czwartek, 29 sierpnia 2013

"Niecni Dżentelmeni: Kłamstwa Locke`a Lamory" - Scott Lynch

Niecni Dżentelmeni przywłaszczają sobie dobytki bogatych szlachciców za pośrednictwem licznych przebrań i oszustw, a ich kreator przetrzebia i okrada z przyjemności czytania tłum czytelników zapoznających się z "Kłamstwami Locke`a Lamory". To jednak jedynie początek i jeżeli dozna się powodzenia podczas pierwszych kroków z osobliwymi metodami tworzenia Scotta Lyncha, ma się szansę na poznanie całkiem dobrej historii. 

Scott Lynch urodził się w Minnesocie. Zanim wydał pierwszą powieść pracował jako kelner, pomywacz i kreator stron internetowych. Do tej pory wydano dwie z jego siedmiu planowanych książek mieszczących się w cyklu "Niecnych Dżentelmenów" oraz "Miecze i mroczna magia", która nie wchodzi w szereg serii i została przygotowana w sąsiedztwie innych autorów. 

W Camorrze nie książę i jego konsultanci stanowią władzę, ale liczne zgromadzenia złodziei, trzymające całe miasta w garści, którymi rządzi jeden człowiek, Vencarlo Barsavi. 

Będąc pozostawionym w osamotnieniu dzieckiem, Locke Lamora po prostu szedł za pozostałą gromadą wyrzutków, którym zaraza zabrała rodziców, a człowiekowi będącemu ich nowym właścicielem było wszystko jedno co chłopak robi, bo w taki właśnie sposób pozyskał dodatkowego rzezimieszka do swojego grona i to całkiem za darmo. Tylko, że w owym czasie Złodziejmistrz nie zdawał sobie jeszcze świadomości z tego, że właśnie przygarnął chłopca kradnącego o wiele, wiele za dużo. 

Uśmiech losu, albo raczej chciwość ludzi, z którymi Locke Lamora miał do czynienia, sprowadziły go na drogę Niecnych Dżentelmentów, a nawet na stanowisko ich głównodowodzącego. Czas dzieciństwa jednak szybko przeminął, a rzeczywistość otaczającego świata dosięga nawet takiego spryciarza jak on. Ta znowuż nie maluje się w jaskrawych kolorach. Na złodziei poluje morderca mianując się tytułem Szarego Króla, a on i jego kompani są na jego celowniku. Nadchodząca wojna, rozpoczynająca się niewinnymi występkami, zmieni wszystko i poniesie ze sobą wiele ofiar, nie tylko z szeregu złodziei. 

Niecni Dżentelmeni charakteryzują się nade wszystko tym, że po ich rękach w żadnym razie nie popłynie krew, skarbiec zawsze jest pełen, a oni sami łamią prawa złodziei i okradają szlachciców za pośrednictwem zaaranżowanych ról i licznych przebrań. Zanim dołączył do nich Locke Lamora i stał się Cieniem Camorry, mistrz Łańcuch miał dwóch uczniów. Nie do odróżnienia Calo i Galdo Sanza pobierali u niego nauki języków, rachowania, religii oraz odgrywania przeróżnych ról społecznych. Potem pojawiło się wśród nich wychodzone i przestraszone dziecko z znakiem śmierci wiszącym na szyi, którym właśnie był Locke Lamora, a niedługo po nim dołączył Jean Tannen. Po latach nauk i wyćwiczenia charakterystycznych dla tego fachu umiejętności, każde z podwładnych swojego mistrza charakteryzowało się innymi specjalnościami. Bracia Sanza stali się niepokonanymi szulerami w grach karcianych, Locke Lamora zawdzięczając swojej wyobraźni najlotniejszą pomysłowość stał się głową wszystkich przeprowadzanych operacji i najznakomitszym aktorem, a Jean Tannen wyćwiczonym zabijaką. Po śmierci nauczyciela i opiekuna, szajka dżentelmenów, jako dorośli i odpowiedzialni za swoje poczynania ludzie, przyjęła do siebie nowego członka, dwunastoletniego Pędraka. I choć Niecni Dżentelmeni są panami samych siebie, jak każde zgrupowanie złodziei odpowiadają przed Vencarlo Barsavim. Mężczyzna jest najokrutniejszym człowiekiem, jaki obecnie stąpa po ulicach Camorry, ale nie najniebezpieczniejszym, Locke i jego przyjaciele ukrywają przed nim swoje prawdziwe tożsamości, ale nie są w stanie tego robić przed Szarym Królem. Zabójca polując na złodziei, terroryzuje całe otoczenie ich dotyczące. Mężczyzna przede wszystkim jest tajemnicą, nikt nie zna jego prawdziwej tożsamości, co robi z niego tak niebezpiecznego oraz nieuchwytnego. Na nieszczęście wszystkich czujących jego oddech na karku, jego towarzyszem jest więzimag, Sokolnik, którego magia chroni i oferuje ogromną potęgę. Większą tajemnicą od nich obu jest jedynie ukochana Locke"a Lamory. Chłopak uwielbia ją od stóp po czubki włosów, jednakże ta od czterech lat nie ma z nim kontaktu, a ich wspólna przeszłość pozostaje nieodgadniona.32

Położona na dziesiątkach wysepek, Camorra to dziedzictwo teraźniejszych mieszkańców po wcześniejszej tajemniczej populacji. Jednoczą ją jedynie różnorodne kanały, które są środkami transportu dla gondoli z charakterystycznymi zwieńczeniami dziobu. Wzniesione gdzieniegdzie miasta charakteryzują się budowlami z staroszkła, również będącym pamiątką po przodkach. Jednakowoż nie ono jedne jest tajemnicą i istniejącą historią. Tą stanowią również zwierzęta zamieszkujące czeluści ciemnych wód. Drapieżne istnienia, magiczne miejsca to dzieła ludzkich rąk lub wybryki samych bogów. Tych zaś jest powszechnie dwanaściorgu, a dla ludzi będących członkami złodziejskiego półświatka istnieje ich trzynaścioro. Prawdziwi lub nie, są warci oddawania im czci, wznoszenia za nich toastów, oraz obawiania się ich gniewu. Wśród ludzi tylko więzimagowie otrzymują ten sam prestiż. Wchodzący w ich skład mężczyźni władają magią i bardzo często towarzyszą im hybrydy stworzeń, które sami tworzą. Problem z więzimagami jest taki, że kto ich wynajmuje, posiada władzę ostateczną. Ich gildia oraz wszędzie obecna alchemia to przejaw teraźniejszych czasów.

Bohaterowie i prekursorski świata Scotta Lyncha nie zawdzięczają całkowicie pochodzenia interwencji twórczej pisarza. Poszukując prekursorów dla powieści, trzeba skupić się na historii przestępczej Królestwa Neapolu. Otóż, przeglądając dzieje XiX wieku, które dotyczą Włoch, można natrafić na informację o konfidencjonalnym stowarzyszeniu przestępczym, które nosiło nazwę Camorra. Organizacja składała się z trzydziestu klanów podzielonych na trzydzieści grup, w skład których wchodziło ponad sto rodzin oraz około pięć tysięcy członków honorowych. Słowo camorra może pochodzić od słowa chamarra oznaczającego hiszpańską, prostą kurtkę noszoną przez hiszpańskich bandytów w XVIII wieku, choć niektórzy badacze wywodzą nazwę organizacji od gry hazardowej morra. Pewne jest, iż camorrą nazywano od wieków bandy i gangi złożone z pospólstwa. Przyjmuje się, iż najbardziej prawdopodobnym pochodzeniem nazwy organizacji jest połączenie słowa capo, oznaczającego szef, ze słowem morra, stosowanym na oznaczenie włoskiej ulicznej gry hazardowej, polegającej na szybkim otwieraniu i zamykaniu dłoni oraz odgadywaniu przez partnera, ile palców było wyprostowanych. I w taki właśnie sposób można poznać niektóre z cech osadzonych w powieści Scotta Lyncha, a każda osoba, która zagłębi się w zakres tej tematyki po przeczytaniu powieści, nie będzie mogła zaprzeczyć, że autor odrobił pracę domową. Trzeba jednak stwierdzić, że różnice stanowią pozostałe właściwości jego twórczości, które są ważnymi filarami dla całości. Przylega do nich brak jakiejkolwiek stabilności w schematach pisania przybranych przez pisarza. Podzielił on całą historię na zdarzenia odbywające się w czasie teraźniejszym i przeszłym. Nie można się do nich przyczepić, bo są odpowiednio rozdzielone i trudno wpaść w objęcia pomyłki, aczkolwiek nie można powiedzieć tego samego o akapitach, które autor porozsiewał poprzez całą treść. Te, umieszczone w jednych rozdziałach, dotyczą przeróżnych sytuacji, miejsc, a nawet czasu. Wraz z zwlekaniem, które pojawia się podczas ciekawszych chwil, są one bardzo frapujące. Dodatkowo, nawet najbardziej cierpliwych dobiją rozciągłe specyfikacje. Pod tym względem autor potrafi rozczulać się nad zwykłym ubiorem postaci przez połowę stron, co w duecie z niewielką czcionką, naprawdę stanowi wiele, a i tak nie wystarcza do wyjaśnienia niektórych z stworzonych przez jego wyobraźnię elementów. Mimo wszystko warto przejść przez te wszystkie bolączki, choćby dla samych bohaterów. Niektóre z tych złych postaci, nie zrobią na nikim wrażenia odkrywając swoje tajemnice, ale sami główni bohaterowie rozczulają.
 

Spolszczone wydanie "Niecnych Dżentelmenów: Kłamstwa Locke`a Lamory" nie zaznało licznych błędów ortograficznych i stylistycznych, którymi charakteryzują się obecne dzieła spod patronatu wydawnictwa MAG. Książka pochodzi sprzed sześciu lat, więc doskonale sygnalizuje o spadku jakości tłumaczenia edytora. 

Okładka powieści, którą ta musi doświadczać, jest szkaradna. Owszem, nie można odebrać jej tego, że podkreśla jeden z charakterystycznych dla świata Scotta Lyncha element oraz jego ponurość, ale nie zmienia to faktu, że można było zaimprowizować ją inaczej, bardziej pociągająco. Sam tytuł cyklu, "Niecni Dżentelmeni", nasuwa masę lepszych interpretacji ilustracyjnych niż ta, która została podarowana egzemplarzowi. Wewnętrznemu wyglądowi nie można zarzucić niczego dobitnego, oprócz jednego z elementów. Z niezrozumiałych powodów każdy z tytułów rozdziałów posiadających dwa słowa, niezależnie jakiej długości, znajduje się w osobnej linijce. Patrząc na ten brak estetyczności, nasuwa się jedynie jedna myśl, a mianowicie to, że tłumacze sugerowali się oryginalnym położeniem słów, co nie było najlepszym pomysłem. 

Sama po książce spodziewałam się czegoś innego, ale jestem zadowolona z tego co otrzymałam. Nawet zakręciła mi się łezka w oku, jak zginął jeden z herosów. Autor posłużył się dość oryginalną koncepcją i zaprezentował ciekawe, aczkolwiek nie do końca dla mnie zrozumiałe, uniwersum. Szkoda tylko, że bardzo sporawa część treści jego dzieła emocjonuje na wskroś dokładna opisowość. Prawdę mówiąc, to stanowi ona dobrą połowę powieści. Nie ma jednak tego złego co na dobre by nie wyszło, więc oczekuję, że w kolejnej części, którą zdążyłam już nabyć, pisarz pokwapi się lepszym wyczuciem i krótszym wprowadzaniem czytelnika w scenerię. 

Jeżeli ktoś jeszcze nie miał okazji zapoznać się "Niecnymi Dżentelmenami: Kłamstwami Locke`a Lamory" - Scotta Lyncha, a czuje zainteresowanie do tego dzieła, będzie musiał troszkę pogimnastykować się  w celu zdobycia powieści. Niewiele księgarni posiada w swoich zapasach tę pozycję, a nie przechowują jej już na pewno te najbardziej popularne. Tom ma jednak wartość, dla której można poświęcić nieco czasu, szczególnie wśród sobie podobnych historii, których liczebność stanowi niemalże odrębny gatunek.