czwartek, 24 kwietnia 2014

"Skorpion: Tajemnica papieża" - Stephen Desberg, Enrico Marini

Oto druga część historyczno-przygodowej serii Stephena Desberga, Enrico Mariniego. Piękne grona kobiet, niesamowita przygoda i tajemnicze intrygi. Czego więcej potrzeba w lekkim, pasjonującym komiksie przygodowym?

Stephen Desberg - amerykański scenarzysta, którego kariera rozpoczęła się od przejęcia po Morrisie Tillieux scenariusza do "Tif et Tondu". Współpracował także przy innych seriach, z których wiele cieszyło się dużym powodzeniem. Potem swoich sił próbował w coraz to nowszych produkcjach. W październiku dwutysięcznego roku napisał scenariusz pierwszego tomu serii "Skorpion", wspomaganego oprawą graficzną Enrico Mariniego.

Enrico Marini - jego pierwszy poważny kontakt z komiksem miał miejsce na Festiwalu Komiksu w Sierre, dzięki Konkursowi Młodych Talentów na którym został zauważony i przedstawiony wydawnictwu Alpen Publishers. Właśnie wówczas zaledwie osiemnastoletniemu twórcy powierzono rysowanie pierwszych albumów komiksowych. Ale prawdziwa kariera tego rysownika miała rozpocząć się dopiero kilka lat później, kiedy to scenarzysta Thierry Smolderen zaproponował mu współpracę przy serii "Cygan". Potem Enrico Marini razem ze scenarzystą Stephenem Desbergiem zrealizował swe dziecięce marzenie - western. Kolejnym
komiksem tego duetu stał się "Skorpion", ujawniając talent grafika do rysowania postaci i wnętrz historycznych. 

Skorpion, dzięki opiece swego przyjaciela, unika śmierci. Wciąż próbując dowiedzieć się, dlaczego kardynał Trebaldi tak bardzo pragnie jego śmierci, przypadkowo odkrywa, że człowiek ten planuje spisek, którego celem jest obalenie najwyżej postawionego człowieka kościoła.  
Armando Catalano to osoba powszechnie znana jako Skorpion. Ten przydomek zawdzięcza posiadanemu znamieniu. Na co dzień gra dwie role. Jako Armando Catalano przechadza się po ulicach w przebraniu szlachcica zajmującego się relikwiami. Znowuż jako Skorpion, jest awanturnikiem, gościem wielu podejrzanych tawern i mistrzem szermierki. Bacząc na fakt, że dużo jego działań nie podlega prawu, posiada wielu wrogów. Jego największym przeciwnikiem, z nieznanego powodu, jest kardynał Trebaldi. Nienawidzi on Skorpiona i szczerze pragnie jego śmierci. Stać go na spełnienie swojego pragnienia. Podlega mu bowiem zakon, którego członkowie specjalizują się w walce i staną za swoim panem murem. Na swe usługi ma także piękną, jak śmiertelnie niebezpieczną trucicielkę Mejai. Trebaldi nie zajmuje się wyłącznie losem Skorpiona, ma bowiem także wielką koncepcję polityczno - religijną i poparcie potężnej dziewiątki rodów. Te mają władzę niemalże absolutną w wielu krajach od naprawdę dawna. 

Druga połowa osiemnastego wieku, stolica i największe miasto Włoch. Kościół chrześcijański pragnie rozwierać swoje drzwi dla wszystkich ludzi, niezależnie od ich położenia społecznego. Pragnie równości, wolności i wzajemnego miłowania Boga. Jednakże nie każda osoba podziela takie spostrzeżenia. Wielu pragnie władać twardą ręką, jak miało to miejsce za czasów Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Bo wówczas papież stał na równi z cesarzem. 

Poprzedni tom naprawdę niewiele mówił o przewodnim protagoniście. Postać Skorpiona została w nim przedstawiona, jako osoba wierząca, że jest owocem kopulowania swojej matki z diabłem. To właśnie takie mniemanie o sobie, prowadziło go drogą, którą zmierzał. W obecnie omawianej część scenariusz odsłania nieco przeszłość bohatera, szczególnie przed nim osobiście. Odbiorca nawet wcześniej nie musiał głowić się nad losem biedaczki posądzonej o czarnoksięskie egzystowanie. Podzieliła ona los setek kobiet w podobnej okoliczności. Jednakże los rodzicielki Armando Catalano nie do końca klaruje się tak niezbicie. Skorpion, którego egzystencję ratuje przyjaciel, raz jeszcze ma sposobność stawienia czoła ślicznej, ale niebezpiecznej Mejai. Mimo, że ta stanowi dla niego wielkie niebezpieczeństwo, pozwala jej odejść. Mężczyzna ma ważniejsze kwestie na głowie, niż zemsta za próbę zabójstwa przeprowadzoną na nim. Zamierza powstrzymać swojego drugiego wroga, przed zabójstwem papieża i zajęciem jego miejsca. Usiłując osiągnąć swój cel, zostaje właścicielem tajemniczych dokumentów. Dowiaduje się z nich naprawdę wiele, szczególnie o rozprawie swojej matki i pochodzeniu swojego prawdziwego ojca. Stephen Desberg odsłaniając przeszłość Armando Catalano nie ukazuje jeszcze wszystkich jego tajemnic, a nawet przeciwnie. Wraz z odpowiedziami na jedne zagadnienia, pojawiają się następne niewiadome. Mimo to, nie trudno odnieść wrażenie, że w końcu fabuła historii brnie w jakimś określonym kierunku. Ponadto odznacza się jeszcze większą domieszką akcji. Każda osoba, która poznała już poprzednią część, wie pewnie, że walki Skorpiona z mnichami-wojownikami należą do charakterystyczności poprzedniego albumu.  Nie inaczej jest teraz, oprócz tego, że walk jest jeszcze więcej, a do nich dołączają liczne pościgi. Podobnie jest z machinacjami i kobietami. Ściślej opisując album, dzieje się naprawdę dużo i nikomu najprawdopodobniej przeszkadzać to nie będzie. 

Jeżeli rozchodzi się o stronę wizualną całego albumu, to nie zrezygnowano z poprzedniego sposobu jego tworzenia, z lekkimi odstępstwami. Jaskrawa gama barw nadal dominuje, choć trudno nie wspomnieć, że potem nieco zanika, ustępując miejsca mroczniejszym klimatom. To bardzo dobrze zwiastuje przyszłości serii.  Bo wszystko wskazuje na to, że wraz z mroczniejszą atmosferą historii, będą nastawać ciemniejsze widoki. Postanowienie Enrico Mariniego, że w scenach na przewodnim planie będą stawiane części otoczenia, potem postaci, pozostaje bez jakichkolwiek zmian. Tak więc, naprawdę kamień spada z serca, jeżeli wie się już, że twórca mocno się stara o zachowanie górnolotnej jakości swoich plansz, a nie spogląda na nie lekceważąco, jak ma to często miejsce wśród jego klegów. 

Pozostając niezmiennie pod wpływem uroku sztuki Enrico Mariniego, a również znakomitym scenariuszem Stephena Desberga nie pozostaje nic innego, jak raz jeszcze polecić historię i z zainteresowaniem wziąć do rąk kontynuację, rzecz jasna narzekając na fakt, że ta nie została jeszcze wznowiona. Na nieszczęście, komiks z drugiej ręki, niezależnie od jego dobrego stanu, nie sprawia takiej radości, jak tom prosto z księgarni.