poniedziałek, 1 lipca 2013

"Morze Trolli: Morze Trolli" - Nancy Farmer

Nancy Farmer stworzyła niezwykle malowniczą i daleką od skomplikowanych wyobrażeń historię, która odnajdzie czytelników wśród młodszej populacji. To przekonanie uwierzytelnia wydanie tomu, alternatywnie wspomagające młodocianego odbiorcę. Jednakowoż, te same perspektywy przekreślają pozycję z katalogu publikacji, które mogłyby zaintrygować kompetentnego dorosłego. Nawet takiego z odrobiną dziecka we wnętrzu umysłowości.

Nancy Farmer ukończyła Reed College, później studiowała chemię i entomologię na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkley. Pracowała w Korpusie Pokoju, a następnie w Mozambiku i Zimbabwe, gdzie studiowała biologiczne metody kontrolowania populacji muchy Tse-tse. Swojego przyszłego męża, Harolda Farmera, poznała na uniwersytecie w Harare. Obecnie mieszka w Menlo Park w Kalifornii. 

Życie Jacka upływa na pracy. Chłopiec całymi dniami pomaga w gospodarstwie swoich rodziców lub pilnuje owiec. Pewnego dnia jednak jego marna egzystencja ulega wielkim zmianom. Otóż zwykły parobek, syn chłopa, zostaje wybrany na ucznia barda. Zwiastuje to więcej ciężkiej pracy i wiele nauki, ale też aprobatę z dobrze wykonywanych obowiązków oraz brak narzekań wiecznie nieusatysfakcjonowanego ojca. 

Szczęście ucznia i jego mistrza nie trwa długo. Zamieszkiwaną przez nich wioskę napadają berserkowie. W między czasie okazuje się, że bard postradał rozum. Pozostawiony sam sobie syn Gilasa Kuternogi wpada prosto w niewolę łupieżców. Chłopak nie robi tego nieumyślnie, ale po to aby ratować życie swojej młodszej siostrzyczki. Jego los po raz kolejny ulega diametralnym zmianom.

Osobę głównego bohatera nie trudno polubić. Jedenastoletni Jack odrobinkę różni się od swoich kolegów w tym samym wieku. Chłopiec jest aż zanadto opiekuńczy, sumienny, spolegliwy i często za szybko wybacza. Niejednokrotnie te właściwości charakteru pakują go w kłopoty lub pozwalają innym ludziom manipulować nim. Jednakże w skutek nich młodzieńca spotykają też dobre rzeczy, jak na przykład przyjęcie na ucznia przez barda. Osobowości nie może zawdzięczać ojcu. Mężczyzna, który niegdyś pragnął zostać mnichem na Świętej Wyspie Lindisfarne, nienawidzi pogańskich guseł i magii, za którą ma nawet umiejętności pisania i czytania. Wiecznie skonsternowany uważa syna za leniwego niedojdę oraz jego największe rozczarowanie. Jack swoją indywidualność zawdzięcza marce. Kobieta posiadając talent wieszczek, ukrywa swoje umiejętności przed mężem, ale nie omieszka przekazywać ich swojemu potomkowi. Pięcioletnia siostrzyczka chłopca, to oczko w głowie Gilasa Kuternogi. W przeciwieństwie do brata, dziewczynka jest tym co najlepsze w życiu chłopa. Na nieszczęście jego miłość ma na nią szkodliwy wpływ. Ojciec od najmłodszych lat wmawiał jej, że jest zagubioną księżniczką, co prędzej czy później musiało przywiać negatywne skutki. Mieszkańcy niewielkiej saskiej wioski nawet nie mają pojęcia, jaką sławą okrył się ich bard, zanim do nich przybył. Staruszek skrupulatnie ukrywa swoją przeszłość oraz rozległe umiejętności. Dla swojego ucznia nie jest jedynie mentorem, ale tez patronem. Źródłem niedogodności rodzeństwa staje się Olaf Jednobrewy, wraz ze swoją liczną załogą. Dowódca berserkerów królowej jest powszechnie znany z okrutności, natarczywości oraz nie pohamowanego gniewu. Ze wszystkich ludzi, którzy mu towarzyszą, Jackowi i Lucy najbardziej nieprzyjazna jest Thorgil. Dwunastoletnia dziewczyna pragnie stać się jedną z berserków, jednak aby tego dokonać, musi przychylić się woli królowej. Wojowniczka jest wręcz niepoczytalna i bardzo łatwo wpada w gniew. Ona również bardzo umiejętnie ukrywa swoją przeszłość. Podczas swojej przygody nastoletni chłopiec i jego małoletnia siostrzyczka spotkają również wiele innych autorytetów, między innymi: dwie królowe, obie wyróżniające się spośród tłumu, wikińskiego barda oraz wiele inteligentnych i niebezpiecznych stworzeń. 

Akcja powieści po części mieści się w naszym świecie i można ją umieścić na wschodnim wybrzeżu Wielkiej Brytanii i w zachodniej części Półwyspu Skandynawskiego oraz na wodach między nimi. Po zdarzeniach i sytuacji religijnych zamieszkujących te obszary ludzi, okres można oszacować na koniec ósmego wieku. Jej fikcyjne momenty umieszczone zostały w Jotunheim. Kraina ta jest nieprzyjaznym dla człowieka i wikinga miejscem. Oprócz swojej trudnej do wymienienia nazwy, znana jest również jako kraina trolli lub olbrzymów. Obie miana nie zyskała bez przyczyny. Rządzą tam trolle, a wszystko co otacza ich królestwo, z nimi włącznie, jest olbrzymich rozmiarów. Elementy saskich, skandynawskich i chrześcijańskich legend są dla tego świata bardzo ważne. 

Widać, jak na otwartej dłoni, że Nancy Farmer przyłożyła się do swojego projektu. Po prawdzie nie ma się czemu dziwić, gdyż z biografii autorki jasno wynika, że jest ona skrupulatną i pracowitą osobą. W jej dziele, "Morzu Trolli", odnajdziemy w większej mierze komponenty zaczerpnięte z przesłanek, pieśni, powieści, legend oraz źródeł historycznych. Czytając zamieszczone pod koniec tomu objaśnienia autorki, można się pozytywnie zdziwić, gdyż źródła, z których czerpała inspirację są szczególne, a nawet najbardziej niepozorne postacie istniały niegdyś naprawdę. Choć pisarka umieściła swoją historię w czasach wikingów, których okrutność jest znana nawet w teraźniejszości, nie znajdziemy w książce wielu momentów, których można by się przyczepić. Wszak są dwie sceny opisujące podrzynanie gardła oraz zabicie młodej matki, i wrzucenie do ognia jej dziecka, ale nie zostało to przedstawione szczegółowo. Są to jedynie ulotne chwile, jakich nie można było ominąć jeśli chciało się odzwierciedlić grozę tamtejszych realiów, które zdecydowanie były większe a niżeli przedstawia to treść tomu. Tak więc, oprócz kilku momentów, kiedy strony wydłużają się niemiłosiernie, a książkę ma ochotę się zamknąć, fabuła jest więcej niż dobra. Trudno jednak to samo powiedzieć o poziomie umiejętności dobierania słów Nancy Farmer. Defektem tej strony jej twórczości jest rozszczepianie opisów. Autorka nie przedstawia od razu rzeczy sytuacji, tylko robi to nie po kolei, jak ślina naniesie jej na język. Momentami więc czytamy opisy miejsca, zaraz potem postaci, znowu otoczenia, a gdzieś tam pomiędzy znajdzie się jeszcze jakaś postać dopowiadająca fragment z życia owej postaci i ogólnie panuje zamęt. Autorce zdarza się również używać tych samych określeń. Uważny czytelnik zwróci uwagę, że w przypadku dwóch różnych wikingów użyła nawet tego samego porównania. Pierwszy tom tego cyklu to jednak jej dzieło debiutanckie, a mimo to przewyższa kompetencją wielu polskich początkujących piszących, więc można potraktować je z przymrużeniem oka. W tym przepadku niedopracowania autorki mogą zostać uzupełnione w kontynuacji. 

Nic jednak nie zmaże niechlujności polskiego wydania pozycji. Nie często można czepiać się tłumaczeniom oraz korekcie, ale tym razem trudno przymrużyć na to oko. Według zamieszczonych na końcu tomu słów tłumacza, niektóre rzeczy musiały zostać zamienione. I rzeczywiście, po oględzinach trudno nie przyznać mu racji, jednak czy ktoś poddał tom korekcie przed wprowadzeniem go do sprzedaży? Wydaje się, że nie. Treść przełożonej książki nie tylko posiada kilka błędów względem odmienności słów, ale też ma ich pełno stylistycznych. Trudno machnąć ręką, kiedy widzi się na przykład często widywane w innych powieściach zwroty wypowiadane przez postacie, które tutaj wyglądają zupełnie inaczej i nabierają innego znaczenia. Szpecą je nasiane gdzie popadnie przecinki. Oprócz tego, wydanie sprzyja młodym odbiorcom. Na pierwszej stronie, zaraz po tytułowej, znajdziemy opisy wszystkich bohaterów. Przy pisaniu tej recenzji było to bardzo pomocne. Ilustracja Andrzeja Chojeckiego na okładce odzwierciedla baśniowy klimat opowiadania. Szkoda tylko, że książka została wydana jedynie w miękkiej oprawie, gdyż bieg czasu ma na nią swój niszczycielski wpływ, a szczególnie, kiedy tom przechodzi z rąk do rąk. 

Po "Morzu Trolli" - Nancy Farmer spodziewałam się nieco więcej, ale też moja koncepcja względem tej opowieści była inna. Ci, którzy czytali "Zwiadowców:  Ziemię skutą lodem" -