludźmi Książki. 
 
Zdaniem Szota: Nie, mi jest wszystko jedno. Nie mój problem.

Nieczęsto widuje się was na portalu LubimyCzytać.pl. Może się mylę, ale odnoszę wrażenie, że większość twórców przekierowuje swoje społeczności na Goodreads.com. Co takiego ma w sobie Goodreads.com, czego nie ma LubimyCzytać.pl?
 
Bardziej lubię książki niż ludzi: A to prawda! Ja korzystałam bardzo często z LC, ale ostatnio faktycznie robię listy na GR. Na LC wrzucam czasami swoje videorecenzje pod książkami. GD jest bardziej globalne, jest fajne roczne wyzwanie, bardziej się skupia na samych książkach. LC to oprócz biblioteki książek cały portal, z artykułami, wywiadami itd. a ja potrzebuję najbardziej tylko listy przeczytanych książek. W moim przypadku dochodzi jeszcze jedna rzecz - brak czasu na prowadzenie dwóch list :)
 
Strefa Czytacza: Prawdę mówiąc, sam nie korzystam ani z jednego, ani drugiego, choć w obu serwisach mam założone konta. Z kolei Natalia wybrała Goodreads, ponieważ jest to serwis międzynarodowy, bardziej różnorodny. Książki mają tam więcej opinii i na ogół średnia ocen jest bliższa jej prywatnym ocenom, aniżeli te wystawiane na LubimyCzytac.pl. Przekrój ocen jest, po prostu, dużo szerszy niż na LC. 
 
Zdaniem Szota: Goodreads ma dla mnie o wiele bardziej intuicyjny interfejs. No i nie da się być wszędzie, życia nie starczy. 

Redakcja portalu LubimyCzytać.pl prezentując kategorie, jakimi sugerowała się podczas nominowania osób do Plebiscytu Książki Roku 2022 w kategorii Człowiek Książki, poinformowała swoich czytelników, że sprawdza twórców pod względem tego, czy są uważani przez swoje społeczności za ekspertów. Społeczność portalu też postanowiła to ocenić. Z tego też powodu, zostaliście poproszeni o opinie na temat twórczości takich autorów, jak James Joyce, Jorge Luis Borges, Geoffrey Chaucer, François Rabelais, Laurence Sterne.
 
Bardziej lubię książki niż ludzi: Po pierwsze, co to znaczy być ekspertem w literaturze? Czy jestem literaturoznawczynią? Nie jestem (ale jeśli ktoś ma namiar na jakieś fajne studia podyplomowe z historii literatury, niech da znać! od dawna takich szukam). Czy przeczytałam wszystkie najważniejsze dzieła świata? Nie. Nie czytałam nic Jamesa Joyce’a (“Ulisses” wpadnie w tym roku, bo będziemy o nim rozmawiać na klubie książki), Borgesa, Chaucera i Rabelaisa czytałam we fragmentach, a Laurence’a Sterne’a nie znałam wcześniej w ogóle. Gdybym chciała być taką ekspertką, nie nagrywałabym filmów na YT, tylko zrobiłabym doktorat z Poważnej Literatury. To jest coś, co mnie najbardziej wkurza - zakładanie, że o książkach mogą mówić tylko “eksperci” albo ludzie, którzy czytali Ulissesa. No nie. Oczywiście tworząc treści o książkach, fajnie jest mieć szersze spojrzenie na literaturę, wychodzić poza ramy “ta książka była zła, bo mi się nie podobała”, rozumieć kontekst powstawania książki, sięgać po klasykę, czytać o historii, przede wszystkim dla samego siebie.
  
Strefa Czytacza: To pytanie przypomniało nam żart ze szkolnych czasów. Pani w szkole pyta Jasia: „Jasiu, wiesz kto to Pan Tadeusz?” Jasiu odpowiada, że nie. Na to pani dalej: „A Wołodyjowski?” Ta sama odpowiedź Jasia. Nauczycielka drąży dalej: „No to może znasz Wokulskiego?” Na co Jasiu pyta: „A czy pani zna Grubego, Łysego i Ryżego?” Pani kręci głową. „No to co mnie pani straszy swoją bandą?!”. To podobna sytuacja. Nie czytaliśmy żadnego z wymienionych autorów i autorek, za to czytaliśmy masę innych. Nie uznajemy żelaznego kanonu lektur, które każdy musi znać, ani autorów, których należy czytać. I nie uznajemy siebie za ekspertów: jesteśmy zwykłymi czytaczami, którzy, po prostu, lubią czytać dla rozrywki. Niekoniecznie to, co inni uznają za obowiązkowe lektury. 

