piątek, 29 czerwca 2012

"Świat Dysku: Kolor magii" - Terry Pratchett

Fantastyka, jako gatunek literacki, zbliża do siebie multum ekscentryków. Niektórzy z jej entuzjastów tworzą, znowu inni w ich twórczość wdrażają się i powołują ją do życia. Może się wydawać, że z powodu tak nietuzinkowego grona wielbicieli, wypada dysponować zdumiewającymi pomysłami aby się wybić. Nic bardziej mylnego! Wszak to właśnie osoby piszące, którym dziełom nigdy nie przypisywało się wielkiej szczególności i szans na sukces, odniosły go. Tak wiec, czy fantaści są znudzeni ponad przeciętnymi pomysłami? Na przykładzie Terry'ego Pratchetta dowiaduję się, że tak, ale jednocześnie nie. 

Sir Terence David John Pratchett urodził się w 1948r, a pisać książki rozpoczął  już 13 lat później. Jego pierwszą pozycją z "Świata Dysku" był "Kolor Magii", wydany w 1983r, i choć autor napisał inne książki, nie związane z tą serią, wszyscy kojarzą go zwłaszcza z nią. Nie ma w tym nic niezwykłego gdyż na chwilę obecną, literat stworzy aż 39 tomów. 

Nieograniczony kosmos przemierza wielki A'Tunin, imponujący wielkością żółw, który na swojej skorupie mieści cztery słonie. Te przytłaczające go kolosy, utrzymują na swoich grzbietach malowniczy i nietypowy świat, który przez swoich mieszkańców nazywany jest: Światem Dysku. Dysk jest osobliwy, nie tylko dlatego, że jest płaszczyzną unoszącą się na grzbietach czterech słoni i żółwia. Swoją niezwykłość zawdzięcza własnym zasadą, którymi się kieruje. Czy wiecie na przykład, że rok posiada tam jedynie osiem miesięcy, a jego tydzień ma osiem dni? Jakby tego było mało, kolorów podobnie jest osiem.

W tym wzburzonym świecie, aczkolwiek prowadzącym spokojną egzystencję, żyje niedoszły mag Rincewind. Nie jest dobrym czarodziejem. Zna on jedynie jedno zaklęcie, którego nigdy nie powinien poznawać, i nie wie co ono znaczy, Rincewind ma to do siebie, że jest zachłanny, więc gdy do karczmy, w której przesiaduje, przychodzi niedoświadczony podróżny z sakwą wypchaną złotem i poszukuje przewodnika, trudno jest mu się oprzeć i nie skorzystać z takiej okazji. Dwukwiat nie jest jednak, tak powszechnym i standardowym turystą, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Przybysz z Imperium Agatejskiego, owszem, ma wiele złota i jest skłonny je wydać na tutejsze rozrywki, ale oprócz tego jest szczęśliwym lub nieszczęśliwym, dla osób przebywających w jego pobliżu, posiadaczem talentu wpadania w kłopoty, które zawsze poprzedza niezmierna ciekawość. 

Los tej nietypowej dwójki złączył się, nieodwracalnie, w momencie, w którym się spotkali. Dola Rincewinda przybierze nietypowy bieg, ale dla jego towarzysza, będzie to ekscytująca, pełna pozytywnych wrażeń przygoda. Mag stanie się pupilkiem Śmierci, a Dwukwiat będzie się dalej dobrze bawił. Obaj jednak, choć żaden o tym nie wie, biorą udział w grze bogów. O rozstrzygnięciu tej rozgrywki nie zadecyduje żaden z nich, jednak ci ponad nimi.

Kiedy czyta się "Świat Dysku: Kolor magii" i myśli o tym, że napisał to 15-to letni chłopiec, pierwszą myślą, jaka przychodzi do głowy, jest niedowierzanie. Trudno wyobrazić sobie, że nastolatek może dysponować taką spójnością umysłu oraz wiedzą, którą umie usadowić w powieści fantasy. Do tego dochodzi jeszcze niebywały kunszt pisarski i aż można nie dowierzać, że autorem pozycji nie jest wybitny literat.  


Świat Dysku, ukazany w pierwszej części sekwencji książek Terry'ego Pratchetta, dowodzi jak bardzo jest to zróżnicowana płaszczyzna. Sprawca serii umieścił w swojej książce tyle stworzeń, i związanych z nimi różności, że trudno znaleźć innego twórcę o podobnej inwencji. Z przykrością muszę jednak stwierdzić, że choć na początku taka pomysłowość bardzo mi zaimponowała, potem stała się drażniąca, albowiem odniosłam wrażenie, że "Kolor magii" to jeden wielki kocioł, w którym pisarz zdołał upchnąć zbyt wiele. 


Bohaterskie postacie, w szczególności Rincewind i Dwukwiat, przyćmiewają swoją sympatią i poczuciem humoru irytujący anturaż, którego jedyną zaletą jest prędka akcja. To jednak trochę zbyt mało i nawet towarzyszący im Bagaż oraz od czasu do czasu pojawiająca się Śmierć, które są moimi ulubionymi figurami - "Kolor magii" przypomina momentami grę planszową, wiec to określenie nie jest przypadkowe - nie są w stanie tego naprawić.


15-to letni Terry Pratchett przy tworzeniu "Świata Dysku" w swojej książce zastosował wiele astronomii i fizyki. Niestety nie przewidział, że  nastoletni czytelnik takiej wiedzy nie ma. To powoduje, że nawet teraz, niektórzy, podchodzą do książki, kilka razy, nie dokańczają jej i szybko odkładają z powrotem na półkę. Nie każdy też potrafi docenić sarkastyczny punkt widzenia twórcy.  Marzyciel i jednocześnie artysta fantastyki, współczesnej oraz dawnej, otacza się ogromną liczbą fanów. Na świecie są jednak też ci miłujący ten gatunek, którzy otwarcie krytykują Pratchetta. Ja osobiście, podziwiam "bajkopisarza", jednak nie jestem w stanie ukryć, że momentami mnie on irytował i drażnił. Cóż, przede mną jeszcze 38 tomów, albo i więcej, jeżeli antologia będzie kontynuowana, więc na pewno zdołam wyrobić sobie jednostronne zdanie na temat twórczości tego mężczyzny.