Oto polski odpowiednik dla serii "Dary Anioła", "Piekielne maszyny" -
Cassandry Clare i "Upadli" - Lauren Kate. Dla fanów jednej z tych książek, "Strażnicy Nirgali. Łowcy aniołów" - Agnieszki Wojdowicz mogą nawet okazać się pozycją obowiązkową.
Twórczość Agnieszki Wojdowicz nie jest znana wielu osobom, o czym mogą na przykład świadczyć trudności w znalezieniu o niej jakichkolwiek informacji w sieci. Aby choć trochę poznać tę autorkę, dowiedzieć się czym zajmuje się na co dzień, musiałam sięgnąć do wywiadu, którego udzieliła dla jednej ze stron Internetowych. Otóż, okazuje się, że twórczyni jest nauczycielką języka polskiego w warszawskim liceum ogólnokształcącym. Jak sama mówi o sobie, jest człowiekiem zwyczajnym, jednocześnie będąc właścicielką nadzwyczajnej kotki.
Mieszkańcy Nirgali wciąż jeszcze chełpią się zwycięstwem nad zakonem Hauruki. Duma i radość z chwały nie przyniosą im jednak bezpieczeństwa i azylu. Ochronne formuły archanioła Suriela zaczynają słabnąć, przez co miastu grozi ponowne niebezpieczeństwo.
W świecie aniołów panuje rozproszenie i brak czujności, a wróg nie zamierza tego nie wykorzystywać. Lud Gornów przygotowuje się do wypowiedzenia wojny. Mnisi znowu zbierają siły do walki. A Bree i mała Alix trafiają w niewolę łowców aniołów. To będzie trudny czas, dla wszystkich oraz najwyższa próba zaufania oraz prawdziwej przyjaźni.
Bree Whelan mieszkała niegdyś w Gaderze, jednak nigdy nie był on jej prawdziwym domem. Mieszcząca się po drugiej stronie rzeki Nirgala, znana bardziej jako miasto aniołów, była miejscem, do którego przynależała. Wszystko zaczęło się, kiedy nieposłuszna matce Bree, wraz z koleżanką, przedostała się na drógą stronę rzeki. Ta przygoda zmieniła jej życie na zawsze. Okazało się, ze przodkowie Bree władali niegdyś tamtym miastem. Teraz, jednak wszystkie te zdarzenia wydają się przeszłością, która mimo wszystko, nadal daje o sobie znać. Potrafiąca się odnaleźć w każdej sytuacji Bree oraz jej chłopak Mikail muszą na chwilę obecną porzucić wspólną przyszłości i skupić się na teraźniejszości, która nie maluje się w jasnych barwach. Oprócz tej dwójki ważną postacią w tym tomie jest również mała Alix, młodsza siostra Mikaila. Dziewczynka jest dość zadufanym w sobie dzieckiem, a dotego jeszcze rozpieszczonym i chyba tylko Bree potrafi znosić jej humory z uśmiechem na twarzy. Oczywiście oprócz tego trio, postaci w książce jest naprawdę wiele, z których najważniejszym jest szpieg ojca Symeona, nikczenny, ale zagubiony w sobie chłopiec. Wymienienie tu wszystkich graniczy z cudem.
Nirgala wydaje się miastem ze snów, w którym nikt nie żyje w biedzie i niedostatku. No, w końcu to miasto aniołów i raczej inaczej nie powinno być Białe chodniki, białe budynki, parki i fontanny, czyli ogólnie przepych i dostatek. Jeżeli zaś chodzi o czas akcji, to jest nim współczesność, co trudno od razu wyczuć. Ujawnienie większej liczby szczegółów dotyczących świata powieści, również sprawia problemy, bo autorka zamiast szczegółowo postawić przed nami otoczenie, podaje jedynie skrawki informacji.
Nie przyznam, że styl twórczyni "Strażników Nirgali. Łowców aniołów" jest doskonały, choć miałam nadzieję, że będę miała okazję to napisać. Agnieszka Wojdowicz popełnia ten sam błąd, co wielu polskich autorów tworzących własne światy dla swoich historii. Otóż, podaje zbyt mało szczegółów. W moim mniemaniu autor, który postanawia stworzyć własny świat i dodatkowo połączyć go z naszą rzeczywistością, powinien dokładnie go opisać. Nawet jeżeli jest to kontynuacja pierwszej części, z którą niestety ja nie miałam okazji się zetknąć, to nie zaszkodziłoby przypomnieć tego czy owego, szczególnie, że w fabule występuje wiele nazewnictw własnych. Zresztą, opisywanie otoczenia to nie jedyny problem autorki. Już na początku powieści zetknęłam się z sceną, której całokształt objawił mi się dopiero pod koniec. Po prostu, jeżeli postać jest niewidzialna, to powinno się to opisywać od razu. Tak samo, tworząc, nawet najdrobniejszą sytuację, powinno się pamiętać o szczegółach podanych czytelnikowi wcześniej. Masa informacji, wszczepiana w któtkie wątki, do tego naprawdę duża wielowątkowość odbywająca się w różnych miejscach i czasie, robi z fabuły sieczkę.
Wydanie pozycji jest typowe dla wydawnictwa Nasza Księgarnia i nikt, kto wcześniej miał ich tomy w rękach, nie powinien być zawiedziony. "Strażnicy Nirgali. Łowcy aniołów" - Agnieszki Wojdowicz charakteryzują się miękką okładką oraz wielką czcionką osadzoną na cienkich kartkach. Jeżeli chodzi o ilustrację umieszczoną na obwolucie okładki, to trzeba przyznać, że pasuje ona do klimatu tomu.
Odrobinę się zawiodłam na pozycji. Po tytule i opisie zamieszczonym z tyłu okładki, spodziewałam się czegoś bardziej zmyślnego oraz okrutniejszego, od zwykłego szaraka dla polskiej młodzieży. Mój zawód powoduje też to, że duża część czytelników jest zadowolona z tej lektury, co świadczy o tym, że nie trudno nas zadowolić.
"Strażnicy Nirgali. Łowcy aniołów" - Agnieszki Wojdowicz mieszczą się na półce niemalże każdego wielbiciela romansów wampirów, aniołów, nastolatków lub pozycji podanych na początku tego omówienia. Książka nie wnosi nic niezwykłego do gatunku, niczym nowym też nie zaskakuje, ale wielu się podoba. Może tylko dlatego warto dać jej szansę? Sama życzę pani Agnieszce Wojdowicz dużo sukcesów, bo jest na dobrej drodze do pojawienia się wśród garstki cenionych polskich pisarzy. Dobra droga, nie oznacza jednak krótkiej i prostej.
Nirgala wydaje się miastem ze snów, w którym nikt nie żyje w biedzie i niedostatku. No, w końcu to miasto aniołów i raczej inaczej nie powinno być Białe chodniki, białe budynki, parki i fontanny, czyli ogólnie przepych i dostatek. Jeżeli zaś chodzi o czas akcji, to jest nim współczesność, co trudno od razu wyczuć. Ujawnienie większej liczby szczegółów dotyczących świata powieści, również sprawia problemy, bo autorka zamiast szczegółowo postawić przed nami otoczenie, podaje jedynie skrawki informacji.
Nie przyznam, że styl twórczyni "Strażników Nirgali. Łowców aniołów" jest doskonały, choć miałam nadzieję, że będę miała okazję to napisać. Agnieszka Wojdowicz popełnia ten sam błąd, co wielu polskich autorów tworzących własne światy dla swoich historii. Otóż, podaje zbyt mało szczegółów. W moim mniemaniu autor, który postanawia stworzyć własny świat i dodatkowo połączyć go z naszą rzeczywistością, powinien dokładnie go opisać. Nawet jeżeli jest to kontynuacja pierwszej części, z którą niestety ja nie miałam okazji się zetknąć, to nie zaszkodziłoby przypomnieć tego czy owego, szczególnie, że w fabule występuje wiele nazewnictw własnych. Zresztą, opisywanie otoczenia to nie jedyny problem autorki. Już na początku powieści zetknęłam się z sceną, której całokształt objawił mi się dopiero pod koniec. Po prostu, jeżeli postać jest niewidzialna, to powinno się to opisywać od razu. Tak samo, tworząc, nawet najdrobniejszą sytuację, powinno się pamiętać o szczegółach podanych czytelnikowi wcześniej. Masa informacji, wszczepiana w któtkie wątki, do tego naprawdę duża wielowątkowość odbywająca się w różnych miejscach i czasie, robi z fabuły sieczkę.
Wydanie pozycji jest typowe dla wydawnictwa Nasza Księgarnia i nikt, kto wcześniej miał ich tomy w rękach, nie powinien być zawiedziony. "Strażnicy Nirgali. Łowcy aniołów" - Agnieszki Wojdowicz charakteryzują się miękką okładką oraz wielką czcionką osadzoną na cienkich kartkach. Jeżeli chodzi o ilustrację umieszczoną na obwolucie okładki, to trzeba przyznać, że pasuje ona do klimatu tomu.
Odrobinę się zawiodłam na pozycji. Po tytule i opisie zamieszczonym z tyłu okładki, spodziewałam się czegoś bardziej zmyślnego oraz okrutniejszego, od zwykłego szaraka dla polskiej młodzieży. Mój zawód powoduje też to, że duża część czytelników jest zadowolona z tej lektury, co świadczy o tym, że nie trudno nas zadowolić.
"Strażnicy Nirgali. Łowcy aniołów" - Agnieszki Wojdowicz mieszczą się na półce niemalże każdego wielbiciela romansów wampirów, aniołów, nastolatków lub pozycji podanych na początku tego omówienia. Książka nie wnosi nic niezwykłego do gatunku, niczym nowym też nie zaskakuje, ale wielu się podoba. Może tylko dlatego warto dać jej szansę? Sama życzę pani Agnieszce Wojdowicz dużo sukcesów, bo jest na dobrej drodze do pojawienia się wśród garstki cenionych polskich pisarzy. Dobra droga, nie oznacza jednak krótkiej i prostej.
Dziękuję wydawnictwu Nasza Księgarnia oraz portalowi Sztukater za egzemplarz recenzencki.