Osobliwą koincydencją w naszym kraju obchodziliśmy w pierwszej kolejności premierę "Zatopionych miast", a dopiero potem poprzedzającego je "Złomiarza". I choć obie książki fabularnie nie jednoczy wiele, osoby sięgające najsampierw po tą drugą z wymienionych, mogą poczuć niechęć do dalszego poznawania twórczości Paolo Bacigalupiego.
Twórczość amerykańskiego autora zalicza się do fantastyki ekologicznej. Oznacza to, że jego dzieła opierają się na post-apokaliptycznej przyszłości świata, zdewastowanego przez cywilizację naukowo-techniczną. Paolo Bacigalupi urodził się w połowie lat siedemdziesiątych, dwudziestego wieku. Wychowywał się w hippisowskiej
rodzinie w małym miasteczku Paonia stanu Kolorado. Uczęszczając do college
w Oberlin stanu Ohio, uczył się języka chińskiego. Następnie wyjechał
kontynuować studia do Chin. Uczył się najpierw w mieście Kunming, a następnie w Pekinie. Tam też przez jakiś czas pracował, a potem podróżował po krajach Południowo-Wschodniej Azji. Po powrocie do USA mieszkał w
Bostonie, gdzie pracował w firmie tworzącej strony Internetowe. Wtedy zaczął pisać. Na jakiś czas powrócił do Chin, zbierając materiały do książki, w końcu jednak osiadł w rodzinnym stanie Kolorado.
W okolicach jednego z nadbrzeży nadmorskich Zatoki Meksykańskiej, ludzie rozmontowują wielkie tankowce z przeszłości. Dawniej potrzebne i użyteczne, teraz jedynie zdatne na złom. Jednym z zatrudnionych tam nastolatków jest Nailer. Do jego zadań należy wydobywanie z wraków miedzianych kabli. Chłopiec ma szczęście, jeśli udaje mu się skończyć dzień pracy cało, a do domu trafić nie natykając się na wiecznie pijanego i naćpanego ojca.
Prawdziwy uśmiech losu oblewa go jednak dopiero wtedy, gdy po wyjątkowo ciężkim sztormie, niedaleko zamieszkiwanego lądu, rozbija się bogato wyglądający kliper. Penetrując go, chłopiec natrafia na jedną jedyną ocalałą z całej załogi osobę, dziewczynkę w jego wieku. Ledwo przytomna, pozostawiona bez niczego i nikogo, zostaje oddana w jego łaskę lub niełaskę. Oto przed człowiekiem nie posiadającym niemalże nic, zjawia się drugi, który posiadł wszelaki całokształt bogactwa.
Biedni, ciężko pracujący ludzie ważą wszystko złomem, który udaje im się wydobywać, znowu bogaci złotem, które posiadają. Nailer należy do społeczności tych pierwszych. Przez ciężką pracę, dzienne wyrabianie norm i wielu nieprzychylnych mu ludzi, nie dostrzega dobroci, która otacza nawet jego osobę. Nie zawsze jednak tak było. Odnaleziona przez niego Nita pochodzi z innej przypowieści. Dziewczyna jest łagodna, delikatna, wykształcona, kulturalna, ale przede wszystkim bogata. Podczas zetknięcia obu światów, objawia się prawdziwy charakter Nailera oraz jego przyjaciółki, Pimy. Chłopak walcząc sam ze sobą postanawia podarować odnalezionej dar życia, uchodząca wśród swojej ekipy za sprawiedliwą, Pima, nie podziela tej życzliwości. Pełna złej woli, niepełnowartościowa przyjaciółka nie jest jednak największym problemem Nailera i jego podopiecznej. Pogruchotany kliper zaczyna przyciągać uwagę, a los chce, że posłańcem kłopotów jest bezwzględny ojciec chłopaka. Richard Lopez po śmierci ukochanej małżonki nie jest już tym samym człowiekiem. Z inteligentnego, dobroczynnego opiekuna zmienił się w brutalnego mordercę. W jego ekipie, rządzą najgorsi z najgorszych. W niej znajduje się jednak też Młot, budzący respekt pół-człowiek, którego genetyka różni się od tej, jaką posiadają inni z jego rodzaju. Dwójce z pomocą przyjdzie również Kapitan Candless, jednak jego spotkają później. Pierw czeka na nich ciężka, pełna niebezpieczeństw ucieczka oraz walka o lepszą przyszłość, a każda spotkana na drodze osoba, będzie dla nich wykładnikiem doświadczenia, jakie niesie różnorakie życie.
W przyszłości geologia naszej kuli ziemskiej uległa wielkim zmianą. Ocieplenie klimatyczne doprowadziło do szybszego topnienia lodowców, a co idzie w parze, podniesienia się poziomu móż i oceanów. Globalne modyfikacje doprowadziły również do huśtawek pogody. Teraźniejsi mieszkańcy, przynajmniej raz w miesiącu, spodziewają się sztormów, które potrafią z powierzchni znieść całe miasta. Nieliczne z tych, które ustały się z przeszłości, znajdują się teraz głęboko pod wodą, a świadomość ich istnienia ujawnia jedynie w niektórych miejscach mielizna. Mimo jednak skrajności i życia na schyłkach pozostawionych przez minioną cywilizację, ludzkość nadal potrafi być podzielona.
Paolo Bacigalupi swoją autorską ewokacją przyszłości nie przedstawia niczego świeżego, a nawet poszczególne, charakteryzujące się właściwości ulegają atrofii wśród gromady ważniejszych pertraktacji i coraz bardziej galopującym wydarzeniom. Tom zdecydowanie cierpi przez przełożenie treści nad ilość stron, jakich mu poświęcono. Można to dostrzec już na początku, będąc po przeczytaniu niemalże kilku pierwszych rozdziałów. Już w tym konkretnym momencie autor wywiera nacisk na dokładną specyfikację otoczenia znajdującego się w niewielkiej odległości od bohatera, pertraktacje, które ten przeprowadza i jego przemyślenia. Nie zważa na aproksymację historii, przyszłości oraz problematykę postaci, które chwilę temu zajmowały ważne stanowisko, a ich życie uległo konwencjonalnym zmianom. Jest to uszczerbek nie do zniesienia, bo przerabianie tych samych intencjonalności obserwującego, robi się nudne i przewidujące. Jednakowoż w taki właśnie sposób przychodzi nam brnąć przez poszczególne sekwencje fabularne, aż do momentu, kiedy zmienia się środowisko i wszystko rozpoczyna od początku. Przekształcenie z asygmatycznego w energiczne ma miejsce mniej więcej w połowie treści książki. Z przykrością trzeba jednak stwierdzić, że nawet wówczas nie jest to zadowalające. Akcja przybiera tak zabójcze tempo, że pod koniec twórca przeskakuje z jednego epizodu do kolejnego, ucinając kilka chwil, które można było ciekawie wykorzystać. Myślowa mantra głównego bohatera, niedokładności, posuwanie się przez fabułę na przełaj nie są jedynymi niedogodnościami pozycji, jednak zdecydowanie dobijającymi. Jako kolejnym, również niewiele dotkliwszym, jest sam sposób pisania Paolo Bacigalupiego. Mężczyzna chciał nadać biedniejszej społeczności ich własne niedbalstwo słowne, jednak tym samym dodał prostotę swojemu sposobowi pisania. Różnice można dostrzec w momentach, kiedy dominuje Nailer lub Pima i wówczas gdy pałeczkę odbiera Nita. Nie są to szkiełka, którymi widzimy świat, a jednak mają swoje bierne nastawienie dla niekoniecznie świadomego tego autora.
Trudno nie przeoczyć błędów pojawiających się w polskiej wersji pozycji. One, tak samo jak jakość dzieła, z biegiem minionych stron natężają się i często są aż obrażające dla języka polskiego. Technika korekty wydawnictwa MAG jeszcze raz spełzła na niczym.
"Złomiarz" - Paolo Bacigalupiego posiada niestandardowe proporcje. Nie są one niespotykane, jednakowoż wydanie różni się od tego, które zaoferowało odbiorcom wydawnictwo Literackie wraz z kontynuacją powieści. Samej oprawie wizualnej książki, nie można odmówić klimatycznego stylu.
Recenzowana pozycja odnosi dużą pomyślność i równie wysokie wartościowania, więc może tylko mnie tak bardzo nie przepadła do gustu? Tego nie wiem, aczkolwiek jestem pewna, że ten aspekt twórczości Paolo Bacigalupiego skutecznie odstraszył mnie na przyszłość. W rzekach i strumieniach upłynie naprawdę dużo wody do czasu, kiedy ponownie sięgnę po twórczość Amerykanina.
Trudno orzec, które wydawnictwo wyszło lepiej na wydaniu pozycji, a które gorzej. Wszak ukazująca się jako pierwsza druga część, nakładem wydawnictwa Literackie, odniosła korzystniejsze recenzje, niż pokazująca się później, rozpoczynająca serię pierwsza, wydawnictwa MAG. "Złomiarz" - Paolo Bacigalupiego nie jest książką katastrofalnie złą, jednakowoż tolerancyjnie dobrą też nie. Zdecydowanie spodoba się młodszym odbiorcom, nie znającym więcej pozycji, podobnych tej. Brak erotyzmu sprzyja temu mniemaniu, a cielesne okrucieństwo, które w niej występuje, przygotuje na więcej każdego, kto z fantastyką wiąże swoją przyszłość, czytającego mola książkowego.
Dziękuję wydawnictwu MAG za egzemplarz recenzencki.