czwartek, 6 czerwca 2013

"Cykl Inkwizytorski: Łowcy dusz" - Jacek Piekara

Znakomity duet, w którego skład wchodzi Jacek Piekara i Janusz Zadura, powraca w czwartej odsłonie audiobooka o przygodach  Mordimera Madderdina. Sądziliście, że poprzednie zdarzenia i prawda, która wyszła na światło dzienne zmienią wszystko? Sprawdźcie co tym razem autor przyszykował dla swoich czytelników.

Od lat zajmuje się multimediami i szeroko pojmowaną popkulturą. Jacek Piekara pracował jako zastępca redaktora naczelnego pism "Click” i "Game Ranking” oraz naczelny magazynu "Fantasy”. Prowadził programy autorskie w Radiu WAWA. Reżyserował dubbingi. Tworzył i tłumaczył scenariusze gier komputerowych. Jeden z najpopularniejszych pisarzy fantastycznych. Prowokujący. Zaskakujący. Potrafi rozbawić, zbulwersować, dotknąć do żywego. Wymyka się oczekiwaniom. Ledwie okrzepł w szatach inkwizytora, niespodzianie wdział żupan.

A Janusz Zadura to polski aktor dubbingowy i dziennikarz. Absolwent II Liceum Ogólnokształcącego im. KEN w Puławach i Wydziału Aktorskiego PWST w Warszawie. Swoją karierę dziennikarską rozpoczynał w prywatnej stacji telewizyjnej NTW. Pracował w licznych stacjach radiowych i TV. Był komentatorem sportowym TVP. Ostatnio pracował w TVN Warszawa, gdzie prowadził poranny program "Witaj Warszawo" oraz główne wydania "Stolicy". Swojego specyficznego głosu użyczył wielu postaciom z kreskówek, jak choćby pingwinowi Rico z popularnej animacji "Madagaskar".

Dziwne przypadki zdarzają się ostatnio w otoczeniu władcy. Morderstwo żony, kradzież klejnotów, napaść na samego cesarza i oskarżenie o zbrodnię obrazy majestatu przez kanclerza. Jak na działania zwykłych śmiertelników są to niezwykłe zjawiska. To ostatnie zmusiło nawet Andrzeja Zarembę do działania. W sumie nic w tym dziwnego. Wszak kanclerz obnażył się, wskoczył na stół, kucnął, nasrał Najjaśniejszemu Panu do patery z owocami i życzył smacznego na oczach polskiego poselstwa. Takie sceny nie służą podpisywaniu traktatów. Na nieszczęście Mordimera Madderdina, to on zostaje poproszony do rozwikłania sprawy, której sedno tkwi nieco głębiej niż pierwszy rzut oka by przewidywał. Sprawa, która nie jest niczym niezwykłym oraz z czymś z czym inkwizytor nie potrafiłby sobie poradzić, jest tak naprawdę częścią czegoś większego. 

Wykonywanie przez mieszkańców małych miast i wsi wyroków na ofiarach ich podejrzeń, nie jest niczym z czym Mordimer Madderdin by się już nie spotkał. Tym razem również ujrzał tłum mężczyzn z drągami, widłami i siekierami w dłoniach, z czego połowa ich właścicieli była pijana, od co zwykła, przeciętna scena. Po uspokojeniu tłuszczy, postanowił sprawdzić ciemny zaułek, do którego zmierzali. Ich powód do morderstwa okazał się słuszny, co nie świadczyło o właściwości ich działania. Po pierwsze, powinni oni powiadomić najbliższe Święte Officjum o swoich podejrzeniach, a po drugie, jakie mogli mieć szanse w starciu z prawdziwą wampirzycą z krwi i kości? Żadnych, moi mili. Skoro wyszkolony inkwizytor czuł się przy tych stworzeniach jak bezbronna mysz, ludzie tym bardziej powinni trzymać się od nich z daleka. Spotkana przez Mordimera wampirzyca na szczęście nie miała złych zamiarów, ale to i tak nie zmieniało powagi sytuacji. Cóż, ktoś kiedyś powiedział waszemu uniżonemu słudze, że ma do niego słać wszystkie wieści o tychże istotach, gdyż zleceniodawca sam był jednym z nich, tak więc mężczyzna postanowił się go posłuchać. Zawiezienie tej nieszczęsnej istoty do Barona Haustoffera nie było najlepszym pomysłem, ale zaowocowało odpowiedziami na niektóre pytania.

W pałacowej kancelarii Jego Ekscelencji biskupa Hez-hezronu wielu ludzi zachowuje się nadzwyczaj nerwowo, więc mężczyzna, który wpadł na waszego uniżonego sługę nie był dla niego zaskoczeniem. Matthias Hoffentoller, jak się potem okazało, był jednak źródłem dochodów i kłopotów dla Mordimera Madderdina, Sprawa z którą przyszedł, okazała się nie lada gratką i bez użycia wyjątkowych umiejętności inkwizytora w celu jej rozwikłania się nie obeszło. Co jednak by się stało, gdyby los nie zetknął obu mężczyzn ze sobą? Zapewne doszłoby do herezji, jednak miałoby to też swoje pozytywne skutki. Jednak stało się, to co się stało i nic już nie było w stanie tego zmienić, a konsekwencje swojej decyzji inkwizytor Świętego Officjum pewnie niebawem pozna. 

Stary cesarz zabawiał się z dziwkami, wyprawiał uczty i jeździł na polowania. Życie toczyło się spokojnie, swoim biegiem. Palatynat był daleko. Co prawda heretyków i kacerzy wysyłał, zakazane księgi przemycał, ale Święte Officjum paliło i księgi, i heretyków. Wszyscy byli zadowoleni. Oni, że szerzą swą przeklętą wiarę, drudzy, że spełniają Bogu miłe uczynki. A teraz co? Teraz następca cesarza wywraca wszystko do góry nogami. Rujnuje cały porządek. Ogłasza również w Hezie zaciągi, które mają wymazać grzechy, dać bogactwo oraz przysporzyć chwały. Czeladnicy, uczniowie, żacy, nawet zacni rzemieślnicy zostawiają wszystko i pędzą pod cesarskie sztandary. Biskupowi Hez-hezronu to się nie podoba. Boi się, że straci poddanych, albo ich szacunek i władzę nad nimi. Na wojnę z cesarzem wysyła swojego najbardziej oddanego sługę, Mordimera Madderdina. Nie są to dobre wieści dla skromnego inkwizytora, gdyż będzie musiał grac rolę, do której nie stworzył go Najłaskawszy Pan. Zresztą, jak się szybko przekonuje, przybranie obcego odzienia to nie jego najmniejszy problem, gdyż niebawem nawet nie będzie mógł służyć Świętemu Officjum jako inkwizytor.

Inkwizytor wyznający własne wartości, sługa Boży, wierny członek Świętego Officjum, Mordimer Madderdin uległ przeżyciom i biegowi czasu, które odcisnęły na nim wieczne piętno. Jego dawna cząstka, gdzieś tam w głębi, dalej w nim iskrzy, jednak nie jest to ten sam człowiek co dawniej. Zmianą poddali się również jego niegdysiejsi towarzysze. Kostuch założył mały biznes, który polega na obcinaniu palców dłużnikom jego klientów. Z niemałej kolekcji, którą uzbierał, zbudował nawet mały domek, a w niedalekiej przyszłości zamierza stworzyć trójmasztowiec. Pierwszy i Drugi stali się bardziej samowładczy, więc być może już niebawem biedne pieski skończą swój żywot. Co do reszty, to są oni jedynie pionkami, które pojawiają się na szachownicy na krótką chwilę, aby zmienić bieg gry. Nie są warci wspomnienia, przynajmniej na razie, puki nie uzyskają stałego stanowiska.    

Świat, w jakim przyszło żyć Mordimerowi Madderdinowi to alternatywna wersja naszej rzeczywistości, w której Jezus Chrystus zszedł z krzyża i zemścił się na swoich antagonistach. Oczywiście taki bieg zdarzeń powołał do władzy Kościół i Inkwizycję, które miały za zadanie stać w obranie prawdy i wiary. Wydająca się swoim mieszkańcom ciężka i mroczna prawdziwość ulega jednak zmianom, które uważni obserwujący zauważali i zapowiadali od dawna. Nadchodzą jeszcze surowsze czasy, które będzie zwiastowała herezja oraz przesadna nabożność wykorzystywana do własnych celów przez możnych tegoż świata.  

Autorowi coraz częściej zarzuca się kopiowanie samego siebie. I rzeczywiście, od pierwszego tomu założeniem mężczyzny było opisanie niepowiązanych ze sobą przygód inkwizytora Mordimera Madderdina, co udało mu się osiągnąć, nikt jednak nie przypuszczał, że będą one do siebie bez mała podobne. Wszak pisarz cały czas posługiwał się tymi samymi opisami lub określeniami. Nie inaczej jest w "Łowcy dusz". Twórca postanowił jednak dodać czegoś innego do tego tomu, ale i od niego odjąć. Pierwszą rzeczą, którą zmienił, jest postawa głównego bohatera. Inkwizytor stał się sentymentalny, o czym świadczą sny, które miewa oraz mniejsze okrucieństwo. W opowiadaniu, gdzie Mordimer spotyka wampirzycę i postanawia jej pomóc, pokazał też, że nie jest niepokonanym zabójcą. Znowu w innym, że stał się przewidywalny i łatwo odgadnąć jego myśli. W swojej twórczość Jacek Piekara znalazł również rolę dla rodaków, których opisuje jako dumne i bogate społeczeństwo - jakże inne od dotychczasowego. W czwartym tomie brakło jednak walk, tajemnic, nie licząc ostatniego opowiadania, tortur i pojawiła się mniejsza dawka humoru niż wcześniej. Po zapoznaniu się z treścią całego tomu, można odnieść wrażenie, że powstał on po to aby twórca mógł dokończyć wszelakie sprawunki i rozpocząć od nowa, jednak z inną strukturą sytuacji świata i bohaterem w położeniu różniącym się od dotychczasowego. Trochę to naciągane, szczególnie, że jedna z ważniejszych postaci nie dotrzymała słowa danego inkwizytorowi, co zaowocowało tym, że autor pod koniec mógł iść na skróty. Z drugiej jednak strony, Jacek Piekara dokonał takiej rewolucji w rzeczywistości cyklu, że zmiany muszą w nim nadejść prędzej czy później. 
  
Janusz Zadura to kościec tego audiobooka, jak i tych wcześniejszych. Naprawdę cieszy fakt, że wydawnictwo postanowiło nie zmieniać czytającego. Szorstki, chrapliwy głos idealnie został dopasowany do docelowego bohatera, gdyż to z jego punktu widzenia została napisana cała powieść. Te dwa atuty, pierwszoosobowa narracja i głos czytającego, budują klimat i dają wrażenie, że bohater sam opowiada słuchającemu go odbiorcy o swoich przeżyciach. 

Specjalnie w celu napisania tej recenzji, Biblioteka Akustyczna przesłała płytę, na której został nagrany audiobook. Trudno być pewnym, czy obwoluta była oryginalna, ale chyba tak. Co do płyty, wątpliwości mieć nie można. I z przykrością trzeba stwierdzić, że w tym przypadku wydawnictwo dało małą plamę. Książki Jacka Piekary sprzedają się w tysięcznym nakładzie, więc audiobook zasługuje na lepszą oprawę, przynajmniej graficzną. 

Po przesłuchaniu poprzedniej części, byłam naprawdę ciekawa czy autor podniesie poprzeczkę i następną część stworzy lepszą. Mój ostateczny werdykt, mimo wielu zażaleń do toku fabuły w tym tomie, oznacza większą satysfakcję z słuchania nagrania. Zaskoczeni? Ja też jestem, ale w tym przypadku, kiedy rozpoczęłam poznawanie lektury, z czym zwlekałam znacznie za długo, nie mogłam się oderwać, a podczas poprzedniej części nie. Różnica może nie jest diametralna, ale wystarczająca. 

Tym razem "Cykl Inkwizytorski: Łowcy dusz" - Jacka Piekary nie jest najdoskonalszym tomem na rozpoczęcie przygody z szeregiem opowiadań o życiu Mordimera Madderdina. Czwarta część zbytnio nawiązuje do poprzedniej, którą warto znać, aby dobrze zrozumieć inkwizytora i rozmowy toczone przez niektóre postaci. Rzecz jasna, najlepiej znać wszystkie części, według chronologii, jednak w wcześniejszych nie jest to tak ścisłe jak teraz. A ponad to nie jest to najlepsza część ze wszystkich, więc jeżeli ktoś chce naprawdę czegoś mocnego i utrwalającego się w pamięci, niech to dzieło zostawi sobie na potem. 

Dziękuję wydawnictwu Biblioteka Akustyczna za egzemplarz recenzencki.