Jak się okazuje, audiobooki można polubić równie mocno, co książki i tak samo jak obszerne tomy, zacząć kolekcjonować je na swoich półkach.
Jacek Piekara debiutował na początku lat osiemdziesiątych swoim opowiadaniem "Wszystkie twarze szatana" na łamach miesięcznika "Fantastyka". Jego pierwszą powieścią był "Labirynt". Obecnie jest znany głównie z cyklu o czarodzieju Arivaldzie z Wybrzeża oraz opowiadań o Mordimerze Madderdinie. Oprócz pisarstwa zajmował się współpracą przy tworzeniu scenariusza gry komputerowej "Książę i Tchórz",
w której występuje Arivald – postać z jego opowiadań. Z czołówką
polskich aktorów pracował jako reżyser dubbingów, prowadził również
autorskie programy w radiu "WAWA".
Janusz Zadura, który czyta tego audiobooka, to polski aktor dubbingowy i dziennikarz. Pracował w licznych stacjach radiowych i TV. Był komentatorem sportowym TVP. Ostatnio pracował w TVN Warszawa, gdzie prowadził poranny program "Witaj Warszawo" oraz główne wydania "Stolicy". Jako aktora można oglądać go w niewielu filmach, jednak głosu użyczył wielu postaciom, m. in. w bajce "Madagaskar" oraz późniejszemu serialowi "Pingwiny z Madagaskaru".
Janusz Zadura, który czyta tego audiobooka, to polski aktor dubbingowy i dziennikarz. Pracował w licznych stacjach radiowych i TV. Był komentatorem sportowym TVP. Ostatnio pracował w TVN Warszawa, gdzie prowadził poranny program "Witaj Warszawo" oraz główne wydania "Stolicy". Jako aktora można oglądać go w niewielu filmach, jednak głosu użyczył wielu postaciom, m. in. w bajce "Madagaskar" oraz późniejszemu serialowi "Pingwiny z Madagaskaru".
Na prośbę Verma Riksdorf, biednej wdowy po kupcu, Mordimer Madderdin wyrusza do Gewicht, czterdzieści mil na północ od Hezu. Wedle wyznań kobiety, jej siostra chowa w domu synka, którego dłonie oraz golenie pokrywają się krwawymi ranami, jednak tylko we dni święte. Stygmaty nie są częstym widokiem, jednak zdarza się, że księża i proboszcze robią z nich widowisko ku uciechy gawiedzi - i tak też było w tym przypadku. Ale Wasz Uniżony Sługa nie wyrusza do Gewicht tylko w celu sprawdzenia matki i chłopca. Tak się złożyło, że właśnie tam rozporządza Inkwizytor, który kiedyś, jeszcze za czasów młodzieńczych zabił bliskiego przyjaciela Mordimera. Jeżeli na miejscu okaże się, że jest on wplątany w sprawę, zemsta będzie naprawdę okrutna i bolesna, a zadawanie bólu uzasadnione. W końcu, jak inaczej niż przez oczyszczające cierpienie zwykłe owieczki mają okazać swoją skruchę i oddanie Bogu?
Ludzie możnowładni mają często dziwne upodobania i rozrywki. Na przykład, pewnego razu Mordimer Madderdin został zaproszony przez Burgrabiego
Linde na specjalne wieszanie skazańca. Wydarzenie było wyjątkowe dlatego, że specjalnie na nie posłano po kata z Altenburga. Sekret tego człowieka polegał na tym, że dawał swojej ofierze możliwość powalczenia o życie, w skutek czego ta wierzgała na sznurze, aż się nie udusiła. Podobno taki spektakl trwał nawet kilka godzin. Podobno, bo tym razem katu nieszczęśliwy los lub wyższa siła nieczysta, nie dały okazji do popisu. Sznur, na którym powieszono skazańca pękł, trzy razy. To nie wszystko. Kiedy w końcu powieszono biedaka, któremu już po pierwszej nieudanej próbie powinno się darować życie, jak nakazywał zwyczaj, zaczęło dochodzić do morderstw. Pierwszy zmarł człowiek, który skazał na śmierć wisielca, a zgodnie z zapowiedzią, ofiar miało być więcej. Ta mało przyjemna wyprawa, która miała zaowocować specjalnym widowiskiem, dla Inkwizytora okazała się śledztwem i bolesnym zmierzeniem z czarownicą. Była jednak też lekcją, która po raz kolejny ukazywała, że w niektórych oczach ludzkie życie jest warte tyle co sznur, na którym zostało ono powieszone.