Zdaniem Szota: Nie rozumiem zupełnie jak mam "wyrazić opinie" o tych twórcach. To klasyka literatury i ta krótka rozmowa nie jest miejscem do wyrażania opinii o twórcach już za klasycznych uznanych. Nie wiem w jaki sposób wypowiedź o Borgesie miałaby sprawdzać moją "eksperckość" w kontekście współczesnej literatury. Nie prowadzimy dziś powszechnych sporów o Borgesa.

Mnie osobiście jednak bardziej interesuje, jak często sięgacie po dzieła nadszarpnięte zębem czasu z gatunku, o którego książkach najczęściej mówicie i piszecie? I jakie starsze książki możecie nam polecić?

Bardziej lubię książki niż ludzi: Ja dzięki audiobookom nadrabiam klasykę i z całego serce polecam takie rozwiązanie. Książką, która mnie absolutnie zachwyciła byli “Nędznicy” - w papierze pewnie jeszcze długo by czekała na swoją kolej. Na instagramowym klubie książki przeczytaliśmy “Hrabiego Monte Christo”, którego kocham, czytaliśmy “Przeminęło z wiatrem” - co to było za spotkanie! Ostatnio czytaliśmy “Znachora” i to był ogromny hit! Uważam, że fantastycznie dzisiaj się czyta “Szkarłatną literę”, audiobooki pozwoliły mi też odkryć Dickensa - nie miałam pojęcia, że gość był tak zabawny!

O ile rzeczywiście uważam, że jeśli pozna się wielkie powieści XIX wieku, to potem już żadna książka nigdy nie będzie taka sama i zupełnie inaczej się patrzy na powieść w ogóle - o tyle nie uważam, że ktoś, kto czyta klasyki jest lepszy od kogoś, kto ich nie czyta.

Literaccy: Uwielbiamy Remarque, Dostojewskigo, Dumas’a, Hłaskę, Tyrmanda, Hemingway’a.
 
Strefa Czytacza: Rzadko, co nie znaczy, że nie mamy swoich ulubieńców. Natalia uwielbia Jane Austen (najbardziej za „Dumę i uprzedzenie”), ja z kolei bardzo lubię „Zbrodnię i karę” oraz „Mistrza i Małgorzatę”. Nieczęsto polecamy starsze książki. Z jednej strony, naszą pracę cechuje to, że na ogół dostajemy do recenzji nowości, z drugiej sami wyznajemy filozofię, żeby dawać zarabiać żyjącym, zamiast rozkoszować się talentem umarłych. Zbyt wielu artystów doczekało się sławy dopiero pośmiertnie. Kiedy umiera jakiś pisarz lub pisarka, od razu skacze sprzedaż jego/jej książek. Dlaczego tak trudno doceniać nam żyjących? 

Zdaniem Szota: Skoro książkę czas potraktował źle, to nie ma po co o niej rozmawiać. Wolę rozmawiać o historii literatury w oparciu o ciekawe przykłady. Polecam zawsze "Martę" Orzeszkowej, to niezwykle wciąż niestety aktualna powieść feministyczna.

Osobom promującym literaturę w internecie, nierzadko zarzuca się, że przeważnie mówią o książkach, które są popularne. Takich, z jakimi dobrze się pokazać na zdjęciach lub filmach. Nie odmawiają też swojej uwagi książkom, za których promowanie są w stanie zapłacić pisarze i wydawnictwa. Co sądzicie o takich oskarżeniach?

Bardziej lubię książki niż ludzi: Po pierwsze chyba nie nazwałabym tego oskarżeniami? Wydaje mi się oczywiste, że za pracę należy się zapłata. Oczywiście, że będą osoby, które to wykorzystają i będą polecać książki tylko dlatego, że ktoś im za to zapłacił. Ale wiecie co? To widać. I odbiorca już sam decyduje, że chce wspierać taką osobę swoją uwagą, swoimi lajkami czy komentarzami. Przede wszystkim odbiorcy powinni naciskać na transparentność - od 8 lat jestem w sieci, na początku współpracowałam barterowo albo pisałam o książkach z biblioteki, po jakimś czasie zaczęłam współpracować komercyjnie - nigdy tego nie ukrywałam, na blogu mam wpis “Tak, biorę”, bo to jest moja praca. Mówię otwarcie o tym, za co dostaję pieniądze - nie za to, że przeczytam jakąś książkę i ją polecę, mimo że mi się nie podoba. Dostaję za to, że jakąś książkę, którą chcę przeczytać, przeczytam w pierwszej kolejności i zrobię o niej materiał na określony termin.

Pamiętajcie - to odbiorcy tworzą twórców. Jeśli poświęcacie uwagę ludziom, którzy tworzą dramy, uważacie, że nie polecają uczciwie, albo polecają waszym zdaniem mało wartościowe książki - po prostu ich nie obserwujcie. Dla was jakaś książka może być mało wartościowym czymś, co nawet obok książki nie stało, a być może jakaś młoda osoba tak się zachwyci, że zakocha się w czytaniu? Nigdy nie wiadomo. Ja jako nastolatka miałam fazę harlequinów i wcale się tego nie wstydzę ;-)

I oczywiście, że jest tak, że promuje się książki popularne - takie mamy czasy, że życie książki skróciło się bardzo. Jest, za chwilę jest już inna, i znowu następna. Tylko tu już wchodzimy w dyskusję na inny temat - czy rozmawiamy o promowaniu czytelnictwa w ogóle i zachęceniu młodych do czytania, czy o wartościowaniu literatury?

Strefa Czytacza: To nie są oskarżenia. To rzeczywistość. Ktoś, dla kogo prowadzenie książkowego kanału jest pracą, musi liczyć się z tym, że wydawcy będą chcieli promować jedynie nowości. My to akceptujemy. Bywa, że nasza recenzja danej książki jest jedną z wielu. Z drugiej strony, paradoksalnie, skupianie się na starszych, mniej popularnych tytułach, jest obecnie strzałem w kolano. Ludzie lubią sięgać po popularne książki, czego dowodem jest olbrzymia popularność BookToka. Z jednej strony padają oskarżenia, że wszyscy mówią o tym samym, a z drugiej – gdy mówią o czymś innym – nikt nie chce tego oglądać. Twórca, który nie bierze pod uwagę woli swojej społeczności nigdy nie zdobędzie popularności. I to jest równie brutalna prawda jak fakt, że wydawnictwo woli wydać kolejną, taką samą książkę, zamiast postawić na coś nowego. Trendy się sprzedają. Oryginalność – nie. 

Zdaniem Szota: Nie spotkałem się z  takimi oskarżeniami, a wszystkich którzy chcą mnie o coś oskarżyć najpierw zapraszam do siebie. 

Nie jest jednak tajemnicą, że prowadzenie kanału na YouTube, profilu na Instagramie, TikToku, a także Facebooku, daje możliwość dużego zarobku. Możecie zdradzić, jakiego rzędu są to pieniądze?

Bardziej lubię książki niż ludzi: Pojęcie dużego zarobku jest względne, uważam, że każdy twórca ma takie stawki, jakie sam sobie wypracował przez lata. Jestem pewna, że między nami stawki za współprace różnią się diametralnie. Jest to kwestia bardzo indywidualna, więc wydaje mi się, że podawanie konkretnych kwot mija się z celem.

Strefa Czytacza: W naszym przypadku są to pieniądze pozwalające na godne życie. Bez luksusów, ale i bez biedy. Czasami można sobie pozwolić na więcej, innym razem zaciska się pasa. Niestety (a może i stety?), Booktube’owi daleko do zarobku influencerów, których stać na zakup i wysadzenie w powietrze samochodu. 

Zdaniem Szota: To pytanie z tezą. Nie jest to prawda, że są to duże zarobki, a i skala tego, co znaczy "due" jest bardzo niejasna. Z działań online miesięcznie zarabiam od 2 do 4 tysięcy.

Poruszając temat płatnych współprac z pisarzami i wydawnictwami, nie można pominąć tematu patronatów medialnych. To dla Was formalne oznaczenia informujące o udostępnieniu przestrzeni reklamowej, a może raczej naznaczenie swoim logiem prześwietnej książki?
 
Bardziej lubię książki niż ludzi: To drugie. Dla mnie moje logo oraz kilka słów na okładce to zawsze ogromny zaszczyt. Bardzo doceniam zaufanie wydawnictwa i przede wszystkim cieszę się, że mogę powiedzieć, że to pewnego rodzaju znak jakości. Książki, które polecam nie muszą się każdemu podobać z różnych względów, ale to zawsze są dobre książki. 
 
Strefa Czytacza:  Odpowiadając szczerze: nie pojmujemy, czemu lub komu mają służyć patronaty. Rzadko ich udzielamy, choć propozycji dostajemy naprawdę wiele. Jeśli już decydujemy się patronować jakiejś książce, musi to być coś wyjątkowego, rzecz jasna, w naszej opinii. Ale podchodząc do tematu na chłodno: logo na okładce książki, zamieszczone pośród wielu innych logotypów, nie jest żadnym wyróżnieniem. Cały zakres działań patronackich, możemy (i wolimy) przeprowadzać bez patronatów. Myślę, że dobrze byłoby zadać wydawcom pytanie, co im realnie daje przydzielanie tych patronatów, a jeśli nic, to po co to robią? Osobiście wolimy książki z okładkami bez zbędnych dodatków. 
 
Zdaniem Szota:  "naznaczenie prześwietnej książki" brzmi jednak jak ironia. Nie, to informacja że dana książka jet dobra, a razem z wydawcą ją promujemy i dostałem za to pieniądze. 
 
Okazjonalnie, twórcom popularyzującym literaturę, zdarza się przyznawać do współprac, które są przez nich uważane za błędne. Przytrafiła się Wam nieprzemyślana współpraca? Jeżeli tak, to czemu do niej dochodziło? Nie uważacie, że takie potknięcia działają niekorzystnie na całe ugrupowanie twórców?
 
Bardziej lubię książki niż ludzi: Jeśli chodzi o patronaty to nie, tutaj decyzje są podjęte wcześniej, po przeczytaniu książki. Dwa czy trzy razy dostałam książkę, na którą bardzo czekałam, ale które okazały się być zupełnie inne, niż myślałam, że będą. W każdym z tych przypadków pojawiły się teksty na blogu o nich. Z reguły nie piszę o książkach, które mi się nie podobały, bo szkoda mi czasu, ale w tym przypadku postanowiłam napisać krytyczne teksty.

A czemu dochodzi do błędnych decyzji czytelniczych? Cóż, bo jesteśmy ludźmi i nie da się czytać tylko samych dobrych książek? Życie ;-)
 
Strefa Czytacza: „Błędna współpraca” – w tym pojęciu może kryć się wszystko. Ale owszem, zdarzało się. Na początku objęliśmy błędnie, bo na podstawie jedynie streszczenia, patronatem dwie książki, które do niczego się nie nadawały. To były nasze pierwsze kroki, nie wiedzieliśmy, że możemy (ba, powinniśmy!) domagać się pełnego tekstu przed podjęciem decyzji. Zdarzyło nam się też popełnić błąd stosunkowo niedawno – obejmując patronatem wznowienie książki, którą znałem. Polski autor, solidna firma, co może pójść nie tak? Niestety, okazało się, że wydawca publikujący wznowienie olał redakcję i wypuścił książkę pełną błędów, których nie było w pierwszym wydaniu. Z racji tego, mimo bycia patronami, nigdzie nie promowaliśmy tego wydania. Nie zamierzamy podpisywać się pod niechlujstwem.

Czy potknięcia działają niekorzystnie? Nie. Niekorzystnie działa pójście w zaparte. Sprawa jest prosta: jeśli popełni się błąd, należy przeprosić, wyjaśnić, co się stało. Nie szukamy winnych. Mogliśmy zażądać tekstu do wglądu. Nie zrobiliśmy tego, zaufaliśmy w ciemno i stało się. Każdy popełnia błędy. Inna sprawa, jeśli ktoś popełni błąd i udaje, że wcale tego nie zrobił, pozostaje ślepy i głuchy na argumenty, których zbić nie sposób. Bo jak zaufać takiemu twórcy? 

Zdaniem Szota: Tak, kilka razy zostałem zaangażowany w bardzo nieprzemyślane akcje promocyjne, w których oczekiwania nie spotkały się z możliwościami. Ale to chyba normalne w każdej pracy.

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zaczął domagać się od twórców działających w internecie, oznaczania treści sponsorowanych, publikując szereg podpowiedzi, jak poprawnie to robić. Mimo to, wiele osób nie informuje jednoznacznie swoich odbiorców o publikowanych przez nich tego charakteru treści. Dostrzegacie wśród swoich społeczności niechęć do publikacji, za które zostajecie nagrodzeni?
 
