wtorek, 19 listopada 2013

"Kroniki Jakuba Wędrowycza: Czarownik Iwanow" - Andrzej Pilipiuk

Andrzej Pilipiuk na swoich książkach odciska własne odczucia i wnętrze. Czytelnik, zapoznając się z stworzoną przez niego treścią, nie musi się zastanawiać nad ilością wkładanego przez niego własnego charakteru. "Kroniki Jakuba Wędrowycza: Czarownik Iwanow", choć zapowiadane jako komedia tak naprawdę są szare oraz często niezrozumiałe. Prawdziwa zabawa, powodująca uśmiech na buzi, rozpoczyna się dopiero pod koniec, a to trochę za wiele dla mniej cierpliwych.

Andrzej Pilipiuk to polski pisarz i publicysta, laureat nagrody literackiej im. Janusza A. Zajdla. Z wykształcenia archeolog. Debiutował opowiadaniem "Hiena", w którym po raz pierwszy pojawiła się postać Jakuba Wędrowycza. Od tego czasu autor napisał kilkadziesiąt innych opowiadań z tego cyklu, wydanych w kilku zbiorach. Andrzej Pilipiuk, jak sam twierdzi, ma pochodzenie mieszane, a wśród przodków posiada także Kozaków. Twórca znany jest z konserwatywno-liberalnych i monarchistycznych poglądów. Wielokrotnie wyrażał negatywną ocenę rozmaitych zjawisk współczesnego życia politycznego i gospodarczego. Krytykował przesiąknięty socjalistycznymi zaszłościami ustrój społeczny i gospodarczy, zbaczający według niego w stronę etatyzmu, mierność polskich elit politycznych oraz intelektualnych, niski poziom współczesnej literatury. Przede wszystkim, powołując się na własne traumatyczne doświadczenia z okresu szkolnego, poddał krytyce polski system edukacji jako w istocie, jego zdaniem, hamujący optymalny rozwój wolnej jednostki.

Grzegorz Pawlak oprócz aktorstwa i reżyserii teatralnej zajmuje się twórczością telewizyjną, głównie dubbingiem jako aktor głosu i reżyser. Był też autorem programów telewizyjnych: "Bez negatywu" i "To jest kino", a także współprowadzącym program "Ale dziura".

Jakuba Wędrowycza uważa się za dziwaka i obłąkańca, co nie zmienia faktu, że potrafi on wykonywać wiele czynności, które uchodzą zwykłym śmiertelnikom. Od wypowiadania wojen gołębiom, ugotowania obiadu z trzech świnek morskich, uchylenie się od agonii w piekle, aż do ratowania świata przed różnym tałatajstwem. Aż trudno sobie wyobrazić do czego dojdzie, jak na jego drodze stanie czarownik, któremu przyjdzie na myśl, nie tylko naruszyć jego codzienność, ale też zagrozić obszarowi i ludziom, którymi się opiekuje. 

Przerażający wiekowy ochlapus, wiejski egzorcysta, bimbrownik i kłusownik, porażający otoczenie wyglądem, zapachem i kulturą osobistą, a raczej jej brakiem - takimi oto słodkimi słówkami tytułuje się w oczach ludzi Jakub Wędrowycz. To żadne kłamstwa, a szczera prawda. W towarzystwie równie odrażających kumpli pije, produkuje samogon, wdaje się w awantury. Z racji posiadania pewnych nadnaturalnych zdolności dokonuje też eksterminacji duchów, wampirów, utopców, zombiaków oraz wszelakiej innej paranormalnej gadziny. W wolnych chwilach odczynia uroki, zdejmuje klątwy, a nawet kilka razy podejmuje się ratowania ludzkości. Wszystkie zadania wykonuje pod wpływem alkoholu, przedkładając prymitywną siłę fizyczną i cwaniactwo nad subtelniejsze metody rozwiązania konfliktów. Jeden z jego przyjaciół, Semen Korczaszko, jest o około pokolenie starszy od niego. Jakub Wędrowycz posiada rodzinę, jednakże najbardziej na świecie kocha swoją klaczkę. O miłości do zwierzęcia miała okazję przekonać się niejaka studentka Monika, która jako jedyna poznała je od innej ze dwóch stron. Dziewczyna chciała napisać pracę magisterską o egzorcyście, a dostała znacznie więcej wrażeń, niż przypuszczała, ale to się zdarza w towarzystwie egzorcysty amatora. Szczególnie takiego, któremu przyszło walczyć z mistrzem iluzji i kłamstwa.  

Jakub Wędrowycz mieszka w okolicach Wojsławic. Osadnictwo w okolicach Wojsławic rozpoczęło się już w okresie neolitu. Świadczy o tym kamienny grób skrzynkowy odkryty na polach wsi Poniatówka, pochodzący z połowy pierwszego tysiąclecia p.n.e. W Wojsławicach znajdowano toporki, grociki z krzemienia, groby popielnicowe i wczesnośredniowieczne kurhany. Istnieją przypuszczenia, że zamek w Wojsławicach został wzniesiony w miejscu wcześniejszego grodu. Wojsławice znajdują się w okolicach Chełma, które również stanowi ważną część życia egzorcysty amatora. Miasto jest położone na glebach kredowych i wyróżnia się bogatą historią dawnego styku trzech kultur: polskiej, ruskiej i żydowskiej.

Andrzejowi Pilipiukowi wyraźnie lepiej wychodzi pisanie kdkich opowiadań, nić tych długich, rozszerzonych i skomplikowanych. Zaczynając jednak od początku. Postacie, bo to one w jego twórczości odgrywają ogromną rolę, stają przed oczami czytelnika niczym żule przesiadujące całe dnie przed sklepem monopolowym, popijające wódkę. Można ich jednak polubić. Nie przeklinają, nikomu nie wchodzą w szkodę, a stan trzeźwości ich umysłów nie różni się raczej od ich naturalnej osobowości. Ot posiadają taki sposób bycia i wysokoprocentowe napoje wyskokowe krążące w ich żyłach, nie mają tu znaczenia. Irytujące za to są postacie drugoplanowe, które pojawiają się od czadu do czadu. Te najczęściej zachowują się niczym urwane z choinki. Nie można też pominąć faktu, że są trudne do rozpoznania i często zmieniają swoje powołania. Toteż raz jeden z bohaterów jest inkwizytorem, niczym zapożyczonym z opowiadań Jacka Piekary, to znowu zwykłym egzorcystą. W przeciwieństwie do tego kogla mogla, tło opowiadań jest dość ciekawie ujęte. Mniejsza o czeluście piekielne, do których pewnego razu trafia przewodni bohater, oraz Warszawę. Je zna każda osoba. Jednakowoż nie wszystkim znane są Wojsławice. Umieszczenie na kartach książki, podobno przysporzyło im wiele dobrego. Na nieszczęście czytelnika, jeżeli nie znał wcześniej tych okolic, przed lekturą musi zapoznać się z informacjami o nich, bo autor przekazuje je bardzo skąpo. No właśnie. Styl pisania Andrzeja Pilipiuka i jego całkowite wyobrażenia są znane tylko jemu. Treść jest uboga w opis, a prawdziwa krzątanina rozpoczyna się w trakcie trwania bardziej dynamicznych scen, wówczas nie wiadomo już kto, kogo, gdzie i w jaką część ciała. Ogólnie szersze poczynania pisarza wyglądają jak popis amatora, nie zważającego na detale swojego dzieła. Jedynie krótsze opowiadania trzymają poziom.

Audiobook składa się tylko z jednego lektora czytającego książkę, ale można odnieś wrażenie kompletnie sprzeczne z takimi informacjami Grzegorz Pawlak dzieli tonację swojego głosu na kilka ról. Toteż w jego wykonaniu można usłyszeć samego głównego bohatera, każdą występującą w książce postać, oraz lektora, posiadającego już jego naturalną tonację. To wszystko w komplecie daje doskonałą, niezapomnianą mieszankę. 

Audiobook "Kronik Jakuba Wędrowycza: Czarownik Iwanow" został zrealizowany dzięki wydawnictwu Fabryka Słów i współpracującego z nim portalu Audioteka.pl. Toteż problemów z prawami autorskimi w wykorzystaniu okładki takiej samej, jak papierowa wersja, nikt nie miał. Recenzowana pozycja została pozyskana w formie pliku, więc dokładniejsze opisanie wydania jest niemożliwe. Jego ocena pozostaje w interesie zainteresowanych nabywców. 

Zastanawiałam się, kiedy nadejdzie moment, w którym będę musiała napisać recenzję audiobooka o formacie nie pochlebnym dla omawianej pozycji i pracujących nad nią ludźmi. Ta chwila jeszcze nie nadeszła, bo moja niechęć nie jest skierowana do zespołu pracującego nad wersją audio książki, a raczej do koncepcji twórczej autora. Naprawdę, prawdziwą radochę, poczucie humoru Andrzeja Pilipiuka odczułam dopiero pod koniec. Kilka krótkich opowiadań tętniło prawdziwym życiem, niż dłuższe opowiadanie, które było go kompletnie pozbawione. Pod koniec wywodu o swoich odczuciach osobistych, muszę podkreślić, że przez zwykłe gapiostwo przygodę z "Kronikami Jakuba Wędrowycza" rozpoczęłam od drugiego tomu, a nie pierwszego. Teraz będę nadrabiać zaległość. Wydaje mi się, że kolejność dużego znaczenia nie ma, bo w końcu są to opowiadania, ale liczę na lepszą zabawę, niż teraźniejsza. 

Sama książka, dla osób którym spodoba się fabuła, będzie pewnie wspaniałą rozrywką, ale jedynie napisaną na kartkach papieru. Audiobook, w tym przypadku, to urzeczywistnienie całej historii i jej bohaterów.