”Upiór
z sąsiedztwa” to już drugi tom serii „Monster High”, która w niemalże
szaleńczym tempie uzyskała niebywały sukces wśród młodzieży. Pierwsza
część nosząca tytuł ”Upiorna szkoła” nie zrobiła na mnie wielkiego
wrażenia. Książka wydała mi się odpowiednia dla głupiutkich
dwunastolatek, które słodkość i urodę przewyższają nad wszystko. Nic
dziwnego, więc, że do przeczytania tego tomu wcale mnie nie ciągnęło. Ku mojemu zdziwieniu kontynuacja okazała się o wiele lepsza od pierwszej odsłony.
Minął dzień od felernego balu, na którym to głowa Frankie Stein oddzieliła
się od reszty ciała w momencie, kiedy dziewczyna miała przeżyć swój
pierwszy pocałunek. Cleo, córka dawnego Faraona nie może jej tego
wybaczyć. Nastolatka, potomkini wielkich władców i władczyń Egiptu nie
na widzi za to swojej koleżanki z szkoły. Nie rozumie, dlaczego musi
chować się, skoro to Frankie zawiniła. Ale taka właśnie jest prawda,
wszystkie potwory żyjące wśród ludzi mają kłopoty. Frankie, jak nikt
zdaje sobie z tego sprawę. Jej rodzice postanowili wypisać ją ze szkoły i
od tego momentu uczyć w domu. Dla dziewczyny, nie to jednak jest
najgorsze. Niemalże nikt nie odzywa się do potworki, a brak telefonu i
innego źródła kontaktu, nie poprawia sytuacji. Samotność jest dla
Frankie najgorszą z możliwych rzeczy. Melody Carver również nie jest w
sytuacji utkanej różami. Dziewczyna ma nie lada problem. Musi wymyślić,
co zrobić, aby uratować Frankie z opresji, nie stracić przyjaciela,
który również jest potworem oraz nie narazić się bardziej swojej byłej
przyjaciółce. Dziewczyna przekonała się, że czasami największymi
potworami są ludzie. Sprawa, w której ugrzęzła wydaje się być nie do
naprawienia.
W ”Upiornej
szkole” najokropniejsze było to, że autorka z swojego dzieła robiła
wielką reklamę marketingową dla piosenkarzy, kosmetyków oraz mody.
Zawartość jej dzieła robiło za wielką metkę. W drugim tomie sytuacja się
troszkę poprawiła, jednak Lisi Harrison, która niegdyś pracowała z
gwiazdami, nadal się to zdarza. Pisarka porównuje stroje postaci do
wyszukanych projektantów mody, o których normalni ludzie nie mają nawet
pojęcia. Każde z bohaterów dysponuje także wielką liczbą pieniędzy, co
również nie jest czymś ciekawym, godnym pochwalenia w pomyśle autorki.
To wielki minus dla powieści, szczególnie, że jak gołym okiem sięgnąć,
książka schodzi na tory poruszające temat nietolerancji,wzajemnego
oceniania i wywyższania. W świecie gdzie rzeczywiście potwory są źle
oceniane przez ludzi, a nie są niczemu winne, zgrzytem jest fakt, że
jednocześnie robią za posiadające wszystko dzieciaki, które malują się i
ubierają bardzo wyzywająco. Taka postać rzeczy, to niezbyt godny
pochwały autorytet dla przykładowo dwunastoletniej odbiorczymi dzieła,
która za pewne będzie wzorować się na swoich ulubieńcach.
Na
całe szczęście tytuł nie jest całkowicie skazany w oczach starszych
czytelników książki, choćby takich jak ja. Drugą część ”Monster High”
ratuje to, że autorka postanowiła troszkę odejść od chodzenia do salonów
piękności i skupić się na przyjaźni i walce o swoje. ”Upiór z
sąsiedztwa” został zatytułowany tak z powodu Frankie Stein, od której w
końcu rozpoczęła się cała rewolucja ludzi i potworów. Przez całą
niemalże książkę możemy zauważyć wątpliwości, jakimi są nurtowani główni
bohaterowie. Ludzka młodzież, jak i potomkowie potworów zostają poddani
wielkiej próbie, niektóre znajomości się zacierają i zmieniają we
wrogość lub przyjaźń. Wszystko po to, aby pokazać, że wygląd to nie
wszystko. Szkoda tylko, że skoro autorka przejawia już taki tok
myślenia, tonie pomyślała również o różnicach finansowych, które w
szkołach są największym problemem. Czasami zarysy i tego zjawiska
pokazują się, ale nie w wielkim stopniu.
”Upiorna
szkoła” zasłynęła z dwóch głównych bohaterek. Przygody Melody, jak i
Frankie przemieniały się w rozdziałach książki tak, aby każda miała
szansę pokazać swoje życie,które wyglądało zupełnie różnie. Teraz do tej
parki dołączyła jeszcze jedna osóbka. Cleo jest przysłowiowym piątym
kołem u wozu. Dziewczyna, która jest jeszcze bardziej rozpieszczana, niż
swoje przyjaciółki, która posiada własny zastęp służących, robi za coś w
rodzaju czarnego charakteru. To właśnie ona dodaje jadu do całej
książki. Oczywiście są i inni, ale to właśnie dla niej autorka
postanowiła stworzyć osobne rozdziały. Teraz zamiast dwóch podziałów,
mamy trzy. Chodź Cleo jest z Egiptu, nie oznacza to, że dowiemy się o
nim dużo. Lisi Harrison nie poszła pod tym względem w stronę wiedzy, a
szkoda.
Oprócz
nowej postaci do książki dołącza nowe zjawisko, które znalazło dla
siebie, aż kilka osobnych stron. Pisarka przez całą fabułę powieści
promuje esemesowanie, przez iPhoney. Z tego tytułu czasami między
normalnym tekstem, najczęściej na koniec rozdziału, możemy zauważyć
wielki szkic iPhonea z wypisanym w nim tekście. Po co to? Kto to wie.
Kontynuację”Upiornej
szkoły” czytało mi się o wiele przyjemniej, niż pierwszy tom. Styl
autorki również zmienił się na lepszy. Podczas lektury towarzyszy nam
jeszcze większe poczucie humoru, niż w pierwszej części serii, a to
przyjemny dodatek.Znikło również wymienianie wszelkich marek, co nie
powoduje u mnie mdłości.Wydaje mi się, że twórczyni książki jest na
dobrym tropie do jeszcze większej perfekcji, jednak wątpię, aby
przejawiła się ona w następnej części serii. Sama Lisi Harrison w swoich
dziełach prezentuje się, troszkę jak dziecko, które kocha świat mody i
urody. Jeżeli pisarka w swoich książkach chce rozpocząć zmienianie
świata, a już na pewno poglądów odbiorców swoich dzieł, to wydaje mi
się, ze nie jest jeszcze na najlepszej drodze. Zmierza w dobrym
kierunku, ale z powodu takiego, a nie innego zarysu fabuły, chyba już go
nie zmieni. Ta część w moich oczach wzrosła o jedną ocenę w skali do
góry, to jednak za mało, aby uzyskać perfekcjonizm.
Dziękuję wydawnictwu Nowa Proza za egzemplarz recenzencki.