Według Michała Solanina postacie piratów przez bieg pokoleń, zostały bardzo mocno skrzywdzone. Występujący zazwyczaj z czarną przepaską na jednym oku, drewnianą nogą i papugą pijącą rum, piraci są tym, czego autor w swojej książce chciał uniknąć i czemu chciał się przeciwstawić. Czy jednak właśnie takie postacie nie występują jedynie w książkach dla dzieci?
Cóż, niezależnie od tego czym kierował się polski pisarz przedstawiając swoje stereotypy dawnych morskich rzezimieszków, pierwszy tom "Opowieści z Half Moon Gray" to książka znakomita. A najlepsze w niej jest to, że oprócz bohaterów i ich przygód, które dorównują słynnym "Piratom z Karaibów", czytelnik otrzymuje kawał dobrej pirackiej historii.
Jednego dnia Calico Jack został ostrzelany, uwięziony, mianowany kapitanem i... zatopiony. Jako jedyny ocalały z swojej załogi, szybko wraca pod piracką banderę. Z nową załogą i statkiem Williamem, mężczyzna stara się znaleźć łupy, które można by zdobyć jak najłatwiejszym sposobem i najmniejszym narażaniem swoich ludzi. Kiedy piraci dowiadują się o planowanej eskapadzie na Port Royal - dawnej przystani dla pirackich łotrów - która ma na celu wydobycie z dna morza dawnych skarbów tego miejsca, trudno im jest nie skorzystać z takiej okazji. Na miejscu okazuje się jednak, że snute plany, nie pójdą po ich myśli, tak jakby tego chcieli. Dla samego Jacka ta podróż ma szczególnie krytyczne skutki. Kapitan niechcący uwalnia ducha wiatru, uwięzionego w jednym z posążków miejscowego szamana. Od tego momentu demon będzie przemierzał wody, aby zniszczyć wszystko co stanie mu na drodze, oprócz swojego wybawcy. Jemu będzie pomagał, aby na własne oczy mógł zobaczyć jak z jego winy ginie cały świat.
"Opowieść z Port Royal" posiada wielu bohaterów. Michał Solanin w swojej książce przywraca do życia sławione do dziś legendy piractwa. Sam zaznacza, że wiele z opisywanych zdarzeń miało miejsce naprawdę, inne jednak zostały troszeczkę naciągnięte, bo ten tom ma typ rozrywkowy, nie jest to rozwód naukowy nad życiem piratów. Niezależnie jednak od tego ile postaci twórca wprowadził do swojego dzieła, to i tak jego fabuła będzie cały czas otaczała tylko dwójkę z nich. Najpierw Calico Jacka, a potem i jego kochankę Bonny. Ta dwójka ma ze sobą więcej wspólnego, niż im się wydaje. I w praktyce losy innych piratów, nie są dla odbiorcy tak ważne, jak poczynana tej parki.
Rozpoczynając lekturę "Szamana z Port Royal" na początku można się nieco pogubić, gdyż rozpoczyna się ona od trwającej już sceny. Czytelnik szybko jest przeniesiony do Indii Zachodnich na początku XVIII wieku, kiedy to władza postanawia raz na zawszę pozbyć się piratów. Nim zdążymy się dobrze rozeznać w otoczeniu powieści, bohaterowie, których będziemy przygody śledzić już toczą walkę swoimi statkami. Nieobeznani w tamtych czasach mogę szybko się zniechęcić. Do odłożenia książki może przysposobić się również fakt, że autor pisze długie opisy, aby wszystko dokładnie wyjaśnić. Dialogi tyczące się rozkazów załogi również zawierają znaczną część stron, ale jest to jedynie początek. Jeżeli uda się wam przedrzeć przez te niewygody, dalej czeka na was wspaniała opowieść, która jest tego warta.
"Opowieści z Half Moon Gray: Szaman z Port Royal" nie jest książką dla wszystkich. Czym innym jest oglądać film o przygodach cwanego Jack'a Sparrowa, a czym innym czytać książkę o prawdziwych piratach. Dla osób, które mają krótką pamięć i nie skupiają się na szczegółach ta pozycja może się okazać męczarnią. Autor używa wielu zwrotów z żeglarskiego żargonu, które już dawno zanikły. Oczywiście wszystko jest objaśnione, jeżeli jednak zapomnimy jakie znaczenie miał dany zwrot, potem może być nam trudno zrozumieć dokładnie, co się w książce dzieje. Dla osób w temacie, które kochają i interesują się nie tylko wymyślonymi przez twórców piratami, ta powieść będzie gwiazdką z nieba.
Z doświadczenia wiem, że wiele osób nie sięga po książki fantasy polskich autorów z powodu schematu stylu, jaki posiada niemalże każda z nich. U Michała Solanina tego nie ma. Polski pisarz, gdyby nie imię i nazwisko, mógłby uchodzić za zagranicznego twórcę. Autor trzyma poziom, dla którego warto odejść od nawyków i choć raz spróbować zaczerpnąć radość z polskich twórczości.
Dla "Szamana z Port Royal" porzuciłam książkę "Assassin's Creed: Renesans". Na początku miałam wrażenie, że z jednej chaotycznej i nudnej pozycji przeszłam w drugą, jednak tak się nie stało. "Szaman z Port Royal" to fantastyczna książka, której kolejnych tomów będę z wielką niecierpliwością oczekiwała w księgarniach. Te pięć połączonych ze sobą opowiadań, będzie zajmowało na mojej półce honorowe miejsce.
Dziękuję wydawnictwu Tryton oraz portalowi Na Kanapie za egzemplarz recenzencki.