Działalność
artystyczna Xaviera Dorisona i Ralpha Meyera
nie miała sposobności do uzupełnienia serii o przygodach Thorgala. Każdą
osobę, która zna oba dzieła, nie powinna zaskoczyć decyzja deweloperów
uniwersum. Omawiana pozycja to po prostu odmienna rzeczywistość. I choć
pierwsza odsłona nowego wikińskiego bohatera nie przemawiała za
komitywą z nim, druga jak najbardziej go wspomaga. W takiej sytuacji tym
bardziej paradoksalne staje się zakończenie albumu.
Xavier Dorison to francuski scenarzysta komików. Swoją karierę rozpoczął w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym siódmym roku, odnoszącą pozytywne recenzje oraz sprzedaż. Od debiutu stworzył jeszcze kilka scenariuszy do komiksów i jeden do filmu, ale jako jego największe dzieło uważa się serię "Long John Silver". "Asgard" to najnowsze dziedzictwo twórcze Xaviera Dorisona, które według zamierzeń miało zostać dołączone do świata Thorgala, ale ostatecznie pozostało daleko poza nim.
Ralph Meyer bardzo wcześnie zaczął ujawniać swoje zamiłowanie do sztuki i historii. Początki nie należały do najłatwiejszych. W wieku dwudziestu lat opuścił rodzinny Paryż i wyruszył do Belgii, gdzie rozpoczął trzyletnie nauki rysowania. Pod koniec szkolenia postanowił spróbować swoich szans u wydawców. Bez rezultatów. W tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym czwartym roku zaprezentował swoje prace Philippe Tome. Ten zaproponował mu współprace przy wyjątkowo mrocznym projekcie. Rok później publikacja pierwszego tomu pojawiła się na sklepowych półkach. Od tamtego czasu Ralph Meyer stał się znanym artystą z wieloma komiksami na swoim koncie.
Jedno z trzech dzieci boga Lokiego oraz gigantki Angerbody penetruje głębie wód Fjördlandu. Olbrzymi wąż teraz nie tylko zabija zwierzęta i rozbija na drobne kawałki statki, ale również zaczyna polować na osiedlonych nad wodą ludzi. Jako swoje pierwsze z ofiar upatrzył zleceniodawców i polujących nań zabójców.
Zaplanowana przez stworzenie struktura walki nie jest znana Asgardowi, Kristen i Sieglind. Trójka żegnając swojego poległego towarzysza postanawia wrócić do domu, będąc pewnymi, że potwór poległ. W drodze powrotnej czaka na nich niespodzianka, jeszcze jedno, bolesne rozstanie, ale też nadzieja.
W drogę do celu wyruszyło pięcioro, ale ku powrotowi kieruje się jedynie trójka, z czego dotrze do domu jedynie dójka, a ostatecznie będzie żyło tylko jedno. Asgard, Kristen i Sieglind przeszli długą drogę, ale prawdziwe piekło dopiero przed nimi. Podczas swojej powrotnej wędrówki dowiedzą się jeszcze wiele o sobie samych. Dotychczas z szorstki obojętnym nastawieniem, Asgard odnajdzie w sobie niemalże ojcowską troskę. Kristen zacznie w końcu ponownie kochać i czuć zrozumienie względem innych ludzi. Kobieta przełamie również swój lęk, jaki narodził się w niej przez przeżyte sytuacje. Sieglind będzie sobą. Młoda dziewczyna, owszem zazna szczęścia, jednakże nadal będzie gadatliwa i nieco zarozumiała, jak wcześniej. Szkoda, że tylko jedno z nich będzie mogło wieś szczęśliwe i spokojne życie po kres swoich dni. Rzecz jasna wszystkiemu winien jest Jormungand, największy przeciwnik boga Thora. Podania mówią, że jak Odyn
dowiedział się o dzieciach Lokiego i Angerbody, nakazał je porwać, a
następnie rzucił Jormunganda do oceanu otaczającego Midgard. W dniu zmierzchu bogów wyłoni się z oceanu i zacznie wypluwać z siebie jad, truciznę, która pokryje ziemię i niebo. Wówczas jego odwieczny wróg Thor
przybędzie, aby z nim walczyć. Na równinie Vigrid bóg pokona węża, ale
zanim zada ostateczny cios, zostanie otruty jego jadem. Zanim Thor
skona, uda mu się zrobić jeszcze dziewięć kroków. Trudno orzec, czy mniemanym wężem jest właśnie ten, ale inaczej znaczyłoby to, że bogowie postanowili zemścić się na Asgardzie za nieposłuszeństwo i wszelaką nienawiść, okazywaną im z jego serca.
Fjördland za kilka dni skuje lód i zasypie śnieg. Wszystko co żyje zamarznie w oka mgnieniu. Dla mieszkańców tego świata jest to bardzo ważne wydarzenie, gdyż przez jakiś czas będą musieli przeżyć z zapasów, które uzbierali. Zima w te dni bywa naprawdę surowa. Lód często jest takiej grubości, że nie można się przez niego przebić, a statki nie mają możliwości przepłynięcia wód. Jednakże dla niektórych srogość ziem, i obojętność bogów, będą ostatnimi problemami. Wąż z przepowiedni zmieni wiele.
Scenariusz Xaviera Dorisona od początku współistniał z przewidywalnym tokiem wydarzeń, więc zależności powstające wśród postaci i samo zakończenie albumu pewnie będą niespodzianką dla odbiorców. Wszakże autor w ten sposób podarował historii nowe życie i jednocześnie ją ukończył. Nie do końca funkcjonuje to z szybką i spektakularną akcją poprzedniej części, ale też nie powinno przez nikogo zostać uznane za wadę. Po prostu "Asgard: Wąż świata" posiada to, na co nie starczyło miejsca wcześniej. Kontynuacja została wyposażona również w dwa fragmenty z przeszłości głównego bohatera. To zdecydowanie za mało i album pozostawia pragnienie oraz chęć do sięgnięcia po więcej.
Xavier Dorison zachował się bardzo honorowo dając zainteresowanym komiksem lepszą permanencję, niż jej początek. Ralph Meyer nie spisał się tak dobrze. Odpowiedzialny za wizualną stronę dzieła, autor prezentuje chwilami gorszą staranność niżeli wcześniej. Chorują na to głównie scenki, które zaprezentowane są z oddali, bo szczegółów nie posiadają niemalże żadnych. Plansze pełne są też błędów oraz braków. Całości nie pomaga Caroline Delabie. Kobieta odpowiedzialna za nadanie pozycji kolorów, zawodzi na całej linii. Plansze posiadają bardzo szorstkie odcienie barw. Można się do tego przyzwyczaić, a nawet pasują one do realiów tejże rzeczywistości, jednakże wszystkie postaci posiadające ten sam kolor skór lub otoczenie bez odbarwień, trochę śmierdzą brakiem pomysłowości i doświadczenia. Mało tego, niektóre z elementów są zwodnicze. Najważniejsze jednak, że niebo zawsze rzuca się w oczęta swoim mocnym błękitem. Niezależnie od tego, co mówią bohaterowie lub od intensywności padającego śniegu, ono zawsze jest nieskazitelnie czyste, gładkie i bez chmur. Oczywiście nie dotyczy to fragmentów, w których heroiczni podróżniczy przedzierają się przez burze śnieżną. Błękit nieba w takich chwilach to byłaby parodia. Jego radość i psującą klimat umiejętność, bardzo ładnie uwieczniono na okładce. Spojrzeć i odnieść się do pierwszego tomu, wszystko staje się jasne. "Asgard: Wąż świata" tak naprawdę lepiej reprezentowałby się w pierwotnej czarno-białej wersji.
Jestem zadowolona z decyzji, dzięki której postanowiłam dać drugą szansę Asgardowi. Nie była ona łatwa, bo komiks dość dużo kosztuje, za dużo jak na kolejną porażkę, ale jestem zadowolona z tego co otrzymałam. Szczerze mówiąc, to chętnie sięgnęłabym po więcej. Kolejnym razem nie z powodu rozpoczętej powieści, ale raczej dla czystej przyjemności, choć i tak uważam, że gama kolorów zasługuje na dokładniejszą uwagę.
Obecnie wszystko wskazuje na to, że seria będzie składała się jedynie z dwóch część. Cóż, jej założyciele ostrzegali, ze potrwa ona tak długo, jak pozwoli na to plon z jej sprzedaży. Oczywiście jest możliwość jej kontynuowania, jednakże do tego potrzebne jest poważne zmartwychwstanie lub sięgnięcie do przeszłości postaci. Fani rzadko lubią którekolwiek z tych rozwiązań. Szkoda, bo uniwersum może nie zostało dopisane do istniejącego od trzydziestu sześciu lat świata Thorgala, ale zasłużyło na indywidualność. Udowodnił to Xavier Dorison dopracowując historię i Ralph Meyer wsadzając w jej oprawę więcej niedociągnięć, niż wcześniej, ale też wprowadzając kilka poprawek. "Asgard: Wąż świata" otrzymuje dużo bardziej pozytywniejszą ocenę od "Asgarda: Żelazna Noga" i zasługuje na zainteresowanie.