Genialna pierwsza część serii, o której sam autor mówi, że najbardziej przypomina "Baśniobór". I tak jak Baśniobór od razu weszła na listy bestsellerów.
Brandon
Mull – amerykański pisarz, którego osoba jest najbardziej kojarzona z
serią książek o nierzeczywistej krainie, zwanej Baśnioborem. Historia
znalazła się na pierwszym miejscu list bestsellerów dla dzieci New York
Timesa. Brandon Mull jest również autorem powieści "Wojna cukierkowa".
Główną inspiracją pisarza są dzieła J.R.R Tolkiena, C.S Lewisa i J. K.
Rowling.
Cole chciał się popisać przed kolegami w Halloween. Zwiedzanie nawiedzonego domu okazało
się jednak początkiem szalonej, niespodziewanej historii.
Chłopiec wraz z przyjaciółmi trafia na tajemnicze Obrzeża – miejsce, które leży między jawą i snem,
rzeczywistością i wyobraźnią, i rządzi się swoimi magicznymi prawami. Cole chce oczywiście jak
najszybciej wrócić do domu, wygląda jednak na to, że nie będzie to łatwe. Bo na Obrzeżach dzieje się
źle! Magia traci na sile, a pięciu królestwom grozi niebezpieczeństwo. To właśnie Cole, wraz z nowymi
przyjaciółmi, będzie musiał wszystko naprawić i spróbować przeżyć na tyle długo, żeby odnaleźć
drogę do domu.
Nastoletni Cole zamierza zaimponować kolegom, a szczególnie przyjacielowi Daltonowi i Jannie, która podoba mu się od dłuższego czasu. Jednakże odwiedzenie nawiedzonego domu okazuje się rozpoczęciem ich problemów i powodem na udowodnienie prawdziwej odwagi. Jannie i Dantona, wraz z pozostałą częścią dzieci, uprowadzają ludzie nie z tego świata. Cole rusza ich tropem, nieświadom tego, że niebawem również zostanie niewolnikiem. Rozdzieleni, muszą sami poradzić sobie w zupełnie nieznanej sobie krainie. Nastolatek nie zamierza się poddać. Ma zamiar ich uratować i wrócić do domu, nawet jeżeli to niemalże niemożliwe. Będąc wśród Łupieżców Niebios zaznajamia się z trojgiem dzieci, które podzielają jego niedolę, ale nie pochodzą z Ziemi. Mira to uzdolniona osoba, o niesamowitej palecie zdolności. Serdeczna, ale wciąż pełna tajemnic. Jace to osoba o niezłomnej werwie. Znowuż Drgawa stanowi ich przeciwieństwo. Młodzieniec nie bez powodu nosi takie imię. Pochodzi ono od panicznego strachu, którego ten nie potrafi odprawić. Cała czwórka ucieka od swoich właścicieli i zamierza ratować królestwo przed mocą jednego z nich. Ale najpierw muszą zacząć sobie ufać. To dość skomplikowane, ponieważ każde ma coś, czego nie chce obnażać przed pozostałymi. Krocząca ich śladami armia wrogów, czeka na ich potknięcie.
Na Obrzeżach istnieje pięć królestw. Sambria, Necronum, Elloweer, Zeropolis i Creon. Rozdroża mieszczą się mniej więcej po środku. Obrzeża to miejsce na pograniczu. Każde z królestw to różniące się od siebie miejsca. Jedno z Pięciu Królestw zdaje się leżeć pośród istnieniem i śmiercią. Inne w otoczeniu rzeczywistości i fantazji. Następne umieszczono poza porządkiem czasu i przestrzeni. Jeszcze inne pozwala przekraczać granice innowacji technologicznych. Sambria znajduje się pośród jaw i snów. Bo gdzie, jeżeli nie w snach, można dopasowywać świat do własnych zachcianek? Każde królestwo ma własną odmianę formowania. Własne cuda i tajemnice. Najprawdopodobniej źródłem zamków, które kreuje Zachodni Chmuromur, są marzenia senne. Może z naszego świata, może z ich, albo wręcz z tak wielu, że nawet się tego nie podejrzewa. Czasem może zdawać się, że Obrzeża istnieją jako sen, ale to wcale nie jest sen. We śnie mając problem w końcu i tak się przebudzisz. Tu nie. Jeżeli coś ci się stanie, będziesz cierpiał. Jeżeli zginiesz, to więcej się nie przebudzisz.
Pewien czas temu, po zakończeniu przejażdżek pewnego młodego czarodzieja do Hogwartu, więc w czasie rozpoczęcia szerszego zainteresowania fantastyką, wśród twórców książek zaczęła panować przedziwna choroba. Sprowadza się ona do braku awangardowości pośród autorów. Czasami trudno nie odnieś wrażenia, że ci obawiają się pisać nowe, odważne opowiadania z obawy o odbiorców, więc postanawiają zaoferować stare historie z rozwiązaniami, jakich nie zastosowali wcześniej. Zachorował również Brandon Mull. Pisarz zaoferował swoim odbiorcom dzieło strukturom podobne do "Pozaświatowców", a wedle zapowiedzi przypomina ono również "Baśniobór", więc rewelacji nie ma. Przewodni bohater to nastoletni Cole. Nastolatek nie różnił się od swoich rówieśników. Codziennie nudzi się w szkole, ma swój obiekt westchnień, najlepszego kumpla, oraz posiada bardzo dobrze rozbudowaną inwencję. W Halloween jego nudne istnienie ulega ogromnej zmianie, bo niespodziewanie trafia do zupełnie nieznanego sobie świata. Tak dowiaduje się, że istnieje małe prawdopodobieństwo, iż uda mu się powrócić do domu. Mimo to nie zamierza się poddawać. Niebawem przekonuje się, że może wspomóc swoich nowo poznanych druhów w ratowaniu Pięciu Królestw przed władcą, którego zżera chciwość i niezasłużona moc. Mira, Jace i Dragawa w zamian za pomoc, zaoferowali mu wsparcie w ratowaniu Jannie i Dantona. Fabuła powieści nie powala, w przeciwieństwie do świata. Obrzeża to interesujące miejsce. Mieści się tam chmara zamków, które lecąc na chmurach ku zniszczeniu, posiadają w swoich wnętrzach wiele skarbów. Wiele osób chce je mieć, więc takie organizacje, jak ta do której trafia Cole, obrabowują ich wnętrza. Zważając na fakt, że zamki mieszczą się na obłokach, a pod nimi zionie bezdenna przepaść, do przemieszczania się stosowane są przeróżne latające jednostki. Dodatkowo świat ten zamieszkują ludzie i stworzenia o zdolnościach formowania otoczenia do własnego zastosowania. Tak oto, Cole posiada miecz do skakania, łuk z nieskończoną liczbą strzał oraz diament, którego zadaniem jest powracanie do kieszeni właściciela. Rzecz jasna, w powieści takich przedmiotów jest o wiele, wiele więcej. Idea nowej powieści Brandona Mulla dawała mu nieskończone rozwiązania, szlaki, jakich jeszcze nikt nie przekraczał, ale on musiał obrać znane, schodzone ścieżki. Nie od razu to widać. Pierwsza połowa historii to powiew świeżości. Pisarz wdraża odbiorcę w świat, manewruje uczuciami i stosunkami postaci. Wówczas można nawet machnąć dłonią na to, że przewodni bohater przenosi się z naszego świata to zupełnie innego, bo to stało się cechą rozpoznawczą jego twórczości. Nawet na to, że postaciom brakuje wiarygodności. Jednakże potem książka staje się szablonowa, przewidywalna i trudno unieruchomić przed jej zawartością młodego mola książkowego, jeżeli ten poznał wcześniejszą twórczość pisarza.
Pisząc o omawianej książce, warto nadmienić sposób w jakim trafia do odbiorców. Otóż, komuś bardzo, ale bardzo zależało na najszybszej publikacji. Możliwe, że miała się ukazać w samo Halloween. Ten pośpiech spowodował, że korekta książki to katastrofa. Nie ma w niej wiele błędów ortograficznych i interpunkcyjnych, ale pojawia się mnóstwo powtórzeń, które są bardziej zauważalne niż te pozostałe. Możliwe, że winę ponosi pierwowzór, bo wydawnictwo odpowiadające za polską wersję książki, raczej takich gwiazd nie prezentuje. Jednakże, ktoś mocno zawalił sprawę.
Brandon Mull to miła i inteligentna osoba, dla której trudno nie pragnąć sukcesów. Nie zmienia to jednak faktu, że autor musi zacząć wzrastać wraz z oczekiwaniami odbiorców, jeżeli chce wznieś się ponad grono autorów z jednakowym konceptem. Obecnie, jeżeli pisarz popracuje nad słabszą stroną swojego sposobu pisania, ma szanse na wzmocnienie swojej pozycji, a nawet osiągniecie niebagatelnego sukcesu. "Pięć Królestw: Łupieżcy niebios" to książka dla zagorzałego fana jego twórczości, albo osób jeszcze nie znających książek, które napisał.
Nastoletni Cole zamierza zaimponować kolegom, a szczególnie przyjacielowi Daltonowi i Jannie, która podoba mu się od dłuższego czasu. Jednakże odwiedzenie nawiedzonego domu okazuje się rozpoczęciem ich problemów i powodem na udowodnienie prawdziwej odwagi. Jannie i Dantona, wraz z pozostałą częścią dzieci, uprowadzają ludzie nie z tego świata. Cole rusza ich tropem, nieświadom tego, że niebawem również zostanie niewolnikiem. Rozdzieleni, muszą sami poradzić sobie w zupełnie nieznanej sobie krainie. Nastolatek nie zamierza się poddać. Ma zamiar ich uratować i wrócić do domu, nawet jeżeli to niemalże niemożliwe. Będąc wśród Łupieżców Niebios zaznajamia się z trojgiem dzieci, które podzielają jego niedolę, ale nie pochodzą z Ziemi. Mira to uzdolniona osoba, o niesamowitej palecie zdolności. Serdeczna, ale wciąż pełna tajemnic. Jace to osoba o niezłomnej werwie. Znowuż Drgawa stanowi ich przeciwieństwo. Młodzieniec nie bez powodu nosi takie imię. Pochodzi ono od panicznego strachu, którego ten nie potrafi odprawić. Cała czwórka ucieka od swoich właścicieli i zamierza ratować królestwo przed mocą jednego z nich. Ale najpierw muszą zacząć sobie ufać. To dość skomplikowane, ponieważ każde ma coś, czego nie chce obnażać przed pozostałymi. Krocząca ich śladami armia wrogów, czeka na ich potknięcie.
Na Obrzeżach istnieje pięć królestw. Sambria, Necronum, Elloweer, Zeropolis i Creon. Rozdroża mieszczą się mniej więcej po środku. Obrzeża to miejsce na pograniczu. Każde z królestw to różniące się od siebie miejsca. Jedno z Pięciu Królestw zdaje się leżeć pośród istnieniem i śmiercią. Inne w otoczeniu rzeczywistości i fantazji. Następne umieszczono poza porządkiem czasu i przestrzeni. Jeszcze inne pozwala przekraczać granice innowacji technologicznych. Sambria znajduje się pośród jaw i snów. Bo gdzie, jeżeli nie w snach, można dopasowywać świat do własnych zachcianek? Każde królestwo ma własną odmianę formowania. Własne cuda i tajemnice. Najprawdopodobniej źródłem zamków, które kreuje Zachodni Chmuromur, są marzenia senne. Może z naszego świata, może z ich, albo wręcz z tak wielu, że nawet się tego nie podejrzewa. Czasem może zdawać się, że Obrzeża istnieją jako sen, ale to wcale nie jest sen. We śnie mając problem w końcu i tak się przebudzisz. Tu nie. Jeżeli coś ci się stanie, będziesz cierpiał. Jeżeli zginiesz, to więcej się nie przebudzisz.
Pewien czas temu, po zakończeniu przejażdżek pewnego młodego czarodzieja do Hogwartu, więc w czasie rozpoczęcia szerszego zainteresowania fantastyką, wśród twórców książek zaczęła panować przedziwna choroba. Sprowadza się ona do braku awangardowości pośród autorów. Czasami trudno nie odnieś wrażenia, że ci obawiają się pisać nowe, odważne opowiadania z obawy o odbiorców, więc postanawiają zaoferować stare historie z rozwiązaniami, jakich nie zastosowali wcześniej. Zachorował również Brandon Mull. Pisarz zaoferował swoim odbiorcom dzieło strukturom podobne do "Pozaświatowców", a wedle zapowiedzi przypomina ono również "Baśniobór", więc rewelacji nie ma. Przewodni bohater to nastoletni Cole. Nastolatek nie różnił się od swoich rówieśników. Codziennie nudzi się w szkole, ma swój obiekt westchnień, najlepszego kumpla, oraz posiada bardzo dobrze rozbudowaną inwencję. W Halloween jego nudne istnienie ulega ogromnej zmianie, bo niespodziewanie trafia do zupełnie nieznanego sobie świata. Tak dowiaduje się, że istnieje małe prawdopodobieństwo, iż uda mu się powrócić do domu. Mimo to nie zamierza się poddawać. Niebawem przekonuje się, że może wspomóc swoich nowo poznanych druhów w ratowaniu Pięciu Królestw przed władcą, którego zżera chciwość i niezasłużona moc. Mira, Jace i Dragawa w zamian za pomoc, zaoferowali mu wsparcie w ratowaniu Jannie i Dantona. Fabuła powieści nie powala, w przeciwieństwie do świata. Obrzeża to interesujące miejsce. Mieści się tam chmara zamków, które lecąc na chmurach ku zniszczeniu, posiadają w swoich wnętrzach wiele skarbów. Wiele osób chce je mieć, więc takie organizacje, jak ta do której trafia Cole, obrabowują ich wnętrza. Zważając na fakt, że zamki mieszczą się na obłokach, a pod nimi zionie bezdenna przepaść, do przemieszczania się stosowane są przeróżne latające jednostki. Dodatkowo świat ten zamieszkują ludzie i stworzenia o zdolnościach formowania otoczenia do własnego zastosowania. Tak oto, Cole posiada miecz do skakania, łuk z nieskończoną liczbą strzał oraz diament, którego zadaniem jest powracanie do kieszeni właściciela. Rzecz jasna, w powieści takich przedmiotów jest o wiele, wiele więcej. Idea nowej powieści Brandona Mulla dawała mu nieskończone rozwiązania, szlaki, jakich jeszcze nikt nie przekraczał, ale on musiał obrać znane, schodzone ścieżki. Nie od razu to widać. Pierwsza połowa historii to powiew świeżości. Pisarz wdraża odbiorcę w świat, manewruje uczuciami i stosunkami postaci. Wówczas można nawet machnąć dłonią na to, że przewodni bohater przenosi się z naszego świata to zupełnie innego, bo to stało się cechą rozpoznawczą jego twórczości. Nawet na to, że postaciom brakuje wiarygodności. Jednakże potem książka staje się szablonowa, przewidywalna i trudno unieruchomić przed jej zawartością młodego mola książkowego, jeżeli ten poznał wcześniejszą twórczość pisarza.
Pisząc o omawianej książce, warto nadmienić sposób w jakim trafia do odbiorców. Otóż, komuś bardzo, ale bardzo zależało na najszybszej publikacji. Możliwe, że miała się ukazać w samo Halloween. Ten pośpiech spowodował, że korekta książki to katastrofa. Nie ma w niej wiele błędów ortograficznych i interpunkcyjnych, ale pojawia się mnóstwo powtórzeń, które są bardziej zauważalne niż te pozostałe. Możliwe, że winę ponosi pierwowzór, bo wydawnictwo odpowiadające za polską wersję książki, raczej takich gwiazd nie prezentuje. Jednakże, ktoś mocno zawalił sprawę.
Brandon Mull to miła i inteligentna osoba, dla której trudno nie pragnąć sukcesów. Nie zmienia to jednak faktu, że autor musi zacząć wzrastać wraz z oczekiwaniami odbiorców, jeżeli chce wznieś się ponad grono autorów z jednakowym konceptem. Obecnie, jeżeli pisarz popracuje nad słabszą stroną swojego sposobu pisania, ma szanse na wzmocnienie swojej pozycji, a nawet osiągniecie niebagatelnego sukcesu. "Pięć Królestw: Łupieżcy niebios" to książka dla zagorzałego fana jego twórczości, albo osób jeszcze nie znających książek, które napisał.