niedziela, 3 kwietnia 2016

"Trylogia Zdrajcy: Misja Ambasadora" - Trudi Canavan

Osiem lat po premierze ostatniego tomu "Trylogii Czarnego Maga", australijska pisarka, Trudi Canavan, powraca do Imardinu. Oto kontynuacja wcześniejszej historii, mająca miejsce dwadzieścia lat po najeździe ichanich.

Trudi Canavan - mieszka w Melbourne w Australii. Odkąd pamięta, wymyśla historie o nieistniejących ludziach i miejscach. W czasie pracy w charakterze ilustratorki i projektantki napisała bestsellerową "Trylogię Czarnego Maga", wydaną w latach 2001–2003, za którą „Bookseller” przyznał jej nagrodę Evergreen w 2010 roku. Uczennica Maga, prequel do trylogii, zdobyła nagrodę Aurealis dla najlepszej powieści fantasy w 2009 roku, a ostatnia część serii będącej dalszym ciągiem trylogii, "Królowa Zdrajców", trafiła na listę bestsellerów magazynu "The Times” w 2011 roku.

Jako syn nieżyjącego Wielkiego Mistrza, wybawcy miasta, oraz Sonei, niegdyś dziewczyny ze slumsów, a obecnie Czarnego Maga, Lorkin musi stawić czoła dziedzictwu heroizmu i żądzy przygód. Kiedy więc Mistrz Dannyl obejmuje stanowisko Ambasadora Gildii w Sachace, Lorkin zgłasza się na jego asystenta w nadziei, że uda mu się dokonać jakichś wielkich czynów. 

Kiedy nadchodzi wieść, że Lorkin znalazł się w niebezpieczeństwie, prawo zakazujące Czarnym Magom opuszczania miasta, pozwala Sonei jedynie mieć nadzieję, że Dannyl pomoże jej synowi. Na dodatek Cery potrzebuje jej pomocy jak nigdy dotąd: ktoś morduje Złodziei, a kiedy ofiarą pada rodzina Cery'ego, dawny przyjaciel Sonei odkrywa, że Łowca Złodziei posługuje się magią. 

Albo kolejnych Złodziei zabija ktoś z Gildii, albo na ulicach Imardinu znów pojawił się dziki mag. Tym razem ma on jednak pełną kontrolę nad swoją mocą - i nie waha się używać jej, by zabijać. 

Minęło dwadzieścia lat, a tęsknota za Akkarinem nie opuściła Sonei. Teraz, jak czarna magia przestała stanowić temat zakazany, aczkolwiek pozostaje pod ścisłą kontrolą, pochówki stały się na powrót popularne. Obowiązek pobierania ostatków magii z umierających magów spadł na dwoje Czarnych Magów Gildii: Soneę i Kallena. Sam Akkarin pewnie uznałby za zabawne, ilu magów, którzy tak wzbraniali się przed powrotem do czarnej magii, w końcu się do niej uciekło po to tylko, żeby ich ciała pozostały po śmierci w ziemi. Zapewne stwierdziłby również, że pozwolenie resztkom własnej magii na pochłonięcie ciała bardziej przystoi magowi. Mimo to jego również pochowano w taki sposób, wraz z pozostałymi magami, którzy zginęli podczas najazdu ichanich, nieświadomymi czemu stawiają czoła, ponieważ Gildia nie dała wiary ostrzeżeniom Akkarina. W momencie, jak wybrana została nowa starszyzna, mająca zastąpić magów poległych w najeździe ichanich, odbyła się długa debata, co począć w kwestii czarnej magii. Wówczas uznano, że nie mogą sobie pozwolić na ponowne utracenie wiedzy o zabronionej magii. Postanowiono, że wiedzę o czarnej magii powinno posiadać dwoje magów. Każde ma obowiązek obserwować tego drugiego, wychwytując wszelkie oznaki niezdrowych ambicji. W razie problemów jeden powinien powstrzymać drugiego od prób przejęcia władzy. Wówczas przedstawiono Sonei kilku kandydatów na jej strażnika i poproszono o opinię, Kallena nie znała wcześniej, więc podeszła do niego bardzo obojętnie. Starszyzna natomiast dostrzegała w nim coś, za co go lubiła, a Sonea wkrótce odkryła, że to niewzruszone poświęcenie każdej sprawie, jaką mu powierzono. Ona nie stanowi tak konsekwentnej w swoich obowiązkach. Za nauczenie się czarnej magii i sprzeciw wobec Gildii, Sonea dodatkowo została ukarana zakazem opuszczania jej terenów, poza udawaniem się do lecznic w slumsach. Na dodatek wielu magów nadal jej nie ufa. To bardzo boli. Czasami jest również uciążliwe. Szczególnie w momencie, poproszenia ją przez dawnego przyjaciela o pomoc. Wiele osób twierdzi, że na ulicach Imardinu grasuje morderca, którego celem są sami złodzieje. Zwie się go Łowcą Złodziei. Ceryni robi wiele, w celu ochronienia swoich ludzi, ale niebezpieczeństwo czai się wszędzie. Po utracie bliskich postanawia poprosić Soneę o pomoc w policzeniu się z mordercą. Ta widząc dawnego druha pogrążonego w bólu, nie potrafi mu odmówić. Jednakowoż nie wie, jak może go wesprzeć, biorąc pod uwagę położenie, w jakim się znajduje. Wiele wskazuje na to, że zamachowiec jest magiem. Jeśli tak jest w rzeczywistości, to proszenie Gildii o pomoc nie ma wielkiego sensu. Jej przeszłość jest na to doskonałym dowodem. Istnieje również prawo, które łamie samą rozmową z osobą pochodzącą ze złodziejskiego półświatka, a ona i tak ma już wiele kłopotów. Musi więc działać w sekrecie, ale nie bez wsparcia. Rothen i Regin to doskonali kandydaci na pomocników. Rothena zawsze obdarzała czułością. Przez wszystkie lata, które spędziła w Gildii, czuwał nad Soneą, a potem nad Lorkinem. Opiekował się nim, w chwilach, jak obowiązki wzywały ją gdzie indziej, pomagając mu i czasem karząc, za zrobienie czegoś głupiego lub złamanie zasad. Jeżeli chodzi o Regina, to na sam dźwięk tego imienia Sonea czuje, że coś ściska ją w żołądku.  Jakkolwiek dawien znęcający się nad nią nowicjusz, jest już dorosłym człowiekiem, żonatym i posiadającym dwie młode córki, a na dodatek od czasu najazdu ichanich zawsze traktował ją uprzejmie i z szacunkiem, nie potrafi powstrzymać niechęci i nieufności. Mimo to jakkolwiek niechętnie musi to przyznać, wsparcie Regina jest jej w tej sprawie bardzo potrzebne.  Choć Sonei nie wolno opuszczać Imardinu, Lorkina ten zakaz nie obowiązuje. Młodzieniec jest znudzony i szuka zajęcia. Mistrz Dannyl właśnie rozważa powrót do poszukiwań przerwanych lata temu. Prowadzone wówczas badania, skierowały go do Sachaki, jednakże Akkarin odradził mu się tam udawać. Od czasu najazdu ichanich, Sachaka i Kyralia przyglądają się sobie ostrożnie, przekazują Ambasadorów do kraju sąsiada. Na szczęście, obie ze stron starają się unikać konfliktów.  Teraz, jak zwolniło się stanowisko Ambasadora w Sachace, a Tayend coraz więcej uwagi poświęca swoim przyjaciołom, nic nie stoi mu na drodze. Lorkina nazwa kraju, z którego pochodzili zabójcy jego ojca, zawsze napawała grozą. Niemniej jakkolwiek dawniej czuł dreszcz lęku, teraz jest to raczej dziwaczne podekscytowanie. Tak więc postanawia zgłosić się na pomocnika nowego Ambasadora w Sachace, a ten nie zamierza odmawiać mu sposobności, wierząc, że świeże spojrzenie i nowe podejście może prowadzić do postępów w jego spostrzeżeniach. Ich wspólna podróż w krótkim czasie okazuje się błędem, ponieważ Akkarin nie zdradził im swoich wszystkich sekretów.

Miasto się zmieniło. Czasem starsi ludzie czują się w nim tak, jakby mieszkali w obcym kraju. W miejscu gdzie obowiązują inne prawa, a niebezpieczeństwa czekają w najmniej spodziewanych miejscach. Zaledwie obecność maga może zagwarantować bezpieczeństwo. Ponad połowa Złodziei - przywódców grup przestępczych półświatka Imardinu - zginęła w ciągu ostatnich kilku lat.  Każda osoba inaczej, ale większość z przyczyn nienaturalnych. Zasztyletowani, otruci, zepchnięci z wysokich budynków, w pożarze, utopieni albo zasypani w podziemnym tunelu. W dawnych czasach zwołaliby spotkanie. Przedyskutowali strategię. Stworzyli wspólny front. Jednakże minęło tak dużo czasu, odkąd Złodzieje ze sobą współpracowali, że zapewne nie wiedzieliby teraz jak się do tego zabrać. Nadchodzące zmiany można było dostrzec zaraz po tym, jak pokonani zostali najeźdźcy ichani, ale nikt nie przypuszczał, że nastąpią one tak prędko. W momencie, jak zaprzestano Czystek - corocznego wypędzania bezdomnych z miasta do slumsów - slumsy, uznano za część miasta, a dotychczasowe granice przestały obowiązywać. Zachwiały się przymierza między Złodziejami, pojawili się nowi rywale. Złodzieje, którzy podczas najazdu współpracowali, by ocalić miasto, zwrócili się przeciwko sobie, pragnąc utrzymać stan posiadania, odzyskać utracone terytoria i wykorzystać nowe możliwości. Wszyscy są wplątani w jakiś rodzaj wojny. Gwardia zwalcza korupcję, Domy toczą walki między sobą, bogaci i biedni nowicjusze w Gildii kłócą się nieustannie, Krainy Sprzymierzone nie mogą dojść do porozumienia co zrobić z Sachaką. Ta nie może zostać do nich przyłączona ze względu na stosowanie niewolnictwa i zakazanej magii. 

 Trudi Canavan podczas pisania omawianego dzieła już nie pracowała jako szefowa działu graficznego czasopisma Aurealis. Jak sama stwierdziła, porzuciła pracę, ponieważ nie potrafiła podzielić obowiązków zawodowych z pisarstwem. Ponoć pisanie tej książki stanowiło dla niej działanie cudownie wolne od stresów i spraw rozpraszających uwagę, które tak bardzo utrudniały ukończenie poprzedniej. To dziwne stwierdzenie. I nieważne, którą książkę autorka wspomina jako poprzednią, ponieważ to właśnie ta prezentuje się najsłabiej spośród wszystkich, które napisała, jak również zaprzecza jej odczuciom. Imardin ponownie znajduje się w niebezpieczeństwie. Uzdrowiciele z lecznic mierzą się z niewidzialnym wrogiem, nad jakim nie sposób zatriumfować. Uzależniającym środkiem, którego ofiarami padają nawet magowie. Gildia stara się zapobiec sporom, które dzielą ją na członków pochodzących z bogatszych i biedniejszych rodzin. Na ulicach miasta grasuje morderca i wiele dowodów wskazuje, że to dziki mag.  Sonea i Regin wkrótce dowiadują się, że każde spośród tych problemów ma coś ze sobą wspólnego. Natomiast Ceryni stara się pogodzić ze stratą najbliższych mu osób, jednocześnie polując na ich mordercę i starając się zapewnić bezpieczeństwo swojemu ostatniemu dziecku. Pozostaje jeszcze Sachaka która sama w sobie stanowi kłopot. Do niej udaje się Dannyl z Lorkinem. Na miejscu dowiadują się, że Sachakanie podzieleni są na dwie walczące ze sobą zbiorowości. Może się zdawać, że pierwsza część rozpoczynająca nowe dzieje starych bohaterów i posiada wiele do zaoferowania, ale to nieprawda.  Fabuła dzieli się na czworo postaci: Soneę, Cery’ego, Dannya i Lorkina. Dorosła, czterdziestoletnia Sonea, to nie ta sama pełna rozterek i niepewności osóbka, jaką stanowiła wcześniej, będąc nowicjuszką. Wiek i drobne sprzeczki między magami odcisnęły na niej swoje piętno. Trwanie w bezkompromisowym i nierzadko okrutnym półświatku, pełnym niebezpieczeństw i zmartwień spowodowały, że Ceryni zestarzał się najszybciej spośród wszystkich. Związek Mistrza Dannyla z Tayendem z Tremmelin to raczej przeszłość. Wraz z partnerem, mag stracił swoje poczucie humoru i zuchwałość, które tak odróżniały jego postać od pobratymców. Lorkin to debiutujący bohater i najbardziej rozczarowujący. Młodzieniec podąża śladami ojca. Podobnie jak on, posiada duże powodzenie u płci pięknej, jak również nierozsądek wtórujące młodemu wiekowi.  Na nich podobieństwa dobijają końca. Mimo że nie zna ojca, a zaledwie historie z nim związane, prawie nie wspomina o nim, wcale się z nim nie utożsamia, a czasami można odnieś wrażenie, że nim pogardza. Sam Akkarin, mimo że nie pojawia się samoistnie w powieści, nieustannie wtóruje bohaterom. Szkoda, że nie można tego samego powiedzieć o Rothenie. Ulubiona postać odbiorców poprzednich tomów, obecnie pojawia się umownie i zawsze na krótko. Trudi Canavan podobnie potraktowała inne postacie poboczne. Autorce nie udało się też znaleźć odrobinę miejsca na objaśnienia losów wcześniejszych bohaterów drugoplanowych. Postaciom brakuje uprzejmości, dostojeństwa, autorytetu, a nawet łobuzerskości, które nieodłącznie wcześniej im partnerowały. Teraz, Kyraliańska Gildia Magów, jak w żadnej swojej wcześniejszej chwili istnienia, zdaje się słaba i upadła. Sachaka także nie wzbudza ciekawości. Prezentuje się tak, jak można się było tego spodziewać w najprostszej formie. Znowuż Sachakanie tak bezwzględni wobec niewolników, ale uzależnieni od dostatku swoich domostw, budzą odrazę i pożałowanie.  W książce nic nie prezentuje się dostatecznie dobrze. Zdarzenia, które toczą się w Imardinie, nie powodują zaskoczenia, a ich finalizacja jest pozbawiona sensu. Gonitwa za Lorkinem prezentuje się nudno i mogła zostać skrócona do jednej mentalnej pogawędki wśród obu magów. Znowuż, nieujawnione do końca tajemnice Akkarina, które są powodem powstania tej powieści, są strasznie naciągane. "Trylogia Zdrajcy: Misja Ambasadora" została napisana w dużym pośpiechu, a szereg błędów popełnionych przez pisarkę to potwierdza. Z książki można się dowiedzieć, iż dawniej nowicjusze znęcali się nad Soneą w podziemiach Uniwersytetu. Albo że tunele, jakimi tak często poruszał się Akkarin, po dwudziestu latach ulegają zniszczeniu. Dla autorki nie ma dużego znaczenia to, że wcześniej nienaruszone przetrwały pięćset lat. Na początku książki, nadmienia również, że Sonea pobiera moc od umierających magów, jeżeli ci chcą spocząć w ziemi. Jednakże pod koniec tomu, wspomina, że główna bohaterka nie robiła tego od dwudziestu lat.  To niektóre z roztargnień pisarki. Jej sposób tworzenia, również różni się od tego, jakim posługuje się w pozostałych swoich książkach. Trudi Canavan powściąga się od dokładniejszych opisów i bogatszego słownictwa. Mimo że z dziełem zapoznaje się zadziwiająco łatwo i niezwłocznie, to jeżeli ktoś postanowił zapoznać się z twórczością Trudi Canavan poprzez tę książkę, to ta może okazać się bardzo rozczarowujące.

Także sama publikacja książki została potraktowana po macoszemu. Jeżeli przyjrzeć się dwóm następnym dziełom z serii, to nie trudno spostrzec, że ta wizualnie prezentuje się najsłabiej. Podobnie przestawia się korekta tekstu. Bardzo niedbała i niedokładna, często wzbudza kaskadę śmiechu.

Trudi Canavan nie potrafiła unieść ważkości swojego poprzedniego dzieła. Piękna historia, jaką stanowi "Trylogia Czarnego Maga", pozostaje w tamtych trzech tomach. Omawiane dzieło wzbudza niesmak, rozczarowanie oraz poczucie zmarnowanego czasu. Pisarka niepotrzebnie podpisywała kontrakt na tę książkę i dwie następne części. Takie działania przeważnie kończą się fiaskiem. 

1 komentarz: