wtorek, 3 października 2017

"Złotowidząca: Ucieczka" - Rae Carson

"Złotowidząca: Ucieczka" to rzeczowa i zapadająca w pamięć powieść, amerykańskiej pisarki, Rae Carson. Autorki bestsellerowej  "Dziewczyny ognia i cierni".
 
Rae Carson - amerykańska pisarka fantasy. Jej debiutancka powieść "Dziewczyna ognia i cierni" została wydana w 2011 roku. Seria, którą otwiera, została bestsellerem New York Timesa. Powieści pisarki są pełne przygód, magii i bystrych dziewczyn, które dokonują (zazwyczaj) mądrych wyborów. Rae Carson, rodowita Kalifornijka, mieszka dzisiaj z mężem w Arizonie. 

Jeśli chodzi o złoto, nie możesz zaufać nikomu. Kalifornia i gorączka złota. Młoda dziewczyna obdarzona potężną niebezpieczną mocą.

Lee Westfall ma kochającą rodzinę, ciepły dom i wiernego konia. Ma najlepszego przyjaciela, który, być może, marzy, by stać się dla niej kimś więcej…

Ma też tajemnicę.

Lee wyczuwa złoto w otaczającym ją świecie. Żyły kruszcu głęboko w ziemi i małe grudki w strumieniu, nawet złoty pył pod paznokciami. Dzięki niej rodzina ma zapewniony byt nawet w najcięższe zimy. Ale do czego może się posunąć ktoś, kto zapragnie władzy nad złotowidzącą dziewczyną? Do wszystkiego. Do najgorszego. Nawet do morderstwa.

Kiedy wszystko, co drogie jej sercu, legnie w gruzach, Lee ruszy do Kalifornii, w której niedawno odkryto złoto. Być może tam będzie mogła być sobą. Pod warunkiem, że przetrwa podróż…

Leah Westfall  wiedze dziwne istnienie. Rodzina ma wielki kawał ziemi i mało rąk do pracy, więc dziewczyna, poluje, uprawia ziemie i szuka złota, bo jej tatko nie ma ani jednego męskiego potomka. Jest wiecznie zmęczona, ma szorstkie, popękane ręce, a jej sukienki drą się w niespotykanym tempie. Dziewczyny z miasteczka drwią z niej, przezywają  Prostaczką Lee, a to przez jej silne dłonie i mocno zarysowaną szczękę. Leah to nie przeszkadza tak bardzo, bo to lepsze, niż ujawnienie, że znajduje złoto tak, jak różdżkarz wodę. Złotowidzenie dopada jej gardło, ostro, gwałtownie, spływa niżej, do klatki piersiowej, i rozlewa się równomiernym drżeniem, jak stado szarańczy. Tak silnie odbiera je za pierwszym razem, w pobliżu czegoś dużego. Zazwyczaj to grudka, ale zdarza się też spora żyła. Trwają ciężkie czasy. Wielu odda wszystko za wieść o dziecku, które potrafi znajdować złoto. Zaledwie ona i rodzice, wiedzą o prawdzie i dali sobie słowo, że tak zostanie. I właśnie dlatego nie są i nie będą bogaci. Jasne, dzięki jednej grudce, spod hiszpańskiego mchu, posiadają okna, wóz i werandę. Ale w Georgii, gorączka złota opadła już dawno temu i jak się okazuje, nawet taka złotowidząca jak ona, nie znajdzie złota tam, gdzie go nie ma. Harowali ciężko, w celu dotarcia do odrobiny, którą poczuła, ale każdego roku jest tego mniej. Zeszłego lata odwrócili bieg strumienia i rozkopali całe dno, aż nie pozostał kamień na kamieniu. Głęboko pod ziemią jest więcej złota, czuje to, ale we dwójkę mają ograniczone możliwości. Tatko nie chce kupować niewolników. Wychował się jako metodysta, w czasach, jak kościół sprzeciwiał się niewolnictwu. W tym roku kuli skałę oskardami, aż tatko się rozchorował. Teraz  widuje rodziciela w fotelu na biegunach. Siedzi jak najbliżej ognia w kominku. Zawsze, jak zanosi się kaszlem, zasłania sobie usta chusteczką. Kaszel wstrząsa całym jego ciałem. Niemalże można posłuchać, jak grzechoczącą mu kości. Odsuwa chusteczkę od ust, zaciska w pięść. Sądzi, że córka nie wie, co na niej pozostawia. Naonczas dach szopy zaczął przeciekać, półki w piwnicy zieją pustkami, co więcej, nie zapłacili za tegoroczną pszenicę, a najgorsze jeszcze przed nimi. Ale w codzienność Leah jest też mnóstwo doświadczeń, które sprawiają jej radość. Słońce wschodzące nad ośnieżonymi szczytami, mama i tatko, którzy wiedzą, jaka jest naprawdę, ich zwierzęta, i rozkosz, którą czuje niosąc w dłoni złoto. Jest też Jefferson McCauley. Trudno znaleźć drugiego takiego druha. To od Jeffersona dowiaduje się, że w Kalifornii znaleziono złoto. To wiele zmienia. Teraz wiele osób uda się w podróż. Porzuci doczesność dla złota. Jefferson pragnie stać się jedną z nich. I tu się różnią. Leah nie podziela jego entuzjazmu. Ona kocha swoich rodziców. Nie zostawi ich, ani tego co wspólnie osiągnęli. Jefferson to co innego. Ojciec Jeffersona co niedzielę chodzi do kościoła, choćby się waliło i paliło, w błędnym przekonaniu, że siedzenie w kościelnej ławce robi z niego porządnego człowieka. Jefferson to latorośl, wrednego Irlandczyka, poszukiwacza złota, i słodkiej mamy z plemienia Cherokee, która uciekła za braćmi przed dziesięcioma latami, gdy Indian wysłano do Oklahomy. W całym Dahlonega nikt nie miał jej tego za złe, choć zostawiła swoje dziecko z ojcem nicponiem. Jednakże, może okazać się, że Leaha nie ma możliwości obrania innej ścieżki. Ponieważ tego dnia, po powrocie do domu, oczekuje na dziewczynę jeszcze jedna niespodzianka.  Tato  na werandzie, z szeroko rozrzuconymi nogami. Pod jego głową widnieje czerwona kałuża, krew spływa na stopnie. Szeroko otwartymi oczami wpatruje się w niebo, a nad nimi, na czole bielszym niż śnieg, widnieje, jak trzecie oko, ciemna dziura po kuli. I mama, oparta o stertę drewna, z nogami wyciągniętymi przed siebie, ze spódnicą zadartą tak, że widać skraj szarej pończochy nad cholewką buta. Krew znajduje się aż poniżej talii. Dostała w brzuch. W tamtej chwili, jak podczas żadnej innej, dziewczyna czuje pustkę, jakiej jeszcze nie zaznała. Może polegać jeszcze na wsparciu Jeffersona. Jednakże, jak ten postanawia opuścić Dahlonega w dniu pogrzebu jej rodziców, uczucie osamotnienia narasta. I wówczas, podczas najczarniejszej chwili, pojawia się najmniej spodziewana osoba. Hiram Westfall. Brat tatka. Elegancki prawnik, stanu Milledgeville. Leah ostatnim razem widziała krewniaka, jak miała osiem lat. Teraz, nic nie będzie w porządku. Dlaczego? Dlatego, że wuj ma u boku nowego colta, i ich złoto. Leah bez wahania układa plan ucieczki. Musi udać się w podróż za Jeffersonem do Kalifornii. Podróż, podczas której wielu ludzi bezsensownie umrze.

W latach czterdziestych XIX wieku Kalifornia była odległą prowincją, gdzie mało kto się osiedlał. Szwajcarski imigrant John Sutter próbował zrobić interes na wielkiej farmie bydła w okolicach dzisiejszego San Francisco. W 1847 roku wysłał Johna Marshalla z dwudziestoma pracownikami nad rzekę American, celem zbudowania tartaku. Budowa była prawie skończona, w momencie, jak 24 stycznia 1848 roku John Marshall zauważył świecący mały samorodek złota. Pomimo kontynuacji poszukiwań nie natknięto się jednak na dużo więcej. John Marshall zabrał próbki do Johna Suttera, gdzie po weryfikacji okazów postanowili zachować odkrycie w tajemnicy. Obawiali się bowiem napływu poszukiwaczy złota i ruiny swoich interesów. Jednakże, w chwili jak wiadomość i tak rozeszła się po okolicy, handlarz z San Francisco nazwiskiem Samuel Brannan postanowił sam zarobić na odkryciu. Zaczął wykrzykiwać po ulicach o znalezisku, pokazując na dowód pył złota w butelce. Gorączka chwyciła, a Samuel Brannan zarobił błyskawicznie astronomiczną kwotę. Mianowicie wykupił on wszystkie szpadle i sita w okolicy i sprzedawał je amatorom złota po cenie kilkadziesiąt razy większej. W grudniu 1848 roku dowód w postaci 220 uncji złota zawieziono do prezydenta Jamesa Knox'a Polka, który odkrycie ogłosił Kongresowi. W wyniku tej propagandy dziesiątki tysięcy ludzi zaczęły ściągać w 1849 roku ze Wschodniego Wybrzeża, a nawet z całego świata (w czym pomogła Wiosna Ludów). Liczba poszukiwaczy mogła wynieść nawet sto tysięcy w okresie kilkunastu miesięcy. Ludzie próbowali dostać się do Kalifornii najróżniejszymi sposobami, nawet pchając taczki. Część przebywała drogę dookoła Ameryki Południowej na kliprach lub skracając drogę przez Panamę, pokonując przesmyk pieszo. Największe fortuny na gorączce zrobili jednak spekulanci.

Książki skierowane do dziecięcego i młodzieżowego grona odbiorców, to powielanie sprawdzonych schematów. Takich, które odnoszą największą popularność. Twórczość Rae Carson, to w ostatnim czasie druga omawiana przeze mnie powieść, która prezentuje coś bardziej ambitnego i traktującego poważniej młodego odbiorcę. Pierwszą stanowiła Frances Hardinge.  Jednakże, w przeciwieństwie do "Drzewa kłamstw", "Złotowidząca: Ucieczka" to powieść drogi. Podobno dotrzeć do Kalifornii to najprostsza rzecz na świecie. Po prostu ruszasz na zachód i jedziesz. Jednakże, nie dla podróżującego samotnie, młodego dziewczęcia, które zostało zmuszone do udawania dżentelmena. Bo taki właśnie plan ma Leah Westfall, a raczej Lee McCauley. Po morderstwie rodziców, ucieka przed bratem ojca, na ukradzionej klaczce, w krótkich włosach, przebrana w męskie ubrania, ze zmienioną tożsamością. Jednakże, w końcu nawet u boku wiernego druha, podróżując z karawaną, nie może czuć się bezpiecznie. Jeżeli o metamorfozie dowiedzą się inni, zostawią ją po drodze albo rozkażą wracać, a ona nie może wrócić. Przed rozpoczęciem poznawania omawianej historii, musicie wiedzieć, że potrzeba do niej dużo cierpliwości. Jeżeli jej nie posiadacie, zapewne niebawem pożegnacie się z książką. Ponieważ historia jest bardzo powolna, a przynajmniej jej pierwsza połowa. Niewiele w niej fragmentów, które powodują prędsze bicie serca. Leah Westfall przez większość czasu podróżuje samotnie, stawiając czoła przeciwieństwom losu, strachowi przed odnalezieniem, zimnem i brakiem zapasów. Udawanie, że urodziła się chłopcem, może okazać się błahe w stosunku do pozostałości, ale dla dorastającego dziewczęcia, wcale tak się nie prezentuje. Odnalezienie przez Leah najbliższego kamrata, Jeffersona McCauley'a, to przełomowa chwila, która zmienia bardzo wiele. Przede wszystkim protagonistce nie doskwiera samotność. I choć podróżując w grupie ma większe szanse na przetrwanie, to posiada też mniej czasu dla siebie. Zdemaskowanie staje się jeszcze bardziej realne. Ponadto, upragnione odnalezienie Jeffersona, nie prezentuje tak szczęśliwe, jak tego chciała. Leah nie może nawet całkowicie ufać Jeffersonowi. Rozłąka nieco ich od siebie oddaliła. Szkoda, bo Jefferson również ma swoje tajemnice, więc powinien ją rozumieć, jak żadna inna osoba. Jednakże to nie ponowne połączenie duetu, odmienne nastawienie do siebie i nowe wątpliwości, które dręczą Leah są najważniejsze. Najbardziej istotne w drugiej połowie powieści, są postaci drugoplanowe. Wraz z Leah i Jeffersonem podróżuje czterdziestu mężczyzn i dwadzieścia wozów z południowego Missouri. Prezentują się groźnie, ale jest ich za mało, by nie bali się Indian, więc musieli dołączyć do większego konwoju. Sami mężczyźni, bez kobiet i dzieci. Ich przywódca to niejaki Frank Dilley. Lepiej nie wchodzić mu w drogę. Państwo Joyner. Nie chcieli ich w innych konwojach. Mają za dużo przedmiotów. I mimo, że wciąż powtarza się im, że muszą część zostawić, na przykład stół, na jakim co wieczór rozkładają obrus w kratę, to ci nie chcą słuchać. Rodzina Hoffmanów. Składa się z rodziców i sześcioro dzieci, a najstarsza ma zaledwie piętnaście lat. Ma na imię Therese. Jest bardzo miła. To przez Therese, Jefferson jechał z Niemcami z Ohio. Ma to wypisane na twarzy. Może wcale nie czekał w Independence na Leah. Może wcale jej nie szukał. Państwo Robichaud. Mają bliźniaki, dwóch chłopców, w wieku pięciu, może sześciu lat. Pani Robichaud mówi głównie po francusku, ale codziennie ćwiczy angielski. Pan Robichaud zna się trochę na kowalstwie. Posiadają oni porządny, mocny wóz, więc są mile widziani. Jasper Clapp, Thomas Bigler i Henry Meek to studenci z Illinois. Rzucili studia przed końcem nauki. Pastor Lowrey z małżonką. Pastor twierdzi, że Bóg wzywa go na zachód, by niósł Słowo Boże poszukiwaczom złota. Nic mu nie przeszkodzi w osiągnięciu celu, nawet ciężarna żona. Farmer z Arkansas, pan Bledsoe, jego owce, i pasterz, a jednocześnie niewolnik, Hampton. Rodziny nie ufają samotnym mężczyznom, ci z kolei nie przepadają za rodzinami, ale wszyscy szanują przewodnika. Prostego i skromnego, majora Wally'ego Cravena. Ten konwój to banda nieudaczników, przypadkowa zbieranina tych, których nie chcieli w pozostałych konwojach, oraz kilku spóźnialskich. Ponadto, wielu z nich to przedstawiciele najpodlejszych cech ludzkiego charakteru. Ta zbiorowość osobowości, wzbudza w osobie zapoznającej się z książką, najpodlejsze uczucia. Wraz z następnymi stronami, aż chce się dowiedzieć, że któremuś z nich stało się coś niedobrego. Jednakże, nie każde z nich tak się prezentuje. Niektóre postacie można polubić, a wówczas ich nieszczęście sprawia smutek. Książka Rae Carson ma miejsce w czasach wiktoriańskich. Ponieważ autorka sama chciała kierować losami swoich bohaterów, w powieści niewiele jest postaci historycznych. Jednakże klimat tamtego czasu, jak również zdarzenia, są jak najbardziej prawdziwe. Aczkolwiek, jak sama autorka podkreśla, chcąc jak najlepiej przedstawić historię Leah Westfall, pozwoliła sobie na pewne odstępstwa od kronikarskiej wierności. Głównie rozchodzi się o sposób, w jaki odnoszą się do siebie postacie i chronologie zdarzeń. Rae Carson pisze w sposób lekki. Na początku sprawia błędne wrażenie, aż nadto łopatologicznego, ale potem to się zmienia. Cała książka, napisana w pierwszej osobie, sprawia wrażenie, pamiętnika, spisanego przez pomarszczoną dłoń, sędziwej Leah McCauley. Poza wcześnie wspomnianą biernością, która doskwiera pierwszej połowie powieści, oraz kilkoma niejednostajnościami, błędami w fabule, twórczości autorki trudno cokolwiek zarzucić.

Rae Carson udało się napisać barwne i ciekawe postacie, a następnie osadzić je w interesującej historii, która doskonale oddaje ówczesne
realia, łącznie z ich okrucieństwem. Książka szczególnie wartościowa dla nastoletnich odbiorców. Jednakże, starsi też nudzić się nie powinni. 

Dziękuję wydawnictwu Jaguar za egzemplarz recenzencki.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz