czwartek, 31 stycznia 2013

"Genetyczna samotność" - Agnieszka Olszanowska

Wszyscy w genach mamy zapisane dziedzictwo naszych rodziców. Niektórzy wychodzą na tym lepiej, inni mniej. "Genetyczna samotność" - Agnieszki Olszanowskiej w zabawny sposób udowadnia nam, że niezależnie od sposobów i metod, nie uciekniemy od niego. Pozostaje nam jedynie żyć z żylakami, chorobami, odstającymi kolanami, czy szerokimi biodrami. I nic z tym nie da się zrobić.

Niestety, ale w Internecie nie znajdziemy informacji o Agnieszce Olszanowskiej, oprócz tego, że napisała "Smak dorosłości: Wirtualnik egoistki". Książkę opowiadającą o młodej mężatce, która wspominając swoje życie w czasie liceum, porównuje go do doczesnego.  

Kari, Edi i Szczurek obawiają się wad, które zapewne odziedziczą w przyszłości po rodzicach. Najbardziej z nich wszystkich przyszłością martwi się Kari. Dziewczynka nie chce spędzić życia sama. Ponadto, skoro jej siostra Edi ma już widoczne początki żylaków, a jej brat jest miażdżąco podobny do wuja, to jej pozostaje astma matki. To będzie koszmar!

Dwanaście lat, to obecnie wiek, w którym młode dziewczęta zaczynają interesować się swoim wyglądem i tym, jak postrzega je towarzystwo. Rzecz jasna są i takie, które przejmują się tym dużo wcześniej, jednak dwanaście lat to u większości standard. Bohaterowie "Genetyczna samotność" - Agnieszki Olszanowskiej są troszkę inni. Oni nie przejmują się tym co jest teraz, ale tym co nadejdzie wraz z przyszłością. Czy będą to żylaki, astma, a może jakaś choroba genetyczna? Oto problem dwunastoletniej Kari, ośmioletniej Edi i sześcioletniego Szczurka. W powieści występuje również mama dzieci, jednak poznajemy ją jedynie z czasów jej młodości, a raczej zapisków, które wtedy prowadziła. 
  
Historia ma miejsce w rzeczywistości, a przynajmniej wszystko na to wskazuje. O szczegółach trudno pisać, gdyż w zasadzie nie mamy w tym przypadku do czynienia z wykreowanym światem równoległym, jedynie wspominkami, rozterkami i snuciem planów na przyszłość
  
Agnieszka Olszanowska pisze bardzo lekko i z dużym poczuciem humoru. Podczas tworzenia "Genetycznej samotności" musiała wcielić się w przeróżne postacie, o różnym wieku i nie jestem pewna, czy osiągnęła zamierzony cel. Między bohaterami nie widać dużej różnicy, która powinna pojawić się ze względu na ich wiek. No chyba, że bierzemy pod uwagę wybryki poszczególnych członków rodzeństwa, które biorą się z niewiedzy lub braku cierpliwości, to tak, autorka potrafi dać postaci dziecięcą niewinność. Ale ogólnie, nie czuć tego. Podobnie jest z dialogami. Wszystkie mogłyby być wypowiedziane przez jedną osobę, a czytelnik i tak nie poczułby jakiejkolwiek różnicy. 

Z zewnątrz wydanie książki prezentuje się słabo. Jej środek, mimo szarych obrazków, wygląda lepiej niż okładka. Ilustracje, które ukazują się ozdobnie, zawsze gdzieś na uboczu, nie są szczególnymi arcydziełami. Takie małe malunki potrafi rysować każde dziecko w swoim szkolnym zeszycie, a jednak budują one klimat. Powodują, że książka wygląda jak pamiętnik. Poza tym, tom został wyposażony w miękką oprawę oraz karki wysokiej jakości papieru. 
  
"Genetyczną samotność" na początku czytało mi się zaskakująco dobrze. Książka była zabawna, a postaci miały za problem błahostkę, jednak potem wszystko zaczęło się sypać. Rozmowy Kari z własnym odbiciem, jej obsesja na punkcie samotności, która może na nią czeka w niedalekiej przyszłości, miłosne rozterki stały się nużące. Do tego doszedł jeszcze nie do końca oszlifowany styl tworzenia autorki i nie skończyłabym czytać lektury, gdyby nie zabawne sceny. Ale oprócz tego fabuła i jej bieg, nie byłe dla mnie rewelacją. Cóż, może to kwestia wieku. 
  
"Genetyczną samotność" - Agnieszki Olszanowskiej należy polecić dziewczynkom, dla których została ona napisana, czyli tym dwunastoletnim, które nie mogą zdzierżyć cały czas pojawiających się pryszczy na buzi. Pozycja nie pomoże im całkowicie, ale pewnie poprawi humor, samoocenę oraz pogląd na świat. 

 Dziękuję wydawnictwu Skrzat oraz portalowi Sztukater za egzemplarz recenzencki.