poniedziałek, 19 sierpnia 2013

"Assassin’s Creed: Bractwo" - Oliver Bowden

W "Assassin’s Creed: Bractwo" trup ściele się gęsto, a akcja pędzi na złamanie karku, ale publikacja nie zawdzięcza tego swojemu autorowi, tylko grze, na podstawie której została napisana.

Anton Gill. Mężczyzna jest cenionym pisarzem i historykiem charakteryzującym się znajomością renesansu. Uważa się za zapalonego gracza oraz szczęśliwca, któremu dano okazję do rozszerzenia postaci uniwersum "Assassin’s Creed" w swoich książkach, a przynajmniej takich informacji udzielił w wywiadzie dla Ubiworkshop. 

W krypcie pod Kaplicą Sykstyńską, Ezio Auditore da Firenze pokonuje Rodrigo Borgię, znanego również jako papież Aleksander VI. Będąc pewnym, że ten dogorewa swojego nędznego żywota, pozostawia go na pewną śmierć. Szczęśliwym dla zwyrodnialca zbiegiem okoliczności, jego wróg myli się w osądzie. Mężczyźnie udaje się czmychnąć z objęć śmierci i opuścić mniemane miejsce pochówku. Jego powrót nie będzie jednak jedynym problemem asasynów.

Italii zagraża również Cesare, syn Rodriga. Wróg, wraz ze swoją siostrą Lukrecją, szykuje potężną armię, Ma nadzieję, że dzięki niej uda mu się zawładnąć nad państwem.

W starciach z wrogami, wyrastającymi jak chwasty po deszczu, Ezio Auditore da Firenze nie jest osamotniony. Pomagają mi liczni przyjaciele, a nawet rzeczywiste postaci historyczne. Z przykrością trzeba jednak stwierdzić, że nawet takie osobistości jak: Leonardo da Vinci, Michał Anioł, Niccolò di Bernardo dei Machiavelli, czy członkowie rodu Borgiów, bladną wobec bohatera przodującego. Ezio powraca w donośniejszym stylu niżeli wcześniej. Asasyn  jest teraz lepiej usytuowany w otaczających go sytuacjach, potrafi więcej i dysponuje większą liczbą gadżetów. Wszyscy i wszystko inne mieści się za nim. 

Włochy są wielce niebezpieczną areną rozgrywek politycznych, a Zakon Asasynów mieści się  w samym jej środku. Rzym, niegdyś majestatyczna i potężna placówka, dziś obraz cierpienia i nędznego położenia swoich mieszkańców. Świat ulega zmianom, a za te przyjdzie płacić niewinnym ludziom. 

Oliver Bowden udowadnia nam, że choć siekanie wrogich jednostek przed ekranem monitora może być naprawdę pasjonujące, to czytanie o tym już nie koniecznie. Szczególnie, że autor będąc odpowiedzialnym za przeniesienie komputerowej rozgrywki na karty powieści nie bardzo stara się robić to w sposób intrygujący. Minimalna wnikliwość w fabułę dzieła na każdym kroku przypomina, że bądź co bądź, mamy do czynienia z hybrydą. Doświadcza się tego najbardziej podczas zapoznawania z postaciami, zwłaszcza historycznymi. To właśnie w ich przypadku oczekuje się ingerencji pisarza, rozszerzenia ich, tych jednak brakuje. Wszystkie postaci są puste i bardzo spłaszczone. Niewielkim wyjątkiem jest protagonista, jednak nawet w jego wypadku pozostawiono wiele do życzenia, opierając się głównie na umiejętnościach. Odstępstwem żywego otoczenia nie jest martwe. Klarowanie krajobrazów przez twórcę jest tak samo bezpłciowe jak cała reszta. Podejście Olivera Bowdena do swojej fabrykacji, będzie jeszcze bardziej bolesne dla osób zapoznanych z grą. Ci nie dość, że przeżyją rozczarowującą powtórkę względem dialogów postaci i wydarzeń, zaznają dodatkowo niejasności i jedno stronniczości autora. Podsumowując: Oliver Bowden  powtórzył stylowo to co zaprezentował w poprzedniej części literackiej serii, a to co zostaje mu przypisane względem wiadomości oraz talentu pisarskiego to bujda.

"Assassin’s Creed: Bractwo" - Olivera Bowdena nie przejęło okładkowej schedy po swoim grywalnym odpowiedniku. Do wizerunku przedstawionego na oprawie nie można mieć jednak zarzutów. I ten element jest jedynym bezprecedensowym ze wszystkich.

Nie znałam dokładnie zarysów zdarzeń "Assassin’s Creed: Bractwo", a po marnym popisie autora w wcześniejszym tomie, spodziewałam się znacznych popraw przy aktualnym. Jednakowoż lektura okazała się kolejną mordęgą. Po jej zakończeniu zapoznałam się z gameplayem pierwowzoru i moja ocena względem przedstawianego odpowiednika zmalała doszczętnie. 

Assassin's Creed: Renesans" wyrozumiałość i życzliwość odbiorców autora przybladła. Nie mają oni już tyle cierpliwości dla człowieka, którego celem jest jedynie bezlitosne wyuzdanie zysków z popularnej renomy. I w rzeczy samej, nie trudno nie przyznać im rację, gdyż prawdę mówiąc, "Assassin’s Creed: Bractwo" nie można polecić nikomu. Entuzjaści komputerowej rozgrywki znają fabułę rzeczonej pozycji na wylot, a wielbiciele twórczości literackiej nie zaznają w niej żadnych wysłannictw kunsztu pisarskiego. 
 
Dziękuję wydawnictwu Insignis oraz portalowi Valkiria za egzemplarz recenzencki.