Sarah J. Maas, autorka bestsellerowej serii "Szklany tron", powraca z porywającą
opowieścią o miłości, która jest w stanie pokonać nienawiść i
uprzedzenia!
Sarah J. Maas - autorka urodziła się w Nowym Jorku. Od dziecka przepadała za bajkami, baletem, muzyką filmową i wręcz kochała się w filmowym Hanie Solo. Do tego należy dodać, że szczególnie upodobała sobie silne, samodzielne i charakterne bohaterki, co odzwierciedla się w jej twórczości. Nie stroni także od dużej ilości herbaty, a w czasie wolnym od pisania, zajmuje się odkrywaniem zabytków oraz malowniczych krajobrazów Pensylwanii, gdzie obecnie mieszka wraz z mężem i psim towarzyszem. W ostatnich latach wspięła się naprawdę wysoko w drabinie literatury fantastycznej.
Anna Szawiel - absolwentka Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza w Warszawie, Wydziału Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku, Szkoły Muzycznej II stopnia w Białymstoku oraz Wydziału Dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim.
Sarah J. Maas - autorka urodziła się w Nowym Jorku. Od dziecka przepadała za bajkami, baletem, muzyką filmową i wręcz kochała się w filmowym Hanie Solo. Do tego należy dodać, że szczególnie upodobała sobie silne, samodzielne i charakterne bohaterki, co odzwierciedla się w jej twórczości. Nie stroni także od dużej ilości herbaty, a w czasie wolnym od pisania, zajmuje się odkrywaniem zabytków oraz malowniczych krajobrazów Pensylwanii, gdzie obecnie mieszka wraz z mężem i psim towarzyszem. W ostatnich latach wspięła się naprawdę wysoko w drabinie literatury fantastycznej.
Anna Szawiel - absolwentka Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza w Warszawie, Wydziału Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku, Szkoły Muzycznej II stopnia w Białymstoku oraz Wydziału Dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim.
Dziewiętnastoletnia Feyra jest łowczynią. Podczas srogiej zimy zapuszcza
się w pobliże muru, który oddziela ludzkie ziemie od Prythianu, krainy
zamieszkanej przez rasę obdarzonych magią śmiertelnie niebezpiecznych
stworzeń, która przed wiekami panowała nad światem. Podczas polowania
Feyra zabija ogromnego wilka. Wkrótce w drzwiach jej chaty staje
pochodzący z wysokiego rodu Tamlin w postaci złowrogiej bestii, żądając
zadość uczynienia za ten czyn.
Feyra musi wybrać - albo zginie w nierównej walce, albo uda się razem z Tamlinem do Prythianu i spędzi tam resztę swoich dni. Pozornie dzieli ich wszystko - wiek, pochodzenie, ale przede wszystkim nienawiść, która przez wieki narosła między ich rasami. Jednak tak naprawdę są do siebie podobni o wiele bardziej, niż im się wydaje. Czy Feyra będzie w stanie pokonać swój strach i uprzedzenia?
Powieść, którą ma nam do zaoferowania Sarah J. Mass, to retelling baśni o Pięknej i Bestii. Podobieństw, jak również przeciwieństw, jest naprawdę dużo. Jednakże nie dajcie się zwieść pozorom. Ta książka to nie baśń. Jest okrutnie, mrocznie i krwiście, a jej zakończenie nie dla każdego jest szczęśliwe. Dodatkowo autorka, wzbogaca ją klimatem romansu z odrobiną dominacji i uległości, którego fabuła wcale nie potrzebowała.
Las przeistoczył się w labirynt śniegu i lodu. Feyra od dłuższego czasu wpatruje się w leśną gęstwinę. Głód zagnał ją dalej od domu, niż się zazwyczaj zapuszcza. Ta zima jest cięższa, niż pozostałe.
