Rozjuszone fale mórz, huczące działa, abordaże, piraci, korsarze, a wszystko z myślą o młodszych czytelnikach. Burzliwa przygoda na wzburzonym morzu? Musicie ją poznać.
Julia Golding - brytyjska autorka powieści dla dzieci i młodzieży. Zanim rozpoczęła karierę niezależnej pisarki, pracowała w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej. Po wyjeździe z Polski zajęła się uczestnictwem w międzynarodowej organizacji humanitarnej, zajmującej się walką z głodem na świecie. Obecnie mieszka w Oxfordzie z mężem i trójką dzieci. Oprócz swojego prawdziwego imienia i nazwiska, publikuje także pod dwoma pseudonimami: Joss Stirling i Ewa Edwards.
Po przeprowadzce
do nowego miasta egzystencja Davida Jonesa uległa znacznemu pogorszeniu. Chłopak nie ma
przyjaciół, szkolne rozrabiaki uważają go za worek do bicia, a do tego ojciec nie daje
znaku życia. Wszystko jednakowoż zmienia się w dniu, gdy w ogrodzie
kotwicę zrzuca niezwykła załoga niezwykłego statku. David trafia na pokład
przemieszczającej się między światami jednostki i rusza w
niezwykłą podróż.
Od teraz będzie musiał poznać trud żeglowania po morzach, a
także zostać szpiegiem na wrogim pirackim galeonie. Stawka misji, którą
przyjdzie mu wypełnić okaże się bardzo wysoka. Czy chłopcu uda się uniknąć niebezpieczeństw? Czy odkryje tajemnicę złocistej nici połyskującej z głębi oceanu? Czy uda mu się odnaleźć ojca i wrócić do domu?
Nowe miejsce zamieszkania Davida Jonesa jest do niczego. Choć może nie do końca. Od pewnego czasu miewa nadzwyczajne marzenia senne. Oczywiście nie mówi o nich nikomu, bo nie chce uchodzić za kompletnego dziwaka, ale nie zmienia to faktu, że napawają go one fascynacją. Doszło nawet do tego, że na ich podstawie zbudował model statku. Jego urzeczenie przygasa w momencie, jak dowiaduje się, że niewinna nocna eskapada po pokładzie statku w objęciach Morfeusza, może przerodzić się w najprawdziwszą rzeczywistość. Zwerbowało go dwóch mężczyzn, jeżeli osobników podobnych do węża i małpiszona, można nazwać mężczyznami. Halist i Art, na początku straszni, potem okazują się jego najlepszymi przyjaciółmi, jednakże nie tak bliskimi jak Shushula. Dziewczyna o zielonej skórze i włosach koloru srebrnego, bardzo szybko została obdarzona jego bliskością. Załoga statku pod komendą kapitana Fishera to gromada nieprzeciętnych istot. Mimo różnego pochodzenia, jak stwierdza sam ich przywódca, wszystkich sprowadza na statek jedna przyczyna: szansa odkupienia swoich win. To nie proste zadanie, szczególnie, że ich chęci niweczą wrogowie, których na swoje nieszczęście David również ma okazję poznać. Takimi bezwzględnymi osobnikami, jak Szkieleton, panicz Farthing, rządzi najgorsza osoba pływająca na morzach, kapitan Jones - potomek chłopaka. Oprócz obu załóg, na wodach można spotkać jeszcze jeden statek, jednakowoż na deski jego pokładu ma wstęp tylko płeć piękna.
Na Morzu Pomiędzy życie płynie wolniej, a na jego środku czas ustaje całkowicie. Tam światy nie obracają się w pustej przestrzeni, lecz dryfują po bezkresnym morzu. Od pewnego czasu oddalają się powoli od siebie, unoszone prądami, lecz teraz następuje to znacznie szybciej. Dlategoż niektóre z istot starają się uniemożliwić im dalsze płynięcie w stronę Ognistego Kręgu, bo żaden świat nie może przeżyć spotkania z nim. Niektórych to jednak nie interesuje, więc szkodzą dobru jak potrafią, kierując się własną chciwością.
