”Na ostrzu noża” nabyłam za pośrednictwem wymiany: książka za książkę. I dla mnie i dla tej drugiej osoby była to bardzo użyteczna transakcja, jednak książka nie okazała się tak dobra, za jaką ją miałam patrząc na opinie, samą okładkę i opis fabuły. Nie chcę, abyście zrozumieli mnie źle. Pierwszy tom ”Obcej krwi” nie jest tytułem, którego pozbędę się z swoich półek, ale też nie jest dla mnie światem niezastąpionym.
Lektury książki, którą darzę wielką fascynacją nie przerwie mi nic. Może się walić, palić i podtapiać, a ja nie zejdę z tapczanu i nie spojrzę w innym kierunku, niż tekst na kartkach. Podczas czytania tej pozycji tak nie było. Lekturę ”Na ostrzu noża” przerwałam dla ”Wampiratów: Imperium nocy”. Na początku sądziłam, że moje lenistwo wynika z nadmiaru obowiązków, jednak dopiero z czasem zdałam sobie sprawę, że do powieści wcale, a wcale zbytnio mnie nie ciągnie. Momentami nawet chciałam zaniechać lektury, jednak chyba dobrze, że tego nie zrobiłam.
Koniasz jest jednym z najemników, którzy mogą się pochwalić dobrą opinią wśród swoich pracodawców. Mężczyzna przeszedł podczas swojego długiego życia ciężką drogę, co jest wypisane na jego ciele, ale głównie twarzy. Jako płatny morderca musi być bezwzględny, niemiłosierny, zimny i okrutny, co jednak nie znaczy, że nic nie różni go od swoich rywali. Koniasz ma wiedzę, którą doskonale wykorzystuje na co dzień, wykształcenie oraz to, czym nie może poszczycić się wielu ludzi w jego branży, duszę. Mężczyzna nie przyjmuje każdego dobrze płatnego zadania. Do swojej pracy podchodzi z umiarem oraz oceną, którą obdarza wszystkie swoje przyszłe ofiary – to umożliwia mu pozostanie na pograniczu dobra i zła. Kiedy najemnik dostaje nowe zadanie, nawet nie przypuszcza, czym ono będzie dla niego w przyszłości. Jeden z miejscowych handlarzy postanawia założyć osadę. Do pomocy potrzebuje kogoś takiego, jak on. Koniasz będzie musiał sprostać dowodzeniu innymi najemnikami i ponad tysięczną liczbą ludzi, którzy mają zostać przewiezieni do celu podróży cało i zdrowo. Z czasem przywódca karawany, którą dowodzi dowiaduje się, że nie wszystko idzie według jego planu. Cokolwiek on i jego ludzie robią i tak spełza na niczym. Komuś bardzo zależy, aby farmerzy nie osiedlili się w nowej osadzie, ale komu? Choć na początku Koniaszowi zależało jedynie na pieniądzach, teraz sprawa przybrała inny obrót. Najemnik zaczął się angażować, czuć coś do ludzi, których prowadzi, choć Ci nawet go nie lubią.
”Na ostrzu noża” rozpoczyna się niepozornie, ale bardzo ciekawie, można nawet powiedzieć, że mrocznie. Zarys świata, w którym autor postanowił utworzyć swoje dzieło, należy do tych szarych, gdzie główni bohaterowie oraz ludzie wokół nich dzierżą biedę, dzień w dzień. Sama postać Koniasza jest bardzo ponura i powoduje ciarki na plecach. Dwumetrowy facet z bliznami na skórze i szorstkim głosem, to jest coś, co wielu z nas po prostu ubóstwia. Jeżeli jeszcze naszemu głównemu bohaterowi grozi niebezpieczeństwo, tak że musi on spać z jednym okiem szeroko otwartym, to w ogóle jest to cud miód. I rzeczywiście na początku książki zapowiadało się naprawdę ciekawie, tylko potem wszystko zaczęło się powoli chrzanić.. Głównym problemem powieści jest właśnie fabuła. Oprócz samego Koniasza wszystkie postacie są świetnie zarysowane, ale niestety miejsce akcji przez całą książkę jest to samo i to zaczyna budzić monotonność.
Od chwili, kiedy główna postać tytułu przyjmuje zadanie, które zmieni jego życie na zawsze, wszystko zaczyna się dłużyć. Od tego momentu, przez całą książkę Koniasz będzie podróżował z miejsca obozu, w którym gromadzą się farmerzy do miasta, gdzie jest jego zleceniodawca. W pewnych momentach pozna jakąś nową twarz, skopie komuś tyłek, ledwie ujdzie z życiem, co nie zmieni tej powieści na lepszą. Nawet w chwili, kiedy najemnik przyjmuje do swoich zleceń młodego, niedoświadczonego chłopca z ulicy, nic się nie zmienia. W zasadzie myślałam, że stworzenie duetu przez autora, będzie czymś nowym. Miałam nadzieję na podobne stosunki mistrza i ucznia, które zaprezentował nam Brent Weeks w swojej trylogii ”Anioł Nocy”, ale nic z tego. W świecie książki występuje również wiele burdeli i karczm, ale nie ma w niej seksu i scen erotycznych. Za to jest wiele rozlanej krwi. Jeżeli chodzi o mordowanie to bohaterowie powieści nie mają z tym najmniejszego problemu.
Miroslav Žamboch postanowił podzielić swoje dzieło na kilka postaci. Każda z nich jest inna, posiada inną przeszłość, marzenia oraz wiedzę. Każda postać ma też inną historię do opowiedzenia. Jednak wszystko jedno, kogo polubicie, a kogo nie. To Koniasz jest główną postacią i autor doskonale nam o tym przypomina. W jaki sposób? Prosty, dzieląc książkę na dwa inne style pisania. To rozwiązanie jest bardzo interesujące i powiedzmy sobie szczerze: niebywałe. Wątki, które tyczą się Koniasza pisane są w pierwszej osobie, czyli z jego punktu widzenia. Wszystkie inne z punktu widzenia lektora. Taka różnorodność, plus nietypowo bogate słownictwo pisarza jest wielkim atutem powieści.
”Na ostrzu noża” dokończyłam tylko dlatego, że byłam ciekawa jak potoczą się dalsze losy postaci, jakimi porównaniami jeszcze posłuży się twórca oraz kto odpowiada za przeszkody, które stają na drodze głównego bohatera. Od tego ostatniego, bardziej interesowało mnie pochodzenie samego Koniasza, jednak żadna z tych rzeczy nie została wyjaśniona, więc spodziewam się, że sięgnę po dalsze tomy cyklu ”Obca krew” Na kontynuację lektury na pewno nie zgodziłabym się, gdyby nie szybki rozwój akcji pod sam jej koniec. Szkoda tylko, że autor to, co najlepsze i najciekawsze zostawił na ostatnie siedemdziesiąt stron. Może kolejny tom będzie zapierająco ciekawy już od pierwszej strony?