sobota, 4 listopada 2017

"Młody świat: Młody świat" - Chris Weitz

"Młody świat: Młody świat" to debiutancka, pełnokrwista postapokaliptyczna książka Chrisa Weitza, budząca niemałe skrajności. Niejednokrotnie wzbudzająca salwę śmiechu, smutek, a nawet wzruszenie. Bezpretensjonalnie najlepsza debiutancka powieść obecnego roku. Żart. Ta książka to kompletna porażka.

Chris Weitz - producent, reżyser, scenarzysta i aktor, znany ze ścisłej współpracy z bratem, Paulem Weitzem. Urodził się w rodzinie o długich i bogatych tradycjach filmowych. Jego matka i babcia były aktorkami, z kolei dziadek i wuj trudnili się produkcją filmową. Rodzina ojca nie była związana z filmowym show-biznesem – tato był pisarzem i projektantem mody. Jego kariera jest nierozerwalnie związana z postacią brata. Debiutował jako autor scenariusza do głośnego, animowanego filmu „Mrówka Z”, który napisał wspólnie z bratem i z Toddem Alcottem.  Do najsłynniejszych, wspólnych realizacji braci Weitzów należą komedie "American Pie” w reżyserii Paula, seriale: "Fantasy Island”, "Luz we dwóch” i 'Cracking Up”, scenariusz do komedii sci-fi "Gruby i chudszy 2: Rodzina Klumpów” z Eddiem Murphym, zaś przede wszystkim głośna komedia romantyczna "Był sobie chłopiec” z Hugh Grantem. Wyreżyserowany przez obu braci film został wyróżniony przede wszystkim za dobry scenariusz, napisany przez nich wspólnie z Peterem Hedgesem, zgarniając nominacje do wielu znaczących nagród, z nominacją do Oskara, BAFTA i Writers Guild of America Award na czele.

Witaj w Nowym Jorku – mieście rządzonym przez nastolatków.

Tajemnicza epidemia zmiotła z powierzchni Ziemi dorosłych i dzieci, oszczędzając jedynie nastolatków. By przetrwać w chylącym się ku upadkowi świecie, młodzi łączą się w plemiona. Jefferson, mimowolny przywódca grupy zamieszkującej okolice Placu Waszyngtona, oraz Donna – obiekt jego skrywanej miłości – każdego dnia stawiają czoła niebezpieczeństwom postapokaliptycznego chaosu, świadomi, że ich dni są policzone.

Gdy jeden ze współplemieńców wpada na trop lekarstwa, które pozwoli im się wymknąć nieuchronnej śmierci, pięcioro nastolatków wyrusza na ryzykowną ekspedycję. W drodze do celu będą musieli pokonać terytoria opanowane przez gangi, fanatyków i bojówki; ich wędrówkę będą znaczyły wymiany ognia, ucieczki, cierpienie i śmierć. Czy młodym bohaterom uda się ocalić wymierającą populację? Jakie mroczne zakamarki ludzkiej psychiki odkryją podczas tej ryzykownej eskapady?

Zanim to się zaczęło, należeli do różniących się od siebie społeczności. Teraz, do plemienia należą bogate dzieciaki, biedni uczniowie z katolickiego liceum i homoseksualiści, ale nie robią sobie nawzajem problemów. Zawdzięczają to hierarchii potrzeb. Co jeszcze zespaja ich ze sobą razem? Nie posiadają nawet konstytucji. Istnienie, wolność i dążenie do szczęścia? Nadal pracują nad punktem numer jeden. Naczelna zasada ich ideologii wewnętrznej brzmi: zluzuj. Naczelna zasada ich ideologii zagranicznej brzmi: spierdalaj. Przewodzi nimi Washington. Jednakże chłopakowi nie pozostało wiele dni. W momencie, jak jego czas dobiega końca, dowodzenie nad plemieniem przejmuje jego brat, Jefferson. Jefferson to idealista i nerd. Nie posiada talentu do dowodzenia. Sam to doskonale wie, ale inni najwidoczniej nie. Po stracie brata, na świecie pozostała jedna bliska mu osoba. Donna. Już dawno zorientował się, że jest w niej zakochany. A wówczas poczuł się tak, jakby kochał ją od zawsze. Jednakże wtenczas uznał, że to straszne, zakochać się w dziewczynie, którą zna się od przedszkola, więc nic nie zrobił. A ona wówczas zabujała się w Washingtonie. Donna to twarda sztuka, ale też lekko niezrównoważona feministka. Zwariowana, dziwaczna najlepsza koleżanka, a nie laska z długimi nogami, wielkim biustem i pięknymi zębami. Straciła mamę i braciszka. Po śmierci Washingtona, ma zamiar wspierać Jeffersona w każdej chwili. W końcu obiecała to chłopakowi, zanim ten zmarł. To Jefferson dowodzi teraz plemieniem, ale najważniejszą osobą w ich małej społeczności jest Mózgowiec. Przed apokalipsą nikt nie doceniał Mózgowca. Nabijali się z chłopaka. Mózgowiec dawniej zajmował stanowisko przewodniczącego Klubu Robotyki, i zarazem jako jedna osoba, stanowił jego skład. Teraz okazało się, że to samo, przez co wcześniej zesłano go na margines społeczeństwa, robi z niego najbardziej potrzebną osobę w plemieniu. Ludzie szaleli z radości, jak skonstruował drewnianą platformę, która przez całe dnie obracała ich małe ładowarki solarne w stronę słońca. Dzięki temu mogli nadal bawić się na swoich iPodach. Docenili też, że umiał zrobić grzejniki, korzystając z drewna, czarnej farby i luster. Ponadto, jako jedna osoba w plemieniu, potrafi zachować generator na chodzie. Toteż, w momencie, jak chłopak natrafia na nikłe poszlaki, które mogą okazać się kluczem do rozwiązania ich problemów, nikt nie protestuje przed ruszeniem w niebezpieczną podróż. Niezwłocznie dołącza do nich Peter. Peter to czarnoskóry homoseksualista, a do tego chrześcijanin. Rusza z nimi, bo chce zabić chandrę spowodowaną nudą. Apokalipsa zabrała mu to co najważniejsze: miłość i Facebooka. Teraz prowadzi swój profil na ścianie mieszkania, będącego dawniej eleganckim hotelem. Prędko dołącza się nich też Sifu. Sifu oznacza mistrza. Jej tata nauczał kung-fu i tai chi. Najwidoczniej uznała, że odziedziczyła to miano po ojcu. Jednakże, posiadając jakieś półtorej metra wzrostu, i będąc tak chudą, że prawie przezroczystą, nie miała na to szans. Ostatecznie  osiągnęła nieco inne miano. Dawniej, każde z nich, często pragnęło zostawienia ich przez rodziców w spokoju. Teraz, na wspomnienie takich chwil, robi im się niedobrze.

Mijają dopiero dwa lata, odkąd do szpitala w Lenox Hill zgłosił się mężczyzna z bólem klatki piersiowej. Dzień potem Choroba opanowała całą placówkę, a zrekonstruowana trasa Pacjenta Zero przez miasto przejawiała się jak otwarta rana, z której infekcja rozlała się po całej mapie. Po jednej zdiagnozowanej osobie, pojawiała się następna zakażona, i następna, i jeszcze jedna, aż stało się jasne, że Choroba nie pozostanie zamknięta w  jednej placówce. Przeniosła się z Nowego Jorku na Wschodnie Wybrzeże, aż w końcu sięgnęła Kalifornii na przeciwnym krańcu Ameryki, i trudno się było oprzeć wrażeniu, że ludzkość zetknęła się z jakimś potworem – organizmem, który realizował własne cele. Ale w rzeczywistości chodziło o wirus, gwałtownie namnażającą się chmarę bakterii tak drobnych, że w zasadzie trudno mówić o ich istnieniu. Ostatecznie nie znaleziono żadnego objaśnienia dla niej, ani lekarstwa. Nie pomogło Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorobom, a nawet wznoszenie modlitw do Boga. Zawiodła kwarantanna, kryzysowe posiedzenia Kongresu,  oraz wprowadzenie stanu wyjątkowego. Potem milkł internet, telewizja i radio, a ich miejsce zajmowała histeria. Zanim zarażona ludzkość została odizolowana, Choroba opanowała Zachodnie Wybrzeże, Kanadę i Amerykę Południową, a w Europie i Chinach odnotowano pierwsze przypadki. Miesiąc później w Nowym Jorku nie istnieli dorośli i małe dzieci.

Wiecie, jaka jest zasadnicza różnica w tworzeniu filmów, a pisaniu książek? Inscenizatora otacza chmara ludzi odpowiedzialna za poszczególne elementy ekranizacji. Pisarz, może posługiwać się wsparciem osób z zewnątrz, ale ostatecznie sam odpowiada za całokształt. Ponadto, wizualizacja obrazowa od słownej, zawsze stanowi łatwiejszą metodę przekazu. Jeżeli Chris Weitz tego nie wiedział, to właśnie się dowiedział. Ponieważ, swoją debiutancką powieścią, pobija on rekord w czasie, w jakim pisarz może osiągając najwyższy poziom zażenowania. Dwadzieścia stron, tak niewiele starcza, na dojście do wniosku, że ma się przed sobą kompletnego gniota. Fabuła w tej książce nie ma większego znaczenia. Jefferson, Donna i Mózgowiec, postanawiają udać się w niebezpieczną podróż do biblioteki. Ponieważ, jedno z nich natrafiło na ślad ratunku dla pozostałej ludzkości. Na najbardziej opancerzone auto, jakie posiada ich plemię, pakują większość broni, jednocześnie mocno osłabiając szanse na przetrwanie pozostałej części dzieciaków. Świadomość ich końca zdaje się mieć zaledwie dwoje współplemieńców. Ci niezwłocznie do nich dołączają. Tak też pozostawiając bez skrupułów swoich dotychczasowych druhów w niedoli, piątka nastolatków rusza na pełne niebezpieczeństw ulice. Bohaterowie, przez wszelakie emocjonalne zawirowania i niebezpieczeństwa przechodzą z niesamowitą lekkością. Dochodzi do romansu, kłótni koleżeńskich, co chwile ktoś umiera, ale nie ma w co wnikać. Jefferson. Król i nerd z zacięciem filozoficznym. Śmierć brata otwiera przed chłopakiem mnóstwo możliwości. Laska jego marzeń w końcu może zwróci swoje uczucia w jego kierunku. Donna Lekko niezrównoważona feministka. Jej zdaniem, bratu Jeffersona zależało na seksie, dlatego ich związek dobiegł końca, zanim dobrze się rozpoczął. Po jego śmierci, również bierze świeże powietrze w płuca. Donna może się pochwalić doświadczeniem w ratowaniu ludzkiego istnienia. Zawdzięcza je mamie pielęgniarce. Mózgowiec. Najinteligentniejsza i najmądrzejsza osoba w grupie. Momentami jego dosadność jest naprawdę brutalna. Jednakże mówi najmniej, więc lubi się go najbardziej. Peter. Uzależniony od adrenaliny homoseksualista i chrześcijanin. Miał zastąpić w obowiązkach Donnę, ale mocno mu się nudziło, więc ostatecznie postanowił, że w celu poprawienia sobie nastroju, zostawi jej stanowisko obserwatora nieobstawione i uda się z resztą ratować świat. Jeżeli Donna nie ukierunkuje swoich uczuć względem Jefferson, istnieje możliwość, że ten zgarnie jej chłopaka sprzed nosa. Sifu dołącza do nich nieco później. Pragnie udowodnić swoją wartość. Idzie jej to kiepsko, ponieważ niedługo potem, nafaszerowana ołowiem, ginie. Szkoda, bo postać miała potencjał. I teraz pewnie sądzicie, że to co najgorsze w tej powieści, jest już za nami. No właśnie nie, to dopiero początek. Jak sami przewodni bohaterowie są beznadziejni i pozbawieni jakiejkolwiek wrażliwości, tak poboczne postaci, to często kompletni idioci, jakich działania ciężko jakkolwiek uzasadnić. Starcza powiedzieć, że pozostawieni sami sobie nastolatkowie, tuż po śmierci rodziców, zaczęli masowo uprawiać seks. Tak, rozmnażanie się bez konsekwencji, bo każde stało się bezpłodne, to rzecz, którą robią homo sapiens w obecności największego zagrożenia. Po podaniu takich informacji przez autora, scena w jakiej dziesięcioro nastolatków ciągnie przez całe miasto prosiaka, w celu zamienienia zwierzęcia na dwie przedstawicielki płci żeńskiej, nie zaskakuje. Nawet późniejsza chęć zamordowania z zimną krwią, przez współplemienniczkę przewodnich bohaterów, więzioną przez negocjatorów, niczemu niewinną nastolatkę. W sumie to w książce bezustannie trwa kompletna znieczulica. I tak zachowują się podzieleni ludzie. Jak jednak zaraza zadziałała na środowisko? Cóż, po śmierci tak wielu osób, mijają dwa lata. Umarli zalegają w wielu miejscach,  śmierdzą i ulegają rozkładowi. Stada szczurów konsumują zwłoki, Te same szkodniki zjadają potem dzieciaki, ale nie pojawiła się żadna choroba,dziesiątkująca pozostałości ludzkości. Całkiem nieźle. Dziegciu do całości dodaje sam sposób pisania autora i jego podejście. Chris Weitz nawet się nie stara traktować swoje dzieło i odbiorców poważnie. Przewodni bohaterowie, jakich imiona nawiązują do sław, brata jednego z nich nazwał nawet imieniem placu, na jakim obecnie się zgromadzili. Szkoła dla homoseksualistów, w której miało się przechlapane, jeżeli nie dość mocno dawało się do zrozumienia, jakiej jest się orientacji seksualnej. I dodatkowo, wulgarność słownictwa postaci, powodują, że powieść poznaje się z prawdziwym niesmakiem. Ponadto liczebność, jakichkolwiek opisów, jest znikoma. Zamiast nich, autor co chwile nawiązuje do filmów, gier komputerowych, oraz książek. Jednakże, największym koszmarem okazują się dialogi, a raczej sposób ich przedstawiania. Miano bohatera, a pod spodem słowa, miano bohatera, a pod spodem słowa, miano bohatera, a pod spodem słowa, i tak nieustannie. Koszmar, jaki zafundowali nam Jack Thorne, John Tiffany i J. K. Rowling, powrócił. Jedną zaletą książki jest fakt, że można naprawdę prędko się z nią zapoznać, ale to zaledwie w celach poznania przedstawianych w niej bezsensów, bo jakichkolwiek przyjemności brak.

Nie szukajcie książki w księgarni, ani nie czekajcie na nią w bibliotece, nawet nie kradnijcie z internetu. Naprawdę nie warto. To dzieło, to świetne udowodnienie tego, że nadal publikuje się naprawdę okropne i niepotrzebne powieści. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz