"Czerwona siostra" to pierwszy tom serii "Przodek", której autorem jest
Mark Lawrence. Powieściopisarz,
tworzący w
konwencji fantasy. Jako literat cieszy się dużą sławą zwłaszcza dzięki
serii zatytułowanej "Rozbite Imperium”, na którą składają
się wielokrotnie wyróżnione "Książę Cierni”, "Król Cierni” oraz "Cesarz Cierni”.
Mark Lawrence - urodził się w Champagne-Urbanan, w
stanie Illinois, w Stanach Zjednoczonych. Jak miał niespełna rok, wraz z rodzicami przeprowadził się do
Wielkiej Brytanii. Jest absolwentem studiów doktoranckich w dziedzinie
matematyki, które ukończył na Imperial College w Londynie. Po obronie
dyplomu na pewien czas ponownie wyjechał do Stanów
Zjednoczonych. Jak sam mówi, nie miał planów, na zostanie pisarzem.
Swoje pierwsze poszukiwania agenta określił jako
bezrefleksyjne i raczej mało poważne. Twórca przyznaje również, że tempo
jego kariery literackiej zaskoczyło nawet jego samego. Aktualnie twórczość Marka Lawrence’a jest wydawana w przekładach na
około dwadzieścia języków. Jego książki sprzedały się w milionach
egzemplarzy na całym świecie. Mark Lawrance prywatnie jest żonaty i ma czworo dzieci. Ponieważ pisarz
jest głównym opiekunem niepełnosprawnej córki Celyn, w przeciwieństwie
do innych twórców nie podróżuje po świecie, by promować swoje książki i
uczestniczyć w spotkaniach autorskich.
Ewa Abart - wokalistka swingowa, która kocha mocne
brzmienia. Piosenkarka
mieszkała i kształciła się we Wrocławiu oraz w Aix-en-Provence we
Francji. Teraz przebywa w Warszawie. Twierdzi, że w muzyce ma coś do
powiedzenia. Sama pisze swoje piosenki, ponieważ lubi wiedzieć o czym
śpiewa. Podkreśla, że największą wartością jej muzyki jest współpraca z
fantastycznymi kompozytorami, z którymi wspólnie wyznaczają ścieżki.
Wśród swoich głównych inspiracji wymienia dokonania Niny Simone, Elli Fitzgerald, Dani Klein, Amy Winehouse i Freddiego Mercurego. Pierwszą płytę Ewa Abart nagrała dla wytwórni Sony Music
w 2009 roku. Podczas jej tworzenia inspirowała się twórczością Niny Simone i paryskimi
dźwiękami z okolic Montmartru.
"Urodziłam się po to, żeby zabijać. Bogowie stworzyli mnie jako siewcę zniszczenia”.
W klasztorze Słodkiej Łaski młode dziewczęta uczy się odbierania życia. U
nielicznych ujawnia się stara krew, dająca im talenty rzadko spotykane
od czasów, gdy statki plemion przybyły na Abeth. W Słodkiej Łasce
doskonali się talenty nowicjuszek, czyniąc z nich śmiertelnie groźne
wojowniczki. Potrzeba dziesięciu lat, by nauczyć Czerwoną Siostrę drogi
miecza i pięści.
Ale nawet mistrzynie walki i cienia nie w pełni zdawały sobie sprawę, co
wpadło w ich ręce, gdy Nona Grey trafiła do ich komnat jako zakrwawione
ośmioletnie dziecko, fałszywie oskarżone o morderstwo, a winne znacznie
gorszych rzeczy.
Ukradzioną spod szubienicy Nonę ścigają potężni wrogowie, i to nie bez
powodu. Choć klasztor zapewnia bezpieczeństwo i izolację, skrywana,
gwałtowna przeszłość w końcu ją odnajdzie. W promieniach umierającego
słońca padających na słabnące cesarstwo Nona Grey musi zawrzeć pokój ze
swymi demonami i stać się niepowstrzymaną skrytobójczynią. Jeśli chce
przeżyć.
Ileż to powstało książek o dzieciach, które postanowiono szkolić na zabójców? "Przodek: Czerwona siostra", autorstwa Marka Lawrence’a, nie jest powieścią prezentującą najoryginalniejszą koncepcję. Poza nacechowanym smutkiem początkiem, historia nie ma nic ciekawego do zaoferowania.
Żadne
dziecko nie dowierza, że naprawdę je powieszą. Nawet jak stanie na
szafocie, czuje szorstki sznur, jakim skrępowano mu ręce, i widzi cień
pętli, padający mu na twarz, wie, że ktoś je uratuje. Matka, ojciec,
którego nie widziano po długiej nieobecności, król... ktoś. Saida wspina
się na schody szafotu, podobnie jak na szczeble wiodące na strych
Caltess, na które wchodziła tak wiele razy. Wszyscy najmłodsi robotnicy
śpią tam razem pośród worków, kurzu i pająków. Dziś wieczorem również
wejdą na te szczeble i będą szeptali o niej w mroku. Jutro wieczorem
zapomną o tych szeptach i nowe dziecko zajmie puste
miejsce pozostawione przez nią pod okapem. Nie zrobiła tego, ale to
zaledwie słowa bez nadziei. Jej policzki, mokre od łez są już suche. Z
zachodu wieje wiatr, a słońce gorzeje czerwonym blaskiem. Wypełnia
połowę nieba, ale po darowuje niewiele ciepła. Ostatni dzień jej
istnienia? Strażnik pcha ją naprzód, raczej obojętnie niż brutalnie.
Pętla huśta się, ciemna na tle słońca. Więzienne podwórko jest niemal
opustoszałe. Zaledwie garstka ludzi przygląda się z głębokich cieni pod
zewnętrznym murem, zapewniającym choć częściową osłonę przed
wichrem. Stare kobiety o siwych włosach unoszących się w powietrzu. Może są już tak wiekowe, że
niepokoi je śmierć, więc chcą sprawdzić, jak ona wygląda. Ona tego nie
zrobiła. Zrobiła to Nona. Sama tak powiedziała. Saida powtarzała
te słowa tak
często, że wszelkie znaczenie z nich odpłynęło, pozostawiając zaledwie
bezbarwne dźwięki, ale wszystko to jest prawdą. Nawet Nona tak
powiedziała. Kat uśmiecha się blado, a potem sprawdza sznur,
jakim ją spętał. Ręce swędzą ją, są zaciśnięte za mocno. Jedna ręka boli
ją w
miejscu, gdzie została złamana. Nie mówi już nic. Rozgląda się po
podwórku, spoglądając na drzwi do więziennych bloków, przybudówki, a
nawet na wielką bramę prowadzącą do świata zewnętrznego. Ktoś na pewno
przyjdzie. Nagle z trzaskiem otwierają się drzwi przysadzistej wieży,
w której naczelnik mieszka ponoć luksusowo jak lord. Pojawia się w nich
mężczyzna,
mrużąc powieki w blasku słońca. Zaledwie strażnik. Nadzieja, która tak
ochoczo tliła się w piersi Saidy, pęka raz jeszcze. Zza nim idzie
jednak niższa i grubsza osoba. Dziewczynka unosi wzrok. Nadzieja znów w
niej wzrasta. Na podwórku pojawia się kobieta w długim habicie mniszki.
Jedynym symbolem jej urzędu jest trzymana w ręce laska o złotym,
zakrzywionym zakończeniu. Kat rozgląda się wkoło. Wąski uśmieszek na
jego twarzy ustępuje miejsca głębokiemu marsowi. Saida otwiera usta, ale
zaschło jej w nich za bardzo, by mogła
dać wyraz swoim przemyśleniom. Ksieni przyszła po nią. Zabierze ją do
klasztoru
Przodka. Da jej nowe miejsce i nowe imię. Dziewczynka nie jest nawet
zaskoczona. Nie wierzyła, że naprawdę ją powieszą. W więzieniu zaledwie
smród jest prawdziwy. Eufemizmy używane przez strażników, uśmiech
noszony na użytek publiczny przez naczelnika, nawet fasada budynku,
wszystko to zwykłe kłamstwa, ale fetor mówi niczym nieupiększoną prawdę.
Odchody i zgnilizna, zakażenie i rozpacz. Niemniej w więzieniu Harriton
pachnie ładniej niż w wielu innych. Więźniowie czekają w nim na
powieszenie i nie mają czasu zgnić. Krótki pobyt, a potem szybki upadek
na krótkim sznurze i mogą sobie spokojnie karmić robaki w
przeznaczonym dla skazańców rowie na cmentarzu dla ubogich. Ksieni
Słodkiej Łaski widziała Saidę. Dziewczynka bała się. Była zagubiona. W
ogóle nie powinna tu trafić. Nie to co dziecko, które obecnie stoi przed
nią, w luźnej płóciennej szacie. To nie są łachmany ulicznika, pełne
rdzawych plam, lecz raczej chłopska sukmana. Może mieć z dziewięć
lat. Dziewczynka jest wojownicza, na jej chudej, brudnej buzi widnieje
wściekły grymas. Ma czarne oczy i hebanowe, krótko ostrzyżone włosy. To
dziecko ma ogień w oczach. To po nią przeszła. Jednak Nona nie bardzo
rozumie. Saida jest w celi. Powiedzieli jej, że pójdzie pierwsza. Nona
została w więzieniu z jej powodu. Została, bo chciała pomóc
przyjaciółce. Na wspomnienie o Saidzie w
oczach Ksieni Słodkiej Łaski pojawia się coś przypominającego ból.
Znika jednak szybciej niż cień ptasiego skrzydła. O Ksieni Słodkiej
Łaski mówi się różnie, rzadko prosto w oczy, ale nikt nie zwie jej
miękką. Ksieni wyciąga
spod habitu mrozojabłko,
tak ciemnoczerwone, że prawie czarne. Owoc jest gorzki i twardy jak
drewno. Muł mógłby go zjeść, ale niewielu ludzi miałoby na to
ochotę. Kobieta rzuca Nonie jabłko. Maleńka rączka łapie owoc prędko
jak strzała. Jabłko plaska o otwartą dłoń. Sznur za plecami dziewczynki
upada na ziemię. Ksieni rzuca jej następne jabłko. Dziewczynka
łapie je w drugą dłoń. Potem łapie trzecie jabłko. Więzi je między
dwoma dłońmi, w jakich ma już dwa poprzednie owoce. Ksieni rzuca jej
czwarte jabłko, ale dziewczynka wypuszcza poprzednie i pozwala,
kolejnemu przelecieć nad swoim ramieniem. Spogląda ze złością na
ksienię, jakby była gotowa w każdej chwili się na nią rzucić. Teraz
pójdzie z nią. O Saidzie porozmawiają w klasztorze.
Historia umierającego słońca wytrawiła się w kamieniach i w lodowcach. Te nauki kierują istnieniem wszystkich. A jak księżyc w końcu ich opuści, umrą zgodnie z nimi. Dawno temu, czwórka plemion, które dotarła do Abethu, przekonała się, że przetrwanie w świecie, jaki chcą zasiedlić, jest trudne. Takie prezentowało się nawet w czasach przed pojawieniem się lodu. Zaledwie zmieszanie ich krwi mogło stworzyć ludzi zdolnych do przetrwania. Gerantowie wyróżniają się wielkimi rozmiarami. Ciemnowłosi i ciemnoocy hunskowie charakteryzują się dużą prędkością. Hunskowie i gerantowie trwają krótko. Ci pierwsi są zanadto hardzi. Serca drugich, nie mogą znieść ich wielkości. Quantale posiadają umiejętności wkraczania na Drogę i potrafią posługiwać się magią. Marjale posiadają umiejętność czerpania z mniejszej magii. Quantale i marjale czerpią z mocy tego miejsca, magii, którą na tym świecie można znaleźć na górze, na dole i we wszystkim, co znajduje się pośrodku. Ale to nie jest ziemia, która ich zrodziła, i dlatego ich magia jest gwałtowna, gotowa sparzyć nieostrożnych, wypaczyć ich. Ci, którzy wypalają się prędko, płoną jasno. Jednak nawet najkrótsze istnienie może rzucić długi cień.
Historia umierającego słońca wytrawiła się w kamieniach i w lodowcach. Te nauki kierują istnieniem wszystkich. A jak księżyc w końcu ich opuści, umrą zgodnie z nimi. Dawno temu, czwórka plemion, które dotarła do Abethu, przekonała się, że przetrwanie w świecie, jaki chcą zasiedlić, jest trudne. Takie prezentowało się nawet w czasach przed pojawieniem się lodu. Zaledwie zmieszanie ich krwi mogło stworzyć ludzi zdolnych do przetrwania. Gerantowie wyróżniają się wielkimi rozmiarami. Ciemnowłosi i ciemnoocy hunskowie charakteryzują się dużą prędkością. Hunskowie i gerantowie trwają krótko. Ci pierwsi są zanadto hardzi. Serca drugich, nie mogą znieść ich wielkości. Quantale posiadają umiejętności wkraczania na Drogę i potrafią posługiwać się magią. Marjale posiadają umiejętność czerpania z mniejszej magii. Quantale i marjale czerpią z mocy tego miejsca, magii, którą na tym świecie można znaleźć na górze, na dole i we wszystkim, co znajduje się pośrodku. Ale to nie jest ziemia, która ich zrodziła, i dlatego ich magia jest gwałtowna, gotowa sparzyć nieostrożnych, wypaczyć ich. Ci, którzy wypalają się prędko, płoną jasno. Jednak nawet najkrótsze istnienie może rzucić długi cień.
"Przodek: Czerwona siostra", autorstwa Marka Lawrence’a,
to historia o Nonie. Dziewczynka jest przykładem rzadko oglądanego
talentu, najpełniejszą hunską, jaką
widziano od lat, urodzoną z instynktem do walki i bronienia słabszych.
Młodą,
niewinną dziewczynką, żyzną glebą dla ziaren wiary. Klasztor Słodkiej
Łaski poszukuje takich dziewczynek w całym Cesarstwie. Do spotkania z Ksieni Słodkiej Łaski, jej
świat składał się z wioski, lasów, pól oraz widocznego w oddali
północnego lodu tworzącego ścianę Korytarza. Nona wie bardzo niewiele o
Kościele Przodka, ale wizja codzienności spędzonej na modlitwach i
kontemplacji zanadto jej nie pociąga. Jednakże, ta codzienność wiąże
się również z ciepłym posiłkiem i bezpiecznym domem. Ponadto Ksieni Słodkiej Łaski nie pozwoli,
by poświęcono ją dla zaspokojenia niezdrowych żądz mordercy zbyt
bogatego, by zapłacił za swoje zbrodnie. Mimo to Nona,
nie ufa im. Przodkowi też nie ufa. Ale nie zamierza uciec.
Przynajmniej na razie. Nona to bardzo samotne dziecko, które przeszło za
wiele, jak na swój wiek. Najprawdopodobniej sprzedana przez własną
matkę handlarzowi dziećmi, najbardziej pragnie zaznać prawdziwej
przyjaźni. W Klasztorze Słodkiej Łaski nie brak jej koleżanek, choć nie każda jest jej tak bliska, jak może się zdawać.
Arabella Jotsis to nowicjuszka, która ma krew quantalską i hunskijską.
Jest Wybraną. Darem Przodka. Wcale ją to nie raduje, wręcz
przeciwnie. Arabella nie znosi miejsca, w jakim się znajdują, ale
podobnie jak Nona, z powodu grożącego jej niebezpieczeństwa, nie może
wrócić do domu. Clera
Ghomal ma krew hunskijską. To córka kupca. Pochodzi z rodziny chciwych
nowobogackich, którzy stracili majątek i teraz są po prostu chciwi.
Hessa to przyjaciółka Nony, jeszcze sprzed dołączenia do klasztoru. Ma
krew
quantalską. Hessa, która ma uschniętą nogę, całkiem
sprawnie, porusza się o kuli żwawo wywijając uschniętą
nogą pod habitem. Jednakże jak dziewczynka, która nie może chodzić,
poradzi sobie w świecie? Jak poradzi sobie w Klasztorze Słodkiej Łaski?
Jula,
młodsza nowicjuszka, przyjaciółka Nony, dobrze się uczy. Jej matka
umarła
próbującą dać jej braciszka. Po jej śmierci, ojciec dziewczynki popadł w
depresje. Powiedział, że jest niepraktyczny, i że mniszki zaopiekują
się nią lepiej niż on. Ruli ma krew marjalską. Jej ojciec przewoził
klasztorne wino przez morze Marn, ale nie płacił ceł. Jego bracia robili
to samo. Ci, których nie powiesili. Ksieni przyszła na proces i
powiedziała, że.zabierze dziewczynkę. Musiał się zgodzić. Dzięki temu
nie zawisnął. Najtrudniejsza nauczka, jakiej udziela życie, mówi, że
wszystkie krzywdy, które twoja przyjaciółka wyrządziła komuś innemu,
prędzej czy później sprawi również tobie. W Klasztorze Słodkiej Łaski, pobiera także nauki Zole,
dziewczynka z plemion lodu, podopieczna Sherzal. Zole to dziecko, które
jest jedyną ocaloną z miasteczka Ytis, po najeździe
Scithrowlan. Sherzal, siostra cesarza uczyniła ją swoją
podopieczną. Sprowadziła wielu specjalistów od różnych dziedzin, by
stali się nauczycielami Zole. Teraz, Klasztor Słodkiej Łaski to
jedyne miejsce, w jakim Zole będzie mogła dokończyć edukację.
Ponieważ, nigdzie nie znajdzie wyższych standardów. Zole nieodłącznie
nieodstępujące Yisht, która ma za zadanie dbać o bezpieczeństwo dziecka.
Jednakże, siostra
cesarza nie umieściła Zole i Yisht w klasztorze z tak błahego powodu, jak
dokończenie nauk tej pierwszej. Nie. Obie posiadają ważniejsze
zadania. Jest
jeszcze Raymel Tacsis, dziedzic Thurana Tacsisa, któremu nie spieszno
na spotkanie ze śmiercią. Ma krew gerantyjską. To człowiek, który
okrutnie zamordował co najmniej pięć małych dziewczynek, czasami w
napadach gniewu, w innych zaś przypadkach dla czystej sadystycznej
przyjemności, i za każdym razem pozwolono mu odejść wolno, nawet
nie próbując go aresztować albo wnieść oskarżenia. Jego rodzina kupiła
sobie świeckie prawo. Nawet w sądach wyższej instancji, gdzie inni
szlachetnie urodzeni albo ludzie z klasy kupieckiej mogą
szukać sprawiedliwości, złoto jego bliskich często przemawia
najgłośniej. Głośniej niż ktokolwiek z ludzi, których obowiązkiem
jest wymuszanie przestrzegania praw ustanowionych przez antenatów.
Poczynaniom swoich podopiecznych, jak również zdarzeniom wokół,
przyglądają się członkinie Klasztoru. Każda
mniszka przyjmuje nowe imię, jak uzna się ją za godną poślubienia
Przodka. To zawsze musi być nazwa czegoś, co odróżni je od
świeckich. I choć postaci jest tak wiele, a nawet więcej,
to podczas zapoznawania się z powieścią, będzie interesować nas zaledwie
przewodnia bohaterka, i jej powiernice. Pozostali przedstawiciele,
posiadają role drugoplanowe, a nawet trzecioplanowe. Nietrudno odnieś
wrażenie, że Mark Lawrence nie znalazł dla nich dostatecznego
przeznaczenia, dlatego postanowił pozostawić ich w cieniu.
Podobnie jest z mieszkańcami i stworzonym przez pisarza uniwersum. Abeth jest osłonięte od
biegunów warstwą lodu, zaledwie na równiku pozostał pas ziemi, na
którym mogą funkcjonować ludzie. Jednakże nasza wiedza na temat ich
współistnienia, jak również wierzeń, pozostaje znikoma. Pochodzenie czterech plemion,też nam nie jest do końca znane.
Mark
Lawrence popełnił wielki błąd skupiając się na zaledwie jednej postaci.
Powoduje to, że ma się nieustannie nieodparte wrażenie, że powieść jest
niekompletna. Wielowątkowość sprawdziłaby się tu o wiele lepiej.
Szczególnie, że pozwoliłaby nawiązać odbiorcom bliższą więź z pozostałą
częścią postaci. I zastąpiłaby te nudniejsze, napisane na silę chwile
historii. Może wówczas samo uniwersum też zostałoby przedstawione nieco
bardziej dokładnie. Albowiem,
co z tego że zapoznawanie się z piórem Marka Lawrence’a, to całkiem
miłe doznanie, skoro pisarz nie potrafi zaspokoić naszej ciekawości, ani
przedstawić dobrze świata własnej powieści. Niedogodności
dla ludzi, zwierząt i roślin, jakie wiążą się z faktem, że duża część
ich świata jest skuta lodem, są przez autora lekceważone. Poza nimi,
jest jeszcze wiele pomniejszych kwestii, które nie są przez niego
poruszane. Najważniejsza z nich to sam Przodek, a także Klasztorze Słodkiej Łaski. Po zakończonej lekturze nadal pozostają one wielką niewiadomą, do czego pisarz nie powinien dopuścić.
Powieść posiada melancholijne zabarwienie, a Ewa
Abart doskonale oddaje jego klimat w audiobooku. Głos wokalistki nie
jest pozbawiony ciepła, ale nie brak mu też smutku. Szczególnie, jeżeli
rozchodzi się o przewodnią bohaterkę, której słowa przedstawiane są
przez nią niemalże szeptem. Idealnie to pasuje do protagonistki, która
jest cicha i niewielkiego wzrostu. Ewa Abart doskonale wczuła w swoją rolę.
Mark
Lawrence nie podołał rozmachowi swojej koncepcji. Najprawdopodobniej
znaczna jej część nie została przełożona na stronice książki. Szkoda, bo
po pierwszych rozdziałach, nic nie sugerowało, aż tak dużego
niedopracowania. Na tle konkurencji, powieść prezentuje się naprawdę
marnie. Jeżeli znowuż rozchodzi się o wokalistkę, Ewę Abart, to mam nadzieję, że jeszcze będę miała okazję, zapoznać się z jakimś audiobookiem powstałym z jej udziałem.