środa, 16 stycznia 2013

"Cykl Inkwizytorski: Sługa Boży" - Jacek Piekara

Pamiętam jeszcze dywersje jaką przeprowadził na Harry'ego Pottera, w czasie jego największej popularności, kościół z Benedyktem XVI na czele. Ciekawa jestem, co te wszystkie osobistości miałyby do powiedzenia na temat "Cyklu Inkwizytorskiego" - Jacka Piekary? W końcu główny bohater w nim morduje, okalecza, i szkaluje w imię Boga. A sam Jezus, zamiast poddać się śmierci na krzyżu, zszedł z niego z mieczem i płomieniem, aby ukarać swoich wrogów. Tych książek może jeszcze nikt się nie czepia, bo nie są popularne na skalę światową i żadna ekranizacja nie powstała na ich podstawie. A szkoda, bo byłoby co oglądać i o czym rozmawiać. 

Jacek Piekara jest obecnie uznawany za jednego z najbardziej prestiżowych twórców polskiej fantastyki. Jest on między innymi twórcą takich dzieł jak: "Charakternik", "Łowcy dusz", "Rzeźnik z Nazaretu", "Alicja", jednak większości osób kojarzy się właśnie z "Cyklem Inkwizytorskim". 

Jarosław Rabenda, czytający tego audiobooka, to polski aktor teatralny, filmowy i kabaretowy, reżyser oraz lektor. Występował na scenach teatralnych Łodzi, Radomia i Warszawy.Związany jest z Teatrem Powszechnym im. Jana Kochanowskiego w Radomiu. Zagrał kilka ról epizodycznych w filmach i serialach TV, m.in. w "Pograniczu w ogniu", "Kanclerzu", "Gwieździe Piołun", "Przedwiośniu" oraz w "Plebanii". Był członkiem Kabaretu Romana. Współtwórca Kabaretu "Definitywny Odlot Bocianów". Dla Biblioteki Akustycznej nagrał kilka audiobooków.
  
Mordimer Madderdin i jego kolega z fachu, Tadeus Wagner przybają do małej wioski, aby uwolnić tamtejszych przesądnych mieszkańców od wilkołaków. Oczywiście żadnych wilkołaków nie było, oprócz siedmiu mężczyzn oraz jednej kobiety, którzy przebierali się w wilcze skóry i okradali oraz napadali podróżnych posługując się przy tym zębami i pazurami. Mniejsza zresztą z tym. Ich głowy niebawem miały posłużyć za przykład dla innych, godnych przygód śmiałków. To zadanie było łatwe, jednak na Mordimera Madderdina czekało jeszcze jedno. Kupiec, będący na uczcie organizowanej na cześć dwóch wyzwolicieli, poprosił go o wykonanie osobistego zlecenia. Inkwizytor miał uratować z powolnej i niesprawiedliwej śmierci jego syna. W taki właśnie sposób Mordimer poznał Kostucha  oraz swojego Anioła Stróża. 

Hez-hezron nie należy do przyjemnych miast. Poprawka: ono jest jednym z najgorszych miast, jakie kiedykowiek zostało stworzone przez człowieka. Upał lata, który powoduje smród spoconych ciał oraz ścieków jest praktycznie nie do wytrzymania. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze wszy, pluskwy i wszem obecna biedota lub przestępczość. A jednak, jest to jedno z miast gdzie najlepiej można zarobić. Pod tym względem Hez-hezron nie ma ze sobą równych. Mordimer Madderdin, Kostuch i dwaj bliźniacy otrzymują tam małą robutkę, za którą oczywiście kryje się wielki spisek. Tym razem Inkwizytor musi zmierzyć się z duchami zmarłych oraz wyznawcami zakazanego kultu, a wszystko to odbywa się w opuszczonych, ciemnych ruinach. 

Po ciężkiej przeprawie w błocie i ciągle padającej mżawce, która była dość uciążliwa jak na początek września, Mordimer Madderdin i jego trzej pomocnicy, przybywają do zapomnianego przez Boga miasteczka. Nie mają w nim konkretnego celu do wykonania, jedynie nadzieję na przyzwoitą karczmę z łóżkami. Jak się jednak okazuje, nawet w największych zatęchłych dziurach szerzy się herezja. W chwili, kiedy wieżdźają do miasta, w jego głównym punkcie odbywa się egzekucja, podobno wiedźmy. Jak zwykle, nie obchodzi się bez małego rozlewu krwi,  wybiciu kilku zębów i doprowadzenia sprawy do prawidłowego zakończenia. 
  
Kolejnego upalnego lata w Hez-hezronie w karczmie Pod Błękitnym Bykiem, Mordimera Madderdina odwiedza bogaty gość. Mężczyzna ma problem z swoimi barkami które, płynąc po wodach z towarem, po prostu znikają. Rzecz jasna ich kapitanów zabito, bo kupiec otrzymał uszy jednego z nich, więc innego rozwiązania nie ma. Ale jak i dlaczego? Co prawda takie śledztwo nie jest zadaniem dla Inkwizytora Świętego Oficjum, jednak kuszony dużą zapłatą, rzekomym chłodem panującym na barce i towarzyszacej mu prostytutce, Mordimer zgadza się na wypełnienie go. Poza tym jest jeszcze jedna rzecz, którą chce sprawdzić. Kupiec twierdzi, że jego ludzie padli ofiarami krwawych obrzędów. Warto to sprawdzić. Jednak to właśnie tam Wasz Uniżony Sługa wpada w prawdziwy ambaras. 

Głowę przełożonego Waszego Uniżonego Sługi zaprzątały pogłoski o rzekomym Kościele Czarnego Przemienienia. Na kogo spadło zadanie rozwiania tych plotek lub unicestwienia sekty, jeżeli ta okazałaby się prawdą? Oczywiście na Mordimera Madderdina. Oprócz tego na Inkwizytora czekała sprawa zaginionego długu, sześciu dziewic kupionych za owy dług, które w ostateczności gdzieś zniknęły razem z pieniędzmi, oraz niedotrzymane słowo przez Kostucha, Pierwszego i Drugiego. Wszystkie te sprawy łączą się w jedną całość, jednak ich koniec dla niektórych osób, nawet niewinnych, może równać się ze śmiercią. 


Pięć różnych opowiadań, usadzonych w trudnych do określenia latach z życia Mordimera Madderdina. Jedno jest jednak pewne, miały one miejsce na przełomie kilku zim. Jak trudno się domyślić, we wszystkich pięciu tekstach występuje bardzo dużo postaci. Nie będę ich tu opisywała wszystkich, bo wtedy ta recenzja byłaby jeszcze dłuższa niż jest dotychczas, ale przybliżę wam czwórkę najważniejszych. Oczywiście czołowym bohaterem jest Mordimer, z którego punktu widzenia jest napisana cała książka. Nie jest to ten sam Mordi, jak lubił nazywać go Albert Knotte z tomu "Ja, inkwizytor. Wieże do nieba". W tym przypadku ta postać jest surowa i często ściele sobie ścieżkę do celu ciałami niewinnych ludzi. Swata się też z tymi winnymi wielu przestępstw, a w pamięci niektórych pozostaje jako okrutnik. Podlegający mu Kostuch, to gwałciciel, morderca i pasożyt lubujący się w cierpieniu słabszych. Znowu bliźnięta Pierwszy i Drugi uwielbiają alkohol oraz towarzystwo dziwek. Czemu im towarzyszą, spytacie? Otóż obaj czasami przydają się jako narzędzia do rozbijania murów. Całej czwórki trudno jest nie polubić.  

Miejscami akcji powieści są najczęściej: Hez-hezron, który mieści główną siedzibę Inkwizytorów, małe miasteczka i jeszcze mniejsze wsie. Ale też często są nimi: lochy, gdzie przesłuchiwani są oskarżeni lub skutecznie nakłaniani do skruchy, czy karczmy, burdele lub domy podejrzanych. Niezależnie jednak, gdzie zostanie wysłany Inkwizytor Świętego Oficjum, panuje tam bród i bieda. Wszysko więc przypomina Średniowiecze.  

Ze względu na to, że jest to pierwszy tom "Cyklu Inkwizytorskiego" , bardzo odległy od szóstego, z którym miałam okazję się zapoznać, twórczość autora jest inna. Odniosłam wrażenie, że w tej części Jacek Piekara utrzymuje większy kontakt z czytelnikiem. Często zwraca się do odbiorcy powieści, poprzez postać Mordimera Madderdina, sformułowaniami typu: Wasz Uniżony Sługa, Biedny Mordimer, Mili Moi. W tej książce jest też więcej humoru i seksu, jednak mniej tortur, co nie oznacza, że krew nie tryska na lewo i prawo. Oj leje się, i to strumieniami.
  
Czytający Sługę Bożego" Jarosław Rabenda nie ma tak szorstkiego i mocnego głosu, jak Janusz Zadura. Jego tonacja jest bardziej delikatna. To na początku może troszkę przeszkadzać, szczególnie jeśli ma się okazję porównać obu panów czytających ten cykl, jednak nie trudno jest się szybko przyzwyczaić. Co prawda pan Jarosław nie zmienia głosu dla każdej postaci, jak robił to jego kolega, ale nikt nie powinien mieć powodów do narzekań. 

Audiobooka do recenzji otrzymałam dzięki uprzejmości strony Audeo.pl, więc nie jestem w stanie ocenić jego wyglądu. Portal proponuje swoim użytkownikom odpłatne pobieranie ich utworów. Muszę jednak przyznać, że obrazek zdobiący okładkę tego tytułu, przypadł mi mniej do gustu, niż ten prezentujący pozycję "Ja Inkwizytor, Wieże do nieba". 

Między "Sługą Bożym" i "Ja, Inkwizytor, Wieże do nieba" są spore różnice. Dotyczą one głównie podejścia autora do dzieła, postaci i czytelnika oraz lektora do słuchającego. Mi to jednak nie przeszkadzało. Jestem nawet pewna, że pierwszy tom jest lepszy od szóstego. Nie mogę się już doczekać kolejnych części. I już teraz zadaję sobie pytanie: jaki będzie koniec Mordimera Madderdina? Czy taki, jakiego się spodziewam? Czy biedny Inkwizytor pojmie, że wszystko co robił było przykrywką dla podtrzymania władzy nad ludzkością. Czy może autor mnie czymś mile zaskoczy? A może nasz główny bohater skończy na wiecznym potępieniu? 

Nie zależnie od tego, jak niedorzeczny i odbiegający od prawdy, wydaje się wam ten tytuł, to on jest warty wysłuchania i poświęcenia mu waszego cennego czasu. A dla tych, którzy mają jeszcze jakieś wątpliwości, mały skrawek z opisu drugiej części: Wątpisz? Bój się.


Dziękuję portalowi Audeo za egzemplarz recenzencki.