Zwierzęta nie podchodzą w okolice ludzkich osad, trzymają się bliżej
matecznika, gdzie nie jest w stanie dotrzeć. Toteż, dziewczyna może polować zaledwie na
nieliczne zbłąkane sztuki. I modlić się, że nie braknie ich do przeminięcia mrozów. To
niebezpieczne, zapuszczać się tak daleko w las, ale wczoraj jej rodzina
zjadła ostatni bochenek chleba, a zapas suszonego mięsa skończył się
dzień wcześniej. Feyra od wielu lat stacza nierówną walkę o przetrwanie. Niemniej
jednak woli spędzić kolejną noc z bolesną pustką w żołądku, niż dokonać
istnienia jako zdobycz wilków. Albo czarodziejskich istot. Przez
osiem lat odkąd zamieszkali w osadzie, leżącej zaledwie dwa dni drogi
od nieśmiertelnych ziem Prythianu, szczęśliwie nie nastąpił ani jeden
atak. Wędrowni kramarze czasem przynoszą opowieści o odległych miastach
położonych bliżej granic, po których zostawiają nadpalone drzazgi,
popiół i białe kości. Do zachodu słońca pozostało zaledwie kilka godzin.
Jeśli nie zacznie wkrótce wracać, ostatnie mile będzie zmuszona pokonać
po ciemku. Pamięta dobrze ostrzeżenia od pozostałych łowców.
Ostrzeżenia przed wielkimi wilkami krążącymi po lesie. Całymi stadami
wielkich wilków. Tak więc, jeszcze raz wróci do domu z pustymi rękami. Już widzi twarze swoich dwóch starszych sióstr, jak ponownie wraca bez jedzenia. Nagle z krzaków po drugiej stronie polany dobiega szelest. Niespełna
trzydzieści kroków od niej staje niewielka łania. Jeszcze nie chuda. Mięsa z takiego zwierzęcia starcza dla całej ich czwórki na kilka dni. Jeśli nie lepiej. Skórę
można sprzedać albo zrobić z niej ubrania. Ona potrzebuje nowych butów,
a Elainie płaszcz. Nesta też pewnie będzie coś chciała. Ona zawsze
pragnie wszystkiego, co mają inni. Dłoń jej się trzęsie. Tak wiele jedzenia. Taka ulga. Bierze głęboki oddech i poprawia cel. W tej samej chwili dostrzega parę oczu, lśniącą w krzakach nieopodal niej. Las momentalnie ucicha, wiatr milknie. Zdaje się, że nawet śnieg przestaje padać. Schowana w gęstwinie bestia robi bezszelestny krok naprzód, nie spuszczając wzroku z nieświadomej niczego łani. Jest ogromna. Wzrostem dorównuje kucowi. Jednakże nie przeraża sam rozmiar drapieżnika, ile nienaturalna wręcz bezszelestność
jego ruchów. Przesuwa się przez gęste krzaki, nie powodując
najmniejszego szmeru. Najdrobniejszym dźwiękiem nie alarmując
pożywiającej się na polanie łani. Żadne zwierzę tej wielkości nie może
poruszać się tak cicho. A jeśli to nie przeciętne zwierzę. Jeśli ten
basior pochodził z Prythianu. Jeśli jakimś zrządzeniem losu należy do
czarodziejskich istot, to obawa przed pożarciem jest w tej chwili jej
najmniejszym zmartwieniem. Jeśli
to jeden z zamieszkujących Prythian fae, powinna już biec ile sił w
nogach. Ale może odda przysługę światu, swojej osadzie, sobie samej,
jeśli zabije tego stwora, póki jeszcze jej nie zauważył? Bez trudu
może posłać strzałę prosto w jego oko. Nie może sobie pozwolić na przypuszczenia. Nie w momencie, jak posiada jedną jesionową strzałę. Jeśli
jednak pod grubym futrem istotnie bije serce fae, to wówczas dostanie
to, na
co zasłużył. To, na co zasługuje cała jego rasa. Za to co zrobili
ludziom. Nie chcąc obawiać się, że ten basior któregoś wieczoru
zakradnie
się do ich domów, w celu mordowania, okaleczania i dręczenia, zabija
stworzenie. Następnego dnia, wieczorem, cała czwórka siedzi w milczeniu
przed paleniskiem, po kolejnym posiłku złożonym z pachnącej pieczeni.
Płaszcz i obuwie, jakiego potrzebowała prawie każda z nich, okazało się
za drogie. Ale mimo to Elainie i Nesta, wydały pieniądze, które dała im Feyra.
Nie udało jej się ustalić, co za nie kupiła każda z nich. Ale nie
zamierza ich za to karcić. Nie, bo Nesta sama z siebie poszła narąbać
więcej drewna na opał, co raczej się jej nie zdarza. To miła odmiana.
Jednakże, ta błoga, wręcz nienaturalna chwila, nie może trwać wiecznie.
Przerywa ją wściekłe zawołanie, sprzed progu ich domu. Dosłownie sekundę
potem, drzwi frontowe stają otworem. Na ich progu znajduje się wielki stwór. Bestia o wielkości konia i łbie wilka. Z jej czaszki wyrastają powykręcane rogi. Bestia spoglądała na nich z wściekłością. Może nawet lekkim smutkiem. Bez wątpienia widzi w nich zaledwie wymizerowane chuchra. Feyra wie po do nich przyszła. Jednak bestia ją zaskakuje oferując układ. Za istnienie, które odebrała, musi zostać ofiarowana Prythianowi. W dowolne ze sposobów. Zatem może
pójść z nim i zamieszkać w jego domu, lub udać się z nim na zewnątrz,
gdzie rozedrze ją na kawałki. Nie ma szans na ucieczkę, potwór z
pewnością potrafi poruszać się z większą prędkością, niż ona. Nie może
nawet spróbować, ponieważ blokuje jej drogę do drzwi. Musi go odciągnąć od sióstr i ojca. Zaczeka,
aż uzna, że pogodziła się ze swoim losem. Jeśli zaatakuje, lub spróbuje
uciec przedwcześnie, zabije jej rodzinę dla czystej przyjemności, po
czym wytropi ją. Nie mając innego wyjścia, musi z nim pójść. A potem,
jeśli będzie cierpliwa, może nadarzy się okazja, do poderżnięcia mu
gardła. Toteż,
chwile później, każde z kroków w kierunku linii drzew niesie ją w
stronę cierpienia i rozpaczy, które ją z pewnością oczekują. Nie ma odwagi choć raz obejrzeć się na ich chatę. Mijają pierwsze drzewa i ruszają na spotkanie czającej się za nimi ciemności. W końcu docierają do jego posiadłości. Feyra..nie widziała wcześniej niczego podobnie wspaniałego. Nawet dawna rezydencja jej rodziców, nie może się równać z tą. Posiadłość została
zbudowana wśród łagodnych pagórków pokrytych zieloną trawą. Po
alabastrowych ścianach wspinają się róże i bluszcz. Tu i ówdzie
wyrastają tarasy, balkony i schodki. Całość otacza las, ale posiadłość
jest tak rozległa, że z trudem można dostrzec jej drugi koniec. Tak
wiele barw, tak wiele światła słonecznego. Ledwie nadąża chłonąć to
wszystko. Próba namalowania tego, co widzi jest skazana na porażkę.
Żaden obraz nie zdoła oddać wspaniałości rezydencji i jej otoczenia.
Podziw przyćmiłby wcześniejszy strach, ale otoczenie jest tak puste i
ciche, że to niemożliwe. Nawet w ogrodzie, panuje głucha cisza i niczym
niezmącony spokój. To
rzecz jasna magia. Jaką przeklętą mocą dysponują, skoro potrafią zrobić
swoje ziemie tak odmiennymi od ludzkich? Władać porami roku i pogodą?
Niebawem miała się przekonać. Bowiem przeszli przez próg posiadłości. Bestia
od razu udaje się do jednego z pomieszczeń i opada tam ciężko na fotel.
Następnie, niespodziewanie pojawia się oślepiająco białe światło i na
miejscu potwora siedzi przed nią mężczyzna o złotych włosach. Jego twarz
częściowo chowa kunsztowna złota maska wysadzana szmaragdami oszlifowanymi na kształt liści. Jednak oto on, jeden z książąt Prythianu. Niebawem Feyra. pozna jego dworzan. Dowie się także, jaki los ją czeka.
Dawno temu, ludzkość stanowiła własność fae. Zbudowali wówczas na pocie i krwi ludzi wspaniałą cywilizację. Jak również wielkie
świątynie ku czci swoich okrutnych bogów. Aż w końcu ludzie się
zbuntowali. Powstali przeciwko ciemiężcom. Wojna była tak krwawa i siała
takie zniszczenie, że potrzeba było sześciu śmiertelnych królowych do
zawarcia Traktatu, jaki położył kres obopólnej rzezi i zaowocował
powstaniem muru. Ziemia na północ od niego została oddana we władanie
fae i ich czarodziejskich podwładnych. Wraz z nimi odeszła też ich
magia. Południowa ziemia przypadła nędznym śmiertelnikom, odtąd na wieki
skazanym na czerpanie z tego, co uda się im skraść naturze. Ludzie
zdecydowali się pozostać na lądzie, tak blisko Prythianu. Mimo, że
mieszkanie w pobliżu tak potężnego wroga to proszenie się o kłopoty.
Traktat obowiązuje już od wieków. Gwarantujący pokój między
śmiertelnikami a czarodziejskimi istotami. Jednak nie zapobiega
powstaniu dziur w magicznym murze rozdzielającym obie krainy. Dziur,
przez którą te śmiertelnie groźne monstra mogą przekradać się na ziemie
ludzi i gnębić ich ku swej uciesze. Obecnie,
fae nadal panują nad północnymi krainami świata ludzi. W części tych
krain znajdują się olbrzymie imperia. Inne dzielą się na liczne
królestwa. Prythian składa się z siedmiu królestw, w których panuje
siedmioro książąt. Istot o tak wielkich mocach, że potrafią samodzielnie
burzyć budynki i rozbijać całe armie. Podobno mogą też zabijać tak
szybko, że ludzkie oko nie jest w stanie uchwycić ich ruchu.
Mówienie,
że książę posiada swoich dworzan, to lekkie nad mówienie. Ponieważ wraz
z nim, w posiadłości mieszka troje osób. I nawet później, jak okazuje
się, że tak naprawdę jest ich więcej, a zostali oni zaledwie schowani
przed wzrokiem przewodniej bohaterki, nie będzie nam dane poznać nikogo
innego z otoczenia księcia Tamlina. Sam książę Tamlin zawsze ubiera się w ciemnozieloną
tunikę, której prosty krój kontrastuje z wytwornością złotej maski.
Strój zdobi jedynie skórzany pas przewieszony na skos przez pierś niczym
szarfa. Ubiór sprawiał wrażenie bardziej wojskowego niż dworskiego,
chociaż nie można dostrzec żadnej broni. Feyra
przez długi czasie wie, co o nim sądzić. Jest jej oprawcą, albo kimś,
komu zawdzięcza to, że jej serce wciąż bije. Mimo serdeczności
gospodarza i zapewnień, że może zamieszkać na każdej połaci ziemi Prythianu, ma świadomość, że po opuszczeniu jego posiadłości nie przetrwa długo. Lucien, dworzanin i poseł. To również
jeden z fae wysokiego rodu. Ma rude włosy. Zawsze ubiera się w
elegancką tunikę utkaną z nici w kolorze oksydowanego srebra. Jego
oblicze również przesłaniała maska. Zakrywa całą górną część twarzy, w tym większą część raczej paskudnie wyglądającej blizny biegnącej ukośnie od linii szczęki. Jest odlana z brązu i przypominała pysk lisa. Wycięcia
w niej odsłaniają jedno oko, ponieważ drugi oczodół przecina blizna, a
gałkę oczną zastępuje złota kulka, która porusza się razem z jego
zdrowym okiem. W przeciwieństwie do swojego druha, pała nienawiścią do
ludzi. Szczególnie, pewnej dziewiętnastolatki, która pozbawiła tchnienia
jednego z nich. Jest jeszcze Alis. Pulchna kobieta o brązowych włosach.
Twarz ma schowaną za ptasią maską. Na prostego kroju brązową sukienkę
narzucony ma śnieżnobiały fartuch służącej. Jest mało uprzejma.
Charakterem jest trochę podobna do rudego fae. Choć Luciena
można polubić, za jego dowcipność, jej nie sposób. Mimo to Feyra,
właśnie w niej pragnie widzieć bratnią dusze. Maski, które ci noszą, to
nie przejaw
jakiejś absurdalnej mody panującej wśród nich, jak początkowo sądzi
przewodnia protagonistka. To efekt przekleństwa, które na nich rzucono.
Jeżeli rozchodzi się o samą Feyrę, to nie trudno jest obdarzać ją
ciepłymi uczuciami. Jednak z czasem robi się to coraz trudniejsze, a pod
koniec powieści jest wręcz niemożliwe. Przed zamieszkaniem w Prythianie, Feyra opiekuje
się swoją rodziną. Na co dzień, stara się nie pokazać po sobie, jak
bardzo bolą ją słowa jej sióstr. Poluje, rombie drewno, sprząta, a w
zamian musi znosić ciągłe pretensje. Za
każdym razem, jak spogląda ku horyzontowi lub zastanawia się, czy może
powinna po prostu ruszyć w drogę i iść, nie oglądając się za siebie, w
głowie rozbrzmiewają jej słowa obietnicy, jaką złożyła jedenaście lat
temu konającej matce. Za to lubi się Feyrę.
Za jej trwałość i niezłomność. Początkowo. Potem, wraz z biegiem stron
staje się ona coraz mniej znośna. Robi się mało rozsądna, a jej
postępowanie jest coraz głupsze.
Szczególnie to widać podczas ostatecznej walki, z największym wrogiem
.Amarantha, to tajemnicza kobieta, której każdy mieszkaniec Prythianu
się obawia. Lubi torturować i zabijać. Nienawidzi ludzi z niesamowitą
zapalczywością. Nie wygląda jak jakaś bogini ciemności i okrucieństwa.
Co sprawia, że jest jeszcze bardziej przerażająca. I tu pojawia się Rhysand. Jego głos przypomina mruczenie kochanka i przyprawia o przyjemne dreszcze, pieszcząc wszystkie mięśnie, kości i nerwy. Ubranie
ma zawsze całkowicie czarne, zrobione z najlepszych materiałów.
Skrojone tak, że przylega do jego ciała, podkreślając posągową sylwetkę.
Wygląda niczym wyrzeźbiony z samej nocy. Książę promieniuje zmysłowym,
naturalnym wdziękiem. Krótkie czarne włosy lśnią niczym krucze pióra,
ostro kontrastując z bladą skórą i oczami o tak głębokim odcieniu
błękitu, że aż wpadającym w fiolet. W jego źrenicach oczu zawsze można
dostrzec rozbawienie i pewność siebie. Jest jednak coś dziwnego w jego niewzruszonym spokoju, w tym, jak ciemność zdaje się zagęszczać wokół jego postaci. Trzymanie się z dala od kłopotów, oznacza jak najdalej od Rhysanda.
Jednakże, to najciekawsza postać, która przez większość książki pojawia
się dosłownie na chwile. Dopiero w ostatnich rozdziałach ujawniając
swoją prawdziwą osobowość. Dla Prythianu,
robi najwięcej, choć mało kto to dostrzega i docenia. Każda z postaci
ma za sobą jakąś historię, jest głębsza, niż może się początkowo zdawać.
Jednak on mocno się odznacza na ich tle.
Historia
świata powieści, zdaje się niezmiernie ciekawa. Prosi się o
rozszerzenie w osobnych książkach. Tak samo interesujące są nieliczne
wzmianki o jego części, która nadal pozostaje pod władzą fae. Prythian,
to miejsce z własną historią, która zostaje nam bardziej objaśniona.
Tętniące magią. Piękne, a jednocześnie mroczne i rządne krwi. Pełne
przeróżnych stworzeń. Niektóre to plugawe monstra, inne to stworzenia
niewidoczne, a jeszcze inna podobne do ludzi. Jednakże, każde z nich
jest równie niebezpieczne. Tak samo, jak monarchowie i ich lud.
Siedmioro książąt Prythianu,
z jakich nam jest dane poznać zaledwie dwoje, ciągle prowadzi ze sobą
walki. Odstępstwem od nich są przeróżne święta, obfite w wino i rozkosze
cielesne. Wśród ich wielobarwnego ludu, o jakim też niewiele nam się
mówi, panują nierówności społeczne i rasizm.
Pisarstwo
Sarah J. Mass dostarcza dużo powodów do narzekania. Można mu też wiele
zarzucić. Fabuła jej powieści jest łatwa do przewidzenia, a budowa
napięcia, wcale jej się nie udaje. Niech dowodem na to będą ostateczne
zdarzenia w książce. Są one tak beznadziejnie skonstruowane, że zaledwie
prezentują się, jako przedsionek do zakończenia powieści. Na
początku tego nie widać, ale potem staje się bardzo klarowne, jakie
role odegrają poszczególni bohaterowie. Nie trudno też udawać, że nie
dostrzega się, zabiegów pisarki, wedle jakich niektóre postaci wkradają
się w nasze łaski, a inne tracą swój poblask. Jednakże, Sarah
J. Mass nie można zarzucić braku talentu do opisów. One prezentują się
świetnie. Przynajmniej te, które opisują stroje przewodniej
protagonistki, i otoczeniach w jakich akurat się znajduje. Reszcie
bohaterów, pisarka nie poświęca tak wielkiej uwagi. Ci stale prezentują
się do siebie podobnie. Noszą nieustannie te same ubrania. Sarah J. Mass
dobrze radzi sobie z pisaniem w pierwszej osobie, więc poznawanie jej
dzieła to sama przyjemność. Jednak szkoda, że nie udało jej się pogodzić
wszystkich aspektów swojej wizji. Zrównać ich do jednego poziomu. Ponieważ,
przez jej niedociągnięcia, najbardziej traci świat powieści. Koncepcja,
jest jak najbardziej ciekawa, jednak przedstawienie ogólnikowe. Autorka
skupiła się na najsilniejszych jego przedstawicielach, podając
szczątkowe informacje o całej reszcie.
Audiobooka przedstawia Anna Szawiel. Odzwierciedlenie
przewodniej protagonistki, idzie aktorce całkiem nieźle. Jej głos
pasuje do postaci. Jednakże, nie zaleca się dłuższego go słuchania.
Ponieważ, każde podniesienie głosu przez aktorkę, powoduje
krwawienie z uszu. Kwestie postaci z jej ust brzmią bardzo perfidnie i
niesamowicie podobnie do siebie. Czasami też w sferze przypuszczeń
pozostają słowa, które przewodnia bohaterka powiedziała na głos, a które
są zaledwie jej myślami. To dlatego, że przedstawianie ich przez nią,
prezentuje się jednostajnie. Głosowi Annie Szawiel brakuje namiętności i powabu, jakimi pałają bohaterowie książki.
Powieść nie
powala na kolana. Jeżeli znacie wcześniejsze dzieła pisarki, to
omawiane nie będzie miało wam do zaoferowania nic, czego nie znacie.
Jednakże, jeśli szukacie czegoś niezobowiązującego, podobnego do "Zmierzchu" Stephenie Meyer, "Igrzysk śmierci" Suzanne Collins lub "Pamiętników wampirów" L.J. Smith, to ta historia jest dla was. W formie audiobooka, nie koniecznie.
Pierwszy tom może i nie jest najlepszy ale kolejne to cudo! Polecam na papierze, audiobook to jednak nie to samo. :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie jestem w trakcie czytania pierwszego tomu. Właściwie już kończę, bo zostało mi zaledwie kilkadziesiąt stron. Faktycznie nie jest to historia, która zaskakuje swoją oryginalnością. Z drugiej jednak strony książka warta przeczytania. Nie wciąga od pierwszych stron, na takie "cuda" trzeba nieco poczekać. Osobiście głównie obracam się wokół literatury faktu, materiałach naukowych itd. Nigdy nie przepadałam za fantastyką, jak się okazało ta historia mnie pochłonęła. To chyba dobrze o niej świadczy ;)
OdpowiedzUsuń