Pisarze lubią problematykę globalnego ocieplenia i konsekwencje, które ono przypuszczalnie za sobą poniesie w przyszłości. Znowuż przeciętni konsumenci nie zaprzątają swoich głów na co dzień takimi sprawami, za to chętnie sięgają po powieści przytaczające temat. Skutkuje to często dziełami otoczonymi pseudo ambitną fabułą, sprowadzającą się do kilku podobnych koncepcji. Ale czasami zdarza się powieść odstępująca od standardowych szablonów, i takim właśnie produktem stała się książka "Żeglując między światami" - Julii Golding. Historia może nie stawia na piedestale zmian klimatycznych, ale te towarzyszą czytelnikowi nieustannie podczas poznawania wykreowanego przez autorkę świata, więc katalogowanie tomu do tejże kategorii nie będzie błędem. Przewodni bohater przede wszystkim musi uporać się ze strachem. Świetną terapią na jego bolączkę okazuje się szansa na uratowanie Zmieni. Zanim jednakże przystąpi do działania, stanie przed piratami, potem ich wrogami. Na dokładkę będzie miał kilka okazji na ratowanie swojego życia, życia swoich przyjaciół, oraz zakosztowania smagań batu. Podczas doznawania uroków rzeczywistości, w której się znalazł, pozna dzieje poznawanych stworzeń. I tu właśnie rozpoczyna się przytaczanie autorki do zmian klimatycznych kuli ziemskiej. Bo nie dość, że ogólnie każdemu z światów grozi spalenie w słońcu, to dodatkowo niektóre z postaci już swoich domów nie mają. Ich wspomnienia odnoszą się do zjawisk grążących naszej planecie, ale jeszcze nie mocno zaistniałych. Jak na przykład całkowite wyginięcie niedźwiedzi polarnych i zanik lodowców. Tak też więc powieść charakteryzuje się szlachetnymi powódkami, zarówno jeżeli chodzi o bohatera, jak i otaczającą go rzeczywistość. Jednakowoż to nie ostatnie i najważniejsze jej właściwości. Całość utrzymuje w świetności prawdziwość świata piratów. Julia Golding pozwoliła sobie przelać do historii jego realność, ale do pewnych granic. Więc to scena ukarania Davida Jonesa będzie najprawdopodobniej najokrutniejszą i budzącą największe współczucie u młodego szczura lądowego. Klimat prawdziwych szubrawców z mórz nie trudno dostrzec również w sposobie pisania autorki. Ten nie stanowi dużego kłopotu, jeżeli miało się już do czynienia z nie jedną pozycją zawierającą piracki żargon. Osoba nie znająca jego poszczególnych elementów, będzie musiała sięgać do zamieszczonych w tomie tłumaczeń. Docierając do końca recenzji, warto rzucić też nieco światła na jedną wielką wadę książki. Otóż jest nią jej grubość. Niewielka objętość tekstu nie umożliwiła dość dobrze rozwinąć całej historii, więc ta w nadmiarze posiada wiele niedociągnięć, potraktowanych przez autorkę pobłażliwie.
Powierzchownie "Żeglując między światami" wygląda naprawdę ładnie i doskonale pobudza wyobraźnię. Jednakże okładka przedstawia pewien nadmiar akcji, którego nie ma w powieści. Jeżeli więc ktoś spodziewa się walk bronią białą, to ich zazna, ale nie z rąk głównego bohatera. Reszta to standard, jeżeli rozchodzi się o pozycje tegoż wydawnictwa. Duża czcionka, miękka okładka, kartki z delikatnego papieru. Odstępem od ich renom jest błąd w opisie z tyle woluminu, którego istnienie oznacza nie przyłożenie się do obowiązku osóbki, która go stworzyła.
"Żeglując między światami" - Julii Golding to naprawdę dobra pozycja, która nie odnalazła tak dużej uwagi odbiorców, na jaką zasługuje. Przez samą twórczynię książka także została potraktowana jak eksperyment, a że nie przyniósł on należnych dochodów, jego kontynuacja pewnie zupełnie nie powstanie. Szkoda, bo fabuła tomu zasługuje na dalsze rozwinięcia.
Na Morzu Pomiędzy życie płynie wolniej, a na jego środku czas ustaje całkowicie. Tam światy nie obracają się w pustej przestrzeni, lecz dryfują po bezkresnym morzu. Od pewnego czasu oddalają się powoli od siebie, unoszone prądami, lecz teraz następuje to znacznie szybciej. Dlategoż niektóre z istot starają się uniemożliwić im dalsze płynięcie w stronę Ognistego Kręgu, bo żaden świat nie może przeżyć spotkania z nim. Niektórych to jednak nie interesuje, więc szkodzą dobru jak potrafią, kierując się własną chciwością.
Pisarze lubią problematykę globalnego ocieplenia i konsekwencje, które ono przypuszczalnie za sobą poniesie w przyszłości. Znowuż przeciętni konsumenci nie zaprzątają swoich głów na co dzień takimi sprawami, za to chętnie sięgają po powieści przytaczające temat. Skutkuje to często dziełami otoczonymi pseudo ambitną fabułą, sprowadzającą się do kilku podobnych koncepcji. Ale czasami zdarza się powieść odstępująca od standardowych szablonów, i takim właśnie produktem stała się książka "Żeglując między światami" - Julii Golding. Historia może nie stawia na piedestale zmian klimatycznych, ale te towarzyszą czytelnikowi nieustannie podczas poznawania wykreowanego przez autorkę świata, więc katalogowanie tomu do tejże kategorii nie będzie błędem. Przewodni bohater przede wszystkim musi uporać się ze strachem. Świetną terapią na jego bolączkę okazuje się szansa na uratowanie Zmieni. Zanim jednakże przystąpi do działania, stanie przed piratami, potem ich wrogami. Na dokładkę będzie miał kilka okazji na ratowanie swojego życia, życia swoich przyjaciół, oraz zakosztowania smagań batu. Podczas doznawania uroków rzeczywistości, w której się znalazł, pozna dzieje poznawanych stworzeń. I tu właśnie rozpoczyna się przytaczanie autorki do zmian klimatycznych kuli ziemskiej. Bo nie dość, że ogólnie każdemu z światów grozi spalenie w słońcu, to dodatkowo niektóre z postaci już swoich domów nie mają. Ich wspomnienia odnoszą się do zjawisk grążących naszej planecie, ale jeszcze nie mocno zaistniałych. Jak na przykład całkowite wyginięcie niedźwiedzi polarnych i zanik lodowców. Tak też więc powieść charakteryzuje się szlachetnymi powódkami, zarówno jeżeli chodzi o bohatera, jak i otaczającą go rzeczywistość. Jednakowoż to nie ostatnie i najważniejsze jej właściwości. Całość utrzymuje w świetności prawdziwość świata piratów. Julia Golding pozwoliła sobie przelać do historii jego realność, ale do pewnych granic. Więc to scena ukarania Davida Jonesa będzie najprawdopodobniej najokrutniejszą i budzącą największe współczucie u młodego szczura lądowego. Klimat prawdziwych szubrawców z mórz nie trudno dostrzec również w sposobie pisania autorki. Ten nie stanowi dużego kłopotu, jeżeli miało się już do czynienia z nie jedną pozycją zawierającą piracki żargon. Osoba nie znająca jego poszczególnych elementów, będzie musiała sięgać do zamieszczonych w tomie tłumaczeń. Docierając do końca recenzji, warto rzucić też nieco światła na jedną wielką wadę książki. Otóż jest nią jej grubość. Niewielka objętość tekstu nie umożliwiła dość dobrze rozwinąć całej historii, więc ta w nadmiarze posiada wiele niedociągnięć, potraktowanych przez autorkę pobłażliwie.
Powierzchownie "Żeglując między światami" wygląda naprawdę ładnie i doskonale pobudza wyobraźnię. Jednakże okładka przedstawia pewien nadmiar akcji, którego nie ma w powieści. Jeżeli więc ktoś spodziewa się walk bronią białą, to ich zazna, ale nie z rąk głównego bohatera. Reszta to standard, jeżeli rozchodzi się o pozycje tegoż wydawnictwa. Duża czcionka, miękka okładka, kartki z delikatnego papieru. Odstępem od ich renom jest błąd w opisie z tyle woluminu, którego istnienie oznacza nie przyłożenie się do obowiązku osóbki, która go stworzyła.
"Żeglując między światami" - Julii Golding to naprawdę dobra pozycja, która nie odnalazła tak dużej uwagi odbiorców, na jaką zasługuje. Przez samą twórczynię książka także została potraktowana jak eksperyment, a że nie przyniósł on należnych dochodów, jego kontynuacja pewnie zupełnie nie powstanie. Szkoda, bo fabuła tomu zasługuje na dalsze rozwinięcia.