Bardziej lubię książki niż ludzi: Mam poczucie, że moja społeczność wie, że wszystko, co polecam, polecam szczerze i nie ma znaczenia, czy robię to w ramach współpracy komercyjnej, barterowej, czy książek wzięłam z biblioteki czy przeczytałam na Legimi. Jedyna różnica jest taka, że wiele książek ze współprac komercyjnych przeczytałabym dużo później, albo powiedziałabym o nich tylko w podsumowaniu miesiąca, a nie robiłabym całego filmu. A tak mają pierwszeństwo. Choć jeśli ktoś mnie obserwuje dłużej, doskonale wie, jak eklektyczne i czasami chaotyczne jest to moje czytanie :)
 
Strefa Czytacza: UOKiK podłożył wielu twórcom świnię. To bardzo złożona sprawa, ale postaramy się ją wyjaśnić. Po pierwsze, UOKiK nie rozróżnia reklamy od recenzji. Tak, dostajemy pieniądze od wydawców za recenzję. Ale to nadal jest recenzja, nikt nie ingeruje w jej wydźwięk (a jeśli próbuje, współpraca się kończy). Przedstawiamy w niej szczere opinie, dlaczego więc mamy udawać, że to reklama? Czy każdy dziennikarz piszący recenzję książki, filmu, gry czy spektaklu jest sprzedajną świnią, która za pieniądze wystawia laurki? Nie. UOKiK swoim postanowieniem uderzył, przede wszystkim, w uczciwych twórców, nakazując nam podpisywanie szczerej opinii mianem, bynajmniej nie szczerej, reklamy. Byliśmy jednymi z pierwszych twórców, którzy zawsze jasno podkreślali, że otrzymują pieniądze za recenzowanie książek. Niezależnie od tego, czy omawiamy coś, za czego przeczytanie nam zapłacono, czy coś, po co sięgnęliśmy sami (aktualnie jedno z drugim się mocno przenika, ponieważ w większości zawieramy współprace przy książkach, które i tak chcemy przeczytać), zawsze prezentujemy nasze zdanie. Warto jednak zaznaczyć, że wydawcy nie mają z tego powodu problemów z nami, ponieważ nauczyliśmy się szanować nasz czas: jeśli czytamy książkę w ramach współpracy i po ok. 100 stronach okazuje się, że ta nam się nie podoba, nie zamęczamy się – rezygnujemy ze współpracy, rezygnujemy z wynagrodzenia. Jest zbyt wiele dobrych książek, żeby tracić czas na kiepskie.

I wreszcie, odpowiadając na ostatnią część pytania: społeczność reaguje różnie. Niektórzy uważają, że za pieniądze nie można być szczerym, inni potrafią zrozumieć, że wynagrodzenie nie musi (w naszym przypadku nie ma) wpływu na nasze zdanie. Zresztą, puściliśmy niejedną recenzję negatywną czy mało pochlebną. Świat się z tego powodu nie zawalił. 

Zdaniem Szota: Tak, uważa się że większość rzeczy za które nam zapłacono jest opisywana fałszywie. To krzywdzące dla wielu osób. Ale plaga jest raczej nieoznaczanie współprac, które jest faktycznie praktyką powszechną.

Dawniej o wiele częściej wśród twórców dochodziło do kolaboracji w celu tworzenia wspólnych projektów. Dziś to zjawisko nie jest tak powszechne. Widzicie w pozostałych twórcach konkurencje?
 
Bardziej lubię książki niż ludzi: Absolutnie nie. Internet jest duży, każdy znajdzie dla siebie miejsce i swoją grupę odbiorców. Zresztą nie wiem, czy się zgadzam z tym założeniem - ja widzę na IG mnóstwo różnych wspólnych akcji!

Strefa Czytacza: Wychodzimy z założenia, że każdy twórca jest na tyle oryginalny i jedyny w swoim rodzaju, że tu konkurencji nie ma i być nie może. Czy nazwiemy konkurentką Olgę, która recenzuje bardzo dużo horrorów czy thrillerów, których my na ogół nie czytamy? Czy konkurencją będą Zaksiążkowane, które – z racji różnicy wieku między nami – trafiają do zupełnie innego przedziału wiekowego odbiorców? Każdy twórca ma swoich widzów. Dla każdego jest miejsce. Bo gusta są różne i ludzie są różni. Nie obawiamy się konkurencji, bo wiemy, że wystarczy robić swoje, działać i dbać o kanał.

Z naszej perspektywy trudno wypowiadać się o kolaboracjach, bo mieliśmy raptem jedną czy dwie. Zawsze czuliśmy się najlepiej w swoim towarzystwie, robiąc dokładnie to, co chcieliśmy robić. 

Zdaniem Szota:  W plebiscycie nominowano mojego kolegę redakcyjnego, czy moją koleżankę. I tak - jesteśmy dla siebie konkurencją, ale też się często lubimy i współpracujemy np. informacyjnie.
 
Zwycięzca Plebiscytu Książki Roku 2022 portalu LubimyCzytać.pl w kategorii Człowiek Książki będzie jeden. Nagroda to 10.000 zł. Kto w Waszej opinii ma największą szansę na powodzenie? 
 
Bardziej lubię książki niż ludzi: Ta osoba, która ma najbardziej zaangażowaną społeczność. Trudno przewidzieć, kto to będzie, choć sądząc po ilości subskrypcji i długości kolejek do dziewczyn Zaksiązkowanych, postawiłabym na nie :) 
 
Strefa Czytacza: Swoje przemyślenia mamy, ale zachowamy je w sekrecie!

Zdaniem Szota: Nie chcę się wypowiadać na ten temat.

Czy jest coś, co na koniec chcielibyście powiedzieć osobom, które z dezaprobatą spoglądają na Wasz udział w Plebiscycie Książki Roku 2022 portalu LubimyCzytać.pl, w kategorii Człowiek Książki, bo uważają, że ten powinien promować twórców o niewielkich zasięgach?
 
Bardziej lubię książki niż ludzi: Dlaczego portal powinien promować twórców o niewielkich zasięgach w kategorii Człowiek Książki, kiedy chodzi właśnie o kogoś, kto ma książkowy wpływ na dużo ludzi, czyli ma duże zasięgi?

Po drugie czy osoba o niewielkich zasięgach jest lepsza niż ta o dużych? Niebezpiecznie zaczyna to przypominać dyskusję o tym, jak to nie można czytać 300 książek rocznie, bo to niemożliwe.

A od siebie, wszystkich osobom, które z dezaprobatą wypowiedziały się o nominowanych (delikatnie mówiąc) powiedziałabym tak: Książki nie są lepsze niż inne hobby. Nie trzeba o nich opowiadać na poważnie. Mogą pojawiać się na kanałach lifestylowych. Mogą o nich opowiadać nastolatki, nie tylko krytycy literaccy. O książkach można mówić tylko pozytywnie, bo szkoda czasu na te które się nie podobały. Wszystkie nominowane osoby odwalają kawał dobrej roboty promując książki. Docierają do różnych grup wiekowych, różnych ludzi, często do takich, którzy nie czytają za dużo. I to jest promocja czytelnictwa. Nie siedzenie na kanapie, “właściwe” czytanie “właściwych” książek i narzekanie w internecie na to jak inni są głupi i niepoważni.
 
Literaccy: To jest bardzo dobry pomysł! 
 
Strefa Czytacza: A cóż tu odpowiedzieć? My chcielibyśmy być wnukami starego Hiltona. Mieć ogromny majątek i nie musieć w życiu pracować, oddawać się luksusom i przyjemnościom. Ale życie to nie bajka i robić trzeba. A na poważnie: najlepszym, co może spotkać małego twórcę nie jest wypromowanie go przez osobę trzecią, stronę czy plebiscyt – trudno doceniać coś, co łatwo przychodzi. Za to, jeśli samemu wtoczy się ten kamień na szczyt, bez niczyjej pomocy, satysfakcja jest przeogromna. Umiesz liczyć, licz na siebie. Nie doszukuj się niesprawiedliwości, nie wiń innych za własne niepowodzenie. Ten tort jest olbrzymi i dla każdego wystarczy. Ale, żeby do niego usiąść, trzeba się narobić albo złowić złotą rybkę. 
 
Zdaniem Szota:  Skoro miarą sukcesu są dzisiaj zasięgi, to chyba dobrze to jest pomyślane. Inna sprawa, że pewnie warto ustanowić nagrodę dla ambitnych osób twórczych, które się dopiero próbują przebić. Ale to nie jest mój konkurs, mój portal i zagadnienie, o którym umiem coś powiedzieć. 

Dziękuję twórcom, którzy zechcieli poświęcić mi swój czas. Jednocześnie zapraszam Was na dalszą część posta, w której na zagadnienia będą odpowiadać: Robert Jasiak autor profilu Wspieraj Kulturę, Anita Boharewicz-Dąbrowska z kanału Book Reviews by Anita, Anna Bartłomiejczyk i Marta Gajewska z kanału Bestselerki, Adam Szaja autor bloga Smak książki.

4 komentarze: