Lisi
Harrison rozwój swojej kariery rozpoczęła w Nowym Jorku. Zanim autorka
przystąpiła do pisania, była producentką programów MTV. Mówi się, że
czytając książkę można w pewnym stopniu poznać człowieka, który ją
napisał. Podobno również otoczenie wpływa na zachowanie i sposób jego
bycia. Czy Nowy Jork i obecność wpływowych ludzi zrobiła z Lisi Harrison
taką płytką osobę? Niestety, ale takie odczucie można doznać w
momencie, kiedy czyta się "Monster High: Upiorna Szkoła".
Zanim
zapoznałam się z zawartością "Monster High" wiele słyszałam o tej
książce, głównie z internetu. Bardzo przyjemne, zabawne filmiki
ukazujące się na stronie promującej pierwszy tom serii, zapowiadały, że
lektura będzie równie przyjemna. Potem doszedł do tego klip muzyczny na
podstawie fabuły - również przyjemny i słowa Ewy Farny. Piosenkarka
chwaliła powieść, więc czemu i mnie miałaby się nie spodobać, skoro
jesteśmy w tym samym wieku? Niestety, nasze gusty okazały się zupełnie
inne.
Melodie
przeprowadza się z Beverly Hills do Oregonu. Rodzice nastolatki
postanowili podjąć takie środki z powodu jej astmy. Oregon, oraz
operacja plastyczna przeprowadzona przez jej ojca, ma pomóc jej w
udrożnianiu dróg oddechowych. Nowe miejsce zamieszkania może być jednak
nową szansą na lepsze życie. W dawnej szkole nikt nie zwracał uwagi na
Melodie, której świat się zawalił w dniu, kiedy przestała śpiewać. Teraz
dziewczynka nie ma innego marzenia, jak tylko znaleźć bliską jej osobę,
prawdziwą przyjaźń. Jednak zanim do tego dojdzie Melodie będzie musiała
zmienić całkowicie swój charakter i styl bycia. W końcu będzie musiała
rozpocząć walkę o swoje. Tymczasem niedaleko domu Melodie powstaje nowe
życie. Frankie stworzona przez swojego tatę w jego laboratorium zna
świat jedynie z magazynów dla nastolatek. Dziewczyna na myśl o szkole i
czekających ją tam nowych doznaniach oraz znajomościach, aż iskrzy -
dosłownie. Jest jednak rzecz, której Frankie nie przewidziała. Jest
potworem, a przynajmniej w oczach normalnych ludzi. W chwili, kiedy
musisz ukrywać swoje prawdziwe Ja, szkoła nie wydaje się już taka
wspaniała. Czy jednak jest możliwe, aby w Merston High były jeszcze inne
potwory?
Ogólny zarys fabuły wydaje się naprawdę ciekawy.
"Monster High: Upiorna Szkoła" jest podzielony na dwie główne
bohaterki. Melodie i Frankie, czyli normalnego człowieka oraz potwora.
Książka jest interesująca, a przynajmniej byłaby, gdyby pokazać ją
jedynie z punktu widzenia Frankie. Oczywiście każdy czytelnik ma swój
gust, ale patrząc na reklamy "Upiornej Szkoły" chcemy czegoś naprawdę
oryginalnego, a historia Melodie taka nie jest - przynajmniej z mojego
punktu widzenia. W przeciwieństwie do Frankie, problemy nastolatki wiążą
się z wyglądem, nieśmiałością, ubraniami, astmą, czy starszą siostrą.
Jakby tego było mało, cały czas towarzyszy nam wątek miłosny oraz
rozterki, które mu towarzyszą. Frankie jest zupełnie inna. Mająca
dopiero szesnaście dni "upiorzyca", nie wie nic o otaczającym ją
świecie. Wszystkie informacje czerpie z magazynów, co powoduje, że jej
nowe doznania ze światem są bardzo ciekawe, a w wielu momentach nawet
śmieszne. Oczywiście nawet w przypadku tej bohaterki autorka postanowiła
nieco popróbować z miłością, ale nie miało to zbytnio pozytywnych
skutków, więc znowu wszystko zostało przemienione w komizm. Wszystko to
powoduje, że przez przygody jednej postaci przekartkujemy rozdział, a z
drugą będziemy się wspaniale bawić.
"Monster
High: Upiorna Szkoła" oprócz momentów, które powodują ziewanie i
senność, ma naprawdę wielką wadę. Nie jest to wina stylu pisania Lisi
Harrison, który jak na debiut prezentuje się świetnie. Błąd raczej leży
w po stronie pychy autorki. Czy chcemy tego, czy też nie "Upiorna
Szkoła" robi za jedną wielką reklamę kosmetyków, piosenkarzy i marek
butów oraz odzieży. Książka byłaby naprawdę o wiele, wiele lepsza, gdyby
nie wszystkie porównywania i wymienianie nazw sklepów. Przez to
przeciętny czytelnik może poczuć się malutki, a wiadomo nikt nie
przepada za postaciami, które mają wszystko zaczynając od ubrań, a
kończąc na samochodach i drogich zabiegach pielęgnacyjnych.
Nie
można uznać "Upiornej Szkoły" za ambitny tytuł, bo niestety nim nie
jest. Pięknie oprawiona książka ze wspaniałą rozgłośnią medialną stała
się kolejny powodem na zarobienie łatwych pieniędzy. Już teraz można
zobaczyć artykuły szkolne z postaciami z powieści oraz lalki
przedstawiające główne bohaterki. Książka jest przeznaczona dla
młodszych odbiorców, a tych na pewno będzie to kręcić. Szkoda tylko, że
oryginalny pomysł nie przerodził się w coś, co bardziej przypominałoby
powieść z morałem, po którą mogliby sięgnąć i starsi czytelnicy.