"Wierszyki domowe. Sześć i pół tuzinka wierszyków Rusinka" - Michała Rusinka już z wyglądu okładki przypominają o niewinnych, beztroskich czasach przedszkola. Mojego dzieciństwa jednak nie ubarwiały wiersze tego autora, ale twórców pokroju Jana Brzechwy. Tak więc, spoglądając przez pryzmat czasu, jak oceniam ten zbiór rymowanek dla najmłodszych i tych ciut starszych? No właśnie.
Michał Rusinek to polski literaturoznawca, tłumacz, pisarz. Sekretarz Wisławy Szymborskiej. Autor tej oto książki studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim.
W dwa tysiące drugim roku otrzymał stopień doktora na podstawie pracy "Między
klasyczną retoryką a ponowoczesną retorycznością". Obecnie pracuje w Katedrze
Teorii Literatury na Wydziale Polonistyki UJ.
Zdarzyło ci się przewrócić przez próg? Zastać bałagan w szafie? Rysować palcem po szybie zmarzniętego lub zaparowanego okna? Patrzeć na obracające się pranie w pralce? Śpiewać do prysznica? A czy przyszło ci kiedyś do głowy, że rzeczy codziennego użytku mogą płatać nam psikusy? Nie? W takim razie musisz przeczytać wiersze Michała Rusinka, który opowiada w nich o tym fenomenie, zazwyczaj przypisywanemu pechowi lub ludzkim wygłupom.
Wieszak, wycieraczka, drzwi, wanna, mydelniczka, kuchenka, piekarnik, toster, wazon, sztućce, miś, stolik, dywan, lampka nocna, łóżko, pudła, słoiki, samochód, prysznic, pianino, narty, łopata do śniegu, plamy, huśtawka, książki, karmik - to kilka z przedmiotów, które są bohaterami weny autora.
Znowu miejscami, w których odbywają się wiersze są na przykład: ogród, przedpokój, pokój, sypialnia, biblioteka, łazienka, kuchnia, czyli nic czego byśmy nie znali i z czego by się nie korzystało na co dzień.
"Wierszyki domowe. Sześć i pół tuzinka wierszyków Rusinka" mają za zadanie bawić i to ich autorowi wychodzi bardzo dobrze. Co ciekawe, twórca do jednego wyrazu każdego napisanego poematu dopisuje krótki, rymowany żarcik. Niestety, nie wszystkie zwrotki wierszy są rymowane i czasami, psuje to efekt całości. Trudno jest też powiedzieć dla jakiego przedziału wiekowego są kierowane teksty. Niektóre z nich posiadają słowa, których młodzi odbiorcy mogą nie zrozumieć, więc bez tłumaczenia dorosłego może się nie obejść.
Za to w ogóle nie zawodzi wydanie książki, którego najmocniejszą stroną są kolorowe, zabawne ilustracje. Nie są one wykonane z powagą i starannością, co do kreski. Podobnie jak słowa napisane przez Michała Rusinka, ilustracje Joanny Rusinek cieszą oczy i malują uśmiech na twarzy. Duet idealnie do siebie pasuje. Oprócz ilustracji, tom został wydany w twardej solidnej oprawie i grubych kartkach, których niezręczne dziecięce rączki na pewno nie potargają przy oglądaniu dzieła.
Pozycja spodobała mi się, nawet bardzo, jednak nie mogę pozbyć się wrażenia, że za czasów mojego dzieciństwa wydania książek były jeszcze ładniejsze.
W twórczości "Wierszyki domowe. Sześć i pół tuzinka wierszyków Rusinka" - Michała Rusinka dominuje poczucie humoru i dobra zabawa. Czytelnicy sięgając po pozycję nie mogą liczyć na smutne oraz pouczające poezje z życia zapożyczone. To odróżnia autora od wcześniej wspomnianego Jana Brzechwy, bo zmarły autor potrafił bawić, wzruszać, a przy tym jeszcze uczyć. Jeżeli miałabym wybierać miedzy tą pozycją, a na przykład zbiorem "Brzechwa dzieciom", zdecydowanie kupiłabym to drugie.
Wieszak, wycieraczka, drzwi, wanna, mydelniczka, kuchenka, piekarnik, toster, wazon, sztućce, miś, stolik, dywan, lampka nocna, łóżko, pudła, słoiki, samochód, prysznic, pianino, narty, łopata do śniegu, plamy, huśtawka, książki, karmik - to kilka z przedmiotów, które są bohaterami weny autora.
Znowu miejscami, w których odbywają się wiersze są na przykład: ogród, przedpokój, pokój, sypialnia, biblioteka, łazienka, kuchnia, czyli nic czego byśmy nie znali i z czego by się nie korzystało na co dzień.
"Wierszyki domowe. Sześć i pół tuzinka wierszyków Rusinka" mają za zadanie bawić i to ich autorowi wychodzi bardzo dobrze. Co ciekawe, twórca do jednego wyrazu każdego napisanego poematu dopisuje krótki, rymowany żarcik. Niestety, nie wszystkie zwrotki wierszy są rymowane i czasami, psuje to efekt całości. Trudno jest też powiedzieć dla jakiego przedziału wiekowego są kierowane teksty. Niektóre z nich posiadają słowa, których młodzi odbiorcy mogą nie zrozumieć, więc bez tłumaczenia dorosłego może się nie obejść.
Za to w ogóle nie zawodzi wydanie książki, którego najmocniejszą stroną są kolorowe, zabawne ilustracje. Nie są one wykonane z powagą i starannością, co do kreski. Podobnie jak słowa napisane przez Michała Rusinka, ilustracje Joanny Rusinek cieszą oczy i malują uśmiech na twarzy. Duet idealnie do siebie pasuje. Oprócz ilustracji, tom został wydany w twardej solidnej oprawie i grubych kartkach, których niezręczne dziecięce rączki na pewno nie potargają przy oglądaniu dzieła.
Pozycja spodobała mi się, nawet bardzo, jednak nie mogę pozbyć się wrażenia, że za czasów mojego dzieciństwa wydania książek były jeszcze ładniejsze.
W twórczości "Wierszyki domowe. Sześć i pół tuzinka wierszyków Rusinka" - Michała Rusinka dominuje poczucie humoru i dobra zabawa. Czytelnicy sięgając po pozycję nie mogą liczyć na smutne oraz pouczające poezje z życia zapożyczone. To odróżnia autora od wcześniej wspomnianego Jana Brzechwy, bo zmarły autor potrafił bawić, wzruszać, a przy tym jeszcze uczyć. Jeżeli miałabym wybierać miedzy tą pozycją, a na przykład zbiorem "Brzechwa dzieciom", zdecydowanie kupiłabym to drugie.
Dziękuję wydawnictwu Znak Emotikon oraz portalowi Sztukater za egzemplarz recenzencki.