"Skorpion: Krzyż św. Piotra" to trzecia część serii komiksowej, tworzona w konwencji płaszcza i
szpady z dodatkiem fantastyki. Plansze wykonał mistrz szkicu
europejskiego, Enrico Marini a scenariusz napisał Stephen Desberg.
Stephen Desberg - amerykański scenarzysta, którego kariera rozpoczęła się od przejęcia po Morrisie Tillieux scenariusza do jednego z jego komiksów. Współpracował także przy innych seriach, z których wiele cieszyło się dużym powodzeniem. Potem swoich sił próbował w coraz to nowszych produkcjach. W październiku dwutysięcznego roku napisał scenariusz pierwszego tomu omawianej serii, wspomaganego oprawą graficzną Enrico Mariniego.
Enrico Marini - jego pierwszy poważny kontakt z komiksem miał miejsce na Festiwalu Komiksu w Sierre, dzięki Konkursowi Młodych Talentów, na którym został zauważony i przedstawiony wydawnictwu Alpen Publishers. Właśnie wówczas zaledwie osiemnastoletniemu twórcy powierzono rysowanie pierwszych albumów. Ale prawdziwa kariera tego rysownika miała rozpocząć się dopiero kilka lat później, kiedy to scenarzysta Thierry Smolderen zaproponował mu współpracę przy serii "Cygan". Potem Enrico Marini razem ze scenarzystą Stephenem Desbergiem zrealizował swe dziecięce marzenie - western. Kolejnym komiksem tego duetu stał się "Skorpion", ujawniając talent grafika do rysowania postaci i wnętrz historycznych.
Zdarzenia te mają miejsce w dniach, kiedy Skorpion jako młody awanturnik, uganiał się za kobietami i skarbami. Wówczas śmierć istniała dla niego jako igraszka, aż do czasu ukazania się jako bliższa partnerka. Do bolesnego wspomnienia o matce, która z powodu osądu Kościoła spłonęła na stosie czarownic, dołącza nowa rana.
Stephen Desberg - amerykański scenarzysta, którego kariera rozpoczęła się od przejęcia po Morrisie Tillieux scenariusza do jednego z jego komiksów. Współpracował także przy innych seriach, z których wiele cieszyło się dużym powodzeniem. Potem swoich sił próbował w coraz to nowszych produkcjach. W październiku dwutysięcznego roku napisał scenariusz pierwszego tomu omawianej serii, wspomaganego oprawą graficzną Enrico Mariniego.
Enrico Marini - jego pierwszy poważny kontakt z komiksem miał miejsce na Festiwalu Komiksu w Sierre, dzięki Konkursowi Młodych Talentów, na którym został zauważony i przedstawiony wydawnictwu Alpen Publishers. Właśnie wówczas zaledwie osiemnastoletniemu twórcy powierzono rysowanie pierwszych albumów. Ale prawdziwa kariera tego rysownika miała rozpocząć się dopiero kilka lat później, kiedy to scenarzysta Thierry Smolderen zaproponował mu współpracę przy serii "Cygan". Potem Enrico Marini razem ze scenarzystą Stephenem Desbergiem zrealizował swe dziecięce marzenie - western. Kolejnym komiksem tego duetu stał się "Skorpion", ujawniając talent grafika do rysowania postaci i wnętrz historycznych.
Zdarzenia te mają miejsce w dniach, kiedy Skorpion jako młody awanturnik, uganiał się za kobietami i skarbami. Wówczas śmierć istniała dla niego jako igraszka, aż do czasu ukazania się jako bliższa partnerka. Do bolesnego wspomnienia o matce, która z powodu osądu Kościoła spłonęła na stosie czarownic, dołącza nowa rana.
Skorpion, tak jak cała populacja Włoch, pogrąża się w żałobie po zamordowanym papieżu. Jednakowoż, oprócz powszechnego smutku, które towarzyszą przygotowaniom do powołania nowego papieża akompaniuje także strach. Strach przed kardynałem Trebaldim, Prefektem Kongregacji do Spraw Doktryny Wiary, którego zbrojni mnisi sprawują kontrolę nad miastem. Strach przed dziewięcioma wszechmocnymi rodami, od wieków przekazującymi sobie władzę w chrześcijańskim świecie.
Armando Catalano to osoba w kręgach przestępczych powszechnie znana jako Skorpion. Ten przydomek zawdzięcza posiadanemu znamieniu. Na co dzień gra dwie role. Jako Armando Catalano przechadza się po ulicach w przebraniu szlachcica zajmującego się relikwiami. Znowuż jako Skorpion jest awanturnikiem, gościem wielu podejrzanych tawern i mistrzem szermierki. Bacząc na fakt, że dużo jego działań nie podlega prawu, posiada wielu wrogów. Jego największym przeciwnikiem, z nieznanego powodu jest kardynał Trebaldi. Nienawidzi on Skorpiona i szczerze pragnie jego śmierci. Stać go na spełnienie swojego pragnienia. Podlega mu bowiem zakon, którego członkowie specjalizują się w walce i staną za swoim panem murem. Na swe usługi ma także piękną, jak śmiertelnie niebezpieczną trucicielkę, Mejai. Trebaldi nie zajmuje się wyłącznie losem Skorpiona, bowiem ma także wielką koncepcję polityczno - religijną i poparcie potężnej dziewiątki rodów. Te mają władzę niemalże absolutną w wielu krajach od naprawdę dawien dawna.
Druga połowa osiemnastego wieku, stolica i największe miasto Włoch. Kościół chrześcijański pragnie rozwierać swoje drzwi dla wszystkich ludzi, niezależnie od ich położenia społecznego. Pragnie równości, wolności i wzajemnego miłowania Boga. Jednakże nie każda osoba podziela takie spostrzeżenia. Wielu pragnie władać twardą ręką, jak miało to miejsce za czasów Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Bo wówczas papież stał na równi z cesarzem.
Na początek trzeba sobie odpowiedzieć na zagadnienie, co dla nas, jako odbiorców komiksu jest cenniejsze? Scenariusz lub realizacja wizualna historii? W obecnie omawianej części batalii przewodniego bohatera, obie właściwości nie są w stanie dorównać poziomom poprzednich albumów. Każde większe przedsięwzięcie, niezależnie od twórców i branż, przechodzi takie obniżenie charakterystyczności, toteż w końcu musiało trafić na jakiś z tomów serii. Jednakże w przypadku tego dzieła, strona wizualna rewanżuje wlekącą się fabułę. Sposób postępowania Stephena Desberga może nie przewiduje prowadzenia głównej ścieżki zdarzeń z prędkością światła, ale machinacje nie stoją też w miejscu. Dlaczego kardynał Trebaldi jest tak pewien tego, że zostanie papieżem po śmierci poprzednika, do którego zabójstwa się przyczynił? Ponieważ jest w posiadaniu pewnej relikwii. Chodzi o jarzmo, na jakim dokonało się istnienie św. Piotra Apostoła. W tej samej chwili, Skorpion postanawia za wszelką cenę nie dopuścić do odniesienia przez swojego wroga sukcesu, chociaż wiąże się to z wielkim zagrożeniem. Do walki dołączają również dawni druhowie i wrogowie, więc na pewno nie można narzekać na brak efektownych zmagań. Jeżeli jeszcze kogoś to nie przekonuje, to warto przypomnieć, że przewodni protagonista to przecież mistrz fechtunku, a jego najniebezpieczniejsza przeciwniczka jest trucicielką, którą trudno mu zabić. Temu duetowi komiks zawdzięcza naprawdę wiele. Dodatkowo ta część serii nawiązuje do przeszłości Skorpiona. Interesującej, ale troszkę nieudanie zaprezentowanej, czego powód powinien zostać przedstawiony niebawem. Zapoznawanie się z powieścią jest również bardzo przyjemne, a jej zakończenie pociąga za sobą pragnienie sięgnięcia po następną porcję płaszczów i szpad. Jednakowoż nie można zapominać, że omawiana historia to dalsza część poprzedniego tomu, którego zdarzenia budzą wiele kontrowersji. Zważając na niego, człowiek uświadamia sobie, iż ważniejsze chwile z omawianego albumu Stephen Desberg mógł umieścić w nim, a nawet w następnej odsłonie. Bo spoglądając prawdzie w ślepia, to scenariusz, mimo zalet niewiele wnosi do całości, a przynajmniej aktualnie.
Enrico Marini urzeka. Chociaż, jak zostało powiedziane wcześniej, to nie ten sam stan twórczości co w poprzednich tomach. Twórca wciąż się rozwija. Coraz lepiej potrafi wykorzystywać swój talent. Może nie zmienia się jego kreska, a kolejne scenariusze po prostu pozwalają mu na popisywanie się talentem, za to strategia nakładania na plansze koloru ulega zmianom. Ostatecznie trudno stwierdzić jakie to będzie miało następstwo na komiks, bo jak na razie nie prezentuje się doskonale. Historia zamieszczona w albumie rozpoczyna się zimą, więc zimna gama barw jest jak najbardziej uzasadniona. Potem, trudno doszukać się powodu, dla którego nadal towarzyszą one planszom. Naturalnie nie każda scena została nimi obdarowana, ale duża ich liczba. Enrico Marini teraz dodaje też scenom większej jaskrawości. Toteż album na przemian prezentuje zimne, ponure chwile, jak również roztacza pewien rodzaj blasku. Dziwne to połączenie i kreślarz raczej w końcu będzie musiał się zastanowić nad swoim konceptem w odniesieniu do całości. Na chwilę obecną, omawiana część nie prezentuje wcześniejszego swawolnego klumatu. Jeżeli znowuż chodzi o same szkice, to wciąż prezentują one się naprawdę ładnie, ale tak samo jak całość, popadają w lekkie zaniedbanie. Scenom brakuje wcześniejszej dbałości o detale oraz rozmachu.
"Skorpion: Krzyż św. Piotra" popadł w lekką niełaskę swoich tworców, Stephena Desberga, Enrico Mariniego. Komiks ten to nadal dzieło, które można polecić z dłonią na sercu, ale jeżeli komuś nie przypadła do gustu pierwsza i druga odsłona, to ta również go nie przekona.