piątek, 6 grudnia 2013

"Trylogia Valisarów: Królewski wygnaniec" - Fiona McIntosh

Fiona McIntosh stworzyła przyjemną powieść, korzystając z wartości umieszczonych w swoich wcześniejszych dziełach. Tak też, "Trylogia Valisarów: Królewski wygnaniec", pozostaje dziełem bardzo dobrym, ale nie wykraczającym przed inne pozycje wydawnictwa Galeria Książki.

Pisarka urodziła się w Brighton. Z powodu zawodu ojca, mając od trzech do ośmiu lat, dużo podróżowała. W wieku dziewiętnastu lat, wyjechała najpierw do Paryża, a później do Australii, gdzie mieszka do dziś. Autorka książek fantastycznych napisała wiele dzieł, jednak "Trylogia Valisarów" to dopiero druga seria ukazująca się w Polsce. 

Żadnemu z władców Koalicji Denova nie przyszło na myśl, że mogą zostać podbici i stracą wszystko. Zgubiła ich duma i pewność siebie. Ze wschodu nadciągnęła barbarzyńska horda prowadzona przez wodza Loethara, niczym bezlitosna plaga rozlała się po wszystkich królestwach, siejąc zniszczenie pośród tych, którzy niegdyś jej nie docenili.

Do zdobycia pozostała już tylko jedna kraina. Najbogatsze i najpotężniejsze królestwo Penraven. Król Bremus, wiedząc o nadchodzących wrogach, nie zamierza uciekać. Całą sytuację postanawia załatwić z honorem, poświęcając swoje życie, jednocześnie wierząc, że w przyszłości znajdzie się osoba, która zemści się za królestwo i odzyska tron. Monarcha zostawia po sobie zgliszcza dawnej potęgi, prawowitego dziedzica tronu i mnóstwo tajemnic.

Starania o potomka przerodziły się dla nich w wyniszczającą podróż przez poronienia i rozczarowania. A wtedy pojawił się Leo i jakimś cudem przeżył, i świetnie się rozwijał. Jednak zarówno Bremus, jak i Iselda wiedzieli, że jedno nie wystarczy, dlatego jeszcze trzykrotnie cierpieli rozdzierającą serce stratę, gdy kolejne umierały w łonie matki. Pięcioletni Priven przyszedł na świat w ciszy i od tej chwili przeważnie milczał. Ostatnimi czasy dziwne odgłosy, rozbrajające uśmiechy i nieprzebrane pokłady czułości dawały pozostałym do zrozumienia, że chłopiec słyszy dźwięki, choć nie potrafi porozumiewać się, jak inni ludzie. Leo ma dopiero trzynaście lat i musi szybko dojrzeć, biorąc pod uwagę sytuację. Fakt, że następca potrafi wybiegać myślami poza swój świat i swoje potrzeby oraz pamiętać, że to inni ludzie ułatwiają mu życie, dobrze mu wróży jako przyszłemu królowi, jeśli tylko Gavriel dopilnuje, by zdążył nim zostać. Siedemnastoletni Gavriel i Corbel de Visto to bliźniacy. Są podobni, lecz nie identyczni, i znacznie różnią się charakterami. Gavriel wie, że w ciągu następnych kilku lat jego podopieczny dobrze pozna rozpacz. Ale przecież sam poznał to uczucie, patrząc na swojego ojca, który nigdy nie przestał opłakiwać ich matki, Eril. Nabrał życiowej mądrości i mógłby wiele powiedzieć o rozpaczy, która hartuje człowieka, tak jak zahartowała Regora de Visa. Corbel, o kilka minut młodszy, jest poważny, ale ten chłopak to cicha woda. Freath był lubiany w rodzinie Valisarów, ale służący pracował przede wszystkim dla królowej i żaden z de Visów nie widywał go często. Gavriel nigdy w pełni nie przekonał się do zwykle nieprzyjaznego i w pewien sposób wyniosłego wyrazu twarzy Freata. Jego przenikliwe rozumowanie onieśmielało chłopaka przy każdym spotkaniu. Kirin i Clavis nie byli bogaczami - w każdym razie nie zdążyli nimi zostać - lecz byli szczęśliwsi, niż wielu zamożnych ludzi, którym oferowali swoje usługi. A jednak w mgnieniu oka świat, do którego przywykli, i porządek, który dawał im spokój ducha, wywrócił się do góry nogami. Pochodzenie Loethara nie jest całkiem jasne. Nikt tak naprawdę nie wie, kim on jest, wiadomo jednak, że przybył z Stepów Likuryjskich. Valya to jego uszy i oczy, bo jest w tym dobra, ale oczekuje się od niej informowania o wszystkim, czego się dowie. Jeśli nie, jej umiejętności są bezużyteczne, bez względu na to jaka jest bystra. Stracker, to jego starszy brat, którego zamiłowanie do przemocy wrze tuż pod powierzchnią skóry, robi wrażenie na chordzie barbarzyńców, którym przewodzi. Ta dwójka, a nawet apodyktyczna dara, nie może się równać z Vykiem. Kruk to jego milczący towarzysz, który o nic nie prosi. Nic jednak nie jest do końca, jakie się wydaje. Czasami przyjaciele są wrogami, a wrogowie przyjaciółmi.

Penraven, Barronel, Degon, Gormand, Vorgaven, Cremond i Medhaven tworzą Koalicję Denova. Z nich Penraven jest najstarsze, dlatego pozostałe królestwa odczuwają respekt przed koroną Valisarów. Legenda o Valisarach mówi, że król Cormoron emanował mocą. Podobno złożył przysięgę krwi przy Kamieniu Prawdy w Lackmarin. Kiedy jego krew spłynęła na kamień, pojawił się wąż, który ją wypił. Powiedział Carmoronowi, że jego przysięga krwi została przyjęta i że magiczna moc pozostanie przy Valisarach, a ich następcy będą odporni na jej działanie. Owa moc ma jednak swoją cenę. Mówi się, żę zabija każdą kobietę z rodu.  Inni Obdarowani posiadają jedynie umiarkowane moce. Ludzie o szczególnych umiejętnościach, rzadko w tym kraju przyznają się do swoich talentów. Carmoron dla ludu z swoich czasów stał się tą samą osobą, co Loethar. 

Tajemnice, majestatyczni magowie z przeszłości, zamki, obdarowani mocami, pościgi, ukrywanie się i wkraczanie na ścieżkę przeznaczenia - takimi tagami odznaczała się seria napisana przez Fionę McIntosh, która weszła do naszego kraju siedem lat temu. Autorka ponownie postanowiła wykorzystać tą grupę cech, tworząc świeższe dzieło. Nie powstrzymała ją powtarzalność jej własnej twórczości, ani fakt, że znaczna większość fantastycznych książek charakteryzuje to samo od wielu lat. Mimo to, "Trylogia Valisarów: Królewski wygnaniec", pozostaje przyjemną lekturą, jednak pozbawioną bardziej wzniosłych wrażeń.. Wśród herosów ostających się na ścieżce dobra niewiele się dzieje. Bohaterce pierwszego tomu "Trylogii Czarnego Maga" - Trudi Canavan sceptycznie nastawieni czytelnicy często zarzucają ciągłe uciekanie, jednak jest to nic z zabieganiem Leonela i Gavriela.  Znacznie ciekawsze są poczynania wrogów, bądź osób będących u ich boku, regularnie spiskujących przeciw nim. Na nieszczęście dla czytelnika, szybko można zauważyć, że autorka postanawia nie wkładać w historię wielu przerażających, pobudzających wyobraźnię scen. Zamiast nich, w tomie pozostaje wiele niespełnionych gróźb, a odbiorca może jedynie nacieszyć się śledzeniem postanowień postaci, które są z grubsza przewidywalne. Jeżeli zaś chodzi o sam świat oraz niewiele zmieniające się otoczenie, to są one dość ubogie i niedopracowane. Historia królestw kręci się wokół zmarłego króla Carmorona. Znowuż bogowie, a zwłaszcza jeden z nich, którego miano ciągle jest na ustach postaci, nie zostali w ogóle odznaczeni na kartach powieści. Takie braki powodują niedobór w przedstawionym świecie. Po co komu imię, skoro nie może na nim oprzeć żadnych informacji, ani skojarzeń. Fionie McIntosh nie udało się poświęcić jednorakiej uwagi wszystkiemu. Autorce udało się za to napisać swoje dzieło bezproblemowym językiem. Odbiorca zawdzięcza mu umożliwienie szybkiego przebrnięcia przez książkę. 

"Trylogia Valisarów: Królewski wygnaniec" - Fiony McIntosh okazała się przyjemną, równomierną lekturą, której tylko koniec wzbudził lekkie podniesienie się ciśnienia. Chętnie sięgnę po następne dwie części i inne powieści pisarki, jednak na chwilę obecną poszukuje czegoś bardziej ambitnego, oryginalnego. Może następna książka zaspokoi moją rządzę.

Mając styczność z "Trylogogią Valisarów: Królewskim wygnańcem" - Fiony McIntosh trudno nie zauważyć powierzchownych podobieństw do "Kronik arkadyjskich: Kwiatu paproci" - Dominika Sokołowskiego, które napisano później, ale wydano w naszym kraju wcześniej. Osobom nie zaznajomionym z wymienionym tytułem, warto zasugerować retrospekcje względem innych dzieł, które wprowadziło na rynek wydawnictwo Galeria Książki, charakteryzujące się nie wychodzeniem poza krąg określonych schematów.