Dopisywanie antologii, do opublikowanych już wcześniej dzieł, jest sposobem na łatwy zarobek, który coraz częściej objawia się wśród autorów i ich wydawców. Wiadome jest, nie od dziś, że jeśli czytelnikowi spodobała się trylogia oraz jej bohaterowie, to zakupi również, nawet krótką, powieść, omawiającą zdarzenia, które w pierwowzorze nie odnalazły miejsca.
"Cień Doskonały" jest właśnie takim "dopiskiem", który nie został wcześniej dodany do rozdziałów oryginału lub został usunięty przez wydawcę, podczas korekty. W Polsce ta nowela ukazała się wraz z wznowieniem wydania "Droga Cienia". Jednak, aby czytelnicy, którzy wcześniej kupili serię, nie poczuli się poszkodowani, nowy fragment również trafił do sprzedaży, osobno.
Durzo Blint, mistrz Merkuriusza, posiadał zdolności, którym nikt nie potrafił dorównać Jak jednak rozpoczęła się jego przygoda z czarnym ka'kari? Kim był, zanim został siepaczem? I to najważniejsze pytanie: co popchnęło go do podjęcia takiej ścieżki?
Gaelan Gwiezdny Żar prowadząc życie niepozornego farmera już był nieśmiertelny, a do tego posiadał nadludzkie zdolności. Tylko czasami, mieszkańcy wsi zastanawiali się jak potrafi sam podołać tylu obowiązkom. Dla niego, ich ciekawość nie była kłopotem, ukrywanie osobowości , którymi był przez minione wieki, już tak. Acaelus Thorne, Yric Czarny, Hrothan Żelaznoręki, Tal Drakkan, Rebus Zwinny, oni wszyscy byli legendami. Niemal każdy, nawet zwykły pachołek, znał przynajmniej jedno z tych imion. Teraz, legenda chciała odpocząć, wychować swoje dzieci, patrzeć na piękną żonę. To szczęście nie trwało jednak długo.
Gaelan zostaje zmuszony do przyjęcia zlecenia, jednej z kurtyzan, która w jego przyszłości odegra kluczową rolę i będzie jego wierną kochanką. To jedno zadanie, przyczynia się do szeregu niespodziewanych zdarzeń, które mają większe znaczenie dla Gaelana, niż jego zleceniodawczyni. Powoli staje się jasne, że powstanie Durzo Blinta nie było przypadkowe. Ono zostało już wcześniej przewidziane.
Wizualnie okładka pozycji nie pasuje do tych które stają obok niej na półce. Wszystkie części "Anioła Nocy" charakteryzują się tym, że bohaterowie na oprawach tomów są tajemniczy... i wykonani komputerowo. Projekt Wojciecha Zwolińskiego, psuje całokształt, a przedstawiona na nim postać, wcale nie przypomina wysokiego rangą zabójcy.
Oprócz zupełnie nie trafionej oprawy, nowela jest całkiem ciekawa, i na pewno można przydzielić jej miano brakującego ogniwa. Nie wiem jak wam, ale mnie podczas czytania, przeszkadzał fakt, że w całej trzytomowej serii nie zostało zbyt wiele poświęcone: postaniu postaci Durzo Blinta oraz czarnemu ka'kari. W "Cieniu..." Brent Weeks uzupełnia brakujące zaległości.
Ta cieniutka pozycja, niezależnie od tego: czy została wycięta podczas korekty wydawcy, czy dopisana teraz przez autora, nie umniejsza jego stylowi. "Cień Doskonały" objawia taki sam poziom pisarza, jakim zapamiętałam go czytając "Drogę Cienia". "Poza Cieniem" i "Na krawędzi ciecia" Również pod względem dawki przemocy oraz seksu, "Cień..." nie przynosi hańby reszcie tytułów z trylogii.
Pewnie patrząc na to chucherko, wiele osób, które czytały poprzednie wydania, zastanawia się, czy warto je zakupywać. Moim zdaniem tak, warto. Pozycja może nie grzeszy sporą zawartością, ale jest dobrym uzupełnieniem do świata "Anioła Nocy". Cena tomiku jest jak najbardziej adekwatna do niego, więc raz w miesiącu warto odpuścić sobie pójście do kina i przeczytać coś interesującego.
Dziękuję wydawnictwu MAG za egzemplarz recenzencki.