Książka "Narodziny Mocy" to jedyna część serii "Uczeń Jedi", której autorem jest Dave Wolverton. I nie ma się czemu dziwić. To najsłabsza opowieść o poczynaniach Qui-Gon Jinna i Obi-Wana Kenobiego, a zapewne też jedna z najgorszych książek z uniwersum Gwiezdnych Wojen.
Dwunastoletni Obi-Wan Kenobi obawia się, że nigdy nie się zostanie rycerzem Jedi. Niebawem nadejdzie dzień, w którym będzie musiał opuścić Świątynię Jedi na Coruscant . Jeżeli do tego czasu nie zjedna sobie przychylności jednego z Mistrzów Jedi, jego los zostanie przesądzony. Zostanie odesłany na planetę Bandomeer, gdzie spędzi resztę życia jako jeden z pracowników Korpusów Rolniczych. Całą swoja nadzieję Obi-Wan Kenobi podziela w Mistrzu Qui-Gon Jinnie. Mężczyzna jednak dostrzega w chłopcu dużo złości, przez co odmawia jego nauczania. Na dodatek dzień opuszczenia przez młodzieńca Świątyni Jedi zostaje niespodziewanie przyspieszony. Chłopak nie mając innej możliwości, udaje się na Bandomeer, gdzie ma rozpocząć pracę. Wraz z nim na planetę leci Qui-Gon Jinn. Mężczyźnie zostaje powierzona misja. Nie ma ona nic wspólnego z niedoszłym padawanem, dlatego Qui-Gon Jinn ma do chłopaka chłodny stosunek. Chłopak nie zna świata poza Świątynią Jedi, dlatego niezwłocznie wpada w tarapaty. Pomoc Qui-Gon Jinna jest dla niego niezbędna. W trakcie ich wspólnej podróży chłopak będzie miał wiele okazji na odwdzięczenie mu się za okazane wsparcie. Możliwe, że jego ścieżka jako ucznia Jedi, wcale jeszcze nie została przed nim zatarta.
Podróż Qui-Gon Jinna i Obi-Wana Kenobiego wcale nie zakańcza się na planecie Bandomeer, a na nieznanej planecie, prawdopodobnie osadzonej nieopodal Bandomeer. Planecie będącej domem dla prymitywnego i niebezpiecznego zwierzęcia zwanego Pterosmokiem.
Nie bez powodu "Narodziny Mocy", pierwsza część serii "Uczeń Jedi" autorstwa Dave'a Wolvertona, została już na początku tego tekstu nazwana najgorszą z książek należących do uniwersum Gwiezdnych Wojen. Odliczanie błędów, jakie autor popełnił, tworząc swoje dzieło, rozpoczyna się już na pierwszej stronie, a zakańcza dopiero na ostatniej. Na jego niekorzyść przemawia także fakt, że powieść jest skierowana raczej do młodszego grona odbiorców. I takim oto sposobem z omawianej powieści odbiorca dowiaduje się, że członkowie Zakonu Jedi bardzo przedmiotowo traktowali swoich podopiecznych. Jeżeli któremuś nie udawało się przypochlebić sobie przychylności któregoś z nich, postanawiano pozbyć się takiego delikwenta. Co ciekawe, nie odbiera mu się świetlnego miecza. Uzbrojonego, podszkolonego, ale nie znającego świata, odsyłano na obcą planetę. Szczególnie odpowiednie są takie, na których panuje niewolnictwo, a także mało sprzyjające warunki naturalne. Pisarz ma też ciekawe podejście do samego oręża Jedi. Na kartach jego książki, uczeń Jedi może zbudować miecz o barwie ostrza, którą posługują się zaledwie Sithowie. Cóż, nie takie uniwersum Gwiezdnych Wojen pokazał nam w swoich ekranizacjach George Lucas. Takich odstępstw od pierwowzoru w omawianej książce jest naprawdę wiele. Jeżeli jednak pisarz nie potrafił zadbać o takie błahostki, to sądzicie, że udało mu się przynajmniej w niewielkim stopniu oddać bohaterów? Jasne, że nie. Potraficie sobie wyobrazić obojętnego na los młodego Obi-Wana Kenobiego, Qui-Gon Jinna? Mało przekonująca wizja. Tak samo trudno postrzegać Obi-Wana Kenobiego cierpiącego na brak pewności siebie. Jednakże właśnie takie rozwiązania postanowił zastosować autor powieści, tworząc w ten sposób bohaterów kompletnie odmiennych od postaci, które znane nam są z filmów. Nie mniej charakterystyczni są bohaterowie poboczni. Co prawda pisarz postanowił umieścić na kartach swojego dzieła przedstawicieli takich ras, jak Huttowie, Whiphidowie
i Arconowie, jednocześnie uzupełniając naszą wiedzę o nich, a przynajmniej próbując. W przypadku, jeśli nasza wiedza nie przekracza informacji, jakimi podzielił się z nami George Lucas za sprawą swoich ekranizacji, trudno jest zrozumieć, o jakich konkretnie postaciach pisze twórca książki. Wszakże, jak to nierzadko w pozycjach dla młodszego grona odbiorców ma miejsce, ilość opisów została zmniejszona do koniecznego minimum. W przypadku tak urozmaiconego uniwersum, jakim są Gwiezdne Wojny, nie powinno mieć to miejsca.
Następne części przygód Obi-Wana Kenobiego i Qui-Gon Jinna, napisane są przez Jude Watson, której sposób pisania prezentuje się znacznie lepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz