"Mroczniejszy odcień magii" to pierwsza część trzytomowej serii "Odcienie magii", z której amerykańska
autorka Victoria Schwab jest najbardziej znana.
Victoria Schwab - amerykańska autorka bestsellerowych książek, chętnie tłumaczonych na różne języki i czytanych przez młodzież i dorosłych na całym świecie. Pisarska przygoda Victorii Schwab zaczęła się po lekturze "Harry’ego Pottera", pierwszej książki, która jak sama mówi „wciągnęła ją i sprawiła, że zapomniała o całym świecie”. Chcąc opowiadać historie, w których czytelnicy będą mogli się całkowicie zatracać, chwyciła za długopis i przelała kryjące się w jej głowie pomysły na papier. Poza byciem pisarką kobieta często mówi o sobie jako o zapalonej czytelniczce, traktującej książki jako ucieczkę od szarej rzeczywistości, i najmilszą część jej pracy. Pomimo napiętego pisarskiego grafiku stara się znaleźć kilka wolnych chwil na czytanie każdego dnia. Słucha audiobooków na siłowni, czyta kilka rozdziałów rano lub przed pójściem spać, jeśli nie myśli wtedy nad kolejną historią, w której bohaterowie mogliby walczyć o lepszy świat.
Witajcie
w Szarym Londynie – brudnym i nudnym, pozbawionym magii, rządzonym
przez szalonego króla Jerzego III. Istnieje też Czerwony Londyn, w
którym w równej mierze szanuje się życie i magię, oraz Biały, miasto
wycieńczone wojnami o magię. A niegdyś, dawno temu, istniał jeszcze
Czarny Londyn... Teraz jednak nikt o nim nawet nie wspomina.
Oficjalnie, Kell jest podróżnikiem z Czerwonego Londynu – jednym z ostatnich magów, którzy potrafią przemieszczać się pomiędzy światami – i działa jako posłaniec między Londynami i ambasador Czerwonego królestwa rodziny Mareshów. Nieoficjalnie, uprawia przemyt – bardzo niebezpieczne hobby, o czym przekonuje się na własnej skórze, kiedy wpada w pułapkę wraz z zakazanym przedmiotem z Czarnego Londynu. Ucieka więc do Szarego, gdzie z kolei naraża się Lili Bard, złodziejce o wielkich aspiracjach. To właśnie z nią Kell wyrusza w podróż do alternatywnej krainy, której stawką jest uratowanie wszystkich światów…
Oficjalnie, Kell jest podróżnikiem z Czerwonego Londynu – jednym z ostatnich magów, którzy potrafią przemieszczać się pomiędzy światami – i działa jako posłaniec między Londynami i ambasador Czerwonego królestwa rodziny Mareshów. Nieoficjalnie, uprawia przemyt – bardzo niebezpieczne hobby, o czym przekonuje się na własnej skórze, kiedy wpada w pułapkę wraz z zakazanym przedmiotem z Czarnego Londynu. Ucieka więc do Szarego, gdzie z kolei naraża się Lili Bard, złodziejce o wielkich aspiracjach. To właśnie z nią Kell wyrusza w podróż do alternatywnej krainy, której stawką jest uratowanie wszystkich światów…
Victoria Schwab pokazała mam, że posiada zaplecze pełne oryginalnych koncepcji. Jednocześnie udowadniając, że jej warsztat pisarski jest niewielkich rozmiarów. I choć autorka ma potencjał do tworzenia spektakularnych, godnych zapamiętania dzieł, to ewidentnie brakuje jej do tego ambicji i samozaparcia.
Kell Maresh był zaledwie dzieckiem, jak przyniesiono go do pałacu. Jak stał się tym, kim jest? Co sprawiło, że jego jedno oko przyjęło czarną barwę? Urodził się z nim, czy może znak magii ujawnił się u niego później? Miał w ten czas zaledwie pięć lat. Przez pięć lat był synem innej pary. Czy rodzice odczuwali smutek, gdy go oddawali? A może z wdzięcznością ofiarowali go koronie? Król i królowa nie chcieli opowiadać o jego przeszłości, toteż szybko się oduczył wypytywać o tę kwestię, sam jednak stale się nad tym zastanawia. Kim był wcześniej?! Męczy go ten brak wspomnień. Często przyłapuje się na tym, że rozmyśla, skąd pochodzi. Kimkolwiek byli jego przodkowie, nie byli antari. Magia mogła przeżyć w krwi, lecz nie była dziedziczona. Nie przechodziła z rodzica na dziecko. Wybierała własną drogę. Własny kształt. Czasami silny płodził słabego lub odwrotnie. Władający ogniem pochodzili nierzadko od magów wody, a poruszający ziemią od uzdrowicieli. Mocy, nie można pielęgnować niczym rośliny ani destylować przez pokolenia. Gdyby to było możliwe, antarich by siano i zbierano. Byli idealnymi naczyniami, potrafili kontrolować każdy żywioł, rzucać każde zaklęcie, używając własnej krwi do rozkazywania otaczającemu ich światu. Byli narzędziami, a w nieodpowiednich rękach także orężem. Może brak możliwości dziedziczenia stworzyła sama natura dla utrzymania świata w równowadze, dla zachowania porządku. Po prawdzie nikt nie wie, skąd się brali antari. Zdaniem jednych pojawiali się za sprawą przypadku, czegoś w rodzaju szczęśliwego rzutu kostką. Inni twierdzili, że są istotami boskimi, przeznaczonymi do wielkości. Niektórzy uczeni uważali, iż antari są efektem wymiany między światami, splatania się różnych rodzajów magii, i właśnie z tego powodu obecnie wymierają. Ale niezależnie od wyznawanej teorii dotyczącej pochodzenia antarich, większość ludzi wierzyła, że są to istoty święte. Wybrane przez magię lub przez nią pobłogosławione. W każdym razie na pewno takie, które ona naznaczyła. W cokolwiek ludzie postanowili wierzyć, niepodważalny pozostawał fakt, że antarich jest coraz mniej i przez to stają się coraz cenniejsi. Dzięki swoim talentom zawsze byli osobami pożądanymi, a teraz, jak są nieliczni, nie spuszczano z nich wzroku, strzeżono ich i trzymano w pobliżu. Nie ma znaczenia, kim był, zanim trafił do pałacu. Ta osoba już się nie liczy. Już nie istnieje. Kell Maresh, niezależnie od tego, jak bardzo zaprzecza temu jego przyrodni brat, jest obecnie całkowitą własnością rodziny królewskiej. Delilah Bard to całkowite przeciwieństwo Kella Maresha. Dziewczyna żyje według pewnej prostej zasady: jeśli jakiś przedmiot jest wart posiadania, trzeba go zabrać. Jest wysoka i chuda, o chłopięcej figurze, dzięki której może uchodzić za młodego mężczyznę, chociaż wyłącznie z dużej odległości. Z bliska to złudzenie znika. Mimo to minęło sporo czasu, odkąd ktoś nazwał ją ładną. Nie, żeby chciała być ładna. Uroda na nic jej by się nie zdała. I Bóg wie, że nie zazdrości damom ich obcisłych gorsetów, obfitych spódnic czy piskliwego śmiechu, który absurdalnie wykorzystują. Ani sposobu, w jaki omdlewają i wspierają się na mężczyznach, udając słabość, by rozkoszować się własną siłą. Delilah Bard nie widzi sensu w udawaniu osoby słabej. Wielokrotnie próbowała wyobrazić sobie siebie jako jedną z dam, które okradła. Łatwo się plątały w całej tej tkaninie, a wówczas prędko się potykały, więc nie trudno je było obrabować. Nie dbała o zabierane przedmioty, za to ogromnie ceniła sobie to, co mogła za nie kupić: wolność.
Istnieją
cztery światy, Czarny Londyn, Biały Londyn, Szary Londyn i Czerwony
Londyn. To różne miejsca, ale zbudowane na tym samym fundamencie. Mają
ze sobą niewiele wspólnego poza położeniem i faktem, że każda wersja
miasta leży nad tą samą rzeką w tym samym wyspiarskim państwie.
W
przeszłości magia czterech światów przepływała pomiędzy nimi, a ludzie
umiejący się nią posługiwać
mogli stosunkowo łatwo przez nie przechodzić. Jednakże nawet
wówczas, mimo stałej wymiany mieszkańców miasta nie były zupełnie równe w
swojej mocy. Najpotężniejszym z nich był Czarny Londyn. Tamtejsi
ludzie nie tylko mieli magię w swoich ciałach, lecz pozwalali jej także
wejść we własne umysły, a wtedy ona uczyniła z nich swoich niewolników,
karmiąc się ich ciałami i podsycając swą moc. Ludzie stali się
naczyniami, kanałami do wykonywania jej woli i dzięki nim magia
urzeczywistniała swoje zachcianki, zacierając granice, niszcząc je,
tworząc, co chciała, a uszkadzając i unicestwiając wszystko inne. Ta zła
moc magii roznosiła się jak zaraza, więc pozostałe trzy
światy odcięły się i szczelnie zamknęły drzwi do innych miejsc, by
zapobiec rozprzestrzenianiu się plagi. Jak moc źródeł ograniczono, a
drzwi zamknięto, pozostałe trzy miasta zostały odizolowane i zaczęły się
rozwijać odmiennie. Tego,
co stało się z Czarnym Londynem, jak również resztą jego świata,
mieszkańcy
pozostałych mogą się zaledwie domyślać. Magia potrzebuje żywego
gospodarza i może się dobrze rozwijać tylko wówczas, kiedy wokół także
kwitnie życie, dlatego większość osób przypuszcza, że zaraza zebrała
obfite żniwo, pozostawiając po sobie zgliszcza. Ale nikt nic nie wie na
pewno. Z czasem Czarny Londyn stał się legendą. Historią o duchach.
Baśnią. Opowiadaną tak wiele razy, że niektórzy nawet nie uważają go za
realnie istniejące miejsce.
W "Mroczniejszy odcień magii", pierwszej części serii "Odcienie magii", Victoria Schwab prezentuje nam historię Kella Maresha
i Delilah Bard, dwojga zupełnie różniących się postaci. Zabiera nas
również do
trzech światów, które są wspólną całością, choć są od siebie
oddzielone.Brzmi
to naprawdę fantastycznie. Jednakże, zanim nabierzecie chęci na
zapoznanie się z tą opowieścią, przypomnijcie sobie, że napisała ją
Victoria Schwab. Oznacza to, że nic w niej nie jest takie, jakie może
się
początkowo zdawać. W książce prowadzone są dwie ścieżki przewodnie, Kella Maresha i Delilah Bard, a nasze zadanie
jako odbiorców, to cierpliwe oczekiwanie na ich połączenie. I choć
spotkanie przewodnich protagonistów jest pewne od samego początku, długo
przychodzi nam na nie czekać. W momencie, jak dochodzi do spotkania,
historia rozpoczyna się robić nieco bardziej interesująca. Nie
spodziewajcie się jednak rozbudowanych relacji pomiędzy postaciami. Możliwe, że po
zapoznaniu się z książką, jej bohaterowie będą wam odrobinę
mniej obojętni, niż przed jej rozpoczęciem. Mimo to, że Kell Maresh i
Delilah Bard, jak
również poboczni bohaterowie, jak bliźniacze rodzeństwo Athos i Astrid
Dane’owie,
pozbawiony własnej woli Holland, albo uwielbiany przez swój lud Rhy
Maresh, to dobrze nakreślone postacie, to Victoria Schwab nie przykłada
do nich wielkiej wagi. Jest
to zapewne spowodowane zmianami, jakich doznają w przyszłych książkach
przewodni bohaterowie, oraz epizodycznym pojawieniem się postaci
drugiego planu. Choć trudno oprzeć się wrażeniu, że autorka przede
wszystkim nie chce pisać rozpiętych objętościowo książek.Dlatego
też zabrani przez pisarkę do trzech, zupełnie inaczej rozwijających się
światów, Białego Londynu, Szarego Londynu i Czerwonego Londynu, nie
spodziewajcie się szczegółowych opisów. Metoda pisania Victorii Schwab
jest bardzo przestępna dla odbiorców jej dzieł, ale wiele im
odbiera. W przypadku omawianej pozycji prawdziwa dawka emocji, pojawia
się dopiero w ostatnich rozdziałach, zakańczających całą powieść dość
niespodziewanie. Do tego czasu jest nam dane obserwować, jak fabuła
zmierza po nitce do kłębka.
"Odcienie
magii: Mroczniejszy odcień magii", autorstwa Victorii Schwab, to dobra
książka, skierowana do osób, które nie lubią wielowarstwowych,
zapadających w pamięć
opowieści. Idealna na relaksujący wieczór po ciężkim dniu.
Czytałam tę książkę jakiś czas temu i o ile sama koncepcja bardzo mi się podobała, to styl pisania autorki mocno mnie wynudził. Kompletnie nie mogłam się wciągnąć i zastanawiam się czy warto w ogóle czytać kolejne tomy ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam nic tej autorki, ale na pewno to zrobię :) Pewnie dopiero w następnym roku.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń