"Teatr
Węży: Dwie karty" to pierwsza część zbioru powieści, autorstwa
Agnieszki Hałas. Jest to mroczna, intrygująca, przepełniona
pełnokrwistymi postaciami książka. Pierwotnie powieść ukazała się w
księgarniach w 2011 roku. Teraz została ponownie wznowiona.
Agnieszka
Hałas - doktor nauk biologicznych, obecnie tłumaczka i autorka książek.
Kocha wzgórza i kociaki. Od 1996 roku należy do Lubelskiego Klubu
Fantastyki "Syriusz", jest redaktorką portalu Esensja. Oprócz cyklu
"Teatr Węży" opublikowała m. in. zbiory opowiadań "Między otchłaniom a
morzem" i "Po stronie mroku" oraz baśniową opowieść "Olga i Osty".
Srebrni magowie bezlitośnie ścigają wyznawców czarnej magii, uznanej za skażoną. Demony z Otchłani przybierają ludzką postać i przenikają do świata śmiertelników...
W Shan Vaola nad Zatoką Snów pojawia się na wpół obłąkany człowiek z twarzą pociętą bliznami, który pamięta jedynie urywki ze swej przeszłości. W tunelach podziemnego świata żywiołaków i chowańców, ifrytów i homunkulusów, żebraków i przestępców, stopniowo odkrywa swoje magiczne talenty.
Zbliżało się południe. Niebo wciąż jeszcze mieniło się podejrzanymi barwami, wzorem ścieków z farbiarni. Trzej zbieracze śmieci z familii odmieńców, Psiogłowiec, Krzywulec i Znajda, zmierzają plażą w kierunku odległego cypla. Mają nadzieję natrafić tam na drewno oddane przez fale, jak zawsze po nawałnicach. Jednakowoż na piasku pod kępą krzaków znajdują siedzącego bez ruchu wynędzniałego, zarośniętego mężczyznę w podartym ubraniu. Człowiek ten nawet nie drgnął, dostrzegając ich. Zaledwie wpatruje się w przestrzeń szklistym wzrokiem. Ciemne, sięgające ramion kłaki nieznajomego, zwisają w strąkach. Cerę ma koloru śniadego, albo to brud. Nie sposób stwierdzić. Prawa strona policzka posiada paskudnie wyglądające okaleczenia. Ktoś z takim wizerunkiem, idealnie pasuje do ich zgrupowania. Psiogłowiec ma doskonałe warunki do straszenia dzieci. To muskularna, długoucha i porośnięta rozkudłaną sierścią, zwisającą w pozlepianych kłakach, postać. Krzywulec z kolei, niski i przysadzisty, przeraża szczeciniastym, przypominającym ryj obliczem. Ma deformacje kręgosłupa, garb na łopatce i zniekształcone nogi. Zaledwie Znajda to przeciętne, zdrowe dziecko. Sierota, która została przygarnięta i odchowana przez odmieńców. O drobnej i chudej posturze, nie wygląda na swoje trzynaście lat. Nosi niemiłosiernie brudne ubranie i podobnie, jak jego druhowie, uważa to za normalną część istnienia. Posiada imię odmieńca, bo nikt mu nie nadał innego. Nie pamięta swoich prawdziwych rodziców i prawie o nich nie wspomina. Istnienie ma zaiste podłe, ubiera się w znalezione ubrania i jada odpadki. Nie zna innej egzystencji, dlatego uważa, że jego los nie jest najgorszy. Przynajmniej ma przyjaciół. I właśnie teraz postanawia, zaskarbić sobie jeszcze jedną osobę. Bogate Shan Vaola, pełne pięknych kamienic i brukowanych placów z fontannami, posiada też swoją brzydszą stronę. Podziemia. To właśnie do nich, troje odmieńców zabiera nieznajomego. Tam, ten poznaje pozostałą część familii. Wśród nich Pyszczka. Odmianka, jak przystało na istotę o kociej aparycji, wygląda czyściej od pozostałych. Zamieszkała u familii niedawno i ma świadomość, że długo nie zabawi w Podziemiach. Na powierzchni pracowała jako tancerka, naraziła się komuś i postanowiła na jakiś czas zniknąć z widoku. Jest powszechnie lubiana, z powodu miłego usposobienia i niezadzierania nosa. Z nimi czterema, obłąkaniec wiąże się najbardziej. Wśród nich, wraca mu siła i świadomość. A w momencie, jak w siedzibie robi się coraz ciszej. Szeptane przekomarzania milkną. Ogniska przygasają. W końcu rozbrzmiewa zaledwie miarowe chrapanie. Wówczas obłąkaniec podnosi powieki. Chwilę trwa w bezruchu, patrząc w przestrzeń. Potem wyczołguje się spomiędzy odpoczywających, nie budząc nikogo. I swoim niepewnym, chwiejnym krokiem opuszcza schronienie. Zawsze powraca. To co wówczas robi, nie wie nawet on sam. Z czasem nikt się nie dziwi, jak okazuje się, że legowisko nowego członka familii jest puste. Jednakże, pewnego razu udaje się w mrok i znika. Świadomość umiejętności, jakie posiada, i zagrożenia, które ze sobą niosą, zmusza żmija do rozpoczęcia nowego istnienia. Wszakże, Haran i Eresh, dwaj bogowie, którzy ofiarowali ludziom magię, spisali również prawa obowiązujące wszystkich posiadaczy daru. I jedno z nich brzmi: nic za darmo. W ten czas, dwóm demonom udaje się przejednać sobie śmiertelne ciała. Kouremos przyjmuje postać korpulentnego mężczyzny z czarną brodą, Nebbu, szczupłego młodzieńca. Zakamuflowali się tak dobrze, że nawet srebrni magowie nie umieją teraz rozpoznać ich prawdziwego pochodzenia. Przeciętnie ubrani, ale tak, że nie ściągają spojrzeń. W pierwszej kolejności muszą dowiedzieć się, ilu magów aktualnie przebywa w mieście. Muszą sprawdzić ich miejsca zgromadzeń. Na drugi ogień pójdą ekscentryczni bogacze, którzy potajemnie zabawiają się gusłami i kolekcjonują niebezpieczne osobliwości. Muszą też rozejrzeć się po straganach sprzedawców zakazanych amuletów i książek. To zajmie im trochę czasu. Ale w momencie, jak odnajdą swój cel, rozpęta się bezład pełen cierpienia i bólu. Magowie doskonale zdają sobie sprawę z zagrożenia, ale nie potrafią mu zapobiec.Srebna czarodziejka Iglendis ar Vanth i Reohan ar Vithanare, młodzieniec, któremu wkrótce zostanie dane przystąpić do ciężkich egzaminów akolitów, mają za zadanie za wszelką cenę usunąć sługusów Otchłani i równolegle szukać przedmiotu, tak dla nich cennego. Poza nimi, jeszcze ktoś poszukuje artefaktu. Marshia Lavalle, ka-ira rodem z Talmej. Śmierć ucznia, w istotnym stopniu przyczyniła się do jej decyzji, żeby dwa lata później dać się zwerbować Dolinie Złota. Stanowiła ona ostatni impuls, jakiego Marshia potrzebowała, do znienawidzenia świata śmiertelników, gdzie skażony talent uczynił ją wyrzutkiem, pozbawionym przyjaciół i bliskich, wiecznie chowającym oblicze pod maskami. Gra toczy się o niebezpieczny przedmiot, który znajduje się w mieście, lecz nie wiadomo, dokładnie w jakim miejscu. Jest to szklana kula, wewnątrz której uwięziono stado ifrytów. W Otchłani od tysiącleci trwa bezustanna rywalizacja. Graniczące ze sobą Doliny stale toczą boje. Siła każdej z nich jest zależna przede wszystkim od ilości pochłoniętych dusz, a te trzeba posiąść z zachowaniem zasad. Tak bowiem funkcjonuje magia spajająca prowincje demonów. Nie starcza po prostu zabić śmiertelnika, w celu pozyskania jego ducha, to za proste. Istnieją prawa ustanowione dawno temu przez bogów, które ich ochroniają. Dlatego jedna zgrabnie poprowadzona intryga w świecie ludzi może znacznie więcej niż cała kampania wojenna na dole.
Srebrni magowie bezlitośnie ścigają wyznawców czarnej magii, uznanej za skażoną. Demony z Otchłani przybierają ludzką postać i przenikają do świata śmiertelników...
W Shan Vaola nad Zatoką Snów pojawia się na wpół obłąkany człowiek z twarzą pociętą bliznami, który pamięta jedynie urywki ze swej przeszłości. W tunelach podziemnego świata żywiołaków i chowańców, ifrytów i homunkulusów, żebraków i przestępców, stopniowo odkrywa swoje magiczne talenty.
Zbliżało się południe. Niebo wciąż jeszcze mieniło się podejrzanymi barwami, wzorem ścieków z farbiarni. Trzej zbieracze śmieci z familii odmieńców, Psiogłowiec, Krzywulec i Znajda, zmierzają plażą w kierunku odległego cypla. Mają nadzieję natrafić tam na drewno oddane przez fale, jak zawsze po nawałnicach. Jednakowoż na piasku pod kępą krzaków znajdują siedzącego bez ruchu wynędzniałego, zarośniętego mężczyznę w podartym ubraniu. Człowiek ten nawet nie drgnął, dostrzegając ich. Zaledwie wpatruje się w przestrzeń szklistym wzrokiem. Ciemne, sięgające ramion kłaki nieznajomego, zwisają w strąkach. Cerę ma koloru śniadego, albo to brud. Nie sposób stwierdzić. Prawa strona policzka posiada paskudnie wyglądające okaleczenia. Ktoś z takim wizerunkiem, idealnie pasuje do ich zgrupowania. Psiogłowiec ma doskonałe warunki do straszenia dzieci. To muskularna, długoucha i porośnięta rozkudłaną sierścią, zwisającą w pozlepianych kłakach, postać. Krzywulec z kolei, niski i przysadzisty, przeraża szczeciniastym, przypominającym ryj obliczem. Ma deformacje kręgosłupa, garb na łopatce i zniekształcone nogi. Zaledwie Znajda to przeciętne, zdrowe dziecko. Sierota, która została przygarnięta i odchowana przez odmieńców. O drobnej i chudej posturze, nie wygląda na swoje trzynaście lat. Nosi niemiłosiernie brudne ubranie i podobnie, jak jego druhowie, uważa to za normalną część istnienia. Posiada imię odmieńca, bo nikt mu nie nadał innego. Nie pamięta swoich prawdziwych rodziców i prawie o nich nie wspomina. Istnienie ma zaiste podłe, ubiera się w znalezione ubrania i jada odpadki. Nie zna innej egzystencji, dlatego uważa, że jego los nie jest najgorszy. Przynajmniej ma przyjaciół. I właśnie teraz postanawia, zaskarbić sobie jeszcze jedną osobę. Bogate Shan Vaola, pełne pięknych kamienic i brukowanych placów z fontannami, posiada też swoją brzydszą stronę. Podziemia. To właśnie do nich, troje odmieńców zabiera nieznajomego. Tam, ten poznaje pozostałą część familii. Wśród nich Pyszczka. Odmianka, jak przystało na istotę o kociej aparycji, wygląda czyściej od pozostałych. Zamieszkała u familii niedawno i ma świadomość, że długo nie zabawi w Podziemiach. Na powierzchni pracowała jako tancerka, naraziła się komuś i postanowiła na jakiś czas zniknąć z widoku. Jest powszechnie lubiana, z powodu miłego usposobienia i niezadzierania nosa. Z nimi czterema, obłąkaniec wiąże się najbardziej. Wśród nich, wraca mu siła i świadomość. A w momencie, jak w siedzibie robi się coraz ciszej. Szeptane przekomarzania milkną. Ogniska przygasają. W końcu rozbrzmiewa zaledwie miarowe chrapanie. Wówczas obłąkaniec podnosi powieki. Chwilę trwa w bezruchu, patrząc w przestrzeń. Potem wyczołguje się spomiędzy odpoczywających, nie budząc nikogo. I swoim niepewnym, chwiejnym krokiem opuszcza schronienie. Zawsze powraca. To co wówczas robi, nie wie nawet on sam. Z czasem nikt się nie dziwi, jak okazuje się, że legowisko nowego członka familii jest puste. Jednakże, pewnego razu udaje się w mrok i znika. Świadomość umiejętności, jakie posiada, i zagrożenia, które ze sobą niosą, zmusza żmija do rozpoczęcia nowego istnienia. Wszakże, Haran i Eresh, dwaj bogowie, którzy ofiarowali ludziom magię, spisali również prawa obowiązujące wszystkich posiadaczy daru. I jedno z nich brzmi: nic za darmo. W ten czas, dwóm demonom udaje się przejednać sobie śmiertelne ciała. Kouremos przyjmuje postać korpulentnego mężczyzny z czarną brodą, Nebbu, szczupłego młodzieńca. Zakamuflowali się tak dobrze, że nawet srebrni magowie nie umieją teraz rozpoznać ich prawdziwego pochodzenia. Przeciętnie ubrani, ale tak, że nie ściągają spojrzeń. W pierwszej kolejności muszą dowiedzieć się, ilu magów aktualnie przebywa w mieście. Muszą sprawdzić ich miejsca zgromadzeń. Na drugi ogień pójdą ekscentryczni bogacze, którzy potajemnie zabawiają się gusłami i kolekcjonują niebezpieczne osobliwości. Muszą też rozejrzeć się po straganach sprzedawców zakazanych amuletów i książek. To zajmie im trochę czasu. Ale w momencie, jak odnajdą swój cel, rozpęta się bezład pełen cierpienia i bólu. Magowie doskonale zdają sobie sprawę z zagrożenia, ale nie potrafią mu zapobiec.Srebna czarodziejka Iglendis ar Vanth i Reohan ar Vithanare, młodzieniec, któremu wkrótce zostanie dane przystąpić do ciężkich egzaminów akolitów, mają za zadanie za wszelką cenę usunąć sługusów Otchłani i równolegle szukać przedmiotu, tak dla nich cennego. Poza nimi, jeszcze ktoś poszukuje artefaktu. Marshia Lavalle, ka-ira rodem z Talmej. Śmierć ucznia, w istotnym stopniu przyczyniła się do jej decyzji, żeby dwa lata później dać się zwerbować Dolinie Złota. Stanowiła ona ostatni impuls, jakiego Marshia potrzebowała, do znienawidzenia świata śmiertelników, gdzie skażony talent uczynił ją wyrzutkiem, pozbawionym przyjaciół i bliskich, wiecznie chowającym oblicze pod maskami. Gra toczy się o niebezpieczny przedmiot, który znajduje się w mieście, lecz nie wiadomo, dokładnie w jakim miejscu. Jest to szklana kula, wewnątrz której uwięziono stado ifrytów. W Otchłani od tysiącleci trwa bezustanna rywalizacja. Graniczące ze sobą Doliny stale toczą boje. Siła każdej z nich jest zależna przede wszystkim od ilości pochłoniętych dusz, a te trzeba posiąść z zachowaniem zasad. Tak bowiem funkcjonuje magia spajająca prowincje demonów. Nie starcza po prostu zabić śmiertelnika, w celu pozyskania jego ducha, to za proste. Istnieją prawa ustanowione dawno temu przez bogów, które ich ochroniają. Dlatego jedna zgrabnie poprowadzona intryga w świecie ludzi może znacznie więcej niż cała kampania wojenna na dole.
Na początku, u zarania dziejów, ludzkość nie znała magii, światem rządziło bowiem dziewięciu bogów, którzy stali na straży wszystkiego, co piękne i dobre. A imiona ich brzmiały: Haran, Eresh, Araya, Leleya, Proserpis, Merauke, Ilmar, Sabel i Tanaya. Władali potęgą wszechświata, przemawiali mową gwiazd, charakteryzowali się potęgą większą od upływającego czasu. To oni powołali do istnienia pierwszych ludzi, a potem pokazali im, jak uprawiać ziemie i wznosić domostwa. Ofiarowali śmiertelnikom ogień i pismo. Wówczas, w momencie, jak świat prezentował się niedoświadczenie, panowała w nim harmonia. Istnienia pozostawały posłuszne rozkazom swoich stwórców. Ludzie trwali w dobrobycie, bo ziemia obficie obradzała. Budowali bogom świątynie, składali im darowizny, a w chwili śmierci, ich dusze ulatywały do świetlistych krain poza gwiazdami. Lecz nadeszła chwila, w której harmonia została zburzona. Z odległych wymiarów nadciągnęło zło pod postacią potężnego smoka o wielu głowach. Tak wielkiego, że mógł połknąć słońce i przesłonić niebo. Chciał obrócić świat w popiół, ponieważ niszczenie stanowiło cel jego istnienia. Rzucił wyzwanie bogom, a ci podjęli walkę. Wojna trwała przez wiele wieków, i żadna ze stron nie potrafiła osiągnąć przewagi. Dla ludzkości nastał czas zagład. Woda w rzekach przemieniła się w krew, morza wystąpiły z brzegów, a z nieba lał się ogień. W końcu zło zostało unicestwione. Świat zaczął powracać do dawnej postaci. Słońce i księżyc zaświeciły na nowo, wody mórz powróciły na swoje miejsce. Z chmur znowu spadł deszcz. Zaczęła rosnąć zieleń. Ocalali ludzie ponownie zasiedlili pozostałości wiosek i miast. W momencie, jak świat powrócił do dawnego ładu, bogowie poczuli, że są znużeni. Zapragnęli poszukać ukojenia poza granicami świata. Jednocześnie mieli świadomość, że jeśli odejdą, ludzkość pozostanie bezbronna, zdana na łup demonów oraz wszelkich innych wrogich sił, jakie mogą nadciągnąć z głębin nieskończoności. Dlatego postanowili przekazać śmiertelnikom w pożegnalnym darze cząstkę własnej boskiej potęgi. Ze światła i ciemności, z ognia i wody, piasku i wiatru utkali Zmroczę, Sha’r, Następnie zaś tchnęli w nią doczesność. Odtąd osłania materialny świat, oddziela od sfer duchów, larw i żywiołaków. I ofiarowali ludziom magię, która bierze swój początek ze Zmroczy. Dziś, to śmiertelnikom pozostało zostać strażnikami tajemnic stworzenia, a nieliczni spośród nich władają mocą równą boskiej. Istnieją dwie kategorie magii, srebrną i czerń. Na początku istniała srebrna. Srebrna pochodzi od bogów. Charakteryzuje ją doskonałość. Lecz tak jak światło rzuca cień, tak ze srebrnej magii, zrodziła się czerń. Za sprawą demonów, dzieci chaosu, skażono dar stwórców. Czerń budzi się w duszach ludzi i przemienia ich w swoje narzędzia.
Wznawianie wcześniejszych publikacji książek, nie zawsze ma sens. Szczególnie, że ostatnio pojawia się ich więcej, niż debiutanckich powieści, które mogą uchodzić za nieszablonowe. Jednakże, jeżeli rozchodzi się o omawiane dzieło, to pokuszenie się o jego ponowną publikacje, nie okazało się tak kiepskim postanowieniem. Ponieważ, jak na nieprzeciętność, która je charakteryzuje, ma bardzo małą liczbą odbiorców. I choć fabuła, na pierwsze spojrzenie, prezentuje się przeciętnie, a zapewnienia o wzniosłości stworzonego przez Agnieszkę Hałas świata, brzmią podejrzanie, to tak naprawdę są prawdziwe. Aniołowie umarli, a bogowie odeszli. Magia dzieli się na srebrną i czarną. Ta druga jest skażona. Po ziemi grasują sługi zła, polujące na dusze śmiertelników. W Shan Vaola nad Zatoką Snów pojawia się obłąkany człowiek, z twarzą pociętą ranami. Brune Keare nie pamięta wiele ze swojej przeszłości. Walcząc o przetrwanie w półświatku żebraków i przestępców, stopniowo buduje sobie nową tożsamość. Jego perypetie splatają się z losami wielu postaci. Bezdomnego chłopca imieniem Znajda, alchemika, na którym ciąży paskudna klątwa, szczurołapa, którego córkę uwiódł i porzucił pewien nicpoń, arystokratki, której brat zginął zabity przez srebrnych magów. A w oddali, dokonują się knowania uknute przez Otchłań, w jakich nieświadomie bierze udział cała społeczność podziemi. Pisarka wprowadziła do powieści wielowątkowość. Niektóre z wątków są związane z postaciami drugoplanowymi, a nawet trzecioplanowymi. Jednakże, przewodnim bohaterem jest Brune Keare. Mimo, że początkowo daleko mu do pana swojego losu. Jeżeli sądzicie, że będzie tłukł przeróżne świństwa i mieszał się w los ludzi, niezależnie od ich pochodzenia i zamiarów, to macie po części racje. Zaledwie po części. Ponieważ, Brune Keare macha mieczem, z diabelską dokładnością, sporządza wszelakie mazidła wzmacniające bronie, uzdrawiające i osłabiające ludzi, jak również posługuje się czarami i znakami, przeważnie pentagramami. Jednakże nie docieka, ani nie prowadzi śledztw, w celu dotarcia do prawd. Robi to, za co ludzie mu płacą. Nieczęsto wznosi się ponad ich żądania. To też, czasami spotkania z nim, kończą się źle. Ponadto, to postać która nie ma konkretnego celu. Agnieszka Hałas nie ustosunkowała swojego bohatera z dążeniem do ocalenia świata. Jest on nawet daleki od zdarzeń, które mają miejsce w tle. Ba, nawet nie opowiada się za dobrem lub złem. Choć pewnie w następnej części, jego historia zostanie bardziej ukierunkowana, obecnie Brune Keare ma za zadanie przetrwać wśród osobliwego otoczenia, w jakim się przebudził. W otoczeniu, w jakim niemało jest cierpienia, bólu, i czarnej magii. Wiele postaci, jakie pojawiają się na jego drodze, ma zdeformowania, które normalnemu człowiekowi nie pozwalają istnieć. Dzieci z obliczami zwierząt. Chowańce, które same w sobie są połączeniami odmiennych istnień. Jak pierwszorzędnie zespolona bezwłosa głowa, z tułowiem wielkiego przedstawiciela pajęczaków. To odrażające. Jednakże te stworzenia potrafią odczuwać emocje i wspierać się wzajemnie. Toteż, właśnie postacie takiego urodzaju, najprędzej stają się ulubieńcami, zaznajamiającego się z powieścią. W takim razie, jakim osobom została podarowana rola prawdziwych potworów? Ludziom. Konkretnie, bogatszej części społeczności, oraz magom. Szlachetnie urodzeni czują odrazę, do każdego biedaka, szczególnie przejawiającego jakiekolwiek mutacje. Minęło ponad osiemset lat, odkąd bogowie opuścili świat śmiertelników. Zmrocza, ostatnie stworzone przez nich dzieło i ostatni dar, jaki ofiarowali ludzkości, z upływem czasu osłabła i stała się kapryśna. Równowagę jej prądów, w każdej chwili, mogą zakłócić zdarzenia na ziemi. Srebrni magowie uważają za swój obowiązek czynić wszystko, co możliwe, w celu jej chronienia. Ludzie, we swej ignorancji, nie zawsze są im wdzięczni za te starania. Jednak magowie nie potrzebują i nie oczekują ludzkiej wdzięczności. Dodatkowo Dolina Cienia i Dolina Złota, wiecznie spierają się o dusze śmiertelników. Najbardziej bezbronna jest biedota, na co dzień zmuszeni do walki o przetrwanie. Właśnie ich, przedstawicieli mniejszego i większego zła, odbiorca będzie śledził w pozostałej zawartości tomu. Posunięcia Kouremosa i Nebbu, Iglendis ar Vanth i Reohana ar Vithanare oraz Marshia Lavalle, przeplata się z sobą. Ale zaledwie jedno z nich, wiąże się z przewodnim protagonistom. Pośród utartego szlaku, Agnieszka Hałas, wyodrębniła własną ścieżkę. Kształtując postacie, i to uniwersum, pokazała, że nie każda powieść przejawia się biało-czarno. Ale mimo doskonałości powieści, nietrudno spostrzec kilka niedomówień. Poza takimi kwestiami, które specjalnie nie dokończono, po zakończeniu poznawania powieści, pragnie się więcej wiedzieć o Dolinie Cienia i Dolinie Złota, a także wspomnianej kilkukrotnie Dolinie Popiołu. Tak samo jak o sposobie, w jaki na niektórych magów działa ból. Podobno potrafią czerpać z niego moc, ale też potrafią to robić, nie budząc w ludziach niechęci. Możliwe, że dopiero w następnej części, autorka nieco to rozwija. Nie można, nie wspomnieć też o nieregularności sposobu tworzenia Agnieszki Hałas. Otóż, początkowo nie trudno odnieś błędne wrażenie, że powieść jest kierowana do nastoletniego grona odbiorców. Im bardziej historia kłania się ku końcowi, tak więcej w niej okrucieństwa i mroku. Jednakże, to debiutancka książka, a jak na debiut, prezentuje się świetnie. Wielu twórców posiadających na swoim koncie nie jedną powieść, nie może pochwalić się takim talentem do pisania, jaki posiada Agnieszka Hałas. Co dopiero koncepcją.
Z "Teatrem Węży: Dwiema kartami", naprawdę warto się zapoznać. Żadna z książek, która opiewa w kwieciste słowa, zapewniające, iż jest najlepszym debiutem ostatnich lat, nie zasługuje na nie, tak jak to dzieło. Powieść Agnieszki Hałas może spokojnie stanąć w szranki z twórczością Andrzeja Sapkowskiego, albo Brenta Weeksa.
Dziękuję wydawnictwu Rebis za egzemplarz recenzencki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz