Książka "Bezświt" to epickie zakończenie międzynarodowej bestsellerowej trylogii "Nibynoc" Jaya Kristoffa.
Jay Kristoff - urodził się w Australii w mieście Perth. Autor wciągających powieści, który zachwyca czytelników, zapraszając ich do zgłębiania tajemnic w opisywanych przez
siebie historiach. Przed rozpoczęciem kariery pisarskiej,
zajmował się pracą w reklamie przez jedenaście lat. W dzieciństwie uwielbiał
czytać i często grał w karciane gry stołowe, takie jak "Dungeons and
Dragons". Pisarz mieszka obecnie w Melbourne w Australii, wraz z żoną
oraz psem rasy Jack Russell Terrier.
Największe igrzyska w historii Bożogrobia zakończyły się najbardziej zuchwałymi mordami w dziejach Republiki Itreyańskiej.
Mia Corvere, gladiatorka, zbiegła niewolnica i niesławna zabójczyni
musi uciekać. Ponieważ ścigają ją Ostrza Czerwonego Kościoła i żołnierze
z legionu Luminatii, być może nigdy nie opuści żywa Miasta Mostów i
Kości. Jej mentor Mercurio wpadł w ręce wrogów. Własna rodzina życzy jej
śmierci. Jej największy wróg, konsul Julius Scaeva, jest o włos od
przejęcia całkowitej władzy w Republice.
Jednakże w trzewiach miasta czeka mroczny sekret. Razem ze swoją
kochanką Ashlinn, bratem Jonnenem i tajemniczym dobroczyńcą z zaświatów.
Mia musi wyruszyć w niebezpieczną podróż przez Republikę w poszukiwaniu
odpowiedzi na zagadkę własnego życia. Arcymrok nadchodzi. Być może, to
już ostatni raz noc zapada nad Republiką.
Czy Mia przeżyje w świecie, w którym nawet światło dnia musi umrzeć?
Po bardzo dobrej pierwszej części nieco słabszej drugiej Jay Kristoff
powraca do Bożogrobia z zamiarem dokończenia historii Mii Corvere. Czas sprawdzić, jak prezentuje się zakończenie tej mrocznej i krwawej opowieści.
Osiem lat morderstw. Osiem lat krwi, potu i śmierci. Mia Corvere to dziewczyna, która porzuciła wszelką szansę na normalność i szczęście, chcąc pomścić rodziców. Sprzedała się do niewoli w ramach strategicznego manewru, chcąc mieć jedną szansę zabicia ludzi, odpowiedzialnych za zniszczenie jej bliskich. Jest nieustraszona. Jest tak zuchwała, że to przechodzi wszelkie pojęcie. Nie ma niczego, czego nie zrobiłaby w celu ich pomszczenia. I wreszcie jej się to udało. Największe igrzyska w historii Bożogrobia zakończyły się najbardziej zuchwałym mordem w historii Republiki. Na arenie rozpętał się chaos. Jednakże mimo wrzasków i wściekłości, Mia Corvere odczuwa triumf. Przynajmniej do chwili, w której dowiaduje się, że wcale nie zabiła swojego ojca. Mężczyzna miał sobowtóra. Konsul sprzymierzył się z Czerwonym Kościołem, którego członkowie od początku wiedzieli o ich planie. Jej ojciec pragnął wykorzystać ten zamach, chcąc na stałe wprowadzić stan wyjątkowy, zagarnąć miano cesarza i stać się królem Itrei pod każdym względem. Przez prawie osiem lat planowała śmierć mężczyzn, którzy zabili jej bliskich. Sześć lat trenowała pod okiem najniebezpieczniejszych zabójców w Republice, potem rok służyła Czerwonemu Kościołowi, a przez następny walczyła o własne życie na piaskach aren Itrei, nurzając się po pachy we krwi. Na nic. Choć może nie do końca. Julius Scaeva w całej swojej przebiegłości, nie przewidział, że jego znienawidzona córka, porwie mu potomka. Cóż, Mia Corvere nie miała nigdy okazji nauczyć się, jak radzić sobie z rozpuszczonym bachorem opłakującego śmierć swojego ojca łajdaka. Zawsze sądziła, że chłopiec zmarł wiele lat temu. Jeśli jednak pozostały w niej jakieś wątpliwości co do ich pokrewieństwa, to jego niepohamowana wściekłość stopniowo je pokonuje. Następnym źródłem troski Mii Corvere są Ashlinn Järnheim i Tric. Napięcie między nimi jest tak gęste, że można by je kroić nożem. Chłopiec, który przemierzył razem z nią ashkaskie Pustkowia Szeptów, sprzymierzeniec i powiernik podczas prób w Czerwonym Kościele, jej kochanek, powrócił. Powrócił do niej pokonując śmierć, a ona nie wie, co do niego czuje. Sytuacji nie poprawia ciągła obecność Ashlinn Järnheim. Torvar Järnheim wychował swoją córkę jako broń, którą chciał wykorzystać przeciwko Duchowieństwu Czerwonego Kościoła. Zdrada dokonana przez Ashlinn i jej brata prawie powaliła Czerwony Kościół na kolana, a Tric zapłacił za to najwyższą cenę. Dziewczyna musi jednak wziąć się w garść. Czeka na nią ojciec, którego chce zabić. Jej brat musi wreszcie zrozumieć, że to nie ona jest tą złą. Potrzebuje jej Mercurio, będąc dla niej zawsze ojcem, bardziej niż kiedykolwiek był jej prawdziwy ojciec. Jej pomoc jest potrzebna też pewnemu upadłemu bogu. Przez ostatnie lata zabijała mężczyzn, kobiety, senatorów, kardynałów, gladiatii i Ostrza. Ludzi tak różnych, jak różni się noc od dnia. Jednakże wszystkich charakteryzowała jednak wspólna cecha. Wszyscy byli śmiertelni. Ciało, krew i kość. Jak poradzi sobie w starciu z osobą nieśmiertelną? Czas pokaże.
Na początku małżeństwo Niah I Aa było szczęśliwe. Światło I noc po równo dzieliły się rządami na niebie, kochając się o świcie I zmierzchu. W obawie przed rywalem Aa zakazał Niah rodzić mu synów, więc posłusznie dała mu cztery córki, Panie Ognia, Ziemi, Morza I Burz. Jednakże w czasie długich, zimnych godzin nocy Niah tęskniła za mężem. I żeby ulżyć sobie w tej samotności, urodziła chłopca. Nazwała go Anais. Aa wygnał Niah z nieba za jej zbrodnię. On był równowagą między nocą i dniem. Księciem świtu i zmierzchu. Obawiając się rosnącej mocy jedynego syna, Wszechwidzący postanowił go zabić. Aa zaatakował Anaisa we śnie. Odciął synowi głowę i zrzucił jego ciało z nieba. Trup Anaisa uderzył o ziemię, rozdzierając ląd i wywołując chaos na całym świecie. Cesarstwo Ashkaskie na wschodzie zostało całkowicie zniszczone. A tam, gdzie na zachodzie legło ciało jego syna, Aa rozkazał swoim wiernym wybudować świątynię swojej chwały. Ta świątynia stała się miastem, a miasto stało się sercem jego wiary. Jednak bogowie nie umierają tak łatwo. A Matka zatrzymuje tylko to, czego potrzebuje. Dusza Anaisa nie zgasła. Roztrzaskała się. Z czasem jej cząstki zyskały pozory niezależności, wypełzły z grzęzawiska pod jego grobem. Odcięte od tego, czym były, i nie wiedząc, czym są, szukały sobie podobnych. Żerowały na strachu, którym kiedyś żywił się Anais i przyjmowały takie kształty i obyczaje, w jakich znajdowali pociechę ci, którzy je ze sobą zabierali.
Mia Corvere powraca, wraz z całą śmietanką towarzyską. Ukochaną Ashlinn Järnheim, Trickiem, kotem i psem z cienia, Sidoniusem, Pieśniarką Miecza, Burzycielem Fal, Bryn, Rzeźnikiem oraz całą gromadą zabójców Duchowieństwa Czerwonego Kościoła, wraz z najbardziej popieprzonym rodzeństwem na świecie, Adonaiem i Marielle. Jeśli więc zastanawialiście się, co się stanie ze wszystkimi pobocznymi postaciami, jakie na swojej drodze spotkała Mia Corvere, to wasza ciekawość zostanie zaspokojona. Jay Kristoff nie należy do twórców pozostawiających niedokończone kwestie. Pewnie nie będziecie zadowoleni z tego, w jaki sposób ich los się dopełnia, ale to już inna sprawa. Ponieważ, pomimo tego, że na przełomie dwóch poprzednich tomów, autor sprawił, że do niektórych pobocznych bohaterów pałacie sympatią, każde z nich postanowił potraktować w równie mało spektakularny sposób. Jest to defekt jego twórczości, jaki można dostrzec już w pierwszej części jego historii, którego najwidoczniej postanowił nie porzucać. W książce "Bezświt" kulminacyjnej części "Nibynocy" najważniejsze są dwie kwestie. Relacje Mii Corvere z jej bratem Jonnen Corvere, Ashlinn Järnheim i Trickiem, a także naprawienie stosunków, pewnego boskiego rodu. Przemiana, jaka zachodzi w Jonnenie Corvere, w trakcie jak ten coraz lepiej poznaje swoją siostrę, obserwuje się z przyjemnością. Nie można jednak tego samego powiedzieć o trójkącie, jaki powstał z udziałem Mii Corvere, Ashlinn Järnheim i Trickiem. Cóż, sprawa nie jest w sumie prosta. Mia Corvere wpierw kochała Tricka, a po jego śmierci zakochała się w jego morderczyni Ashlinn Järnheim. Po co jednak poświęcać ich rozterkom dużą część opowieści? Szczególnie że od samego początku dziewczyna jest jej bliższa. I do tego pisarz zmusza nas do obserwowania scen miłości, które są nieustannie do siebie podobne. Jeżeli spodziewacie się tajemnic i akcji, które można znaleźć w poprzednich tomach, to musicie wiedzieć, że w omawianej części karty zostają wyłożone na stół, a akcja mocno zwalnia. Poza wspomnianą miłosną dramaturgią, którą uprawiają przewodnie postacie, spora część historii opiera się na powrocie do podstaw powstania uniwersum. Mało istotne wątki z historii
Bożogrobia, o jakich odbiorca może nawet dobrze nie pamiętać, nabierają rozpędu. Najwidoczniej Jay Kristoff stwierdził, że to ostatnia okazja na uzupełnienie dziur w jego uniwersum. Na nasze nieszczęście doszedł też do wniosku, że jego opowieść nie obejdzie się bez udziału panteonu bogów.
Chcąc nadać swojemu dziełu więcej epickości, pisarz mocno przedobrzył, w
pewien stopniu zabijając tą nietuzinkową, pełną czarnego humoru
opowieść, sprawiając, że nie jest ona więcej niż dobra.
Też nie spodobało mi soę zakończenie. Zepsuło całą tę historię.
OdpowiedzUsuń