niedziela, 20 października 2013

"Pozaświatowcy: W pogoni za proroctwem" - Brandon Mull

Bestsellerowe dzieło dobiega końca. Brandon Mull nie oszczędza swoim bohaterom łez, potu i krwi. Nie obiecuje  również szczęśliwego zakończenia ich ciężkiej i tragicznej w skutkach wędrówki. To jednak nie musi być ostateczne rozstanie z "Pozaświatowcami", a zaledwie pierwsze.

Brandon Mull imał się różnych zajęć, m.in. aktorstwem komediowym, archiwistyką, copywriterstwem, instalacją patio, promowaniem filmów.  Służył również dwa lata w misji dla Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich w Chile. Potem zaczął pisać. Jego pierwsze dzieło, "Baśniobór", błyskawicznie odniosło sukces. Obecnie trwają prace nad zekranizowaniem pierwszego z pięciu tomów powieści. "Pozaświatowcy" to druga seria autora ciesząca się ogromnym uznaniem czytelników. Z twórczością pisarza związana jest również mniej znana: "Wojna cukierkowa". Brandon Mull mieszka w amerykańskim stanie Utah z żoną i trójką dzieci.

Sekret z przeszłości może wykupić przyszłość. Sługa zdradzi mistrza. Przyjemne ścieżki się rozpadły. Lyrian trzeba okupić ofiarą. Nasza nadzieja jest szkarłatna jak krew bohaterów; czarna jak wnętrzności ziemi; biała jak rozbłysk orantium. - takie słowa proroctwa przywołała na swoje usta wyrocznia jako ostatnie przed swoją śmiercią. 

Jesień i zima szybko przeminęły wśród bezpiecznych murów Mianamon, nadszedł czas na odnalezienie jedynej drogi prowadzącej do upadku Maldora. Od Jasona i Rachel wymaga to kolejnego rozstania. On, Jasher, Farfalee, Drake, Aram, Corinne i Nia wyruszają odnaleźć ostatnie miejsce przebywania Dariana Piromanty. Znowuż Rachel, Io, Ferrin, Nedwin, Nollin, Tark i Galloran ruszają obudzić Trensicourt oraz sprzymierzyć lud Amar Kabal i drinlingów, następnie przeprowadzić szturm na Felrook. Równoległe misje muszą się powieść, inaczej wiek niezgłębionej ciemności zdławi świat.

Wszystkie ścieżki, prócz jednej, prowadzą do triumfu Maldora. Pojedyncza niebezpieczna droga prowadzi do jego przedwczesnego upadku. Po wszystkich przeszkodach, jakim czoła musieli stawić, Jason i Rachel nie spodziewali się, że będą musieli zmierzyć się również z nią. Zaniżali także wartość obdarzanych siebie uczuć oraz przywiązania do poznanego świata. Teraz wszystko to zaczyna do nich docierać i otaczać ze wszystkich stron. Dawno temu podobne uczucia były motywacją dla Gallorana. Mimo niepowodzenia, te nie przygasły, więc przywódca zbiera swoich poddanych do ostatecznego boju. Jako inspirator dla wielu, musi pogodzić się z odpowiedzialnością za swoje decyzje i wątpliwościami, które się z nimi wiążą. Towarzysząc mu przed latami Nedwin, teraz też pozostanie wiernym sługą. Jego odwaga i zaufanie Gallorana wyprowadzą byłego giermka na piedestał, ale też będą odpowiedzialne za smak dopełnionego odwetu dawnemu wrogu. Udowadniając swój brak lojalności, Ferrin otrzymał szanse naprawienia wyrządzonego zła, ale jego zaufanie ponownie zostanie poddane próbie. Dokona się zmartwienie Draka, ale spełni również jego marzenie. Nia i Io ruszą śladami przeznaczenia swojego ludu. Jasher i Farfalee zostaną sobie wierni po grób i jeszcze dłużej. Aram dozna niespodziewanego szczęścia. Ten sam los będzie czekał na Corinne, Tark wypełni swoje zamierzenie, którego został pozbawiony wcześniej. Dla wielu ta wyprawa będzie ostatnią, przeżyją jedynie nieliczni, jednakże wszyscy zapamiętają ją jako poświęcenie ku ostatecznej nadziei. Ich los dał się przewidzieć tysiące lat temu Darianowi Piromancie.

Lyrian swoją historię oraz powstanie zawdzięcza w dużej mierze czarnoksiężnikom. Trzech mężczyzn pod koniec Epoki Czarnoksieżników powszechnie uważa się za jedynych prawdziwych mistrzów języka wysokoedomickiego. Eldrin i Zokar realizowali swoje ambicje stworzenia idealnego gatunku. Certius natomiast odsunął się od cywilizowanego świata, zadowalając się zaludnieniem południowych dżungli swoimi dziełami. Eldrin zasłynął z tego, że pracował samotnie, odmawiając podzielenia się swoimi odkryciami. Zokar sprzymierzył się z innymi wybitnymi czarnoksiężnikami tej epoki, przyjmując na uczniów Arastusa, Orrucka i Maldora. Wkrótce po tym, jak Eldrin stworzył lud Amar Kabal, Zokar wypowiedział wojnę. Oczekując nieuchronnej walki, Eldrin utworzył drinlingów. Po zwycięstwie z pomocą Arastusa rozgoryczony Eldrin postanowił pozbyć się wszystkich tych, którzy aspirowali do miana czarnoksiężnika, i złupił ogromne zasoby wiedzy, skutecznie kładąc kres studiom nad edomickim. Po dwóch czarnoksiężnikach wszelaki słuch zaginął, jednakże zdarzenia, których byli świadkami powszechnie uznaje się za koniec Epoki Czarnoksiężników. Maldor wykazał nadzwyczajną cierpliwość w swoich staraniach o władzę. Nikt nie poznał jego tożsamości, dopóki nie stworzył twierdzy na Felrook. W ukryciu udało mu się zgromadzić wokół siebie wiele rozproszonych i podupadłych ras Zokara, co ostatecznie pozwoliło mu zebrać i wyposażyć imponujące wsparcie. Bez wątpienia największą przewagę zyskał, kiedy zdobył kontrolę nad torivorami. Potem nadeszła dekada genialnych politycznych manewrów. Sprzymierzeńcy stali się poddanymi, a wrogów trzymano na dystans dzięki skomplikowanemu systemowi rozejmów. Chociaż istnieją jeszcze pojedyncze wolne królestwa, roczenia Moldora do tytułu cesarza Lyrianu w rzeczywistości pozostają niepodważalne. 

Masakra na imaginacyjnych bohaterach ma sens wówczas, gdy towarzyszą oni czytelnikowi przez kilka tomów powieści, która najlepiej pojawia się regularnie na przełomie kilku lat. Takie postaci stają się bliskie sercu odbiorców, postrzegani są niczym przyjaciele, ludzie realistyczni. Kwintesencja poświęcenia traci na uroku, jeżeli umierająca heroina lub heros, nie odznaczyli się wystarczająco mocno na kartach historii. W takiej chwili ma się do czynienia z pionkami, których poświęcenie dla wyższego celu nie stanowi żadnej różnorodności. Istotnie tak przedstawia się sytuacja "W pogoni za proroctwem". Brandon Mull na przełomie trzech części "Pozaświatowców" wykreował czternastoosobową grupę, która ma odegrać najważniejszą część całego przebiegu wydarzeń. Pośród nich znajduje się wiele innych, pobocznych, towarzyszących im postaci, a niektóre z nich wyeliminowano już wcześniej. Z tak dużego tłumu na przestrzeni tak niewielkiej treści, trudno o przywiązanie do wszystkich występujących. Trudno również o zapamiętanie szczegółów wiążących się z nimi wszystkimi, szczególnie, że autor kontynuuje swoje dzieło, nie bezzwłocznie przypominając o rzeczach wartych zapamiętania z poprzednich tomów. Toteż, to co miało widnieć jako mocna strona koncepcji pisarza, stało się częściowo bezpłciowe. Nie pomaga nawet fakt, że w tej części tytułowi przybysze mają niewiele do powiedzenia, bo większa uwaga autora spoczywa na tubylcach wykreowanego świata. To nie nadrabia straconych stosunków z czytelnikiem. Tragiczność akcji tego tomu obróciła się na jego niekorzyść. Jednakże mimo przewidywalności i znajomości ogólnej koncepcji dla tego tomu Brandona Mulla, przebieg fabuły nie staje się nużącą bezkresną otchłanią. Przygodę Jesona i Rachel nadal śledzi się z ogromną przyjemnością. Powodują to zapewne przyjazne i pogodne nastawienia obu nastolatków, niezależnie od sytuacji. Przyczynia się do tego także ciepło, którym otaczani są oboje, niemalże rodzinne. Oczywiście kolejnym powodem jest zapytanie, kogo życie zostanie poświęcone jako następne i jakie to osiągnie koniec. Najważniejsze, główne z powodów, to jednak nieodłączne podejście twórcze autora. Brandon Mull zinterpretował świat książki od poszewki, a trzecia odsłona i zarazem kontynuacja zapoczątkowanej historii, to dla niego okazja do pokazania kolejnych elementów tejże złożonej rzeczywistości. Na sukces, rzecz jasna, składa się również jego talent pisarski, choć w recenzowanej aktualnie części nieco on szwankuje. "Pozaświatowom: W pogoni za proroctwem" towarzyszą scenki destrukcyjne, ale mimo to chlapiącej po ścianach krwi i latających w powietrzu członków nie można zaznać. Historia brnie zabójczym tempem, dosłownie, jednakże pod koniec przybiera tak szaleńczego biegu, że trudno nie pozbyć się wrażenia, iż końcówka tegoż tomu była pisana w pośpiechu.


Polski nakład książki to zmora dla każdego rodaka, któremu przyjdzie zmierzyć się z pozycją w ojczystym języku. Wydawnictwo nie poddaje swoich publikacji ostatecznej modernizacji i korekcie, toteż treść książki posiada pełno błędów stylistycznych. Znajdzie się w niej również kilka potknięć słownych, jedno źle odmienione imię, a także nie oddzielone od siebie słowa.

"Pozaświatowcy: W pogoni za proroctwem" może pochwalić się wyjątkowo brzydką okładką, jednakże pasującą do ogólnej pożogi, którą przeprowadza w powieści Brandon Mull. Oprócz tego, bez mian. Polskim czytelnikom dalej odmawia się pozyskania trylogii w twardych obwolutach, co pewnie przez jakiś czas pozostanie niezmienne. Trochę inną, dziwną kwestią jest brak zamieszczenia podziękowań pisarza, które zazwyczaj widnieją pod koniec jego dzieł.

Nie recenzuję już książek dla wydawnictw, bo postanowiłam poświęcić swój czas tytułom zajmującym miejsce na moich półkach od dawna, ale spostrzegając okazję do zapoznania się z tą pozycją, nie mogłam oprzeć się pokusie. Wyczekiwałam przesyłki bardzo niecierpliwie, więc wyobraźcie sobie moje samopoczucie, kiedy w trakcie czytania zachorowałam. Przez jedną noc śmigałam sobie przez kartki książki, a następnego dnia nie mogłam podnieść się z łóżka przez nieszczęsne przeziębienie. Przez kolejne dni sięgałam po książkę sporadycznie, bo bałam się, że obsmarkam którąś z jej stron przez ciągle cieknącą kichawę. Imaginujcie sobie teraz moją radość, gdy byłam już w tak dobrym samopoczuciu, żeby wrócić do przerwanego czytania. "Pozaświatowcy: W pogoni za proroctwem" - Brandona Mulla są warci każdej spędzonej przed nimi chwili, choć dzieło nie jest pozbawione minusów. Pod koniec zakręciła mi się nawet łezka w oku, a to nie zdarza się podczas czytania każdego woluminu. 

Brandon Mull w przepowiedni, która była nadzieją dla bohaterów tego tomu, umieścił również nadzieję dla czytelnika na eksplorację tego świata w kolejnych częściach. Autorom często zdarza się takie rozwiązanie, nawet jeżeli kolejne części nigdy nie nadchodzą. O tym, czy będzie to rzeczywista zapowiedź powrotu do bohaterów i historii  zadecyduje sam twórca. 

Dziękuję wydawnictwu MAG oraz portalowi Sztukater za egzemplarz recenzencki.