Zlecona przez Jego Ekscelencję
Gersarda, biskupa Hezu, misja doprowadza Mordimera Madderdina do Kassel. W tym mieście ma pomóc dawnemu przyjacielowi swojego zleceniodawcy, i jednocześnie słudze Kościoła Gniewu Pańskiego.
Problemem proboszcza, jak się okazuje na miejscu, jest kult Hagath - demon, który potrafi przybrać postać urodziwej kobiety, jak i oślizgłego węża. Zawierająca nie małą dawkę wrażeń podróż, nie jest czasem zmarnowanym, wręcz przeciwnie. Okazuje się nawet możliwością poznania samego obiektu owego kultu.
Mordimer Madderdin, Kostuch, Pierwszy i Drugi podczas swojej długiej podróży zatrzymują się w jednej z karczm. Na pierwszy rzut oka jest to gospoda jak każda inna: jej właściciel podaje rozcieńczone trunki, wszem i wobec roztacza się zapach spalenizny oraz spoconych niemytych ciał. Jednakże, tamtejsi bywalcy z gospodarzem na czele twierdzą, że na terenach otaczających karczmę grasują wampiry. Inkwizytor i jego towarzysze nie dają temu wiary, ale postanawiają skorzystać z szczodrej gościny barona Haustoffera i w ostateczności rozwiązać jego problem, którym jest syn udający wampira. Podczas tej przygody Wasz Uniżony Sługa nie tylko narazi się aniołom, ale również odkryje coś, o czym sądził, że nie istanieje.
Wittingen, granic tego miasta Mordimer Madderdin, wraz z trzema towarzyszami nie powinien przekraczać. A jednak, nie słuchając wewnętrznego zmysłu inkwizytora, weszli za jego mury. Był to ogromny błąd Wszak właśnie tam odbywała się rzeź jakich mało. Inkwizytor Jego Ekscelencji Gersarda został wplątany w sprawę, której nie powinien się tykać. A wszystko przez jednego człowieka, Pietro Tintallero. Problemem tego mężczyzny było zadawanie bólu. To też właśnie tam Mordimer został świadkiem okrutnej męki, której poddawano niewinne istoty, oraz zaznał szczególnej siostrzanej miłości.
W pierwszym tomie, który nosi tytuł "Sługa Boży", Mordimer Madderdin został ukazany jako człowiek bardzo zimny, surowy oraz okrutny. "Młot na czarownice" przedstawia go jako nieco łagodniejszego i cieplejszego, choć momentami i tak muszącego poświęcić kogoś dla dobra ogółu. W tym tomie przekazany czytelnikowi został również fragment z przeszłości inkwizytora, który również ukazuje go w nowym, cieplejszym świecie. Jeżeli chodzi o Kostucha, Pierwszego i Drugiego, to nie zaszło w nich wiele zmian, oprócz jednej. Otóż, za pewne ze względu na pomyłkę samego autora, zamiłowania do martwych ciał Kostucha otrzymali bliźniacy. Błędy się zdarzają, ale jednak jeżeli chodzi o postaci to nie powinny być one popełniane, przynajmniej nie tak diametralnie. Poza znaną z poprzedniej części czwórką przybyło kilka nowych postaci oraz ponownie ukazały się stare, które w jakichś sposób odcisnęły się na poprzedniej fabule.
W tej części świat ulega zmianom. Oczywiście nie jest tak strasznie, jak zostało to opisane w zarysie fabuły tomu, jednak widać nowe problemy, z którymi musi się zmierzyć Święte Officjum. Poza heretykami i wiedźmami, które występowały w życiu inkwizytorów od zawsze, pojawiły się również demony z samego piekła oraz ludzie wątpiący w samego Jezusa, Pana Najświętszego, wyznający innych bogów lub wersje wydarzeń, które ukształtowały historię. Ci ostatni są najgorsi, bo najbardziej liczniejsi i w końcu to nimi posługuje się zawsze zło.
Trudno oceniać różnicę w stylu pisania Jacka Piekary na przełomie tych dwóch tomów, gdyż nie jest ona duża. Autor posługuje się opisami zapożyczonymi z "Sługi Bożego". Owszem, jego kontakt z czytelnikiem jest jeszcze większy niż poprzednio. Doszło też do małej wpadki, która ma wpływ na postrzeganie postaci i będzie też miała w kolejnych tomach, jednak oprócz tego, bez zmian.
Jeżeli ktoś ma zamiar słuchać audiobooka w prawidłowej kolejności, czyli chronologicznej, pierwszy raz usłyszy głos Janusza Zadury. W "Młocie na czarownice" mężczyzna wystąpił jeszcze lepiej niż w późniejszym szóstym tomie. Jego tonacja zastępuje grono kilkunastu aktorów, gdyż każda postać zostaje obdażona inną barwą głosu. Janusz Zadura popisuje się o wiele lepiej niż jego poprzednik Jarosław Rabenda, więc w roli Mordimera Madderdina powinien pozostać jak najdłużej, jeżeli nie na zawsze.
Jak wcześniej, audiobook pozyskany został jako plik, więc poddanie go ocenie wizualnej nie jest możliwe. Jeżeli chodzi o samo zdjęcie okładki, które prezentuje nam odtwarzacz, to do samej treści książki pasuje ono lepiej niż te wersji papierowej zaprezentowane w wydaniu Fabryki Słów.
"Młot na czarownice" - Jacka Piekary słucha się przyjemniej za sprawą Janusza Zadury, jednak pod względem treści jest słabszy od poprzedniej części. Podczas pisania tej recenzji miałam okazję zapoznać się już z trzecim tomem i uważam, że jest jeszcze słabszy od tych dwóch. Taka postać rzeczy zmniejszyła mój apetyt i ciekawość na kolejne części, jednakże z drugiej strony, zastanawiam się czy czwarty i piąty tom podniosą poziom, czy go raczej jeszcze bardziej opuszczą.
Tytuł nie jest adekwatny do wszystkich opowiadań w książce zawartych, więc nie należy się spodziewać wielkiego odstępstwa od tego co zostało już ukazane. Tak naprawdę, to nazewnictwo "Młot na czarownice" powieść zawdzięcza jednej historii, która mimo wszystko jest najbardziej spektakularna i okrutna. Dzieło, rzecz jasna, należy polecić osobom, które zapoznały się z pierwszym tomem oraz tym szukającym naprawdę czegoś dobrego w polskiej literaturze fantastycznej. Audiobook w tym przepadku nadal może być lepszym odpowiednikiem niż wersja czytana przez samego siebie.
Mordimer Madderdin, Kostuch, Pierwszy i Drugi podczas swojej długiej podróży zatrzymują się w jednej z karczm. Na pierwszy rzut oka jest to gospoda jak każda inna: jej właściciel podaje rozcieńczone trunki, wszem i wobec roztacza się zapach spalenizny oraz spoconych niemytych ciał. Jednakże, tamtejsi bywalcy z gospodarzem na czele twierdzą, że na terenach otaczających karczmę grasują wampiry. Inkwizytor i jego towarzysze nie dają temu wiary, ale postanawiają skorzystać z szczodrej gościny barona Haustoffera i w ostateczności rozwiązać jego problem, którym jest syn udający wampira. Podczas tej przygody Wasz Uniżony Sługa nie tylko narazi się aniołom, ale również odkryje coś, o czym sądził, że nie istanieje.
Wittingen, granic tego miasta Mordimer Madderdin, wraz z trzema towarzyszami nie powinien przekraczać. A jednak, nie słuchając wewnętrznego zmysłu inkwizytora, weszli za jego mury. Był to ogromny błąd Wszak właśnie tam odbywała się rzeź jakich mało. Inkwizytor Jego Ekscelencji Gersarda został wplątany w sprawę, której nie powinien się tykać. A wszystko przez jednego człowieka, Pietro Tintallero. Problemem tego mężczyzny było zadawanie bólu. To też właśnie tam Mordimer został świadkiem okrutnej męki, której poddawano niewinne istoty, oraz zaznał szczególnej siostrzanej miłości.
W pierwszym tomie, który nosi tytuł "Sługa Boży", Mordimer Madderdin został ukazany jako człowiek bardzo zimny, surowy oraz okrutny. "Młot na czarownice" przedstawia go jako nieco łagodniejszego i cieplejszego, choć momentami i tak muszącego poświęcić kogoś dla dobra ogółu. W tym tomie przekazany czytelnikowi został również fragment z przeszłości inkwizytora, który również ukazuje go w nowym, cieplejszym świecie. Jeżeli chodzi o Kostucha, Pierwszego i Drugiego, to nie zaszło w nich wiele zmian, oprócz jednej. Otóż, za pewne ze względu na pomyłkę samego autora, zamiłowania do martwych ciał Kostucha otrzymali bliźniacy. Błędy się zdarzają, ale jednak jeżeli chodzi o postaci to nie powinny być one popełniane, przynajmniej nie tak diametralnie. Poza znaną z poprzedniej części czwórką przybyło kilka nowych postaci oraz ponownie ukazały się stare, które w jakichś sposób odcisnęły się na poprzedniej fabule.
W tej części świat ulega zmianom. Oczywiście nie jest tak strasznie, jak zostało to opisane w zarysie fabuły tomu, jednak widać nowe problemy, z którymi musi się zmierzyć Święte Officjum. Poza heretykami i wiedźmami, które występowały w życiu inkwizytorów od zawsze, pojawiły się również demony z samego piekła oraz ludzie wątpiący w samego Jezusa, Pana Najświętszego, wyznający innych bogów lub wersje wydarzeń, które ukształtowały historię. Ci ostatni są najgorsi, bo najbardziej liczniejsi i w końcu to nimi posługuje się zawsze zło.
Trudno oceniać różnicę w stylu pisania Jacka Piekary na przełomie tych dwóch tomów, gdyż nie jest ona duża. Autor posługuje się opisami zapożyczonymi z "Sługi Bożego". Owszem, jego kontakt z czytelnikiem jest jeszcze większy niż poprzednio. Doszło też do małej wpadki, która ma wpływ na postrzeganie postaci i będzie też miała w kolejnych tomach, jednak oprócz tego, bez zmian.
Jeżeli ktoś ma zamiar słuchać audiobooka w prawidłowej kolejności, czyli chronologicznej, pierwszy raz usłyszy głos Janusza Zadury. W "Młocie na czarownice" mężczyzna wystąpił jeszcze lepiej niż w późniejszym szóstym tomie. Jego tonacja zastępuje grono kilkunastu aktorów, gdyż każda postać zostaje obdażona inną barwą głosu. Janusz Zadura popisuje się o wiele lepiej niż jego poprzednik Jarosław Rabenda, więc w roli Mordimera Madderdina powinien pozostać jak najdłużej, jeżeli nie na zawsze.
Jak wcześniej, audiobook pozyskany został jako plik, więc poddanie go ocenie wizualnej nie jest możliwe. Jeżeli chodzi o samo zdjęcie okładki, które prezentuje nam odtwarzacz, to do samej treści książki pasuje ono lepiej niż te wersji papierowej zaprezentowane w wydaniu Fabryki Słów.
"Młot na czarownice" - Jacka Piekary słucha się przyjemniej za sprawą Janusza Zadury, jednak pod względem treści jest słabszy od poprzedniej części. Podczas pisania tej recenzji miałam okazję zapoznać się już z trzecim tomem i uważam, że jest jeszcze słabszy od tych dwóch. Taka postać rzeczy zmniejszyła mój apetyt i ciekawość na kolejne części, jednakże z drugiej strony, zastanawiam się czy czwarty i piąty tom podniosą poziom, czy go raczej jeszcze bardziej opuszczą.
Tytuł nie jest adekwatny do wszystkich opowiadań w książce zawartych, więc nie należy się spodziewać wielkiego odstępstwa od tego co zostało już ukazane. Tak naprawdę, to nazewnictwo "Młot na czarownice" powieść zawdzięcza jednej historii, która mimo wszystko jest najbardziej spektakularna i okrutna. Dzieło, rzecz jasna, należy polecić osobom, które zapoznały się z pierwszym tomem oraz tym szukającym naprawdę czegoś dobrego w polskiej literaturze fantastycznej. Audiobook w tym przepadku nadal może być lepszym odpowiednikiem niż wersja czytana przez samego siebie.