piątek, 9 maja 2014

"Szubienicznik: Szubienicznik" - Jacek Piekara

Ten audiobook książki Jacka Piekary to nie zaledwie powieść awanturnicza z czasów panowania Jana III Sobieskiego. To nie tylko wielowątkowa historia kryminalna, prowadząca czytelnika od zagadki poprzez sekret do tajemnic. To również (a może przede wszystkim) wiarygodne i drobiazgowe studium zachowań oraz obyczajów Polaków z końca XVII wieku.

Jacek Piekara - studiował psychologię i prawo na Uniwersytecie Warszawskim, ale został pisarzem fantastyki i dziennikarzem czasopism o grach komputerowych. Pisarz debiutował na początku lat osiemdziesiątych na łamach miesięcznika "Fantastyka", obecnie znanego pod mianem "Nowa Fantastyka". Podczas swojego twórczego cwału napisał wiele dzieł, jednakże najczęściej wiąże się go z przygodami o Mordimerze Madderdinie.  

Tomasz Sobczak - polski aktor teatru, filmu, telewizji i dubbingu, a także reżyser. Zadebiutował w przedstawieniu Hansa Christiana Andersena "Królowa Śniegu" w podwójnej roli Kaczeńca i Diabła na profesjonalnej scenie w Centrum Sztuki przy Teatrze Dramatycznym w Legnicy, z którym był związany przez następne sześć lat. Występował także w teatrach: im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy, Centrum Kultury Teatru w Grudziądzu, im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu, Grupy Artystycznej Ad Spectotores we Wrocławiu i Łaźni Nowej w Krakowie.

Rzeczpospolita, koniec XVII wieku. Jacek Zaremba, podstarości łęczycki, przybywa do Wielkopolski na dwór starego przyjaciela swojego ojca. Ten prosi go o pomoc w rozwiązaniu tajemniczej sytuacji. Intryga jest skomplikowana, a jej autor to niezwykle przebiegła osoba. Przed Jackiem Zarembą nie lada wyzwanie.

Podstarości Jacek Zaremba jest sługą prawa. W świecie sprzed powstania pierwszych formacji policyjnych piastuje urząd jaki daje mu uprawnienia orzekania w sądach grodzkich, co często wykorzystuje podczas pełnienia funkcji śledczego. Mężczyzna może pochwalić się dużą wiedzą dotyczącą swego fachu oraz interesującą przeszłością, które jak ma nadzieję Hieronim Ligęza, pomogą mu rozwiązać jego problem. Stolnik, jako osoba majętna i gościnna, może przyjąć wielu ludzi, jednakże szkopuł tkwi w tym, że każda przybywająca do niego osobowość posiada pewien kłopot, którego rozwiązanie obiecano jej właśnie w jego włościach. Następna drobnostka to fakt, iż właściciel ziem nikogo nie zapraszał, a już na pewno nikomu niczego nie ślubował. Jacek Zaremba zobowiązuje się rozwiązać zaistniałe nieporozumienie, rozmawiając z każdym ugoszczonym mężczyzną. Aczkolwiek uprawiane pogawędki z nimi, to nie lada zamiar, bo każde z nich to zupełnie inna osobistość i inna historia do opowiedzenia.
Rzeczpospolita, koniec XVII wieku. Władzę stanowi król Jan III Sobieski. Znaczną część społeczeństwa polskiego stanowił szlachta, posiadająca duże przywileje. Na tle Europy wyróżnia się także organizacja państwa-zdecentralizowanego, z monarchą o silnie ograniczonych kompetencji. Rzeczpospolita jak na razie, posiada wysoką pozycję na arenie międzynarodowej.

Autora, którego dzieło właśnie zostaje omawiane, prezentować raczej nie trzeba. Twórca serii opowiadań o Mordimerze Madderdinie zapewnił sobie miejsce w pamięci każdego miłośnika fantastyki. Jednakże prócz przygód inkwizytora, napisał także wiele dzieł, często budzących duże kontrowersje. Wielokrotnie udowadniał, że dobrze czuje się w różnorakich klimatach i epokach. Teraz eksperymentuje z Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Pisarz przenosi nas w niej w czas panowania Jana III Sobieskiego, czyli w wiek XVII. Na pierwszych stronach powieści zostaje przedstawiona nam postać niejakiego śledczego, którego zaproszono na dwór stolnika. Jak się okazuje, pan włości ma okazję gościć jeszcze kilkoro dodatkowych mężczyzn. Jednakże sam szlachcic nie przyznaje się do zaproszenia kogokolwiek. Sprawa staje się bardzo zagadkowa, bowiem to logiczne, że pojawienie się tak wielu nie spowinowaconych ze sobą ludzi w włościach gospodarza to nie przypadek. Ktoś miał czelność zadrwić sobie z Hieronima Ligęzy. Ale kto i dlaczego? Tego usiłuje się dowiedzieć Jacek Zaremba, zapoznając się z historiami szlachciców. Przewodni bohater swoim zachowaniem i intencjonalnością przypomina nieco wcześniej wspomnianego Mordimera Madderdina, ale jego sposób mówienia bardzo odbiega od owego sługi, bo i rzeczywistość jest inna. Wielkość prezentowanego w powieści świata, także. Na dworze poszkodowanego odbiorca poznaje wszystkich bohaterów. Nie od razu, jednak każda postać prędzej lub później tam się pojawia i zostaje świetnie, bardzo wyraziście opisana. Tam też rozgrywa się cała ścieżka fabularna, z krótkimi odstępstwami na teren wokół lub inne miejsce, jednakże te ostatnie ukazują się w wspomnieniach. W efekcie czytelnik otrzymuje zjawisko dość niespotykane i budzące mieszane uczucia. Wszakże, wszystko prezentuje się dobrze, jednakże miłośników klasycznego szlacheckiego sposobu mówienia jest już trudno spotkać. Jeśli jednak jeszcze jacyś istnieją, docenią całą istotę dzieła. Rozpoczynając od narracji z perspektyw przewodniego bohatera, a kończąc na dziesiątkach wtrąceń dotyczących realiów istnienia, oglądu świata z jego punktu widzenia.  Miłośnicy powieści detektywistycznej, uhonorowani ogólną koncepcją fabularną, z pewnością będą narzekać na długie rozmowy postaci, ponieważ książka napisana jest w formie gawęd, niekoniecznie powiązanych z samą fabułą. Sam jej koniec to wielka niespodzianka, nie spowodowana wielkim zwrotem akcji, a jej przerwaniem. Tak, całkiem nagle następuje koniec, niemalże w pół zdania, a jego dalsza część znajduje się już w następnej książce. 

Pisanie gawęd szlacheckich zobowiązuję twórcę do umiejętnego operowania językiem tamtego czasu, co Jackowi Piekarze udało się znakomicie. Biorąc udział w tworzeniu audiobooka książki, swoje umiejętności testował Tomasz Sobczak. Wielbiciele słuchowisk audiobooków książek tegoż pisarza, mogą zaznać głosu aktora słuchając jego innego dzieła, którego nagranie prezentuje się o niebo lepiej. Mimo to, omawiana pozycja wciąż jest godna zainteresowania. Głos Tomasza Sobczaka dobrze wprowadza w nastrój utworu, aktor świetnie radzi sobie z oddaniem staropolskiego sposobu mówienia. Gorzej z łacińskimi wtrąceniami, które podczas jednorazowego odbioru są trudne. W formie drukowanej, widząc łacińskie wtrącenie, łatwiej o sprawdzenie jego znaczenia, bo także tłumaczenie zostało tam umieszczone. Słuchacza pozbawiono takich dogodności. Rzecz jasna, to nie dyskwalifikuje audiobooka, ale jest mało komfortowe. Jeszcze słabiej wypada narracja. Rozbudowane dialogi są dość cienko przedstawione, co nie wspomaga słuchacza w zachowaniu koncentracji, szczególnie jeżeli dzieło troszkę go zawiedzie.

Jacek Piekara może pochwalić się liczną grupą odbiorców, gdyż jego ręce tworzą mocno zróżnicowane dzieła i robią to dokładnie. Teraz również podołał swojemu zamierzeniu. Staropolszczyzna w jego intencji brzmi naprawdę dobrze. Dodatkowo, jej dopieszczenie jest tak wielkie, że trudno doszukać się jakichkolwiek potknięć. Jednakże sięgając po omawianą pozycję, trzeba pamiętać, że właśnie nią jest ona napisana. Kupując, warto upewnić się, że nie będzie to odbierało przyjemności w zapoznawaniu się z lekturą. Przed osobą słuchającą audiobooka, stoi mniejsza próba sił, ale słuchowisko również nie zostało przeznaczone dla każdego wielbiciela tego gatubku.