"Strażnicy historii: Circus Maximus" to druga część serii Damiana Dibbena, amerykańskiego pisarza powieści dla młodego grona odbiorców. Poprzedni tom uznano za następcę młodego czarodzieja z blizną na czole. Tak, tego samego o jakim pisała J. K. Rowling.
Damian Dibben - brał udział w rozmaitych projektach ekranizacji. Wśród wielu pasji, jakim oddaje się poza pracą, najważniejsze miejsce zajmuje historia starożytna, nauki przyrodnicze i powieści przygodowe. Jest zakochanym w swoim mieście londyńczykiem. Mieszka na South Bank razem z swoim psem Dudleyem.
Strażnicy historii ponownie są w niebezpieczeństwie. Zasób atomium,
dzięki któremu mogą podróżować w czasie, jeszcze nie stanowił tak
niskiego poziomu. Jake ma przenieść się do osiemnastowiecznego Królestwa Szwecji, w celu odebrania
nowej partii tej cennej substancji. Jednak to dopiero początek.
Demoniczna Agata Zeldt planuje przejąć kontrolę nad legionami rzymskimi i
zawładnąć całym starożytnym światem. Chcąc zdusić w zarodku jej plan, kilka osób musi przenieść się do dwudziestego siódmego roku naszej ery, do pełnego
przepychu Rzymu, czasów cesarza Tyberiusza. Jednak Jake ma jeszcze jeden
cel – odnaleźć swoją ukochaną Topaz.
Pamiętna noc, w którą Jake Djones ściągnął na siebie totalną hańbę i zagroził istnieniu Strażników Historii prezentowała się tak nienaturalnie, przeraźliwie mroźnie, że powierzchnia morza śródlądowego na szelfie kontynentalnym w północnej Europie, niemalże w całości zamarzła. Kilka dni potem, wraz z rodzicami, przygotowuje się w drogę powrotną do domu. Jake nie uda się w następną podróż wraz z swoim druhami. Młodzieńcem o uderzająco przystojnej urodzie, Nathenem i Charliem, którego spojrzenie zawsze pozostaje badawcze, a papuga na ramieniu czujna. Zamiast niego uda się Jupitus. Starzec o dość charakterystycznej osobowości. Najwyraźniej nadszedł czas na pożegnanie. Albo może nie. Wszakże, w ostatniej chwili dla Jake'a , z przeszłości nachodzi wiadomość. Nathen, Charlie i Jupitus natknęli się na sztorm w skutek którego, staruszek potrzebuje pilnego ratunku. Jake Djones i jego pozytywnie zbzikowana ciotka, jako jedne z niewielu osób, mogą udać się tak daleko w przeszłość. Dla nastolatka zapala się zielone światło, które pozwala mu jeszcze raz zwiedzić przeszłość, a jednocześnie spróbować odnaleźć ukochaną Topaz. Może nawet dowiedzieć się czegoś o zaginionym bracie. Jego ostatnia rozmowa z Topaz miała miejsce bardzo dawno temu. Od tamtego czasu wiele się w dziewczynie zmieniło. Bliska obecność szaleńczo okrutnej matki i brata, odcisnęła na niej swoje piętno. Stała się zimna i bardziej stanowcza. Jednakże, ubieganie się o ich zaufanie umożliwiło przewidzenie ich planów. I to właśnie na nich Jake, Nathen i Charlie muszą się skoncentrować. Poza wieloma komplikacjami, jakie często zdarzają się w przeszłości, koncentrację Jake'a dodatkowo rozprasza Lucjusz. Świadomość tego, że Topaz znalazła sobie kogoś bliskiego, jest dla chłopca mocno bolesna. Jednakże to nie ostatnie rozczarowanie, jakie na niego czeka. Teraz, dobieranie sobie kamratów i ufność wobec nich, stała się jeszcze trudniejsza niż dawniej.
Circus Maximus stanowiło najstarszą i największą rzymską arenę, usytuowaną pomiędzy wzgórzami Palatynu i
Awentynu. Od szóstego do czwartego wieku przed naszą erą arenę wielokrotnie przebudowywano. Ostatecznie
potrafiła ona pomieścić około dwustu pięćdziesięciu tysięcy widzów. Miała kształt prostokąta, którego jeden z boków był zaokrąglony. Pośrodku areny znajdowała się tzw. spina. Był to długi i niski mur rozdzielający tory. Na jego podmurowaniu
znajdowały się ołtarze bóstw, posągi, małe budowle kultowe albo
dekoracyjne (np. fontanny, obeliski). Z dwóch stron muru umieszczano po trzy masywne słupki oraz
po siedem przedmiotów: z jednej strony siedem jaj, z drugiej siediem delfinów. Przedmioty te zdejmowano przy każdym,
kolejnym okrążeniu dla kontroli
ilości okrążeń. W okresie, do jakiego przenoszą się nasi bohaterowie, ta stolica i największe miasto Włoch przechodzi prawdziwy rozkwit.
Na ilu okładkach książek można zapoznać się z rekomendacjami, które dość mocno zniekształcają rzeczywistość? Naprawdę wielu. Jak często zdarza się, że druga część danej serii prezentuje się gorzej od pierwszej? Również nierzadko Książka "Strażnicy historii: Nadciąga burza" próbowała ściągnąć na siebie uwagę popularnością innego dzieła, aczkolwiek nie uszło jej to na sucho. Podróże w czasie zastępcą przygód Harry;ego Pottera? Serio? Gdzie jakikolwiek współczynnik? Obie należą do jednej zbiorowości wiekowej, ale oprócz tego, nic ich nie wiąże razem. Male książkowe to nie idioci. Na szczęście dla samego dzieła i pisarza, okazało się ono dobre i mogło się obronić. Druga część, "Strażnicy historii: Circus Maximus" z początku cierpi na drugie nadmienione choróbsko, ale potem dość dobrze się prezentuje. Nathen, Charlie i Jupitus przenoszą się do czasów Oktawiana Augusta. Potem dołączają do nich Jake i Róża. Nathen, Charlie i Jake postanawiają zająć się zadaniem, a Róża podejmuje opiekę nad Jupitusem. Dodatkowo, w tej samej chwili rodzice Jake'a zamierzają rozwikłać zagadkę, która ma miejsce we wnętrzu głównego schronienia Strażników Historii. Znowuż Topaz, stara się wspomóc bliskich, jednocześnie zapobiegając knowaniom rodzicielki i brata. Dla Jake'a, kompletnie nie znającego historii, zatracenie się w starożytnym Rzymie oraz wiedza znajomych, to doskonałe uzupełnienie własnego nieuctwa. Nastolatek zaznajamia się z kwitnącą, rozwijającą się społecznością, oraz z jej wszystkimi wadami. Nie od dziś wiadomo, że to historia, sama w sobie, jest najlepszą belferką. Ponownie może przekonać się do tego odbiorca, którego wiedza, podobnie jak u Jake'a, zostanie uzupełniona. Jednakże omawiane dzieło nie ma jedynie licencji na kształcenie. Teraz Damian Dibben stawia przed przewodnim bohaterem najtrudniejsze z swoich sprawdzianów. Wszakże nie ma nic cięższego od zmierzenia się z brakiem poczucia wartości oraz odrzuceniem, a to właśnie czeka na Jake’a Djonesa. Cóż, człowieka poznaje się po sile, którą wkłada w powstanie z kolan, nie po upadku, więc ta postać swoją niezłomnością bardzo zdumiewa. Jednakże nie można zapomnieć o pozostałej obsadzie, bo autor im również zaoferował kilka zmian. Jak zostało wcześniej wspomniane, Topaz stała się lodowata i stanowcza, znowu Charlie nie pokazuje się już tak często z swoją papugą, ale za to Nathen stał się jeszcze zabawniejszą osobą. Wraz z zmianami w bohaterach, zmienia się sposób tworzenia Damiana Dibbena. Prócz tego, że fabuła "Strażników historii: Circus Maximus" prezentuje się bardziej zabawnie, wzruszająco, kształcąco, a nawet nieco krwawiej od poprzedniego tomu, to dodatkowo nawiązuje do każdego z ważniejszych bohaterów. Wielowątkowość, która też istniała w poprzedniej części, teraz jest jeszcze bardziej widoczna. Rzecz jasna, książka nie jest bez wad. Autora często ponosi fantazja, a odbiorca jednak pragnie realności, nawet jeżeli jest to powieść z tego gatunku. Reali brak, jeżeli skrajnie zmęczona postać, z połamanymi żebrami i okaleczeniami, wciąga się po linie z nastolatkiem na plecach. Damian Dibben musi jeszcze popracować nad kilkoma aspektami swojej twórczości, jeżeli ma dotrzeć na wierzchołek swojego pułapu. Choć powieść i tak potrafi wcisnąć w fotel.
"Translokowali się jednym skokiem na Atlantyk, do punktu w zatoce Biskajskiej, kawałek na zachód od La Rochelle, i jeszcze nie zapadł zmrok, kiedy Jake wypatrzył w oddali stożkowaty kształt Mont-Saint-Michel." - mniej więcej tak zakańcza się druga część serii. Tak też zostanie zakończona ta recenzja. Przystanek w historii, do którego najprawdopodobniej będą zmierzać następnym razem bohaterowie Damiana Dibbena, będzie mieścił się w Chinach.
Na ilu okładkach książek można zapoznać się z rekomendacjami, które dość mocno zniekształcają rzeczywistość? Naprawdę wielu. Jak często zdarza się, że druga część danej serii prezentuje się gorzej od pierwszej? Również nierzadko Książka "Strażnicy historii: Nadciąga burza" próbowała ściągnąć na siebie uwagę popularnością innego dzieła, aczkolwiek nie uszło jej to na sucho. Podróże w czasie zastępcą przygód Harry;ego Pottera? Serio? Gdzie jakikolwiek współczynnik? Obie należą do jednej zbiorowości wiekowej, ale oprócz tego, nic ich nie wiąże razem. Male książkowe to nie idioci. Na szczęście dla samego dzieła i pisarza, okazało się ono dobre i mogło się obronić. Druga część, "Strażnicy historii: Circus Maximus" z początku cierpi na drugie nadmienione choróbsko, ale potem dość dobrze się prezentuje. Nathen, Charlie i Jupitus przenoszą się do czasów Oktawiana Augusta. Potem dołączają do nich Jake i Róża. Nathen, Charlie i Jake postanawiają zająć się zadaniem, a Róża podejmuje opiekę nad Jupitusem. Dodatkowo, w tej samej chwili rodzice Jake'a zamierzają rozwikłać zagadkę, która ma miejsce we wnętrzu głównego schronienia Strażników Historii. Znowuż Topaz, stara się wspomóc bliskich, jednocześnie zapobiegając knowaniom rodzicielki i brata. Dla Jake'a, kompletnie nie znającego historii, zatracenie się w starożytnym Rzymie oraz wiedza znajomych, to doskonałe uzupełnienie własnego nieuctwa. Nastolatek zaznajamia się z kwitnącą, rozwijającą się społecznością, oraz z jej wszystkimi wadami. Nie od dziś wiadomo, że to historia, sama w sobie, jest najlepszą belferką. Ponownie może przekonać się do tego odbiorca, którego wiedza, podobnie jak u Jake'a, zostanie uzupełniona. Jednakże omawiane dzieło nie ma jedynie licencji na kształcenie. Teraz Damian Dibben stawia przed przewodnim bohaterem najtrudniejsze z swoich sprawdzianów. Wszakże nie ma nic cięższego od zmierzenia się z brakiem poczucia wartości oraz odrzuceniem, a to właśnie czeka na Jake’a Djonesa. Cóż, człowieka poznaje się po sile, którą wkłada w powstanie z kolan, nie po upadku, więc ta postać swoją niezłomnością bardzo zdumiewa. Jednakże nie można zapomnieć o pozostałej obsadzie, bo autor im również zaoferował kilka zmian. Jak zostało wcześniej wspomniane, Topaz stała się lodowata i stanowcza, znowu Charlie nie pokazuje się już tak często z swoją papugą, ale za to Nathen stał się jeszcze zabawniejszą osobą. Wraz z zmianami w bohaterach, zmienia się sposób tworzenia Damiana Dibbena. Prócz tego, że fabuła "Strażników historii: Circus Maximus" prezentuje się bardziej zabawnie, wzruszająco, kształcąco, a nawet nieco krwawiej od poprzedniego tomu, to dodatkowo nawiązuje do każdego z ważniejszych bohaterów. Wielowątkowość, która też istniała w poprzedniej części, teraz jest jeszcze bardziej widoczna. Rzecz jasna, książka nie jest bez wad. Autora często ponosi fantazja, a odbiorca jednak pragnie realności, nawet jeżeli jest to powieść z tego gatunku. Reali brak, jeżeli skrajnie zmęczona postać, z połamanymi żebrami i okaleczeniami, wciąga się po linie z nastolatkiem na plecach. Damian Dibben musi jeszcze popracować nad kilkoma aspektami swojej twórczości, jeżeli ma dotrzeć na wierzchołek swojego pułapu. Choć powieść i tak potrafi wcisnąć w fotel.
"Translokowali się jednym skokiem na Atlantyk, do punktu w zatoce Biskajskiej, kawałek na zachód od La Rochelle, i jeszcze nie zapadł zmrok, kiedy Jake wypatrzył w oddali stożkowaty kształt Mont-Saint-Michel." - mniej więcej tak zakańcza się druga część serii. Tak też zostanie zakończona ta recenzja. Przystanek w historii, do którego najprawdopodobniej będą zmierzać następnym razem bohaterowie Damiana Dibbena, będzie mieścił się w Chinach.