Spod palców wielu pisarzy często wychodzą teksty, które nigdy nie znikają z szuflad. Dlaczego? Bo niektóre z nich po prostu się do tego nie nadają. Aby pisać dobrze, co jest nie tylko moim zdaniem, ale również wielu twórców, trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Lepszego sposobu na wyrobienie własnego stylu nie ma. Rozpoczynający swoją karierę autor, nie ma więc co się spieszyć z wydawaniem pierwszej napisanej powieści, gdyż często to właśnie od niej zależy jak będą go postrzegali czytelnicy.
Obecnie czternastoletni Michał Wojtasik napisał recenzowaną przeze mnie pozycję już w wieku dwunastu lat! Sięgając po nią nawet na to nie zważałam, spodobała mi się okładka książki i zarys fabuły. Kiedy już dowiedziałam się o wieku autora, stwierdziłam, że musi to być jakiś niesamowity chłopiec o wielkim talencie pisarskim, skoro udało mu się pozyskać uznanie wydawcy. Niestety, ale choć sięgałam po książkę z wielkim optymizmem i jeszcze większą nadzieją na dobre, świeże fantasy, zawiodła mnie ona. Fabuła opisana przez wydawcę bardzo ubogaca zawartość tomu. W rzeczywistości cała jego treść pachnie niedoświadczeniem młodego twórcy.
Elfy, mieszkańcy dziewiczej puszczy El Mar, szykują się do wojny z demonami. Ten spokojny, współżyjący z naturą naród nigdy nie prowadził żadnych walk. Starszyzna zawsze zakładała, że im mniej ich sąsiedzi będą o nich wiedzieć, tym lepiej. A terasz w jednej chwili szykują się do wojny oraz sojuszu z ludźmi.
Dla Rouena i jego przyjaciela, jeszcze nie w pełni dorosłych elfów, ta wojna może być okazją do przygód oraz wykazania się. Chłopcy są najmłodszymi zabójcami, a Rouen zostaje jeszcze przywódcą elitarnych jednostek. Czy podoła zadaniu? Na pewno nie będzie to łatwe, jednak jeżeli się uda, mogą uratować nie tylko jedną rasę przed zniszczeniem.
Czytając "Jednego z niewielu" najbardziej odczuwa się brak stabilności w stylu młodego pisarza. Autor rozpoczął swoje debiutanckie dzieło od prologu, w którym zamieścił objaśnienie ras oraz świata. To trochę dziwna decyzja, i nigdy jeszcze nie spotkałam się z podobnym wykorzystaniem rozdziału, który powinien przedstawiać zdarzenia poprzedzające kolejne. Ten pomysł nie wydaje się jednak taki zły kiedy poznaje się resztę powieści. Sęk w tym, że czternastoletni Michał pisząc miał swoje wzloty i upadki, jednak tych drugich jest o wiele więcej niż pierwszych.
Dwójką głównych bohaterów "Jednego z niewielu" są dwaj chłopcy o przybliżonym wieku. Rouen i Rodi są niczym bracia i tym samym są do siebie tak podobni, że można ich równie dobrze scalić w jedną postać. To przeszkadza w rozeznaniu, szczególnie, że twórca nie bardzo pławi się w opisach wyglądu, uczuć, czy otoczenia. Sceny z tą dwójką to głównie rozmowy, które polegają na sprzeczaniu się i dogadywaniu sobie. Kiedy nie potrafi się odgadnąć, który co mówi, naprawdę ciężko jest sobie wyobrazić scenę, a brak jakiegokolwiek sensu i celu sytuacji, wcale tego nie ułatwia.
Podobnie jest z otoczeniem. Autor usadowił przygody elfów w dzikiej puszczy, jednak oprócz tej informacji i wysokości drzew, na których przebywają postacie, nie dostajemy nic więcej. Rzadko jest podawane coś, co by wzbogacało daną scenę. To samo dotyczy się nowych ras, które się pojawiają. Kiedy znowu Michał Wojtasik tłumaczy jakieś nadprzyrodzone zdolności swoich pupili, to można się poczuć jak uczeń, który nie bardzo rozumie podstawy matematyki.
W książce nie ma najważniejszych rzeczy dla osób, które dążą do napisania dobrej fantastyki. Za to jest strasznie dużo mieszania, gadania i scen nie ciekawych. Tak więc "Zabójcy: Jeden z niewielu" może bardziej irytować doświadczonego fantastę niż cieszyć lekturą.
Bardzo chciałam napisać pozytywną recenzję dla tak młodego, początkującego pisarza, niestety ale nie potrafię. Nie mogę przedstawiać innych uczuć, niż te, które towarzyszyły mi przy czytaniu lektury. Michał Wojtasik w swoim debiucie pokazuje momentami, że jest na dobrej drodze, jednak jeszcze daleko mu do sukcesu jeżeli chce rywalizować z innymi twórcami na runku fantastyki, który od pewnego czasu nie jest mały. Mam nadzieję, że za kilka lat będę miała okazję znowu przeczytać jakieś dzieło tego dobrze zapowiadającego się pisarza, oby lepsze od tego.
Dziękuję wydawnictwu Novae Res za egzemplarz recenzencki.